poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 7

Rozdział 7- Będę jej aniołem stróżem


           Obudziłam się dzięki mojemu budzikowi, który nastawiłam na 7:00. Najdziwniejsze było to, że dzisiejszej nocy nic mi się nie śniło, nie obudziłam się w nocy oraz najważniejsze, pierwszy raz od dłuższego czasu byłam wypoczęta- nie do wiary! Pokierowałam się do łazienki, gdy nagle przypomniałam sobie o naszyjniku, który był zawieszony na mojej szyi. Momentalnie na mojej twarzy wykwitł uśmiech, wspomniałam sobie wczorajszy dzień i Harry'ego, który podarował mi ten wisiorek.
           Zeszłam na dół po schodach, gdy nagle doskoczyła na mnie ciocia, całując mnie.
           -Boże..., dziecko..., nic ci nie jest?- zapytała przerażona.
           -O co chodzi?- zapytałam zdziwiona.
           -Niall do mnie dzwonił i powiedział co wczoraj się stało nad oceanem... Jak dobrze, że nic ci się nie stało... Ale nie martw się, ja już rozprawię się z Harry'm- rzekła gniewnie.
           -Słucham? Za co niby masz Harry'ego ukarać?- zapytałam z obawą.
           -No przecież, to on wrzucił ciebie do wody, przez co o mało nie utonęłaś. Już go Lena nie chroń- powiedziała i pogroziła mi palcem.
           -Co?! Kto niby cioci to powiedział?- syknęłam zdenerwowana. Cała ta sytuacja przecież całkiem inaczej wyglądała.
           -Mówiłam ci przecież, że Niall- odpowiedziała zniecierpliwiona.
           -Aha..., czyli ciocia wierzy mu bezgranicznie? Bardziej niż Harry'emu?- zapytałam ciekawa.
           -W tym wypadku, ufam Niall'owi. Dlatego proszę cię nie chroń Harry'ego. Wiem,że masz do niego słabość, ale jak nie zmieni swojego zachowania to nie będziesz mogła się z nim spotykać- rzekła pewnie.
           -Czy wy wszyscy oszaleliście?!- krzyknęłam- Po pierwsze, niech Niall nie wtrąca się w nie swoje sprawy i niech nie kłamie, bo ja znam prawdę. Po drugie, będę się spotykała z kim chcę, bo ty nie jesteś moją matką, a Liam, nie jest moim ojcem! Niech to do was w końcu dotrze- krzyknęłam zdenerwowana i pobiegłam na piętro, aby uszykować się do pracy.
           Po 15 minutach zeszłam do samochodu, gdzie siedziała już Dorothy. Nie miałam siły z nią gadać, ani też nigdzie jechać, ale gdybym poszła pieszo, nie zdążyłabym do pracy. Tak więc, wsiadłam do pojazdu i zapięłam pasy.
           -Nie życzę sobie, żebyś się na mnie wydzierała i stawiała mi warunki. Jesteś pod moim dachem, na moich warunkach i to ja decyduję, o tym, co robisz, gdzie i z kim. Mam nadzieję, że się zrozumiałyśmy. Na razie jest to ostrzeżenie,a przy następnej tego typu sytuacji, użyję radykalniejszych środków. Zrozumiałaś- rzekła surowo i spojrzała się na mnie srogim wzrokiem. Kiwnęłam jedynie głową.
          -To wspaniale, że się zrozumiałyśmy. Pamiętaj jednak, że ja mam do czynienia z osobą mówiącą, a nie niemową, dlatego odpowiadaj mi na moje pytania- powiedziała i ruszyła samochodem.Patrzyłam się tępo w szybę auta i mijającym widokiem. Nie sądziłam, że starsi ludzie są tak groźni. Byłam strasznie wkurzona na Niall'a. Dlaczego wtykał nos w nie swoje sprawy? Czemu przekształcał fakty? Aż tak bardzo nie lubił Harry'ego, żeby robić mu na złość... Nic z tego nie rozumiem....Jedno jednak wiem na pewno, gdy spotkam blondyna, nie będe się liczyła z obelgami.
          Po 10 minutach dojechałyśmy na miejsce. Gdy chciałam już wysiąść, Dorothy złapała mnie za ramię.
          -Nie chcę ci robić na złość, ale musisz pamiętać, że świat jest okrutny, a ludzie nieprzewidywalni. Dlatego dzisiaj Harry dostanie nauczkę..., porozmawiam z szefową..., może ona będzie miała na niego jakiś wpływ.To mnie już naprawdę zdenerwowało.
