czwartek, 26 lutego 2015

Rozdział 9

Rozdział 9- Nie ufasz nam?

      Otworzyłam oczy i zobaczyłam na suficie wymalowane anioły. Jeden z nich przypominał mi Harry'ego, a drugi Niall'a. Nieee.., to nie możliwe. Uniosłam się szybko na łokciach,  gdy nagle zakręciło mi się w głowie.  Ostrożnie poszłam do łazienki. Gdy wróciłam, zauważyłam na stoliku nocnym złożoną kartkę. Podeszłam i ją rozłożyłam. Wiadomość była napisana starannym i pochyłym pismem. Zainteresowana, zaczęłam czytać treść. 
      Lena,
     Pewnie gdy to czytasz, ja już nie jestem w twoim pokoju. Najprawdopodobniej wiele nie pamiętasz z ostatniej nocy. Dla twojej wiadomości- zemdlałaś i nie wiem, dlaczego. Próbowałem ciebie ocucić, ale obudziłaś się dopiero w domu. Mam nadzieję, że już się dobrze czujesz,  bo naprawdę mnie przestraszyłaś. Nie mówiłem nic twojej cioci i Niall tez nic nie powie. Decyzja należy do ciebie, czy ją o tym, poinformujesz. Jednak na twoim miejscu bym tego nie robił.
     Zdaję sobie sprawę, że jesteś na mnie i Niall'a bardzo wkurzona i ciebie rozumiem.  Jeśli będziesz chciała ,możemy porozmawiać. Pamiętaj, że możesz do mnie zwrócić się o pomoc. Nie przejmuj się mną i Niall'em, faceci nie raz tak mają, co nie usprawiedliwia nas, że możemy tak robić. 
    Dzisiaj, pomożemy tobie i twojej cioci w przygotowaniach do przyjęcia. 
    Do zobaczenia, aniele. 

   Głośno westchnęłam i postanowiłam jednak o niczym nie mówić Dorothy. Nie chciałam żeby potem na mnie krzyczała i zakazywała gdziekolwiek iść.

    Ubrałam się w szarą koszulkę i szorty i związałam włosy w kitkę. Zeszłam na dół, a w kuchni już krzątała się ciocia.

-Dzień dobry-rzekłam i poszłam do szafki po chrupki.

-Dobry-odrzekła ciocia i zaczęła nalewać ciasto do foremki.-zjedz szybko i weź się do roboty. Potem przyjdzie parę osób, żeby nam pomóc, więc lepiej nie zostawiajmy wszystkiego dla nich- rzekła i poszła do piekarnika, żeby włożyć ciasto.

     Szybko zjadłam i wzięłam się za sprzątanie piętra. Musiałam pościerać kurze, poodkurzać, umyć okna i podłogi, poukładać w szafach i włożyć kwiaty do wazonów. Nie widziałam sensu w tej pracy, bo kto będzie patrzał co kryjemy w szafach. Wątpiłam,aby ktokolwiek nawet wchodził do góry. Jednak, nie próbowałam się sprzeciwiać. Gdy już ogarnęłam całe piętro, zostały mi tylko zamknięte pokoje. Były ich 3. Ciekawość zżerała mnie od środka. ... Nie wiedziałam co mam robić. Jednak, nawet nie wiem kiedy, pociągnęłam za klamkę do jednego z pokoi. Panował tam porządek i wbrew moim oczekiwaniom, pachniało tam bardzo ładnie. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i dostrzegłam jedne zdjęcie, leżące na szafce. Była tam moja ciocia i wujek. Jeszcze raz spojrzałam na łózko, ściany i sposób urządzenia pokoju i dopiero teraz zorientowałam się, że był to pokój wujka i cioci... Potem już jedynie wujka... Nie wiele słyszałam o nim, ale wiem, że zmarł na jakaś chorobę i długo ją musiał znosić. Dorothy przez długi czas nie mogła otrząsnąć się i przyzwyczaić do jego straty. Jednak, że później wróciła ponownie do pracy i zaczęła prowadzić normalne życie. Popatrzałam na ściany i dostrzegłam, że były na nich zawieszone obrazy z statkami, rybakami, oceanem. Cały pokój był w stylu marynarskim. Wujek, musiał bardzo to lubić... Wtem usłyszałam wołanie cioci i jej kroki na schodach. Szybko wybiegłam z pokoju, gdy w tym momencie ciotka weszła na piętro.

-Co robiłaś?- zapytała i zmierzyła mnie swoim przenikliwym wzrokiem.

-Nooo..., yyy- zaczęłam przestraszona- Dopiero co skończyłam ścierać kurzę i nie wiem co mam dalej robić- skłamałam. Tak naprawdę miałam ochotę, aby jedynie położyć się i pójść spać.

-Hmmm..., no dobrze- powiedziała niepewnie- Przyszły już osoby, które mają nam pomóc- Musimy już zejść i im wszystko pokazać- rzekła, a ja powoli zeszłam z nią po schodach. doskonale wiedziałam kogo spotkam przy drzwiach i nie byłam z tego powodu szczególnie szczęśliwa. W pośpiechu, poprawiłam fryzurę i strzepałam z siebie kurz, jednak nadal wyglądałam jak potwór. Kiedy byłam przy drzwiach, na zewnątrz czekało około 8 osób. Z daleka mogłam zauważyć blond i lokowane włosy. Wyszłam na zewnątrz, a obydwoje spojrzeli się na mnie. Nagle rozległ się głos Dorothy, która prosiła wszystkich aby zgromadzili się w ogródku. Ominęłam chłopaków i poszłam do cioci.

-Dobrze...-zaczęła- Witam wszystkich i cieszę się, że ktoś chciał nam pomóc. Dość wiele rzeczy jest już zrobione. a to zawdzięczam mojej siostrzenicy- Lenie- rzekła i wskazała na mnie. Wszystkie głowy zwróciły się na mnie. Czułam się dziwnie.

-Cześć- rzekłam do wszystkich niepewnie i pomachałam dłonią.

-Hej- z oddali usłyszałam głos Harry'ego i Niall'a. Spojrzałam się na nich, a oni się do mnie uśmiechali. Dopiero teraz zauważyłam, że na ich twarzach nie było widać, ani śladu żadnego zadrapania i siniaka. Jak oni to zrobili? Przecież wczoraj wyglądali koszmarnie...

-Jednak wasza pomoc będzie nam potrzebna- rzekła ciocia- Podzielimy się na grupy- powiedziała i rozejrzała się po tłumie- Marlen'e i Georg'e, pójdziecie mi pomóc w gotowaniu. Michael i Tom, pomożecie w przynoszeniu krzeseł i innych rzeczy- Susan, Lucas i Amy, pojedziecie do sklepów, aby odebrać parę zamówionych rzeczy- Lena, Harry i Niall, wy zajmiecie się nakrywaniem do stołu, zawieszaniem ozdób i innymi czynnościami, które wam zadam. Tak więc do roboty- rzekła i poklaskała w dłonie. Wszyscy się rozeszli, tylko my w trójkę zostaliśmy sami. Genialnie! Dorothy robi mi to chyba specjalnie...
-Hej- rzekł Niall- Jak się dzisiaj czujesz?- zapytał z troską.

-Hmmm..., a jak mam się czuć?- odpowiedziałam i obdarzyłam ich najgorszym spojrzeniem, jakim tylko potrafiłam i ruszyłam szukać cioci. Gdy ją znalazłam, wręczyła mi i chłopakom wory balonów i serpentyn.Tak więc zaczęliśmy ozdabiać ogród. Podawałam chłopakom balony i serpentyny, a oni je zawieszali.

-Masz zamiar cały czas się tak zachowywać?- zapytał Harry.

-Niby jak?- zapytałam głupio.

-Ty już wiesz jak...-rzekł Niall- My zachowaliśmy się jak idioci i masz prawo tak się zachowywać..., ale daj nam szansę- powiedział litościwie. Obydwoje patrzyli się na mnie z pobłażliwością.

-Tak? Ja was kompletnie nie rozumiem... Najpierw się bijecie ze sobą i siebie nienawidzicie, a na następny dzień razem pracujecie?- zapytałam i na nich spojrzałam- To nie ma sensu... Owszem, będę się tak zachowywała, póki mi to się nie znudzi- rzekła i poszłam po następny wór balonów. Nasza praca przebiegła w całkowitej ciszy. O 14:00 skończyliśmy ozdabiać ogród. Pół godziny później przyjechała pizza i wszyscy usiedliśmy na trawię i jedliśmy posiłek. Zauważyłam, ze Niall, jadł w ogromnych ilościach, na co jedynie się uśmiechnęłam.

 -Niall i Harry, pójdziecie razem z Leną do jej pokoju i weźmiecie dodatkowe  krzesła i obrusy- powiedziała ciocia, na co wszyscy wstaliśmy.

-Prowadź- rzekł Harry z uśmiechem, a ja jedynie przewróciłam oczami i poszłam z nimi do pokoju. Dlaczego właśnie do mojego pokoju?- zapytałam siebie sama w duchu. Jednym popchnięciem otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Chłopacy rozejrzeli się po nim, gdy nagle Niall się zaśmiał.

-Wiesz, że ja to malowałem- rzekł i wskazał na sufit, na którym były malunki aniołów- Podoba ci się?- zapytał. Spojrzałam leniwie w górę i wzruszyłam ramionami.

-No weź....- zaczął blondyn- Mogłabyś chociaż przyznać, że ci się podoba- powiedział ze smutkiem.

-A może mi się nie podoba?- zapytałam- Weźmy to co mieliśmy i zejdźmy na dół- poleciłam i wzięła się za wyjmowanie obrusów. Usłyszałam za sobą cichy chichot i się odwróciłam. Harry trzymał w ręku mój różowy stanik i się śmiał.

-A co to?- zapytał z uśmiechem  Cała się zarumieniłam i wyrwałam mu to z ręki. Było mi okropnie wstyd.

-Może byście mi tak pomogli, a nie grzebali po moich szafach?- zapytałam nerwowo.

-To leżało na podłodze- bronił się Harry.

-I co z tego?- zapytałam, a gdy zobaczyłam jak chłopacy ledwo wytrzymują ze śmiechu, razem wybuchnęliśmy gromkim śmiechem.

-Słodko się śmiejesz- rzekł Niall, na co się znów zarumieniłam.

-No dobrze, lepiej pomóżcie mi z tymi krzesłami- powiedziałam, a oni wzięli się do pracy. W tym czasie próbowałam zdjąć z górnej półki obrusy, ale niestety nie dosięgałam.

-Naprawdę?- spytał z uśmiechem Harry i sięgnął po obrusy- Jesteś taka malutka- rzekł i potargał mi włosy.

-To nie jest zabawne- rzekłam z uśmiechem i wszyscy wyszliśmy z pomieszczenia.

     Razem przez godzinę rozmawialiśmy jak starzy przyjaciele. Żartowaliśmy i się śmialiśmy, chyba wszystko wróciło do normy. Czułam się przy nich prawie swobodnie... Niestety zawsze coś musi przerwać takie chwilę.

-Lena!- zawołał przestraszony głos cioci- Chodź szybko!- zapiszczała. Przestraszona, szybko pobiegłam do kuchni,m a tam jakaś kobieta, leżała nieprzytomna na ziemi.

-Co się stało?- zapytałam przestraszona.

-O..ooo...ona zemdlała- jąkała się ciocia.Szybko odsunęłam wszystkich od kobiety i sama zajęłam się jej reanimacją. wszyscy stali nade mną i obserwowali moje poczynania. Rok temu skończyłam kurs pierwszej pomocy i w przyszłości chciałam zostać lekarzem lub ratownikiem medycznym, tak więc posiadałam odpowiednie doświadczenie.

