sobota, 3 października 2015

Rozdział 18

Rozdział 18- ,,Powiem ci prawdę


Unio­słam lekko głowę do góry i odchy­li­łam powieki. Rozej­rza­łam się dookoła i dostrze­głam, że znaj­duje się w nie­swoim pokoju. Prze­ra­żona szybko usia­dłam, a obraz przed moimi oczami zawi­ro­wał. Wszystko mi się przy­po­mniało. Impreza, alko­hol, bójka, Sophie, pamięt­nik. Wła­śnie… pamięt­nik. Rozej­rza­łam się dookoła sie­bie i zauwa­żyłam, że leży na podło­dze przy łóżku. Się­gnę­łam po niego i ostroż­nie wsta­łam. Pode­szłam, do dużego lustra, w któ­rym Sophia na pewno codzien­nie przy­naj­mniej sto razy się prze­gląda. Roz­sze­rzy­łam oczy, a moje prze­ra­że­nie było nie z tej ziemi. Wyglą­da­łam okrop­nie! Włosy w nie­ła­dzie, całe w koł­tu­nach, maki­jaż roz­ma­zany na twa­rzy, oczy pod­puch­nięte, bluzka cała od alko­holu. Po pro­stu świet­nie. Wzię­łam z pobli­skiej półki szczotkę i się roz­cze­sa­łam, nie chcę, aby ludzie widzieli mnie w tym sta­nie W szcze­gól­no­ści nie Harry… -Co? – zapy­tałam sama sie­bie w gło­wie -Nie… odpuść sobie Lena. Chwilę jesz­cze popra­wia­łam się i sta­ra­łam popra­wić swój wygląd, lecz na próżno. Z tup­nię­ciem odło­ży­łam szczotkę i usia­dłam na łóżku. Musia­łam się zasta­no­wić co zro­bić. Nie chcia­łam, aby kto­kol­wiek mnie zoba­czył i wypo­mi­nał mi, że jestem za młoda na alko­hol, a pop dru­gie chcia­łam jak naj­szyb­ciej dostać się do domu. Dla­tego posta­no­wi­łam nie scho­dzić na dół i praw­do­po­dob­nie natra­fić na Harry’ego i innych. Moim zada­niem było wymy­ślić co innego. Nagle wpa­dłam na dziwny i nie­bez­pieczny pomysł, ale jak wtedy myśla­łam, sku­teczny.

Pode­szłam do okna i cicho je otwo­rzy­łam. Na zewnątrz padał deszcz i było chłodno… no cóż. Tro­chę poni­żej znaj­do­wał się dach, a jesz­cze dalej chod­nik. Wystar­czyło tylko wejść na daszek, a potem zesko­czyć na zie­mię i już po wszyst­kim. Tak też zro­bi­łam.

Spię­łam włosy, scho­wa­łam pamięt­nik do tyl­nej kie­szeni spodni i wzię­łam pierw­szą lep­szą bluzę z pokoju dziew­czyny. Pomy­śla­łam, że ma tyle ubrań, więc jedna stara bluza nie zro­bi­łaby jej róż­nicy. Wycią­gnę­łam jedną nogę w stronę okna i dotknę­łam nią dachówki dachu. Lekko się zachwia­łam, ale w porę zła­pałam się fra­mugi okna, zapo­mnia­łam, że w mojej krwi jesz­cze był alko­hol. Cóż… jak spadnę, to będzie pro­blem. Bez zasta­no­wie­nia wyję­łam drugą nogę i już teraz sie­dzia­łam na zewnątrz, na dachu domu. Ostroż­nie ześli­zgnę­łam się w dół. Powoli robi­łam krok po kroku. Byłam odwró­cona ple­cami w stronę ulicy i sku­pia­łam się na tym, aby nie spaść. W pew­nym momen­cie pośli­zgnę­łam się o mokrą dachówkę i pra­wie bym spa­dła, gdy­bym nie zła­pała się gałęzi drzewa, które rosło obok domu. Ode­tchnę­łam z ulgą. Wtem usły­sza­łam za sobą gwiz­da­nie. Szybko się odwró­ci­łam i zauwa­żyłam uśmiech­nię­tego i sto­ją­cego z rękoma w kie­szeniach Harry’ego. –Cudow­nie- pomy­śla­łam. Gło­śno ode­tchnę­łam. Byłam na niego wciąż wku­rzona i nie mia­łam zamiaru go widzieć na oczy.