          -Ona nie potrzebuję twoich doniesień, tylko prawdy- rzekłam i wyszarpnęłam swoją rękę z jej uścisku i ruszyłam ku bramie parku wodnego. Gdy tylko dotarłam do kas zauważyłam opierającego się o barierkę Harry'ego, który obserwował spacerujących ludzi. W chwili kiedy się do niego zbliżyła, ten odwrócił głowę w moją stronę i się uśmiechnął, ukazując swoje niebiańskie dołeczki.
         -Hej..., gotowa do pracy?-zapytał się mnie i spojrzał na mnie- Dzisiaj czeka nas dużo roboty. Musimy wyczyścić dwa baseny, odebrać zamówienia, umyć wiadra, oprowadzić zwiedzających i...-zaciął się -Lena, czy ty mnie w ogóle słuchasz?- zapytał i uniósł mój podbródek- Co się stało?- zapytał z troską i przejęciem w głosie.
         -Nie nic...-powiedziałam. Nie chciałam mu o niczym mówić.
         -Mnie nie oszukasz..., nikomu o niczym nie powiem..., obiecuję- rzekł z powagą w głosie.
        -Muszę... Wiesz, gdzie mogę znaleźć Niall'a?- zapytałam z nadzieją, że mi powie gdzie jest.
         -Lena..., ja nie... Czemu chcesz się z nim widzieć?- zapytał ze smutkiem w głosie.
         -Proszę Harry. nigdy ciebie o nic nie prosiłam. Wczoraj mi powiedziałeś, że zawsze mogę się do ciebie zwracać o pomoc- rzekłam, wpatrując się w jego zielone oczy. Chłopak wypuścił głośno powietrze i spojrzał mi się w oczy.
         -No dobrze..., ale ja z nim nie gadam... i pamiętaj, że mamy dużo pracy- powiedział zmieszany.
         -Jesteś najlepszym kolegą!- krzyknęłam i zawiesiłam się na jego szyi. Poczułam jak zielonooki gładzi mnie po plecach i się śmieję.
         -Musze więcej razy ci pomagać, jeżeli za każdym razem będziesz padała mi w ramiona- rzekł z uśmiechem i błyskiem w oku.
         -Chciałbyś- powiedziałam i lekko go popchnęłam, na co on się zaśmiał i ruszył, prowadząc mnie do Niall'a. Gdy mijaliśmy ludzi, którzy zwiedzali park wodny, co chwilę odwracali się i spoglądali na Harry'ego. Ściśle ujmując, były to dziewczyny, które trzepotały zalotnie rzęsami i poprawiały fryzury. Gdy spoglądałam na chłopaka, ten nie zwracał na żadną z nich uwagi. Czułam się trochę wyjątkowo, że właśnie ze mną rozmawiał, a nie z nimi.
         -Chyba się do tego przyzwyczaiłeś- rzekłam z uśmiechem wymalowanym na twarzy.
         -Do czego?- zapytał i uniósł jedną brew, spoglądając na mnie.
         -Do tego, że wszystkie napotkane dziewczyny mdleją na twój widok- powiedziałam i się lekko zarumieniłam. Kątem oka zauważyłam, jak Harry się uśmiecha i spogląda na mnie.
        -Ach..., do tego. Hmmm...., no wiesz kwestia przyzwyczajenia. Mój wygląd onieśmiela i wywołuje zazdrość, wszystkich napotkanych przeze mnie osób- powiedział z dumą.
         -Czyli ja jestem wyjątkowa- rzekłam.
         -Dlaczego?- zapytał i spojrzał się na mnie swoimi pięknymi oczami.
         -Ponieważ nie lecę na ciebie i nie wywołujesz u mnie zazdrości- powiedziałam, choć naprawdę tak nie myślałam. Ten chłopak zabijał swoim ślicznym uśmiechem, pięknymi oczami, zabójczymi dołeczkami i wspaniałą klatą. Jadnak, najbardziej pociągająca była jego osobowość. Za razem był tajemniczy i zniewalający- tworzył śmiertelną truciznę. Spojrzałam na niego, czekając na jego następny ruch, ale on przybrał kamienną twarz, a z jego twarzy znikł uśmiech. Może go uraziłam? gdy już miałam mu się wytłumaczyć, zauważyłam postać przebraną za Spongebob'a. Spojrzałam na Harry'ego, a on kiwnął mi głową, pozwalając iść. Moje nerwy na nowo wzięły górę. Podeszłam do postaci, szarpnięciem ściągnęłam mu z głowy strój. Zaskoczony, odsunął się ode mnie.
        -Lena..., o co chodzi?- zapytał zdziwiony.
        -Czemu donosisz na mnie ciotce?- spytałam wkurzona.
        -Ale to nie tak jak myślisz...- zaczął, ale ja mu przerwałam.