-Zadzwoń po pogotowie!- krzyknęłam do Niall'a, a ten szybko wziął telefon do ręki i zaczął wykręcać numer alarmowy. Ja w tym czasie zaczęłam robić sztuczne oddychanie. Po 3 minutach przyjechała karetka i zabrała kobietę. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą, gdy okazało się, że kobiecie nic się nie stało. Facet z pogotowia powiedział, że dzięki mnie tej kobiecie nic złego się nie stało. Wszyscy mi gratulowali, ale ja nie widziałam w tym nic wyjątkowego.

-Brawo, Lena!- krzyknął Harry i złapał mnie w pasie i zakręcił się- Jestem z ciebie dumny!- zaśmiał się i puścił mnie na ziemię.

-Weź już przestań. Mam dosyć tych podziękowań, chociaż ty zachowuj się normalnie- rzekłam zmęczona.

-Nie ma sprawy..., aniele-powiedział z uśmiechem i błyskiem w oku.

-Czemu nazywasz mnie aniołem?/- zapytałam.

-Nie wiem..., tak po prostu...- rzekł z rozmarzeniem w głosie. Nagle ciocia zawołała nas wszystkich do domu.

 -Dziękuję wam wszystkim za pomoc! nie sądziłam, że wszystko skończymy do 5:00pm. Widzimy się jutro! Pamiętajcie, że tematem przewodnim zabawy są kwiaty!- rzekła ciocia i wszyscy zaczęli się powoli rozchodzić.

-Chciałabyś przejść się z nami na plaże?- zapytał mnie Niall- Za pół godziny idziemy. Przydałoby się odpocząć po długiej pracy- rzekł z uśmiechem.

-Nie daj się prosić- poprosił słodko Harry.

-No dobrze...- rzekłam.

-Świetnie!- krzyknął Niall- Za pół godziny przyjdziemy po ciebie- rzekł- Gdyby co twoja ciocia już o tym, wie- powiedział z uśmiechem i obydwoje wyszli. Szybko poszłam się przebrać i uczesać. Punktualnie o 5:50 zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam je, a tam stał Niall, Harry i Sophie.

-Lena!- krzyknęła blondynka- Jak się ciesze, że nic ci się nie stało!- zawołała i mnie mocno uściskała. Jak na mój gust zbyt dużo się przytulała, ale była bardzo miłą osoba, pewnie dlatego ją polubiłam.

-Chodźmy- rzekł Niall i ruszyliśmy na plaże. Po drodze, spotkaliśmy parę osób, którym cała trójka mówiła cześć, a ja szłam tam jak ostatnia idiotka... Gdy dotarliśmy nad wodę, słońce było coraz niżej, ale gorączka nie ustępowała. Rozłożyliśmy swoje koce i wszyscy zaczęli sie rozbierać, aby móc popływać. Jedynie ja pozostałam w ubraniach.

-A ty się nie kąpiesz- zapytał mnie Niall.

-Nie sądzę- rzekłam i spuściłam głowę- Boję się wody, a po ostatnich incydentach, nie mam ochoty ryzykować...- odrzekłam.

-Hej...-powiedział Harry i uniósł mój podbródek- Przecież przy nas będziesz bezpieczna...- powiedział cicho- Chodź, nauczymy ciebie pływać- rzekł z uśmiechem i wziął mnie za rękę i pociągnął, jednak ja nie miałam zamiaru wstać.

-Co jest?- zapytał zielonooki.

-Powiedziałam, że nigdzie nie idę i nie zmienię zdania- odrzekłam.

-Ale, przecież...- zaczął Niall, ale Sophie mu przerwała.

-Nie rozumiecie co ona wam powiedziała? Nie chcę iść, to nie. Dajcie jej spokój...- rzekła i zaczęła smarować się kremem. Chłopacy jedynie na nią z gniewem spojrzeli, ale nic nie powiedzieli. Gdy dziewczyna puściła do mnie oczko, ja bezgłośnie powiedziałam jej Dziękuję, a ta się zaśmiała i pobiegła do wody. Przyglądałam się jak Harry i Niall ściągają koszulki i odsłaniają swoje boskie ciała. Lena!Przestań tak myśleć- skarciłam siebie w duchu. Oni byli tak umięśnieni... Gdy Harry zorientował się, że mu się przyglądał, zaśmiał się i ukazał swoje niebiańskie dołeczki.

-Teraz rozumiem czemu nie chciałaś z nami popływać- rzekł i zaczął się śmiać gdy ujrzał moje rumieńce.

-Możecie już iść?- westchnęłam. Nie mogłam znieść widoku ich nagich ciał.

-Uuuuu...-zaczął Niall- Widzę, że nie możesz wytrzymać, przy nas- seksownych i gorących facetach- zaśmiał się i wypiął swój biceps.

-Idźcie już sobie!- krzyknęłam ze śmiechem i rzuciłam w ich piaskiem, na co oboje się zaśmiali.

-No chodźcie!- zawołała Sophie i do nich pomachała. Obydwoje zaczęli się ścigać do wody, a potem równocześnie do niej wskoczyli. Patrzałam jak do mnie machają, a potem położyłam się na kocu. Spojrzałam na niebo i zamknęłam oczy. Myślałam o wszystkim i o niczym. Po jakimś czasie zostałam obudzona głośnym śmiechem. Otworzyłam leniwie oczy i usiadłam. Słonce już zaszło i wokół panował półmrok.

-Trzeba się już zbierać- odrzekł cały mokry Harry z uśmiechem na twarzy.

-Może na zakończenie dnia, kupimy sobie lody?- zapytał szczęśliwy blondyn.

-Świetny pomysł!- zapiszczała Sophie- Co ty na to Lena?- zapytała na mnie.

-Może być...- zaczęłam- Tylko, że nie wzięłam ze sobą pieniędzy- powiedziałam ze wstydem.-Nie ma sprawy. Ja dzisiaj stawiam!- rzekł uradowany niebieskooki.

-To my wtedy pójdziemy zamówić z Niall'em lody, a ty z Harry'm weźmiecie nasze ubrania i spotkamy się przy barze "Hawaii"- zapytała, na co wszyscy pokiwaliśmy twierdząco głowami. Po chwili obydwoje odeszli, a my z Harry'm zostaliśmy sami. Chłopak wycierał włosy ręcznikiem i próbował je jakoś ułozyć, ale próby poszły na marne. Zaczęłam się śmiać gdy ten chciał poprawić swoje loki.

-O co ci chodzi?- zapytał z uśmiechem, a gdy wskazałam na jego włosy, ten również zaczął się śmiać- To nie jest zabawne...- rzekł, cały czas się śmiejąc.

-Owszem, jest- powiedziałam. Po chwili obydwoje ruszyliśmy  w stronę baru. Harry spojrzał na mnie i objął mnie ramieniem.

-Mogę?- zapytał niepewnie.

-Tak- rzekłam z uśmiechem.

-Czemu tak naprawdę nie chciałaś wejść do wody?- zapytał smutno.

-Nie chcę o tym, gadać- odrzekłam cicho.

-Nie ufasz nam?- zapytał i spojrzał mi w oczy. Nic nie odpowiedziałam, a on wiedział, że uderzył w samo sedno sprawy.

-W porządku- powiedział smutno- Mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni..-odrzekł cicho, że prawie go nie usłyszałam. Popatrzałam na niego, a na jego twarzy zagościł smutek. Nie chciałam go urazić...

         Gdy doszliśmy do baru, czekali na nas Niall i Sophie z lodami w ręku. odebrałam moje lody i ruszyliśmy do mojego domu. Po drodze, ani ja, ani Harry się nie odzywaliśmy. Obydwoje nie mieliśmy humoru.

-Uuuuu..., widzę, że coś poszło nie tak..- powiedział Niall i wskazał na mnie i szatyna.

-Zamknij się Niall- burknął Harry.

-Oooo..., no dobra...- powiedział i kontynuował pogawędkę z blondynką, która przesyłała mi ukradkowe spojrzenia. kiedy byłam przed swoim domem, wszyscy się pożegnaliśmy, a ja poszłam prosto do swojego pokoju. Byłam bardzo zmęczona, psychicznie i fizycznie. Szybko się umyłam i przebrałam się w piżamę i poszłam spać. Miałam nadzieję, że jutrzejszy dzień będzie o wiele lepszy...

***
         Gdy się obudziłam, na dole słyszałam głośne rozmowy. Ubrałam się, uczesałam i nałożyłam, a potem zeszłam na dół. Zjadłam śniadanie i pomagałam Dorothy w ostatnich przygotowaniach do przyjęcia. Nie byłam przyzwyczajona do tego typu zabaw, dlatego też bardzo się stresowałam. Niby co ja tam będę robiła? Z chęcią przesiedziałabym cały dzień w moim pokoju i marzyła..., a nie sztucznie się do wszystkich uśmiechała... Gdy juz wszystko poukładałam i wyłożyłam ciasta na talerze, ciocia podeszła do mnie i kazała mi pójść się przebrać, tak więc zrobiłam.

        Nie wiedziałam co mam ubrać, ale w końcu postawiłam na śliczną sukienkę kupioną przez moją mamę. Tematem przewodnim były kwiaty, tak więc idealnie wszystko się komponowało.
                                    

     Rozpuściłam włosy, nałożyłam lekki makijaż i ubrałam moje ulubione czarne obcasy. Gdy schodziłam na dół, usłyszałam trzy męskie głosy. Byłam zdziwiona, bo jeden głos zdawał mi się bardzo znajomy. Schodziłam po schodach i ujrzałam ubranego w koszulę w kratę Harry'ego i w biały top i dżinsową kamizelkę Niall'a . Obydwoje patrzeli wrogo na jedną osobę, która stała w drzwiach. Spojrzałam w tamtą stronę i aż zakręciło mi się w głowie.

-Hej, Lena. Ślicznie wyglądasz- powiedział z radością Liam.

___________________________________________________________________________________
Witam wszystkich!
Tak jak niektórym obiecałam, ze w ferie, będę dodawała częściej rozdziały, tak też robię! Następny rozdział powinien pojawić się w niedzielę, ale niczego nie obiecuję. Muszę się też trochę pouczyć i spróbować spędzić czas nie tylko przed komputerem :D
Cieszę, że ktoś w ogóle to czyta...  Zrobiło mi się trochę przykro, że nikt teraz prawie nie dodaje komentarzy... :((( Proszę CZYTASZ ------> KOMENTUJ
Do zobaczenia!
Wasza Dusia :8

P.S Prawda, że Lena wygląda ślicznie w tej sukience? *o* .
      Kto oglądał Brit Awards 2015? Gratulacje dla Ed'a i One Direction!!! :****                                   
          
    
            

wtorek, 24 lutego 2015

Rozdział 8

Rozdział 8- Zostaniemy przyjaciółmi?