-Co chcesz? – zapy­tałam przez zaci­śnięte zęby.

-Co ja chcę? -zaśmiał się -Wiesz, to nie ja pró­buję zejść z dachu zamiast wyjść drzwiami, ani nie wypi­nam swo­jego sek­sow­nego tyłka- powie­dział z uśmie­chem. Zro­bi­łam się cała czer­wona i szybko usia­dłam na dachu, tak abym nie wypi­nała się w jego stronę.

-Yyy… nie chcia­łam Was budzić– odrze­kłam i powoli zaczę­łam się zsu­wać z dachu. Czu­łam na sobie dokładne spoj­rze­nie chło­paka, lecz posta­no­wi­łam to zigno­ro­wać. Gdy byłam, już przy ryn­nie wystar­czyło, abym tylko zesko­czyła na zie­mię. Lekko się wychy­li­łam i przy­gry­złam, wargę sza­cu­jąc, czy nic mi się nie sta­nie. Ugię­łam kolana i sko­czy­łam. Kiedy moje nogi dotknęły podłoża, zachwia­łam się, ale od razu zna­la­złam się w ramio­nach Harry’ego.

-Już jesteś bez­pieczna- odrzekł i spoj­rzał na mnie z roz­ba­wie­niem w oczach. Zaru­mie­ni­łam się i odsu­nę­łam od niego.

-Muszę już iść do domu- odrze­kłam i zaczę­łam iść w kie­runku, któ­rym jak sądzi­łam, był pra­wi­dłowy. Usły­sza­łam za sobą kaszl­nię­cie. Odwró­ci­łam się i zauwa­żyłam śmie­ją­cego się zie­lo­no­okiego.

-Wiesz, że to jest w drugą stronę? – zapy­tał.

-Tak- odpowie­dzia­łam wku­rzona. Czu­łam, jak pamięt­nik gnie­cie mnie w pośladki.

Kiedy szłam, nie wie­dzia­łam, kiedy będę na miej­scu, bo nogi mnie nie miło­sier­nie bolały. Po chwili usły­sza­łam za sobą nad­jeż­dża­jący samo­chód, który się obok mnie zatrzy­mał. Spoj­rza­łam w jego stronę i dostrze­głam czu­prynę loków. No tak.

-Wsia­daj- rzekł Harry.

-Nie- powie­dzia­łam pew­nie, mimo że tak się nie czu­łam.

-Dla­czego? – zapy­tał, uno­sząc jedną brew.

-Bo… jesteś pijany- szybko odrze­kłam. Chło­pak tylko lekko pokrę­cił głowa i się ponow­nie uśmiech­nął.

-Oto się nie martw- odpowie­dział. -Prze­cież wiem, że led­wie idziesz. Wsia­daj- rzekł.

-Myślisz, że mnie tym udo­bru­chasz? – zapy­tałam z gnie­wem. – Jakieś nie­wy­ja­śnione rze­czy dzieją się wokół mnie, a ja nie wiem, o co cho­dzi! – krzyk­nę­łam już naprawdę wku­rzona. – Parę razy ktoś chciał mnie zabić, zosta­łam dwa razy zgwał­cona, poznaje jakichś ludzi, któ­rzy są raz dla mnie mili, a potem od razu bija się o to, że ktoś coś mi powie­dział lub się do mnie zbli­żył. Czy to jest nor­malne, Harry? – zapy­tałam, a po policz­kach poczu­łam spły­wa­jące łzy. – nie mów mi, że nic się nie dzieje, bo tak nie jest. Nikt mi nie mówi, co się dzieje, a każdy coś ukrywa. Myślisz, że tego nie widzę, Sty­les? – spy­ta­łam się i ujrza­łam ból kry­jący się na twa­rzy Harry’ego. Pokrę­ci­łam lekko głową– Posta­no­wi­łam, że jutro jadę z powro­tem do domu. Tutaj nie pasuje. Rodzice mieli rację, aby mnie stąd zabrać– rze­kłam i ode­szłam.