       -A niby jak?- zapytałam wściekła- Donosisz o wszystkim Dorothy, a w dodatku kłamiesz i przekręcasz fakty. Jeśli nie wiesz to nie mów! Nie życzę sobie żebyś mówił już cokolwiek ciotce, o mnie i moim życiu! A tak w ogóle skąd niby o tym wszystkim wiesz?- zapytałam ciekawa.
        -Lena! Czemu go bronisz?! Doskonale wiesz o czym mówię, a jeszcze starasz się mu pomóc?- zapytał i wskazał na Harry'ego, który już się do niego zbliżał.
        -Słucham?!- zapytałam wściekła- Nie widziałeś niczego! Nie wpierdalaj się w nie swoje sprawy! To nie są- krzyknęłam, ale ktoś złapał mnie za ramię i odciągnął. Spojrzałam się za siebie i zobaczyłam wkurzonego Harry'ego.
        -Puść mnie...- zapiszczałam, na co Harry odszedł ode mnie i zbliżył się niebezpiecznie blisko do Niall'a.
        -Zrozumiałeś co do ciebie mówiła? Mam nadzieję, że ja nie będę musiał tego powtarzać- rzekł wkurzony.
        -Niczego nie muszę rozumieć, tylko to, że powinieneś się od niej trzymać z daleka- powiedział blondyn również zdenerwowany.
       -Wyraziłem się na ten temat wystarczająco wyraźnie. To ty powinieneś uważać komu donosisz i jakie są fakty. Zostaw ja lepiej w spokoju, bo będziesz miał ze mną do czynienia- rzekł zielonooki i odszedł od niego i lekko pociągnął mnie za sobą, na co nie stawiałam oporu. Nie chciałam już widzieć na oczy tego gnojka. Wydawał się miły,a tak naprawdę był fałszywy i dziecinny. Podążałam za Harry'm do basenów, które mieliśmy czyścić. Wydawał się bardzo rozwścieczony, dlatego się do niego nie odzywałam, tylko w ciszy pracowałam. Po czterech godzinach pracy, baseny były wyczyszczone,a my mogliśmy sobie pozwolić na dwudziestominutowy odpoczynek. Usiedliśmy na polanie przeznaczonej do pikników i oboje popijaliśmy chłodną wodę. Po chwili Harry zbliżył się i spojrzał się na mnie.
       -Mogę ciebie dotknąć?- zapytał, na co ja zdziwiona przytaknęłam głową. Chwilę potem, Harry przyciągnął mnie do siebie i pocałował mnie w skroń, przez co przeszły po mnie dreszcze, choć było upalnie.
       -Dziękuję- rzekł, nadal trzymając mnie w swoich ramionach i opierając swoją brodę o moją głowę.
       -Za co?- zapytałam.
       -Za to, że mnie broniłaś. Teraz wiesz, że Niall'owi nie zawsze jest warto ufać. Jestem ci wdzięczny- rzekł cicho.
       -Nie ma za co...- powiedziałam i się lekko uśmiechnęłam. Po odpoczynku ruszyliśmy z powrotem do pracy. Cały dzień zleciał bardzo szybko. W czasie pracy dużo się śmialiśmy z Harry'm, poznaliśmy się trochę. Dowiedziałam się, że nie ma rodzeństwa, a jego tata zmarł gdy miał 12 lat, dlatego jest nauczony pilnować wszystkiego i zawsze musiał pomagać mamie. Poinformował mnie, że zna moją ciotkę od urodzenia oraz, że jest specyficzną kobietą, ale bardzo miłą i życzliwą. Zrozumiał także, że się z nim nie zgadzam. Gdy wybiła 5:00pm, skończyłam pracę i wsiadłam do samochodu ciotki i udałyśmy się do domu. Po przyjechaniu na miejsce, poszłam od razu pod prysznic, aby się orzeźwić. Dzisiejszy dzień był bardzo męczący, a na zewnątrz było upalnie. Zaczęłam tęsknić za pogodą w Wielkiej Brytanii. Polewałam się chłodną wodą, gdy nagle usłyszałam huk. Przestraszona wyszłam z łazienki i zajrzałam do pokoju, gdzie na ziemi leżał przewrócony stolik. Podniosłam go i rozejrzałam się po pokoju. Wzruszyłam ramionami i ubrałam się w piżamę. Postanowiłam dzisiaj wcześniej iść spać. Gdy miałam już zamknąć oczy, spojrzałam na biurko, aby sięgnąć po naszyjnik, który tam zostawiłam przed kąpielą. Przeszukałam cały stolik i go nie było. Wstałam, rozejrzałam się po pokoju, ale nadal nie mogłam go znaleźć. Cicho westchnęłam i postanowiłam poszukać zguby rano. Weszłam pod kołdrę i zamknęłam oczy.