              Mimo wrażeń dzisiejszej nocy, potrafiłam wstać. W czasie śniadania, ciotka przyniosła z piwnicy, wielkie wory serpentyn, kokardek, obrusów i krzeseł. Spojrzałam na nią zdziwiona, bo jak niby kobieta w tym wieku była w stanie przynieść tyle rzeczy... Ta Australia coraz bardziej mnie zadziwiała. 
              -Po co są te wszystkie ozdoby?- zapytałam i wskazałam na zapełniony stół.
              -Hmmm....- zaczęła- Już myślałam, że o to nie spytasz- rzekła, na co ja uniosłam brew- Co roku ludzie z pracy i z naszej okolicy, organizują imprezę na rozpoczęcie lata. W tym roku przypadła kolej na nas. Zabawa odbędzie się za dwa dni, dlatego też musisz mi pomóc- rzekła i wzięła się za rozpakowywanie gadżetów.
             -Dobrze..., po pracy wezmę się do pracy...-rzekłam- Musimy już ruszać- powiedziałam i zaczęłam ubierać trampki.
             -Dzisiaj jedynie ciebie zawiozę do parku, bo mam wolne, związku z przygotowaniami do imprezy. Jak skończysz pracę to do mnie zadzwoń, odbiorę ciebie- powiedziała i ruszyła do samochodu. Według mnie to nie sprawiedliwe, ze ona może mieć wolne, a ja nie... W końcu przyjechałam tu na wakacje, a nie żeby harować. Jednak wolałam się nie odzywać,aby nie spowodować kolejnej kłótni. Posłusznie wsiadłam do auta i ruszyłyśmy do pracy. Nagle w mojej kieszeni rozbrzmiał dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz -"Mama". Odebrałam, a z drugiej strony odezwał się znajomy kobiecy głos.
            -Kochanie! Czemu do nas nie dzwonisz? Martwiliśmy się o ciebie...-rzekła przejęta.
            -Nic mi nie jest..., po prostu nie mam czasu żeby do was zadzwonić...-rzekłam. Tak naprawdę całkowicie o nich zapomniałam, ale nie miałam zamiaru jej tego mówić. 
            -No dobrze..., jak tam jest? Wszystko w porządku? Poznałaś kogoś? Nic ci nie jest?-zaczęła swój zestaw pytań.
            -Po kolei...-rozpoczęłam- Tutaj jest upalnie, u mnie w porządku, poznałam parę osób i nic mi nie jest- odpowiedziałam.
            -Oooo...- zaśmiała się-A kim są te nowo poznane osoby?-rzekła uradowana. O nie! Nie miałam zamiaru jej mówić o wszystkim, a na pewno nie o tym...
            -No..., yyyy....-zacięłam się- Taki chłopak Harry, Niall, dziewczyny..., Laurel i Sophie...-rzekłam, choć na prawdę tylko z Harry'm łączyły mnie jakiś wspólne (miłe i dziwne) przeżycia.
            -No..., no- zaczęła- Są przystojni?- zapytała.
            -Mamo!-krzyknęłam.
            -No dobrze, dobrze-zachichotała- Tata ciebie pozdrawia i Liam- powiedziała- Liam!- zawołała- Chcesz porozmawiać z siostrą?!-krzyknęła, a z oddali mogłam usłyszeć jakiś pomruk. Chwilę potem w słuchawce mogłam usłyszeć jego głos.
            -Hej, Lena- rzekł zmęczonym głosem.
            -Cześć- powiedziałam z niechęcią. Od razu przypomniała mi się nasza ostatnia rozmowa, która wcale dobrze się nie skończyła...
            -Co tam u ciebie?- zapytał.
           -Hmmm..., jakoś żyję-odpowiedziałam. Nie rozumiem go... Teraz udaję, że wszystko jest w porządku? Niestety, ja mam bardzo dobrą pamięć.
            -To dobrze...-westchnął- Powinnaś częściej do nas dzwonić. Rodzice bardzo się o ciebie martwią..., ja również, ale wiem, że dasz sobie radę- rzekł.
            -Tak..., a jak tam jest u ciebie?-zapytałam- Może znalazłeś sobie jakąś dziewczynę?- spytałam. Liam miał już 22 lata, a jeszcze nigdy nie widziałam go zakochanego.
             -Hahaha...-zaśmiał się- U mnie po staremu... Może u ciebie coś się zmieniło?- zapytał głosem, który zdradzał, że czegoś się obawiał.
             -Nieee..., wszystko jest na swoim miejscu- rzekłam. Nie wiem dlaczego w mojej głowie od razu pojawił się obraz rannego Harry'ego oraz kłótni z Niall'em.
             -To dobrze...-zaczął- Trzymaj się. Muszę już kończyć... Pamiętaj dzwonić częściej. Pa-pożegnał się. Rozłączyłam się i przytknęłam czoło do szyby. Nigdy nasza rozmowa nie była tak spięta jak teraz. Czułam, że coś przede mną ukrywa..., ale co? Schowałam telefon do kieszeni szortów i spojrzałam na ciocię, która kątem oka mi się przyglądała. Po chwili byliśmy już na miejscu. Gdy odpinałam pasy, Dorothy odezwała się do mnie spokojnym głosem.
             -Ja również wiem, że z Liam'em jest coś nie tak, ale chłopcy już tacy są... -rzekła i spojrzała mi głęboko w oczy- Musisz wiedzieć, że twój brat bardzo ciebie kocha, on oddał by wiele, żeby ciebie bronić. Za to ja wiem, że ty masz już trochę dosyć tej ochrony... Chcesz poczuć się bardziej wolna..., w końcu masz już 17 lat- powiedziała z uśmiechem i złapała mnie za ręke- Ślepa nie jestem i wiem również, że bardzo polubiłaś Harry'ego Styles'a, a Niall też o tobie rozmyśla. Tak więc dziewczyno, dokonuj takich decyzji, które będą najbardziej rozsądne... Ja w ciebie wierzę..., musisz bardziej się otworzyć na świat, aby ludzie zobaczyli co kryje się w środku- dodała życzliwie i puściła do mnie oczko. Byłam bardzo zdziwiona jej przemowa, dlatego pewnie na jakiś czas zabrało mi mowę, ale cóż, jak już zdążyłam zauważyć- Dorothy była specyficzną kobietą. Jednak, jej słowa zrobiły na mnie wrażenie i dotarły do mojego serca, z bardzo wyraźnym skutkiem.
             -Och...-zaczęłam niepewnie- Dziękuję...-rzekłam prawie szeptem. Ciocia uśmiechnęła się do mnie i pogładziła moja dłoń.
             -No dobrze..., idź, bo się spóźnisz do pracy. Zadzwoń, a ciebie odbiorę- powiedziała, a ja chwiejnym krokiem ruszyłam do kas, gdzie zawsze czekał na mnie chłopak o bujnych, lokowanych włosach i zielonych oczach.
              Gdy dotarłam na miejsce, nikogo nie było. Rozejrzałam się, ale nikogo nie dostrzegłam. Wtem ktoś złapał mnie za łokieć. Odwróciłam twarz, a przede mną stała uśmiechnięta Sophie.
              -Hej, słonko!-rzekła i się do mnie przytuliła. Włosy miała rozpuszczone, przez co opadały falami na jej ramiona.
              -Cześć..., yyyy..., wiesz gdzie jest Harry?-zapytałam zdziwiona. Sophie przestała mnie przytulać. Mogłam dostrzec przez chwilę na jej twarzy wyraz smutku, lecz po chwili znów sie do mnie uśmiechała i złapała mnie za nadgarstek, prowadząc do magazynów.
               -Dzisiaj Harry nie mógł przyjść do pracy... Ale nie martw się dzisiaj popracujesz ze mną- powiedziała z uśmiechem i zaprowadziła mnie do pomieszczenia, gdzie była sortownia ryb.
              -A co się z nim stało?- zapytałam, bo Harry wczoraj nic nie mówił, że go nie bedzie. Może musiał jechać do szpitala, po dzisiejszym incydencie...
              -Nie wiem... Powiedział jedynie, że go dzisiaj nie będzie. Jak przyjdzie, to go o to spytasz. Teraz musimy brać się do roboty- rzekła lekko zirytowana moim pytaniem. Więcej już się nie odzywałam.
               Najpierw wzięłyśmy się do sortowania ryb, co zajęło nam dwie godziny. Po czym wyszłyśmy z budynku,a Sophie powiedziała, ze za chwilę wróci, bo musi coś załatwić. Tak więc usiadłam na ławce i zamknęłam oczy delektując się chłodnym wietrzykiem, który pozwalał trochę odetchnąć. Po chwili, poczułam jak ktoś siada obok mnie.
                -Hej- odezwał się męski głos. Otworzyłam oczy i ujrzałam blondyna, który miał całą posiniaczoną twarz i w dwóch miejscach rozciętą wargę. Nad brwiami było widać świeże strupy, a na szyi sine ślady, które oznaczały, że ktoś musiał go próbować udusić.
                -Niall..., co ci się stało?- zapytałam z troską i dotknęłam jego policzka.
                -Nic..., szkoda, że dopiero teraz się mną przejmujesz...-rzekł smutno. Dostrzegłam w jego oczach łzy. nie mogłam wytrzymać i bez zastanowienia, przytuliłam go. Przez chwilę w ogóle się nie ruszał, ale potem objął mnie ramieniem  i odwzajemnił uścisk. Siedzieliśmy tak przez jakiś czas, ale odsunęłam się od niego.
               -Kto ci to zrobił?- zapytałam przerażona.
               -Nie wiem..., nie widziałem napastnika...-rzekł i spoglądał na chodnik.
               -Musiałeś coś zapamiętać, lub przynajmniej zapamiętać- powiedziałam i próbowałam spojrzeć mu w oczy. Niall podniósł wzrok i spojrzał mi w oczy.
               -Usłyszałem jedynie męski głos...-zaczął.
              -Co powiedział...- zapytałam. Niall zaczął bawić się swoimi dłońmi i spuścił wzrok-No powiedz-poprosiłam.
             -Powiedział...-westchnął- Powiedział:" Masz ją zostawić gnojku. Trzymaj się od niej z daleka, a jeżeli nie, to tego pożałujesz...". Więcej nie pamiętam, bo straciłem przytomność i jakoś potem znalazłem się w swoim pokoju- rzekł ze smutkiem w głosie.
              -O kogo tej osobie chodziło?- zapytałam. Blondyn podniósł głowę i spojrzał mi smutno w oczy.
              -Nie wiesz?- zapytał, na co ja pokręciłam przecząco głową-Chodziło o ciebie- rzekł i zakrył twarz rękoma. Zamarłam... O co, do cholery chodziło? Komu zależało tak na mnie, żeby doprowadzić człowieka do takiego stopnia? Kto musiał być tak okrutny? Po wzroku chłopaka, mogłam się domyśleć, że wiedział kto jest napastnikiem, ale nie chciał mi powiedzieć.
              -Powiedz kto to zrobił- rzekłam bez ogródek.
              -Nie mogę...- załkał cicho chłopak- Nie mogę tego zrobić- powiedział łamiącym sie głosem.
              -Nie możesz..., ty musisz...-rzekłam i złapałam go za ramię.
              -Lena..., nie mogę ci tego zrobić... Załamiesz się... Ja ciebie nie chcę krzywdzić- szepnął.
             -Jak mi nie powiesz to dopiero wtedy się załamię... Błagam..., powiedz mi... Nikomu nie powiem- poprosiłam. Nie miałam pojęcia kim była ta osoba, ale widziałam, że Niall bardzo się tym przeraził.
              -Lena..., ja nie..- zaczął, ale ja pokręciłam głową. Spojrzał mi niepewnie w oczy.
              -To był Harry...- powiedział. Moje kolana się zatrzęsły. Wszystko składało się w jedną całość. Wczoraj Harry zareagował bardzo agresywnie, gdy kłóciłam się z Niall'em. Może jednak powinnam stanąć po stronie Niall'a? Ten kto powiedział, ze facetów nigdy nie można zrozumieć, miał całkowitą rację... jednak jak Harry mógł tak bardzo skrzywdzić blondyna. Rozumiem, ze kogoś można nie lubić, ale żeby od razu mu grozić i bić. To przekraczało wszelkie granice...
               -Posłuchasz go i nie będziesz się do mnie zbliżał?- zapytałam. szczerze nie chciałabym żeby tak zrobił, ale zrozumiałabym go jeśli nie chciałby mieć ze mną nic wspólnego...
               -Chyba sobie żartujesz- zaśmiał się- Nigdy tego nie zrobię... No chyba, ze ty będziesz tego chciała...- spojrzał na mnie i czekał na odpowiedź.
               -Oczywiście, ze chcę abyś przy mnie został... Nie wiem, czy będę w stanie rozmawiać z Harry'm. Jednak nie może robić takich rzeczy. To jest okrutne. Jednak ja nie jestem jego własnością, czy dziewczyną żeby decydował z kim się spotykam. Wszyscy chcą mnie kontrolować...- rzekłam bezradnie i spuściłam głowę. Niall złapał mnie za podbródek i spojrzał na mnie swoimi błękitnymi oczami.