-Nie możesz tego zro­bić! – krzyk­nął w moją stronę chło­pak i poczu­łam, jak bie­gnie w moją stronę i łapie mnie za rękę. -Nie mogę pozwo­lić Ci odje­chać. Tutaj mogę Cię przy­naj­mniej chro­nić, tam nie- powie­dział.

-Przed czym? – zapy­tałam. Nie­stety zauwa­żyłam w jego oczach rezy­gna­cję i wie­dzia­łam, że mi nic nie powie. -Harry wiesz, że nie możesz mnie chro­nić przed czymś, o czym nie mam zie­lo­nego poję­cia, prawda? Zda­jesz sobie sprawę? – zapy­tałam i spoj­rza­łam mu w oczy. Widzia­łam w nich waha­nie i strach.

-Co, jeśli prawda Cie­bie prze­razi? – zapy­tał mnie. Zdzi­wiło mnie to pyta­nie.

-Wtedy mnie ura­tu­jesz- rze­kłam pew­nie. Patrza­łam z upar­to­ścią w jego oczy, które były połą­cze­niem prze­róż­nych odcieni zie­leni. Czu­łam na swoim ciele przy­jemne dresz­cze, kiedy moje ciało doty­kało jego. Mogłam poczuć zapach jego per­fum, ubrań… wszyst­kiego, co spra­wiało, że naprawdę czu­łam się bez­pieczna. Widzia­łam jego usta, pełne, czer­wone. Był tak bli­sko mnie, a zara­zem bar­dzo daleko. Nie zna­łam jego świata, tajem­nic jego życia, ale chcia­łam je poznać.

-W porządku- szep­nął, wyry­wa­jąc mnie zza moich myśli. – Powiem Ci wszystko, co przed Tobą ukry­wam. Spo­tkajmy się dzi­siaj o 20.00. Przy­jadę po Cie­bie i pój­dziemy do restau­ra­cji- rzekł i cze­kał na moją reak­cję. O mało co nie rzu­ci­łam mu się z rado­ści na szyję, że w końcu dowiem się, o co cho­dzi, ale się powstrzy­ma­łam i tylko poki­wa­łam głową.

-Dobrze- rze­kłam i się uśmiech­nę­łam- Teraz możesz mnie powieść do domu- szep­nę­łam z uśmie­chem, na co on tylko się zaśmiał i popro­wa­dził mnie do samo­chodu. Zanim wsia­dłam, do pojazdu spraw­dzi­łam, czy w całym zamie­sza­niu nie zgu­bi­łam wła­sno­ści Lau­rel, na szczę­ście był on scho­wany głę­boko w kie­szeni spode­nek i przy­kryty jej bluzą. Jecha­li­śmy w ciszy, gdy nagle ją głos Harry’ego.

-Ład­nie Ci w tej blu­zie- powie­dział, patrząc na mnie przez lusterko.
Dzięki- powie­dzia­łam, uśmie­cha­jąc się– Pew­nie podoba Ci się, bo to jest wła­sność Lau­rel. Spo­koj­nie oddam jej- rze­kłam zgryź­li­wie. Chło­pak chciał już coś powie­dzieć, ale ja mu prze­rwa­łam:

-Nie ważne, Harry. Wię­cej już nie roz­ma­wialiśmy. Kiedy doje­cha­li­śmy, na miej­sce wysia­dłam z auta i uda­łam się do domu.