***
       Nagle obudził mnie huk i krzyk. Poderwałam się przestraszona i ujrzałam skuloną postać w kącie.
       -Halo? Kim jesteś?- zapytałam przestraszona i zapaliłam lampkę. Gdy spojrzałam w tamta stronę, zobaczyłam zakrwawionego chłopaka, który był skulony i cały się trząsł.
       -Lena- szepnął nieznajomy ochrypłym głosem. Podniósł głowę, a to mi wystarczyło, aby rozpoznać zielone oczy.
       -Boże..., Harry!- pisnęłam i szybko do niego pobiegłam- Co ci się stało?- zapytałam przestraszona.
       -Musiałem ciebie obronić...- szepnął zmęczony.
       -Przed czym?- zapytałam ze łzami w oczach.
       -Masz...., zawsze miej go przy sobie- rzekł i wręczył mi do dłoni naszyjnik, którego szukałam-Proszę...-szepnął wykończony, bo cały krwawił.
       -Dobrze..., ale teraz muszę się tobą zająć- rzekłam i pomogłam mu dotrzeć do łóżka. Ledwo trzymał się na nogach. Szybko pobiegłam do mojej walizki po apteczkę i zaczęłam ją rozpakowywać.
       -Muszę ciebie opatrzyć...-rzekłam cicho- Mógłbyś ściągnąc koszulkę- zapytałam zawstydzona. Harry lekko się uśmiechnął.
       -Jeśli chciałaś mnie wcześniej widzieć nagiego trzeba było mi od razu powiedzieć- powiedział i zdjął posłusznie koszulkę i lekko zasyczał. Na jego plecach były wielkie szramy, które mocno krwawiły. Twarz także miał posiniaczoną, a z dłoni ciekła krew.
        -Harry..., kto ci to zrobił-zapytałam, a łza popłynęła mi na policzek, po czym stoczyła się na dłoń Harry'ego, którą owijałam bandażem.
         -Już ciiiii....- rzekł Harry i podtrzymał mój podbródek- Wyliżę się z tego, ale nie pozwolę tobie płakać z mojego powodu-powiedział i pocałował mnie w czoło. Cała się trzęsłam, ale po chwili Harry, przytulił mnie do siebie i uspokajał. Po 10 minutach, odsunęłam się od niego i kontynuowałam opatrunek na plecach. Wiedziałam, że Harry mi się przygląda, ale starałam się skupić na swojej pracy. Gdy skończyłam, przyniosłam mu wodę i usiadłam obok niego na łóżku.
         -Jesteś kochana- rzekł, cały czas się na mnie patrząc.
         -Hmmmm..., no wiesz, jak kolega z pracy wpada do ciebie przez okno, cały jest zakrwawiony i wykończony, to ciekawe, co tu zrobić...- powiedziałam sarkastycznie.
          -Zapomniałaś dodać, że zniewalająco przystojny kolega z pracy- rzekł z uśmiechem. Westchnęłam głośno i spojrzałam w jego piękne źrenice.
           -A tak na serio..., co się stało? Co ci się stało?- zapytałam zmęczona tym wszystkim. Harry opuścił głowę i spoglądał na swoją zabandażowaną rękę.
           -Nie zrozumiesz...-powiedział- Musiałem ciebie obronić- szepnął.
           -Przed czym?-zapytałam zdezorientowana.
           -Widzisz..., nic nie pojmujesz-powiedział smutno.
           -No bo nie chcesz mi nic powiedzieć! Harry, ja nie jestem jasnowidzem,ale widzę, że coś jest nie tak! Błagam powiedz mi!- krzyknęłam przejęta.
           -Kiedyś się dowiesz....-rzekł smutno- Teraz już muszę iść. Pamiętaj o naszyjniku...- powiedział i wyszedł przez okno. Wychyliłam się, a on szepnął:
           -Dziękuję Tobie..., aniele. 
           Wróciłam do pokoju, zamykając okno i ubierając na siebie wisiorek. Weszłam do łózka, gdy nagle zauważyłam na mojej pościeli czarne pióro. Wzięłam je do ręki, ale przez moje ciało przeszedł zimny dreszcz. Jeszcze chwilę się mu przypatrywałam, po czym zgasiłam światło i zamknęłam oczy. W głowie cały czas rozbrzmiewał mi głos "Dziękuję Tobie..., aniele". Gdzieś to już słyszałam, tylko nie wiem gdzie..., może to jakieś wydarzenie z przyszłości? Może nie. Ale wiem, że dzięki temu zrobiło mi się cieplej na sercu... 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