               -Nie smuć się...,  możemy zostać przyjaciółmi...., co ty na to?- zapytał i lekko się uśmiechnął. Nie miałam nic przeciwko, dlatego pokiwałam twierdząco głową i się uśmiechnęłam. Niall przytulił mnie i pocałował mnie w policzek, co do końca mi się nie podobało, bo Harry na pewno by się spytał czy mu na to pozwalam.... Lena!!! To nie jest Harry! Harry jest brutalny i nie powinnaś się z nim zadawać! Halo?! Dziewczyno, obudź się! Po chwili usłyszałam znajomy głos Sophie. Szybko z Niall'em odskoczyliśmy od siebie, a ja się zarumieniłam...
             -No, no... Ja zostawiam ciebie na chwilę, a ty już przytulasz się z facetami- powiedziała poważnie.
            -To nie tak...- zaczęłam się tłumaczyć.
             -Spokojnie..., ja żartowałam- zaśmiała się- Hej, Niall- rzekła i spojrzała na blondyna i od razu przybrała zmartwioną minę- Co ci się stało?- zapytała i mu się bardziej przyjrzała.
             -Oberwałem od Harry'ego- rzekł i spuścił wzrok. Spojrzałam na blondynkę, a ona tylko westchnęła i poklepała Niall'a po ramieniu.
             -Musimy wracać do pracy- rzekła do mnie. Obie pożegnałyśmy się z chłopakiem i ruszyłyśmy do kas.
             -Co mamy zamiar robić?-zapytałam.
             -Mam dla ciebie niespodziankę-powiedziała i mrugnęła do mnie. Uniosłam jedną brew i czekałam na rezultaty.
             -Wiem, że w domu czeka cię dużo pracy związku z przyjęciem, a Dorothy nigdy nie odpuszcza... Dlatego też puszczam ciebie dzisiaj wcześniej do domu. masz czas żeby ogarnąć wiele spraw i pomóc cioci oraz żeby przygotować się do imprezy z okazji rozpoczęcia wakacji- odrzekła z uśmiechem.
            -Jakiej imprezy?- zapytałam i spojrzałam na nią jak na idiotkę.
            -Ojej...-zaczęła i przewróciła oczami- Tutejsza młodzież organizuję nad oceanem, na plaży imprezę na powitanie lata. Jest tam alkohol, ognisko, fajerwerki, muzyka i fajni ludzie. Ja idę tam co roku.... Niestety zawsze sama. Chcę żebyś poszła ze mną-powiedziała z radością- Nie przyjmuję wymówek. Musisz się trochę rozerwać- rzekła i złapała mnie za dłonie- Proszę- zapiszczała i patrzała z litością w moje oczy.
            -No nie wiem.... Dawno nie byłam na żadnej zabawie. Nie umiem też tańczyć. Nikogo nie znam...- zaczęłam szukać wymówki.
             -Och!- fuknęła- Nie wykręcisz się. Tak w ogóle znasz mnie, Niall'a i Harry'ego, a to już coś- powiedziała z uśmiechem.
             -Tak w ogóle.... Nie wiem, czy chce znać Harry'ego- powiedziałam cicho. Sophie spojrzała na mnie ze smutkiem.
             -To przez to co powiedział Niall?- zapytała, a ja pokiwałam twierdząco głowa- Niall jest specyficzną osobą i nie podważam jego zdania, lecz znam Harry'ego jak nikt i jestem pewna, ze on tego nie zrobił- powiedział patrząc mi w oczy.
             -Ale przecież Niall mówił, że słyszał....-zaczęłam go bronić.
             -Tak, wiem....-szepnęła- On był już dość mocno pobity, dlatego mógł źle usłyszeć... Nie wiem co o tym, myśleć, ale na twoim miejscu nie winiłabym do końca Harry'ego. On nie jest zły... Na pewno nie pobiłby tak Niall'a... Bez względu na to jak na siebie patrzą i jak się do siebie odnoszą, są jak bracia. Znają się od urodzenia, dlatego tez nic by sobie nie zrobili... Owszem, dzieli ich wiele rzeczy, ale i wiele łączy.... Spróbuj stanąć po środku.... Ja zawsze musiałam to robić.Nie zawsze było łatwo...., ale dasz radę- powiedziała do mnie i złapała mnie za ramię.Spojrzałam na nią zdziwiona, ale nic nie mówiłam. Już nie wiedziałam kto ma rację...
           -Idź już do domu...- powiedziała i poszła. Nie zdążyłam się jej zapytać jak to wytłumaczy szefowej, ale byłam jej za to wdzięczna. Tak więc ruszyłam do wyjścia. Postanowiłam nie dzwonić do ciotki, żeby po mnie przyjechała, bo zadawałaby za dużo pytań.
            Gdy doszłam do domu, zobaczyłam jak ciocia rozstawia stoliki na ogródku. Gdy mnie zobaczyła, podeszła do mnie zdziwiona.
            -Czemu jesteś tak wcześnie?- zapytała.
            -Sophie pozwoliła mi wcześniej skończyć- odpowiedziałam- Powiedziała, że będę miała czas aby tobie pomóc i żeby uszykować się na jakaś imprezę na plaży- powiedziałam niepewnie.
            -Aaaa! Właśnie! Miałam ci się spytać czy, nie chciałabyś na nią pójść...- odrzekła.
            -No właśnie chciałabym...-zaczęłam.
             -To genialnie! Choć..., im szybciej zabierzemy się do pracy, tym szybciej skończymy...- rzekła i pociągnęła mnie na stół zapełniony serpentynami.
              Przez godzinę dmuchałam balony, potem zawieszałam je na sznurkach w ogrodzie. Następnie rozwijałam serpentyny, prasowałam obrusy i pomagałam ciotce w pieczeniu babeczek. Po wszystkim, Dorothy zrobiła nam lemoniadę i usiadłyśmy na sofie w salonie i delektowałyśmy się chłodem pomieszczenia. Po odpoczynku okazało się, że była już 5:30pm, dlatego też musiałam już się szykować. Poszłam do łazienki, umyłam się, uczesałam i ubrałam nową sukienkę, którą dostałam od mamy i taty. Przejrzałam się ostatni raz w lustrze, gdy nagle rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi. Stał tam Niall wraz z Sophie. Gdy mnie zobaczył, uniusł brwi i się uśmiechnął.
             -Wyglądasz świetnie- powiedział i wszedł do środka.Sophie była ubrana granatowa sukienkę na ramiączkach, która podkreślała jej biust oraz miała przewiązaną opaskę na głowię. Wyglądała niesamowicie.
             -Niall, masz uważać na Lenę i jej pilnować. Nie spuszczaj jej z oczu- rzekła ciotka do chłopaka, który jedynie się uśmiechał.
             -Tak. Przy mnie będzie bezpieczna- rzekł blondyn i puścił do mnie oczko.
             -Ty Lena także bądź rozsądna- powiedziała do mnie ciocia.
              Po 10 minutach monologu Dorothy, w koncu mogłam wsiąść do auta Niall'a. Przez całą drogę chłopak puszczał jakieś znane utwory piosenek i śpiewał. Szczerze powiedziawszy, miał zabójczy głos. Dlatego też, gdy kazał mi coś zaśpiewać, cała się rumieniłam i nie wydawałam z siebie żadnego głosu.
             Gdy dojechaliśmy na miejsce, była już 7:00pm. Z daleka można było usłyszeć głośną muzykę i bawiących się ludzi.Sophie zaprowadziła nas na plażę,a Niall poszedł po picie. Rozglądałam się po tłumie, wtem Sophie szepnęła mi na ucho:
             -Idę z kimś potańczyć. Mam nadzieję, że ty zrobisz to samo- rzekła z uśmiechem i zniknęła w tłumie bawiących się ludzi. Przez chwile spoglądałam na tańczących ludzi, gdy nagle dostrzegłam bujną czuprynę kręconych włosów na uboczu. Z daleka mogłam dostrzec, ze był to Harry Style's.W momencie kiedy do niego się zbliżyłam, dostrzegłam, że całuję się z Laurel. Zatkało mnie...Nie wiedziałam, że oni są parą. Gdyby tak było, nigdy bym nie pozwoliła na to aby mnie pocałował w czoło. Wtem Harry zobaczył, że mu się przyglądał i momentalnie odepchnął od siebie dziewczynę, która z zaskoczenia pisnęła. Chłopak zaczął iść w moją stronę, nie miałam ochoty na rozmowę z nim, dlatego zaczęłam się wycofywać.  
             -Lena!-krzyknął za mną i złapał mnie za ramię. Próbowałam mu się wyrwać, ale był zbyt silny-To nie jest tak, jak myślisz...- zaczął mi się tłumaczyć.
             -Nie obchodzi mnie co robisz ze swoją dziewczyną- odpowiedziałam mu zirytowana.
             -Co?! To nie jest moja dziewczyna..., my tylko...- zaprzeczył.
             -Nie obchodzi mnie kim ona jest. Nie obchodzi mnie twoje życie, ani ty. Jedynie co mnie najbardziej wnerwia to fakt iż myślisz, że jestem twoją własnością!- krzyknęła, tak, że pare osób odwróciło się w nasza stronę.
             -Słucham? O co tobie chodzi? Ja tak wcale nie uważam... O czym ty mówisz?- zapytał.
             -Już nie udawaj niewiniątka!-wrzasnęłam i go popchnęłam- To ty pobiłeś Niall'a, tak, że prawie wylądował w szpitalu. Jak mogłeś się tak zachować?! nie jestem twoją własnością, ani twoją dziewczyną, żebyś mnie tak traktował!- fuknęłam na niego.
             -Pobiłam Niall'a?!- zapytał zdziwiony- Ja nikomu nie zrobiłem krzywdy, a na pewni nie Niall'owi! kto ci to powiedział?- zapytał wkurzony. Kątem oka zauważyłam, że cała plaża się nam przygląda.
             -On sam- powiedziałam bez ogródek. Nagle twarz zielonookiego przybrała czerwony kolor, a mięśnie się napięły. Ruszył w kierunku baru, przy którym stał blondyn. Mogłam się spodziewać, co się stanie.
             -Harry!-załkałam- Co ty robisz?!-krzyknęłam, ale on szedł dalej. Podszedł do niebieskookiego i szarpnął go za koszulkę, tak, że cały napój, który trzymał w dłoni wylał się na piasek,
              -Co ty do cholery, jej naopowiadałeś?!- krzyknął na niego.
              -Powiedziałem jej prawdę-syknął Harry'emu w twarz.
               -Prawdę?! Tylko, że ja znam inna wersję.... Chyba coś ci się w twojej główce pomieszało, że takie bzdury opowiadasz!- wydarł się wkurzony.
               -Naprawdę?! To ciekawe skąd wzięło mi się to na twarzy?! I ciekawe dlaczego, gdy ktoś okładał mnie pięściami, to słyszałem twój głos, który ostrzegał mnie żebym się nie zbliżał do Leny!- krzyknął.
               -Hmmmm...., sądzę, że ta osoba, która to zrobiła, musiała również na ciebie się nieźle wkurzyć- powiedział z gniewem.
               -To się jeszcze okaże- rzekł Niall i uderzył pięścią prosto w twarz Harry'ego. Z nosa szatyna popłynęła strużka krwi. Przez chwilę był lekko oszołomiony, ale zaraz potem uderzył w krocze blondyna. Niedługo po tym, oboje leżeli na piasku i okładali się pięściami. Raz Harry był na górze, a raz Niall. Wokół nich gromadziły się grupy gapiów i dopingujących. Wszystko działo się tak szybko.... Nie wiedziałam co mam robić.... Nagle dostrzegłam Sophie, która próbowała ich od siebie odciągnąć, ale to nic nie dawało. Dobiegłam do niej i starałam się w czymś zaradzić, ale na nic.
              -Harry!- krzyczałam- Przestań!-zapiszczałam- Niall!- poprosiłam- Błagam przestańcie!- krzyczałam, ale bez skutku. Miałam już dosyć ich ciągłych kłótni, groźnych spojrzeń, wzajemnego zniechęcenia i dziwnej chęci bronienia mnie. Nie wiedział już co mam zrobić... Obydwoje ciężko krwawili i byli cali posiniaczeni, lecz nie wyglądali jakby chcieli to przerwać. Nagle do głowy wpadł mi pewien pomysł..., trochę ryzykowny, ale jednak.
             -Harry!!!- krzyknęłam za razem proszącym o pomoc głosem, ale za równo stanowczym. Chłopak spojrzał na mnie, a ja w tym momencie zerwałam z siebie naszyjnik i wrzuciłam go do wody. W oczach obydwóch chłopaków pojawił się strach. Momentalnie wstali ziemi i zaczęli biec w moja stronę. Zdenerwowana całą bójką, ruszyłam do samochodu blondyna. Słyszałam jak mnie wołają, ale się nie odwracałam. Kiedy byłam już przy aucie, ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłam twarz i uderzyło mnie wielkie deja vu. Ujrzałam szatynkę, która miał ciemne oczy i poważny wyraz twarzy.
             -Powinnaś mieć to przy sobie- odrzekła głębokim głosem i wrzuciła mi do ręki naszyjnik. Gdy już miałam ją spytać o coś więcej, spojrzałam jej w oczy i nagle cały świat zawirował, a ja zaliczyłam spotkanie z ziemią i wszystko stało się czarne...