-Będę o 20:00– krzyk­nął za mną loczek, a ja tylko odkrzyk­nę­łam szyb­kie „Okey” i weszłam do domu. Zasta­łam pra­su­jącą ubra­nia cio­cię, która, gdy mnie zauwa­żyła szybko do mnie pod­bie­gła.

-Lena, czy wszystko w porządku? – zapy­tała- Widzia­łam Twoją kartkę, ale nie wie­dzia­łam, że można aż tak wyglą­dać po impre­zie- powie­działa z uśmie­chem, na co ja też się zaśmia­łam i powie­dzia­łam, że idę się umyć, a potem spać, bo padam z nóg. Doro­thy tylko cos tam powie­działa o teenagekicks* i o tym, jakie to nie­od­po­wie­dzialne, a ja uda­łam się do łazienki.

Gdy się już ogar­nę­łam, poszłam do pokoju i rzu­ci­łam się, na łózko od razu zasy­pia­jąc.

------------------------------------------------------------------------------------

Obu­dził mnie dzwo­nek mojego tele­fonu. Spoj­rza­łam na ekran i dostrze­głam przy­słaną wia­do­mość. To Niall.
Lena, czy wszystko w porządku. Kiedy się
Obu­dzi­łem Cię i Harry’ego nie było, więc.
Mam nadzieję, że jesteś z nim. Pro­szę, napisz.
Mar­twię się o Cie­bie.
N

Głę­boko ode­tchnę­łam i odpi­sa­łam mu szyb­kie Jest w porządku. Się­gnę­łam po pamięt­nik, który leżał na sto­liku noc­nym i go otwo­rzy­łam. Na pierw­szej stro­nie było przy­kle­jone jej zdję­cie, a dookoła nary­so­wane ser­duszka.

-Fuj- powie­dzia­łam sama do sie­bie. Prze­glą­da­łam dalej. Na kolej­nych stro­nach było spi­sane jej całe życie, moment, kiedy poszła pierw­szy raz do liceum, pierw­szy poca­łu­nek, wszyst­kie wyprawy po zakupy, jej kolejny seks. Były nawet wykle­jone zdję­cia jej chło­pa­ków, byłych, przy­szłych. ten pamięt­nik miał około 700 stron. Nawet nie mam poję­cia jak by łam go w sta­nie wci­snąć do kie­szeni moich spodni. Zauwa­ży­łam na jed­nej ze stron pt. Mój przy­szły chło­pak/ mój obecny part­ner wkle­jone zdję­cie Harry’ego.

-Kurwa! – krzyk­nę­łam sama do sie­bie. Czyli to jed­nak prawda, że są razem. -Co za suka- pomy­śla­łam.
Nie mogąc na to dłu­żej patrzeć, prze­rzu­ci­łam dalej kartkę i to, co dalej zoba­czy­łam, wpro­wa­dziło mnie w szał. Zaczę­łam ude­rzać rękoma o poduszkę, a następ­nie zaczę­łam się w nią wydzie­rać. Kiedy już się uspo­ko­iłam, spoj­rza­łam ponow­nie na stronę i po raz kolejny prze­czy­ta­łam nagłó­wek pt. „Naj­lep­szy seks w MOIM ŻYCIU” zapi­sany pod datą, która była około tygo­dnia wcze­śniej. Byłam bar­dzo zde­ner­wo­wana. Czego on ode mnie chcę, jeśli jest z Lau­rel?




Prze­wró­ci­łam do tyłu kartki i zaczę­łam, czy­tać co było tam napi­sane, sądząc, że dostrzegę zbo­czone tek­sty, ale się zdzi­wi­łam. Na jed­nej z nich było napi­sane:

,, [...] bar­dzo go kocham, ale on coś przede mną ukrywa”.