          Gdy szedłem ulicy, moje plecy piekielnie bolały i marzyłem tylko o tym, aby znaleźć się w swoim łóżku. Jednak nigdy nie zapomnę jej dłoni na moim ciele. Tak szczupłych palców, skupionego wzroku i pełnych, malinowych ust. Widziałem jak bardzo przejęła się moim stanem, ale gdyby miała ten naszyjnik przy sobie, do niczego by nie doszło. Ta osoba, która go zabrała na pewno za to zapłaci... 
          Nagle ktoś złapał mnie za ramię.
          -Co ty do cholery wyprawiasz?- zapytał znajomy głos. Odwróciłem się i zobaczyłem zakrwawionego brata. 
          -Co się tobie stało- zapytałem bardziej zdziwiony, niż przejęty.
          -Hmmm..., chcę zauważyć fakt, że gdy ty obrywasz, ja również. Ale nie..., już nie płacz...- powiedział wkurzony.
          -On mógł jej coś zrobić- rzekłem- Musiałem jej pomóc.
          -Ale nie od razu tracąc kawałek swoich pleców! Chcę ci powiedzieć, że ja nadal krwawię, bo to nie mnie opatrzono- fuknął na mnie.
           -Nie jestem twoją matką. Umiesz o siebie zadbać- powiedziałem i ruszyłem dalej.
           -Wiem, że zaczynasz coś do niej czuć, ale uwierz mi, w większe gówno nie mógłbyś się wpakować!-krzyknął za mną.
           -Co ci do tego?!- krzyknąłem.
           -To,że ja także obrywam! Jakbyś nie wiedział, każdy za nią goni! Liam ciebie zamorduje!- wrzasnął. Już nie wytrzymałem. Podszedłem do niego i chwyciłem go za koszulkę.
           -Mam to gdzieś co mi zrobi Liam. Jeśli wy się tak go boicie, to spadajcie! Ja tu zostanę! Osobę, którą powinien zatłuc jej brat, to jest Niall. To on sprawił, ze musiałem interweniować. Teraz będę zachowywał się jak jej anioł stróż- rzekłem.
           -Nawet nie wiesz jakie to jest prawdziwe...- odpowiedział cicho mój brat i spuścił głowę.
           -Słucham?- zapytałem zdziwiony.
           -Dostałem dzisiaj wiadomość..., od szpiegów... Okazało się, że masz nową podopieczną- rzekł smutno.
           -Co?!- krzyknąłem i szarpnąłem nim -Kto...kto..., to jest?- zapytałem przerażony. Mój bliźniak spojrzał mi głęboko w oczy i głośno przełknął ślinę.
          -Jest to ta, która walczy ze złem, a chcę otrzymać dobro. Ta, której nikt nie chciał, a którą wszyscy zapamiętali-powiedział pewnie.W oczach pojawiły mi się łzy, a w mojej głowie pojawiały się same pytania. Zakryłem dłońmi twarz i głośno oddychałem, by nie dopuścić do uronienia choćby jednej łzy.
          -Czemu ja?- zapytałem sam siebie. 
          -Zadajesz za późno to pytanie. Już wszedłeś w sam środek bitwy..., teraz już nie ma odwrotu- powiedział cicho- Chcę ci jeszcze powiedzieć, że są nowe informacje dotyczące jej siostry bliźniaczej... Ma na imię Rosie i jest dokładnym obserwatorem... Lepiej uważaj. Nikt nie wie kim jest, ani czego chcę...- rzekł, a ja usłyszałem trzepotanie skrzydeł... i zostałem sam... Bo to ja zawsze muszę dbać o innych..., a nikt o mnie.
___________________________________________________________________________________

Czytasz---> Komentuj 

Jak się podoba? Według mnie, tak sobie.... Ale mam nadzieję, że wam przypadło do gustu :*
Informuję jeszcze, że w stronach dodałam zwiastun bloga. Mam nadzieję, że także się spodobał :D

~Dusia :8

         

1 komentarz:

Szablon by S1K