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
              Zawołała mnie swoim proszącym o pomoc głosem i na chwilę przestałem okładanie twarzy Niall'a pięściami. Spojrzałem na nią, a ona wrzuciła wisiorek do oceanu. Od razu poczułem przeszywający ból całego ciała. Widocznie Niall także to zauważył, bo zamarł i razem ze mną ruszył w jej stronę. Niestety ona się odsunęła i pobiegła w stronę parkingu. Byliśmy bardzo osłabieni, dlatego jedyne na co było nas stać w tej chwili, było wołanie jej aby wróciła. Jednak ona nie reagowała. Czemu musiała być tak uparta i nieświadoma konsekwencji takiego czynu? Czemu ona o niczym nie wiedziała...
              Wtem zauważyłem, że zamarła przy samochodzie i chwilę później.....leżała nieprzytomna na ziemi. Mój cały świat się zatrzymał, serce przestało bić, a ja byłem juz przy niej i prosiłem aby się obudziła... Niestety..., nie reagowała....
___________________________________________________________________________________
Witam wszystkich! Przepraszam, że o tej porze dodaje post, ale cóż...nie miałam czasu żeby wcześniej go napisać...
Hmmm..., teraz daję wam nowe pytania. Kim była ta kobieta? Czemu Harry pobił Niall'a? Kto mówi prawdę?
Życzę miłego dnia (w moim przypadku nocy... :D) Dzięki, że jesteście!