-Czyli nie tylko przede mną ma tajem­nice- powie­dzia­łam sama do sie­bie i czy­ta­łam dalej, prze­rzu­ca­jąc następne stro­nice.
„Dzi­siaj to się stało. Zoba­czy­łam go. Nie był sam.

Razem z nim był ten gorący Louis i słodki Niall.

Podsłu­cha­łam, jak roz­ma­wiali o jakimś spo­tka­niu,

i dziew­czy­nie o imie­niu Elena. Nie wiem kto to, ale

słu­cha­łam dalej. Potem ich roz­mowa uci­chła,

a gdy się wychy­li­łam, oni mnie dostrze­gli.

Pisnę­łam z prze­ra­że­nia, a moje serce sta­nęło.

Wiesz, pamięt­niku co mieli?

Skrzy­dła”.

-O kurwa- szep­nę­łam.

__________________________________________________________________________________

Witaj­cie!!!

Od razu z góry prze­pra­szam za moją nie­obec­ność. Nie mam na to żad­nej wymówki, bo po pro­stu mi się nie chciało pisać, ale też nie mia­łam weny : '(

Nie wiem, czy powrócę znów do coty­go­dnio­wego pisa­nia roz­działów. Posta­ram się to zro­bić, ale nie gwa­ran­tuje.
Mam nadzieję, że roz­dział się podo­bał i po tak dłu­giej prze­rwie nie wyszłam z wprawy :D

Pro­szę, Was KOMEN­TUJ­CIE!!! Chcę wie­dzieć, czy kto­kol­wiek jest jesz­cze ze mną :)

Wasza leniwa
Dudu­sia ;8

niedziela, 31 maja 2015

Rozdział 17

Rozdział 17- Szczerość nie zna granic

https://www.youtube.com/watch?v=MkElfR_NPBI

https://www.youtube.com/watch?v=QnoXecGpq6g

  Ze strachem i przejęciem uniosłam dłoń, dzięki czemu Louis mógł mi pomóc wstać. Spojrzałam na niego i dostrzegłam lekki uśmiech na jego twarzy. Patrzałam się na niego jak idiotka, a on powoli zmierzył mnie swoim przeszywającym wzrokiem i wciągnął powietrze.

Czułam, jak oblewa mnie zimny pot i nie jestem w stanie zrobić żadnego kroku. Serce zaczęło mi szybciej bić, a ręce dziwnie drżeć. Od razu przypomniał mi się mój sen, w którym szatyn wcale nie był tak miły. Nie wiedziałam, kim był, co robił, ani czemu pojawiał się w moim śnie. Byłam zbyt mocno przejęta, aby dostrzec, iż coś do mnie mówił.

-Słucham?- zapytałam, po czym cała się zarumieniłam. Chłopak zaczął się śmiać i pokręcił głową.

-Widzę, że znowu się spotykamy- odrzekł.

Tak-powiedziałam cicho. Poczułam, jak po karku przechodzą mi dreszcze. Był on bardzo tajemniczą osobą. Zdawał się miły, ale wolałam od razu go nie osądzać. Po krótkim wymienieniu spojrzeń dostrzegłam, że zbliża się do nas Niall z Sophią. Nie wyglądali na zadowolonych. Odetchnęłam w głębi duszy. Przybywają w dobrym momencie, aby uratować mnie z opresji.

Spojrzałam na twarz blondyna i zauważyłam, że w jego oczach widać złość i przejęcie. Co się stało?
Podszedł z dziewczyną i złapał Louisa za ramię i spojrzał mu w twarz. Szatyn zmienił wyraz twarzy na bardziej gniewny. Czułam, że nie przyniesie to nic dobrego.

-Co ty tu robisz?- zapytał z furią niebieskooki Louisa.

-Hmm..., może to samo co ty?- rzekł i uniósł brew -Bawię się- rzekł z przekąsem.
Dostrzegłam, że nerwy Niall'a trzymają się na ostatniej nitce.

-Czy nikt ci nie mówił, że masz się trzymać od niej z daleka?- zapytał go blondyn.

-Tym kimś miał być niby Harry, tak?- zapytał z szyderczym uśmiechem- Cóż..., coś tam wspominał, ale nie mam zamiaru go posłuchać. Ja jestem od niego silniejszy, więc nie będzie mi rozkazywał co mam robić- rzekł z pewnością i włożył dłonie do kieszeni czarnych spodni.

Stałam oszołomiona, podczas gdy oboje naskakiwali na siebie z niewiadomego dla mnie powodu. Obserwowałam ich z przejęciem, bo co innego niby miałam robić? Jednak w głowie nadal brzmiał głos mojego przyjaciela;

-"Czy nikt ci nie mówił, że masz się trzymać od niej z daleka?".

Czyżby mówili o mnie? Czy to Harry zabronił Louisowi spotykać się ze mną? Kim był Harry, aby mógł o czymś takim decydować? Nie byłam niczyją zabawką! Mój brat, Harry i Niall dawali mi zakazy i nakazy. Miałam tego dosyć! Wiem, że dużo wydarzyło się w moim życiu, ale jestem na tyle dorosła, abym mogła decydować sama o swoim losie. Jedyną osobą, która mi niczego nie zabraniała, był właśnie Louis. Może właśnie dlatego nakazali mu, aby się do mnie nie zbliżał. Jednak on i tak tego nie robił... i dobrze. Przynajmniej ktoś traktuje mnie jak zwyczajną osobę.
Rozejrzałam się dookoła i zorientowałam się, że każdy świetnie się bawili, niektórzy nawet plątali się o swoje nogi z powodu zbyt dużej ilości alkoholu we krwi. -Może go tu nie było?- zapytałam sama siebie w głowie.
Wpadałam w paranoję!

Nagle usłyszałam krzyk i ciąg wyzwisk. Zdezorientowana spojrzałam na prawo i dostrzegłam leżących i chcących okładać się pięściami Louisa i Niall'a. Szybko dobiegłam do nich i próbowałam odciągnąć ich od siebie. Nie miałam dużego doświadczenia w bójkach, lecz wiedziałam, że dla facetów zawsze istnieje dobry powód do bójki.

Uklękłam na trawie i swoimi słabymi dłońmi próbowałam uratować sytuację. Chłopacy przeklinali do siebie i się szamotali. W głębi duszy dziękowałam, że ubrałam spodenki na imprezę, bo inaczej nie byłabym w stanie wiele zrobić.

W pewnym momencie Niall był pod Louisem i obrywał mocno w nos i szczękę. Spojrzałam na Louisa ze strachem i dostrzegłam ten sam gniew i rządzę krwi, co w moim śnie. Postanowiłam nie odpuszczać i za wszelką cenę odciągnąć ich od siebie. Słyszałam dookoła okrzyki i wiwaty, które dodawały siły bijącym się chłopakom. Krzyczałam, piszczałam i prosiłam, aby przestali, lecz na nic.
Po chwili poczułam, jak ktoś ciągnie mnie za ramiona i odważnym ruchem odciąga mnie od wojujących. Wkurzona próbowałam się wyrwać tym rękom, ale na nic. Byłam prawie pewna, iż był to Harry, lecz zauważyłam na dłoni bransoletkę oraz pomalowane na fioletowo paznokcie. To nie mógł być Harry. Obejrzałam się i spostrzegłam Sophie, która miała surowy wyraz twarzy.

-Czemu to zrobiłaś?- krzyknęłam w jej stronę. Byłam zbyt zdenerwowana i przejęta, aby przejmować się faktem, iż ona nigdy na mnie nie krzyknęła.
Dziewczyna zamrugała parę razy, jakby zdezorientowana moją rakcją, ale po chwili pokazała za mnie ręką. Obejrzałam się i dostrzegłam, iż całą bójkę przerwał Harry, który teraz z gniewem mierzył dwójkę chłopaków.