Wasza Dusia :8

poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 7

Rozdział 7- Będę jej aniołem stróżem


           Obudziłam się dzięki mojemu budzikowi, który nastawiłam na 7:00. Najdziwniejsze było to, że dzisiejszej nocy nic mi się nie śniło, nie obudziłam się w nocy oraz najważniejsze, pierwszy raz od dłuższego czasu byłam wypoczęta- nie do wiary! Pokierowałam się do łazienki, gdy nagle przypomniałam sobie o naszyjniku, który był zawieszony na mojej szyi. Momentalnie na mojej twarzy wykwitł uśmiech, wspomniałam sobie wczorajszy dzień i Harry'ego, który podarował mi ten wisiorek.
           Zeszłam na dół po schodach, gdy nagle doskoczyła na mnie ciocia, całując mnie.
           -Boże..., dziecko..., nic ci nie jest?- zapytała przerażona.
           -O co chodzi?- zapytałam zdziwiona.
           -Niall do mnie dzwonił i powiedział co wczoraj się stało nad oceanem... Jak dobrze, że nic ci się nie stało... Ale nie martw się, ja już rozprawię się z Harry'm- rzekła gniewnie.
           -Słucham? Za co niby masz Harry'ego ukarać?- zapytałam z obawą.
           -No przecież, to on wrzucił ciebie do wody, przez co o mało nie utonęłaś. Już go Lena nie chroń- powiedziała i pogroziła mi palcem.
           -Co?! Kto niby cioci to powiedział?- syknęłam zdenerwowana. Cała ta sytuacja przecież całkiem inaczej wyglądała.
           -Mówiłam ci przecież, że Niall- odpowiedziała zniecierpliwiona.
           -Aha..., czyli ciocia wierzy mu bezgranicznie? Bardziej niż Harry'emu?- zapytałam ciekawa.
           -W tym wypadku, ufam Niall'owi. Dlatego proszę cię nie chroń Harry'ego. Wiem,że masz do niego słabość, ale jak nie zmieni swojego zachowania to nie będziesz mogła się z nim spotykać- rzekła pewnie.
           -Czy wy wszyscy oszaleliście?!- krzyknęłam- Po pierwsze, niech Niall nie wtrąca się w nie swoje sprawy i niech nie kłamie, bo ja znam prawdę. Po drugie, będę się spotykała z kim chcę, bo ty nie jesteś moją matką, a Liam, nie jest moim ojcem! Niech to do was w końcu dotrze- krzyknęłam zdenerwowana i pobiegłam na piętro, aby uszykować się do pracy.
           Po 15 minutach zeszłam do samochodu, gdzie siedziała już Dorothy. Nie miałam siły z nią gadać, ani też nigdzie jechać, ale gdybym poszła pieszo, nie zdążyłabym do pracy. Tak więc, wsiadłam do pojazdu i zapięłam pasy.
           -Nie życzę sobie, żebyś się na mnie wydzierała i stawiała mi warunki. Jesteś pod moim dachem, na moich warunkach i to ja decyduję, o tym, co robisz, gdzie i z kim. Mam nadzieję, że się zrozumiałyśmy. Na razie jest to ostrzeżenie,a przy następnej tego typu sytuacji, użyję radykalniejszych środków. Zrozumiałaś- rzekła surowo i spojrzała się na mnie srogim wzrokiem. Kiwnęłam jedynie głową.
          -To wspaniale, że się zrozumiałyśmy. Pamiętaj jednak, że ja mam do czynienia z osobą mówiącą, a nie niemową, dlatego odpowiadaj mi na moje pytania- powiedziała i ruszyła samochodem.Patrzyłam się tępo w szybę auta i mijającym widokiem. Nie sądziłam, że starsi ludzie są tak groźni. Byłam strasznie wkurzona na Niall'a. Dlaczego wtykał nos w nie swoje sprawy? Czemu przekształcał fakty? Aż tak bardzo nie lubił Harry'ego, żeby robić mu na złość... Nic z tego nie rozumiem....Jedno jednak wiem na pewno, gdy spotkam blondyna, nie będe się liczyła z obelgami.
          Po 10 minutach dojechałyśmy na miejsce. Gdy chciałam już wysiąść, Dorothy złapała mnie za ramię.
          -Nie chcę ci robić na złość, ale musisz pamiętać, że świat jest okrutny, a ludzie nieprzewidywalni. Dlatego dzisiaj Harry dostanie nauczkę..., porozmawiam z szefową..., może ona będzie miała na niego jakiś wpływ.To mnie już naprawdę zdenerwowało.
          -Ona nie potrzebuję twoich doniesień, tylko prawdy- rzekłam i wyszarpnęłam swoją rękę z jej uścisku i ruszyłam ku bramie parku wodnego. Gdy tylko dotarłam do kas zauważyłam opierającego się o barierkę Harry'ego, który obserwował spacerujących ludzi. W chwili kiedy się do niego zbliżyła, ten odwrócił głowę w moją stronę i się uśmiechnął, ukazując swoje niebiańskie dołeczki.
         -Hej..., gotowa do pracy?-zapytał się mnie i spojrzał na mnie- Dzisiaj czeka nas dużo roboty. Musimy wyczyścić dwa baseny, odebrać zamówienia, umyć wiadra, oprowadzić zwiedzających i...-zaciął się -Lena, czy ty mnie w ogóle słuchasz?- zapytał i uniósł mój podbródek- Co się stało?- zapytał z troską i przejęciem w głosie.
         -Nie nic...-powiedziałam. Nie chciałam mu o niczym mówić.
         -Mnie nie oszukasz..., nikomu o niczym nie powiem..., obiecuję- rzekł z powagą w głosie.
        -Muszę... Wiesz, gdzie mogę znaleźć Niall'a?- zapytałam z nadzieją, że mi powie gdzie jest.
         -Lena..., ja nie... Czemu chcesz się z nim widzieć?- zapytał ze smutkiem w głosie.
         -Proszę Harry. nigdy ciebie o nic nie prosiłam. Wczoraj mi powiedziałeś, że zawsze mogę się do ciebie zwracać o pomoc- rzekłam, wpatrując się w jego zielone oczy. Chłopak wypuścił głośno powietrze i spojrzał mi się w oczy.
         -No dobrze..., ale ja z nim nie gadam... i pamiętaj, że mamy dużo pracy- powiedział zmieszany.
         -Jesteś najlepszym kolegą!- krzyknęłam i zawiesiłam się na jego szyi. Poczułam jak zielonooki gładzi mnie po plecach i się śmieję.
         -Musze więcej razy ci pomagać, jeżeli za każdym razem będziesz padała mi w ramiona- rzekł z uśmiechem i błyskiem w oku.
         -Chciałbyś- powiedziałam i lekko go popchnęłam, na co on się zaśmiał i ruszył, prowadząc mnie do Niall'a. Gdy mijaliśmy ludzi, którzy zwiedzali park wodny, co chwilę odwracali się i spoglądali na Harry'ego. Ściśle ujmując, były to dziewczyny, które trzepotały zalotnie rzęsami i poprawiały fryzury. Gdy spoglądałam na chłopaka, ten nie zwracał na żadną z nich uwagi. Czułam się trochę wyjątkowo, że właśnie ze mną rozmawiał, a nie z nimi.
         -Chyba się do tego przyzwyczaiłeś- rzekłam z uśmiechem wymalowanym na twarzy.
         -Do czego?- zapytał i uniósł jedną brew, spoglądając na mnie.
         -Do tego, że wszystkie napotkane dziewczyny mdleją na twój widok- powiedziałam i się lekko zarumieniłam. Kątem oka zauważyłam, jak Harry się uśmiecha i spogląda na mnie.
        -Ach..., do tego. Hmmm...., no wiesz kwestia przyzwyczajenia. Mój wygląd onieśmiela i wywołuje zazdrość, wszystkich napotkanych przeze mnie osób- powiedział z dumą.
         -Czyli ja jestem wyjątkowa- rzekłam.
         -Dlaczego?- zapytał i spojrzał się na mnie swoimi pięknymi oczami.
         -Ponieważ nie lecę na ciebie i nie wywołujesz u mnie zazdrości- powiedziałam, choć naprawdę tak nie myślałam. Ten chłopak zabijał swoim ślicznym uśmiechem, pięknymi oczami, zabójczymi dołeczkami i wspaniałą klatą. Jadnak, najbardziej pociągająca była jego osobowość. Za razem był tajemniczy i zniewalający- tworzył śmiertelną truciznę. Spojrzałam na niego, czekając na jego następny ruch, ale on przybrał kamienną twarz, a z jego twarzy znikł uśmiech. Może go uraziłam? gdy już miałam mu się wytłumaczyć, zauważyłam postać przebraną za Spongebob'a. Spojrzałam na Harry'ego, a on kiwnął mi głową, pozwalając iść. Moje nerwy na nowo wzięły górę. Podeszłam do postaci, szarpnięciem ściągnęłam mu z głowy strój. Zaskoczony, odsunął się ode mnie.
        -Lena..., o co chodzi?- zapytał zdziwiony.
        -Czemu donosisz na mnie ciotce?- spytałam wkurzona.
        -Ale to nie tak jak myślisz...- zaczął, ale ja mu przerwałam.
       -A niby jak?- zapytałam wściekła- Donosisz o wszystkim Dorothy, a w dodatku kłamiesz i przekręcasz fakty. Jeśli nie wiesz to nie mów! Nie życzę sobie żebyś mówił już cokolwiek ciotce, o mnie i moim życiu! A tak w ogóle skąd niby o tym wszystkim wiesz?- zapytałam ciekawa.
        -Lena! Czemu go bronisz?! Doskonale wiesz o czym mówię, a jeszcze starasz się mu pomóc?- zapytał i wskazał na Harry'ego, który już się do niego zbliżał.
        -Słucham?!- zapytałam wściekła- Nie widziałeś niczego! Nie wpierdalaj się w nie swoje sprawy! To nie są- krzyknęłam, ale ktoś złapał mnie za ramię i odciągnął. Spojrzałam się za siebie i zobaczyłam wkurzonego Harry'ego.
        -Puść mnie...- zapiszczałam, na co Harry odszedł ode mnie i zbliżył się niebezpiecznie blisko do Niall'a.
        -Zrozumiałeś co do ciebie mówiła? Mam nadzieję, że ja nie będę musiał tego powtarzać- rzekł wkurzony.
        -Niczego nie muszę rozumieć, tylko to, że powinieneś się od niej trzymać z daleka- powiedział blondyn również zdenerwowany.
       -Wyraziłem się na ten temat wystarczająco wyraźnie. To ty powinieneś uważać komu donosisz i jakie są fakty. Zostaw ja lepiej w spokoju, bo będziesz miał ze mną do czynienia- rzekł zielonooki i odszedł od niego i lekko pociągnął mnie za sobą, na co nie stawiałam oporu. Nie chciałam już widzieć na oczy tego gnojka. Wydawał się miły,a tak naprawdę był fałszywy i dziecinny. Podążałam za Harry'm do basenów, które mieliśmy czyścić. Wydawał się bardzo rozwścieczony, dlatego się do niego nie odzywałam, tylko w ciszy pracowałam. Po czterech godzinach pracy, baseny były wyczyszczone,a my mogliśmy sobie pozwolić na dwudziestominutowy odpoczynek. Usiedliśmy na polanie przeznaczonej do pikników i oboje popijaliśmy chłodną wodę. Po chwili Harry zbliżył się i spojrzał się na mnie.
       -Mogę ciebie dotknąć?- zapytał, na co ja zdziwiona przytaknęłam głową. Chwilę potem, Harry przyciągnął mnie do siebie i pocałował mnie w skroń, przez co przeszły po mnie dreszcze, choć było upalnie.
       -Dziękuję- rzekł, nadal trzymając mnie w swoich ramionach i opierając swoją brodę o moją głowę.
       -Za co?- zapytałam.
       -Za to, że mnie broniłaś. Teraz wiesz, że Niall'owi nie zawsze jest warto ufać. Jestem ci wdzięczny- rzekł cicho.
       -Nie ma za co...- powiedziałam i się lekko uśmiechnęłam. Po odpoczynku ruszyliśmy z powrotem do pracy. Cały dzień zleciał bardzo szybko. W czasie pracy dużo się śmialiśmy z Harry'm, poznaliśmy się trochę. Dowiedziałam się, że nie ma rodzeństwa, a jego tata zmarł gdy miał 12 lat, dlatego jest nauczony pilnować wszystkiego i zawsze musiał pomagać mamie. Poinformował mnie, że zna moją ciotkę od urodzenia oraz, że jest specyficzną kobietą, ale bardzo miłą i życzliwą. Zrozumiał także, że się z nim nie zgadzam. Gdy wybiła 5:00pm, skończyłam pracę i wsiadłam do samochodu ciotki i udałyśmy się do domu. Po przyjechaniu na miejsce, poszłam od razu pod prysznic, aby się orzeźwić. Dzisiejszy dzień był bardzo męczący, a na zewnątrz było upalnie. Zaczęłam tęsknić za pogodą w Wielkiej Brytanii. Polewałam się chłodną wodą, gdy nagle usłyszałam huk. Przestraszona wyszłam z łazienki i zajrzałam do pokoju, gdzie na ziemi leżał przewrócony stolik. Podniosłam go i rozejrzałam się po pokoju. Wzruszyłam ramionami i ubrałam się w piżamę. Postanowiłam dzisiaj wcześniej iść spać. Gdy miałam już zamknąć oczy, spojrzałam na biurko, aby sięgnąć po naszyjnik, który tam zostawiłam przed kąpielą. Przeszukałam cały stolik i go nie było. Wstałam, rozejrzałam się po pokoju, ale nadal nie mogłam go znaleźć. Cicho westchnęłam i postanowiłam poszukać zguby rano. Weszłam pod kołdrę i zamknęłam oczy.