Pobiegłam w ich stronę, lecz loczek mnie nie zauważył.
-Czy wam do końca odbiło?- krzyknął. Niall w tym momencie ocierał krwawiący nos, a Louis rozmasowywał oko.

-Nie wiecie, że to boli- szepnął Harry, u którego zauważyłam takie same obrażenia jak u szatyna.

-To jego wina, ze się tu pojawił- odrzekł ze złością Niall. Harry przeniósł wzrok na Louisa i złapał go za koszulkę.

-Czego nie zrozumiałeś ze zdania Nie zbliżaj się do niej"? Co z tego, że jej parę razy pomogłeś? Nie możesz się mieszać w jej życie. Jesteś niebezpieczny, przez ciebie dowiedzą się gdzie jest, a wtedy wiesz doskonale co się stanie- powiedział na tyle głośno, abym go usłyszała.

Stałam tam w osłupieniu i z otwartą buzią. Oni mówili o mnie! -O co tu do jasnej cholipki się działo?!- krzyczałam w myślach. Zacisnęłam pięści i czekałam na dalszy rozwój sytuacji.

-Wiem, że ci na niej zależy bardziej niż na własnym życiu, ale wtedy ja również mam coś do powiedzenia. Nie ochronisz jej przed całym światem!- odrzekł i odepchnął od siebie zielonookiego. -Myślisz, że oni ot, tak sobie o niej zapomną? Przepraszam, że ci to mówię, ale się mylisz. Teraz właśnie wszyscy jej szukają i nie odpuszczą, póki jej nie znajdą- powiedział, a w jego oczach czaił się gniew, przez co jego źrenice były całe czarne. -Znam ją bardzo dobrze. Spędziłem, z nią więcej czasu niż ci się może zdawać, wiem, jaka ona jest. To, że się nas wyparła, wcale nie oznacza, że nie tkwi w niej również zło. Tego się nie wyprze. Na twoim miejscu powiedziałbym jej wszystko. Będzie wtedy bezpieczna- szepnął na koniec i spojrzał z powagą na Harry'ego.

-Wiesz, że nie mogę tego zrobić- powiedział załamany Harry.

-Czego oni nie mogą mi powiedzieć?- pytałam sama siebie w myślach- Co jest tak wielką tajemnicą?

-Chcesz, aby Rosie lub Zayn ją znaleźli, a ona nie miała o niczym zielonego pojęcia? Narażasz ją wtedy na pewną śmierć- odrzekł Louis ze smutkiem w głosie. Zauważyłam w jego oczach smutek i bezradność.

-Wiesz doskonale, że on ma zakaz mówienia jej o tym!- krzyknął Niall. Nie ciekła mu już krew z nosa, lecz nadal wyglądał okropnie.

Szatyn spojrzał gniewnie na blondyna i zacisnął mocno pięści.

-Nie wtrącaj się człowieku, jeśli nie chcesz oberwać znowu- szepnął ze zgrozą w głosie.

-Uspokójcie się -odrzekł ze spokojem Harry- Sophie ma na uwadze Zayn'a, nic nam nie grozi. Rosie..., nie wiemy, kim jest, więc na razie nie mamy się czym przejmować- powiedział z udawanym spokojem loczek, lecz w jego głosie mogłam dosłyszeć niepokój połączony z bezradnością.

Louis dziwnie pokręcił głową, a jego oczy znów zamieniły się w czarne węgliki. Objął mnie po raz kolejny strach. Wiedziałam, że teraz dojdzie do poważnej walki. Zaczęłam się trząść, lecz wiedziałam, że nie będę w stanie ich rozdzielić podczas walki.
Szatyn zbliżył się niebezpiecznie blisko do loczka i krzyknął z furią:
-Mówisz tak kurwa, tylko dlatego, aby oszukać samego siebie! Nie jesteś w stanie jej uratować, gdy codziennie szukasz kolejnej dziwki, z którą mógłbyś się wyruchać, bo Lena jest dla ciebie niedostępna!