***
       Nagle obudził mnie huk i krzyk. Poderwałam się przestraszona i ujrzałam skuloną postać w kącie.
       -Halo? Kim jesteś?- zapytałam przestraszona i zapaliłam lampkę. Gdy spojrzałam w tamta stronę, zobaczyłam zakrwawionego chłopaka, który był skulony i cały się trząsł.
       -Lena- szepnął nieznajomy ochrypłym głosem. Podniósł głowę, a to mi wystarczyło, aby rozpoznać zielone oczy.
       -Boże..., Harry!- pisnęłam i szybko do niego pobiegłam- Co ci się stało?- zapytałam przestraszona.
       -Musiałem ciebie obronić...- szepnął zmęczony.
       -Przed czym?- zapytałam ze łzami w oczach.
       -Masz...., zawsze miej go przy sobie- rzekł i wręczył mi do dłoni naszyjnik, którego szukałam-Proszę...-szepnął wykończony, bo cały krwawił.
       -Dobrze..., ale teraz muszę się tobą zająć- rzekłam i pomogłam mu dotrzeć do łóżka. Ledwo trzymał się na nogach. Szybko pobiegłam do mojej walizki po apteczkę i zaczęłam ją rozpakowywać.
       -Muszę ciebie opatrzyć...-rzekłam cicho- Mógłbyś ściągnąc koszulkę- zapytałam zawstydzona. Harry lekko się uśmiechnął.
       -Jeśli chciałaś mnie wcześniej widzieć nagiego trzeba było mi od razu powiedzieć- powiedział i zdjął posłusznie koszulkę i lekko zasyczał. Na jego plecach były wielkie szramy, które mocno krwawiły. Twarz także miał posiniaczoną, a z dłoni ciekła krew.
        -Harry..., kto ci to zrobił-zapytałam, a łza popłynęła mi na policzek, po czym stoczyła się na dłoń Harry'ego, którą owijałam bandażem.
         -Już ciiiii....- rzekł Harry i podtrzymał mój podbródek- Wyliżę się z tego, ale nie pozwolę tobie płakać z mojego powodu-powiedział i pocałował mnie w czoło. Cała się trzęsłam, ale po chwili Harry, przytulił mnie do siebie i uspokajał. Po 10 minutach, odsunęłam się od niego i kontynuowałam opatrunek na plecach. Wiedziałam, że Harry mi się przygląda, ale starałam się skupić na swojej pracy. Gdy skończyłam, przyniosłam mu wodę i usiadłam obok niego na łóżku.
         -Jesteś kochana- rzekł, cały czas się na mnie patrząc.
         -Hmmmm..., no wiesz, jak kolega z pracy wpada do ciebie przez okno, cały jest zakrwawiony i wykończony, to ciekawe, co tu zrobić...- powiedziałam sarkastycznie.
          -Zapomniałaś dodać, że zniewalająco przystojny kolega z pracy- rzekł z uśmiechem. Westchnęłam głośno i spojrzałam w jego piękne źrenice.
           -A tak na serio..., co się stało? Co ci się stało?- zapytałam zmęczona tym wszystkim. Harry opuścił głowę i spoglądał na swoją zabandażowaną rękę.
           -Nie zrozumiesz...-powiedział- Musiałem ciebie obronić- szepnął.
           -Przed czym?-zapytałam zdezorientowana.
           -Widzisz..., nic nie pojmujesz-powiedział smutno.
           -No bo nie chcesz mi nic powiedzieć! Harry, ja nie jestem jasnowidzem,ale widzę, że coś jest nie tak! Błagam powiedz mi!- krzyknęłam przejęta.
           -Kiedyś się dowiesz....-rzekł smutno- Teraz już muszę iść. Pamiętaj o naszyjniku...- powiedział i wyszedł przez okno. Wychyliłam się, a on szepnął:
           -Dziękuję Tobie..., aniele. 
           Wróciłam do pokoju, zamykając okno i ubierając na siebie wisiorek. Weszłam do łózka, gdy nagle zauważyłam na mojej pościeli czarne pióro. Wzięłam je do ręki, ale przez moje ciało przeszedł zimny dreszcz. Jeszcze chwilę się mu przypatrywałam, po czym zgasiłam światło i zamknęłam oczy. W głowie cały czas rozbrzmiewał mi głos "Dziękuję Tobie..., aniele". Gdzieś to już słyszałam, tylko nie wiem gdzie..., może to jakieś wydarzenie z przyszłości? Może nie. Ale wiem, że dzięki temu zrobiło mi się cieplej na sercu... 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
          Gdy szedłem ulicy, moje plecy piekielnie bolały i marzyłem tylko o tym, aby znaleźć się w swoim łóżku. Jednak nigdy nie zapomnę jej dłoni na moim ciele. Tak szczupłych palców, skupionego wzroku i pełnych, malinowych ust. Widziałem jak bardzo przejęła się moim stanem, ale gdyby miała ten naszyjnik przy sobie, do niczego by nie doszło. Ta osoba, która go zabrała na pewno za to zapłaci... 
          Nagle ktoś złapał mnie za ramię.
          -Co ty do cholery wyprawiasz?- zapytał znajomy głos. Odwróciłem się i zobaczyłem zakrwawionego brata. 
          -Co się tobie stało- zapytałem bardziej zdziwiony, niż przejęty.
          -Hmmm..., chcę zauważyć fakt, że gdy ty obrywasz, ja również. Ale nie..., już nie płacz...- powiedział wkurzony.
          -On mógł jej coś zrobić- rzekłem- Musiałem jej pomóc.
          -Ale nie od razu tracąc kawałek swoich pleców! Chcę ci powiedzieć, że ja nadal krwawię, bo to nie mnie opatrzono- fuknął na mnie.
           -Nie jestem twoją matką. Umiesz o siebie zadbać- powiedziałem i ruszyłem dalej.
           -Wiem, że zaczynasz coś do niej czuć, ale uwierz mi, w większe gówno nie mógłbyś się wpakować!-krzyknął za mną.
           -Co ci do tego?!- krzyknąłem.
           -To,że ja także obrywam! Jakbyś nie wiedział, każdy za nią goni! Liam ciebie zamorduje!- wrzasnął. Już nie wytrzymałem. Podszedłem do niego i chwyciłem go za koszulkę.
           -Mam to gdzieś co mi zrobi Liam. Jeśli wy się tak go boicie, to spadajcie! Ja tu zostanę! Osobę, którą powinien zatłuc jej brat, to jest Niall. To on sprawił, ze musiałem interweniować. Teraz będę zachowywał się jak jej anioł stróż- rzekłem.
           -Nawet nie wiesz jakie to jest prawdziwe...- odpowiedział cicho mój brat i spuścił głowę.
           -Słucham?- zapytałem zdziwiony.
           -Dostałem dzisiaj wiadomość..., od szpiegów... Okazało się, że masz nową podopieczną- rzekł smutno.
           -Co?!- krzyknąłem i szarpnąłem nim -Kto...kto..., to jest?- zapytałem przerażony. Mój bliźniak spojrzał mi głęboko w oczy i głośno przełknął ślinę.
          -Jest to ta, która walczy ze złem, a chcę otrzymać dobro. Ta, której nikt nie chciał, a którą wszyscy zapamiętali-powiedział pewnie.W oczach pojawiły mi się łzy, a w mojej głowie pojawiały się same pytania. Zakryłem dłońmi twarz i głośno oddychałem, by nie dopuścić do uronienia choćby jednej łzy.
          -Czemu ja?- zapytałem sam siebie. 
          -Zadajesz za późno to pytanie. Już wszedłeś w sam środek bitwy..., teraz już nie ma odwrotu- powiedział cicho- Chcę ci jeszcze powiedzieć, że są nowe informacje dotyczące jej siostry bliźniaczej... Ma na imię Rosie i jest dokładnym obserwatorem... Lepiej uważaj. Nikt nie wie kim jest, ani czego chcę...- rzekł, a ja usłyszałem trzepotanie skrzydeł... i zostałem sam... Bo to ja zawsze muszę dbać o innych..., a nikt o mnie.
___________________________________________________________________________________

Czytasz---> Komentuj 

Jak się podoba? Według mnie, tak sobie.... Ale mam nadzieję, że wam przypadło do gustu :*
Informuję jeszcze, że w stronach dodałam zwiastun bloga. Mam nadzieję, że także się spodobał :D

~Dusia :8

         

sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 6

Rozdział 6 - Będę cię chronił


       Kiedy przyszłam do domu, nikogo nie było, tak więc podeszłam do lodówki wzięłam lody waniliowe i poszłam do "mojego" pokoju. Rzuciłam się zmęczona na łóżko. Nie miałam już siły płakać... Jak być tu silną jeżeli cały świat stawia się przeciwko ciebie? Spojrzałam zrezygnowana na sufit, który był ozdobiony ślicznym malunkiem.  Gdy przyjrzałam się bardziej jednej postaci, dostrzegłam pewne podobieństwo. .., kogoś mi przypominał. .. Wtem do pokoju wbiegła zdyszana ciotka.
       - Lena! Boże, dziecko! Czemu na mnie nie poczekałaś w parku? Wiesz jak się martwiłam. .-rzekła i przytuliła mnie mocno do siebie -Co się stało?  Ktoś ci coś zrobił? -zapytała zmartwiona. Przez chwilę zastanawiałam się czy nie powiedzieć jej prawdy. Jednak stwierdziłam, że nie będę zachowywała się jak małe dziecko i nie będę skarżyła na innych.
       - Nie..., po prostu źle się poczułam... Teraz jest już dobrze... Ciociu?  Myślisz, że mnie zwolnią za to?- zapytałam się jej zestresowana. Może jednak nie byłam taka okropna? Dorothy w końcu załatwiła mi tą pracę, a ja jednak nie chcę sprawiać jej kłopotów i dopisać ją do listy osób, które są rozczarowane moim zachowaniem. Gdy spojrzałam się na nią dostrzegłam na jej twarzy lekki uśmiech, ale za to w oczach kłębił się smutek i rozczarowanie.
      -  Nie, skąd, że..., dzisiaj zadzwonię do Mirandy i wszystko jej wytłumaczę- rzekła I pocałowała mnie w czoło - Masz może ochotę na lemoniadę? - zapytała z uśmiechem, na co ją pokiwałam twierdząco głową. Ciotka z uśmiechem wyszła z mojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Spojrzałam na zachodzące już powoli słońce i postanowiłam się na chwilę gdzieś przejść.  Ubrałam na siebie szarą wkładaną przez głowę bluzę, zeszłam na dół i założyłam moje czerwone converse.
       - Gdzie idziesz?- zapytała ciocia, wyglądając z drzwi kuchni.
       - Mam ochotę się gdzieś przejść. Będę przed zmrokiem. Widziałam konsternację na jej twarzy, lecz po chwili pokiwała głową.
      - Dobrze, ale weź telefon i uważaj na siebie.., a może mam zadzwonić po Niall'a?- spytała się. Świetnie!  Na pewno do szczęścia jest mi potrzebny blondyn, przez którego również wpadłam do wody.
       - Nie.., umiem o siebie zadbać- odpowiedziałam I wyszłam na zewnątrz. Powietrze było ciepłe, ale od strony oceanu, wiał wiatr. Ruszyłam w prawo, kierując się w stronę dużego wieżowca.  Nie wiedziałam dokąd idę, ale miałam nadzieję, że się nie zgubię. Kiedy dotarłam do skrzyżowania, skręciłam ponownie w prawo i udałam się chodnikiem w stronę oceanu. Normalni ludzie, pewnie od razu po przyjeździe tutaj, udają się opalać na plaży.  Ja jednak nie byłam normalna. Po wydarzeniach zaistniałych w moim życiu, zawsze czułam się nieswojo w samym bikini. Po tym wszystkim już nigdy swobodnie nie będę się opalała i chodziła swobodnie wśród ludzi.
      Nim się spostrzegłam, wchodziłam na plażę, nadal zapełnioną ludźmi, wylegującymi się na ręcznikach. Zdjęłam buty i ruszyłam wzdłuż wody. Gdy fala lekko musnęła moją stopę, cicho zapiszczałam i uśmiechnęłam się sama do siebie. Ostatni raz kiedy byłam nad oceanem, miałam dziewięć lat i nie wiele z tego pamiętam. Wiele rzeczy teraz, wspominam z utęsknieniem. Kiedy byłam młodsza, nie przejmowałam się problemami i okrucieństwem życia dorosłego.  Nigdy nie spodziewałam się, że świat potrafi być tak okrutny. Nie sądziłam, że to właśnie ja będę ponosiła ból, który nieraz nie jestem w stanie unieść.
       Teraz już swobodnie mogłam chłodzić swoje stopy w słonej wodzie. Spojrzałam w oddali na zachodzące słońce i na kąpiące się dzieci w wodzie. Zrobiło mi się trochę wstyd i smutno..., miałam 17 lat i jeszcze nie potrafiłam pływać. Tutaj, w Australii nauka pływania,  pewnie rozpoczyna się w raz z narodzinami. Szkoda, że przez niektóre smutne i wstrząsające wydarzenia, przestałam prowadzić normalne życie. Nagle moje rozmyślania przerwał krzyk dziecka. Spojrzałam w stronę fal, zobaczyłam jakąś czarną postać, która unosiła się nad taflą wody i gdy mnie ujrzała natychmiast zniknęła...  Ujrzałam machającego rękoma i połykające wielkimi haustami powietrze człowieka. Tam topił się chłopiec. Rozejrzałam się przestraszona i szukałam wzrokiem jakiegoś ratownika. Nagle spostrzegłam tabliczkę z napisem plaża nie strzeżona! Świetnie!  Czy ludzie nie mają ani trochę rozumu? Bez zastanowienia rzuciłam trampki i wbiegłam do wody. Jej temperatura wstrząsnęła mną, ale ja biegam dalej. Woda sięgała mi już piersi, a chłopiec topił się jeszcze dalej ode mnie. Spostrzegłam jego przestraszony wzrok i próba uratowania siebie. Próbował uchwycić się czegoś, co mogło by mu pomóc w wynurzeniu się. Nagle wysoka fala uderzyła mnie, olewając całkowicie moje włosy i twarz. Zachwiałam się pod wpływem uderzenia, ale szłam dalej. Byłam już blisko.., nagle chłopiec całkowicie zanurzył się pod wodą i pozostał tam. Próbowałam jak najszybciej się do niego dostać ale woda dosięgała mi już ust. Wtem usłyszałam jak ktoś wola moje imię. Nie byłam w stanie się odwrócić.  Nagle czyjaś ręką złapała mnie za ramię I przyciągnęła do siebie.
      -Lena, co ty do cholery tu robisz?- zapytał znany przeze mnie, ochrypły głos.  Spojrzałam przestraszonym i zdenerwowanym wzrokiem na chłopaka w szarej koszulce, która już dawno przemokła.
       - Puść mnie!-załkałam - Tam się topi dziecko!- krzyknęłam i wskazałam na miejsce gdzie parę sekund wcześniej był chłopiec. Harry spojrzał się w wskazane przeze mnie miejsce i bez wahania zaczął płynąć w tamtą stronę. Ja w tym czasie próbowałam również nie utonąć.  Widziałam jak zielonooki nurkuje, aby uratować chłopca. Stałam tam już około minuty, a nikt się nie wynurzał. Serce przestało mi bić, a moje ciało już dawno zamarzło.  Gdy już miałam sama zanurzyć się pod wodę, nagle Harry wynurzył się, a na rękach trzymał dziecko, które się nie ruszało.  Spojrzałam przestraszona na Harry'ego, a on wskazał mi abym ruszyła na plażę.
       - Boże.., Harrryyyy...-zaczęłam szczękać zębami -Czy onnnn. ...-załkałam bezradnie.
- Nie - powiedział poważnie i spojrzał mi w oczy. Od razu zrobiło mi się ciepło na sercu - Musisz iść po ratownika- rzekł. Ja natychmiastowo kiwnęłam głową i pobiegłam na ląd. Chłodny wiatr owiewał moje mokre ciało, ale ja nie zważałam na nic, tylko pędziłam przed siebie,  bo doskonale wiedziałam, że ode mnie zależy czy te dziecko przeżyje. Po 50 sekundach odnalazłam ratownika, który rozmawiał z jakąś kobietą.
        - Po..pomocy!!!-krzyknęłam, a mężczyzna spojrzał się na mnie -Tam się topi człowiek!- zawołałam, a ten złapał swoją torbę i rzucił się biegiem za mną. Gdy dotarliśmy na miejsce, Harry robił sztuczne oddychanie.  Mężczyzna od razu zaczął ratować malucha. Moje serce biło jak oszalałe. Czas mijał nie ubłagalnie długo. Wtem ratownik spojrzał na nas zmachany i pokręcił przecząco głową. Nie mogłam w to uwierzyć. Zaczęłam zalewać się łzami i nie ubłagalnie krzyczeć.  Poczułam jak Harry przyciągał mnie do siebie i starał się pocieszyć. Nadal w moich uszach rozbrzmiewał przerażający krzyk dziecka, który chciał przeżyć. Biedni rodzice..., wypuścili swoją pociechę nad wodę, aby się pobawiło, a spotkają położone w małej trumience i z nie bijącym serduszkiem. Dotknęłam chłodnej rączki chłopca. Zalałam się kolejnymi łzami, gdy nagle dziecko zaczęło się krztusić wodą i podniosło się. Odskoczyłam przestraszona.  Ratownik zaczął coś mówić do chłopca, a ja zdziwiona patrzałam się na ożywiające ciało malucha. Poczułam jak Harry obejmuje mnie mocniej ramieniem i całuje mój policzek.
         - Już ciiii..., wszystko jest w porządku- rzekł.
W tym momencie ratownik odwrócił się do nas i powiedział, że musi spisać nasze dane oraz, że wszystko jest w porządku.  Gdy wstałam spostrzegłam, że wokół nas jest zebranych około 50 osób.  Harry podał wszystkie informacje o nas, co mnie trochę zdziwiło,skąd to wszystko wie, ale już nie dociekałam. Po chwili Harry dotknął mojego tułowia i przyciągnął do siebie. Spojrzałam na niego, a on przestraszony tym, że dotknął mnie bez zezwolenia, od razu puścił i zaczął się tłumaczyć.
         - Przepraszam...,Lena to nie tak..., ja nie chciałem- rzekł błagającym głosem.
         - Harry...,proszę przytul mnie- powiedziałam.  Była to jedyna rzecz na jaką miałam obecnie ochotę.  Ten spojrzał się na mnie zdziwiony, ale przyciągnął mnie ponownie do siebie. Staliśmy tam tak około 10 minut, a ja wdychałam piękny zapach jego ciała. Pachniał tanią wodą toaletowa i fiołkami oraz czymś co było trudne do określenia. .., bezpieczeństwem?
           - Lena?-spytał I lekko się ode mnie odsunął- Musimy już iść, bo jesteśmy cali przemoczeni. Będziesz chora...- rzekł i objął mnie ramieniem. Chwilę później, Harry stanął i ściągnął swoją koszulkę.
           - Co ty...- zapytałam przestraszona.
           - Lena...- spojrzał się na mnie zdziwiony- Nieee..., po prostu pomyślałem,że lepiej będzie gdy ściągnę tą mokrą bluzkę, wtedy się nie przeziębię- powiedział spokojnie i zaczął iść. Szłam obok niego i nic nie mówiłam.  Cały czas w mojej głowie tkwił obraz dzisiejszych zdarzeń. Spojrzałam na chłopaka i spostrzegłam, że ten patrzy się na mnie. Spojrzałam w jego piękne oczy i dostrzegłam w nich smutek.
            - Dlaczego sadzisz, że byłbym w stanie ciebie skrzywdzić? - zapytał od razu.
             - Nie wiem..., wiesz ja dużo przeszłam i trudno jest mi być przy jakimś. .., chłopaku- rzekłam zdziwiona swoimi zwierzeniami. Harry natychmiast zatrzymał się i spojrzał na mnie.
            - Lena, czy ktoś ci coś zrobił? - zapytał ze złością.
            - Harry..., nie chcę o tym gadać.  Nie jestem na to gotowa...- rzekłam i spuściłam wzrok. Usłyszałam jak zielonooki głośno wzdycha i zobaczyłam jak dłonią pociera usta.
            - Lena..., pamiętaj, gdy będziesz miała jakieś problemy to powiedz mi..., okey?- zapytał, a ja lekko pokiwałam głową. - Tak w ogóle mam dla ciebie prezent- rzekł I złapał moja dłoń i ją otworzył- Nie patrz- powiedział, a ja odwróciłam wzrok.  Poczułam jak coś miękkiego i chłodnego opada na moją dłoń -Możesz już zobaczyć- szepnął. Spojrzałam na to co miałam na dłoni i ujrzałam coś pięknego. Było to przepiękne białe pióro, które miało wielkość mojej dłoni oraz mały srebrny krzyżyk. Nie był to wielki i drogi prezent, ale wyglądał na bardzo wartościowy i ważny dla Harry'ego- mogłam to odczytać po jego wzroku, utkwionym na mojej dłoni.
             - Harry..., to jest cudowne..., dlaczego to mi dałeś? - zapytałam ciekawa. Spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
              - Noś to zawsze przy sobie. Dzięki temu będziesz bezpieczna.
              - Harry, ale ja nie jestem wierząca- rzekłam.
              - To nie ma znaczenia..., po prostu zrób to dla mnie, proszę - rzekł błagającym głosem.
              - No dobrze..., ale czemu uważasz, że może mi grozić niebezpieczeństwo? - zapytałam.
              - Nigdy nie wiadomo...- powiedział I spuścił wzrok.
              - Wierzysz, że to może mnie uratować? - spytałam się i wskazałam na podarunek. Chłopak przeniósł wzrok na mnie i popatrzył na mnie smutno i tak jakbym nic nie rozumiała.
         - To nie..., ale ja tak- powiedział I spojrzał mi głęboko w oczy. O co mu chodziło?  Wczoraj o mało co mnie nie utopił, a teraz mówi mi, że chce mnie uratować?  Nic z tego nie rozumiem... Podeszłam do niego i mocno przytuliłam się do jego wiecznie gorącego ciała. Chłopak odwzajemnił uścisk i przycisnął swoją twarz do moich włosów. Potarłam dłonią o jego plecy i gdy odsunęłam dłoń ujrzałam na niej spływającą krew.  Od razu się wycofałam i zobaczyłam, że na plecach Harry'ego jest wielka rana.
           - Co ci się stało? -zapytałam przestraszona.
          - Yyy..., to nic takiego..., to wcale nie boli- rzekł I sapnął z bólu.
          - Jasne. Jedziemy do szpitala! Dalej!- rzekłam I pociągnęłam go za ramię, ale on ani drgnął- Co jest?-zapytałam.
          - Nigdzie nie jadę, a w szczególności nie do szpitala- powiedział.
          - Harry, błagam- poprosiłam.
         - Nie. W domu się wyleczę.  Obiecuje - rzekł I spojrzał się głęboko na mnie.
         -No dobrze. Ale dotrzymasz słowa, okey?- spytałam.  Musiałam iść na taki układ, bo i tak by się na nic innego nie zgodził.
         - Obiecuje, a ja zawsze dotrzymuje danego słowa- szepnął i mrugnął. Chwilę tak Staliśmy- Harry patrzał się na mnie, a ja na niego, po chwili założyłam dany mi w prezencie naszyjnik z piórkiem i krzyżykiem. Po 10 minutach byliśmy już przed domem Dorothy.
          - Uważaj na siebie i nos zawsze ten naszyjnik - powiedział I wskazał na wisiorek- Twoja ciocia naprawdę się o ciebie martwi. Dzisiaj jak poszłaś na spacer, zadzwoniła do mnie i poprosiła mnie żebym ciebie pilnował - powiedział z uśmiechem - i jak widać pomoc się przydała - szepnął ze smutkiem w głosie.
           - Taaak. Nigdy tego nie zapomnę.  Ale proszę następnym razem po prostu powiedz kiedy będziesz miał za zadanie pilnowanie mnie, okey?-zapytałam z uśmiechem-  a tak w ogóle chciałeś mnie pilnować, po tym jak mnie prawie utopiłeś? - zapytałam zdziwiona. Spojrzałam na jego twarz i ujrzałam w niej ból i wyrzuty sumienia.
            - Nawet nie wiesz jak ja tego żałuję. ..,przepraszam, ja tego nie chciałem. .., myślałem. ..- mówił, ale ja mu przerwałam swoim śmiechem. Bardzo ślicznie i śmieszne wyglądał jak się tłumaczył.
        - O co tobie chodzi?- zapytał z wyrzutami.
        - Nie, o nic..., po prostu zabawnie wyglądasz jak się przede mną tłumaczysz.
         - To wcale nie jest dla mnie śmieszne- starał się powiedzieć z powagą, ale mu się to nie udało, bo obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem. Rozejrzałam się po okolicy i dopiero teraz spostrzegłam, że było ciemno.
        -Musze już lecieć - powiedziałam.
        - Okey..., to do zobaczenia- rzekł z uśmiechem, tak, że ukazały się jego cudowne dołeczki.
        - Cześć- powiedziałam i poszłam do domu. Mimo dzisiejszych wydarzeń,  uważam, że dzień był udany. Może zawsze taki pozostanie kiedy Harry będzie obok?
___________________________________________________
          Patrzyłem jak odchodzi, a w myślach przypominałem sobie jej cudowny uśmiech oraz łzy gdy myślała, że tamten chłopak nie żyje. Tak naprawdę nie wiedziała, że to ona uratowała to dziecko. .., ona o niczym nie miała pojęcia. Nagle w mojej kieszeni rozbrzmiał telefon. Liam- genialnie!
         - Halo?-zapytałem.
        - Mamy problem...dowiedziałem się paru rzeczy...-powiedział zawiedziony.
        - O co chodzi?-spytałem. Liam, nie często jest, tak bardzo przestraszony.
        - Ona jest..., jest tą osobą jaką podejrzewaliśmy-powiedział ledwo słyszalnie.
        - Co kurwa?!-wrzasnąłem-To nie może być prawda!!! To jakiś absurd!!! Kłamiesz!!!-wrzasnąłem. Czułem w sercu radość, a za razem smutek.
         - Harry to prawda...-rzekł równie załamany jak ja.
         - Dzwoniłeś do Niall'a? - zapytałem.
         - No właśnie. .., co do niego..., powiedział mi, że flirtujesz z Leną. Mówiłem Ci żebyś trzymał się od niej z daleka, czego nie zrozumiałeś? !- wrzasnął.
         - Ostatnie co otrzymasz, to fakt, że będę się od niej trzymał z daleka! Wywiozłeś ją na drugi kraniec świata i czego od niej oczekujesz, co? Ona jest zbyt bezradna i nieświadoma wszystkiego! A tak w ogóle, niech Niall lepiej się od niej sam odpierdoli, a nie bawi się w kabel, okey?!- wrzasnąłem rozłączając się i rzuciłem telefonem o chodnik, tak, że cały się roztrzaskał.
           To co powiedział mi Liam, wiedziałem od dawna, ale nie chciałem dopuścić do siebie tej myśli.
           Dla Leny byłbym w stanie nawet odciąć wszystkie pióra.  Dla niej mógłbym się wykrwawić.  Jej nie mógłbym zostawić.
           - Czyżby? -zapytał głos. Obejrzałem się za siebie I ujrzałem znaną mi postać.
            - Co ty tu robisz?- zapytałem z gniewem.
            - Zayn ją szuka. Na twoim miejscu bym uważał. .., na nią - rzekł I wskazał na okno dziewczyny.
             - Jest gorzej niż myślałem - rzekłem zawiedziony.
             - Jest nawet gorzej niż myślisz- powiedział, a ja wiedziałem, że ma rację.

___________________________________________________
Witajcie!!!!
Jak wam się podobało?
Siedziałam nad tym parę godzin i w końcu skończyłam! !! :DDDD
CZYTASZ-----> KOMENTUJ

~Dusia :8
Szablon by S1K