Harry przez chwilę rozważał słowa Louisa, a następnie rzucił się w jego stronę z pięściami, lecz w odpowiednim momencie dobiegła do nich Sophie i z dziwną siłą odciągnęła ich od siebie.
Stałam tam oszołomiona i zdziwiona. Nie rozumiałam nic ze słów, które tam padły. Wiedziałam, że powinnam była je zapamiętać, bo były one na pewno bardzo ważne i prawdziwe. Być może właśnie wtedy dowiedziałam się więcej niż kiedykolwiek miałam wiedzieć. Czułam, jak moje serce szaleje, a głowa pulsuje od nadmiaru emocji i informacji. Musiałam wszystko sobie przyswoić. To była dziwna sytuacja, nawet jak dla mnie.

Sophie powiedziała coś do trójki chłopaków, na co wszyscy spojrzeli się na mnie i się zarumienili.



W innej sytuacji pewnie byłoby mi ich szkoda, że tak wpadli, lecz teraz byłam dumna z tego, że wszystko słyszałam, a oni nawet tego nie zauważyli. Byłam dumna z tego, że nie uciekłam lub, że nie przerwałam bójki, dzięki temu wiele się dowiedziałam. Pozostało mi tylko głębokie zastanowienie się nad znaczeniem wszystkich słów.
Po tym wszystkim nie miałam zamiaru tak po prostu wyjść i udawać strachliwą dziewczynę, miałam chęć się zabawić- przecież w końcu po to tutaj przyszłam. Kiedy miałam, już wejść do środka budynku zatrzymał mnie piskliwy głos. Znałam go- to była Laurel. Jeszcze jej mi brakowało.

-Co tutaj się dzieje?- zapytała.



Była ubrana w czarną obcisła sukienkę, która idealnie odkrywała i pokazywała jej biust. Włosy miała zrobione w loki, a usta dokładnie wymalowane czerwona szminką. Stała na wysokich czarnych, pełnych obcasach, na których ja na pewno bym się przewróciła, a ona z trudem w nich chodziła.

Wyglądała nawet ładniej niż barbie. Zazdrościłam jej urody i wdzięku, lecz za to współczułam rozumu.
Podeszła do Harry'ego i objęła go ramieniem. Kiedy spojrzała na twarz chłopaka, odsunęła się i pisnęła z przerażeniem.

-O Boże!- krzyknęła- Co ci się stało Haruniu?- zapytała z troską- Kto ci to zrobił?- zapytała i dotknęła jego twarzy, na co on syknął i lekko się odsunął od niej. Rozejrzała się po tłumie i gdy zauważyła, mnie zwęziła oczy. Westchnęła i zbliżyła się do mnie z dumą.

-Nie zapraszałam cię tutaj- syknęła z wściekłością.

-O na jest z nami- odrzekła z uprzejmością Sophie. Laurel spojrzała na nią i lekko się uśmiechnęła.

-No, chyba że tak- odrzekła i znów spojrzała na mnie- Mam nadzieję, że umiesz zachowywać się w domu. Zrobiłaś już wystarczająco dużo problemów, więc mam nadzieję, że usiądziesz sobie grzecznie i nie będziesz się wtrącała. Najlepiej, żebyś trzymała się ode mnie i Harry'ego z daleka, bo nie zasługujesz na takie towarzystwo. Twój strój mówi to sam za siebie- powiedziała z wyższością i zmierzyła mnie wzrokiem- Mam nadzieje, że się zrozumiałyśmy- rzekła i odwróciła się, lecz po chwili znowu do mnie podeszła i z obrzydzeniem powiedziała:

-Harry był, jest i będzie mój, wara mi od niego. Z takimi śmieciami nie powinien się zadawać.

Po tych słowach odeszła i pocałowała Harry'ego, kątem oka obserwując moją reakcje.

Nie miałam, pojęcia ile wiedziała o mnie ani kto jej takich rzeczy o mnie naopowiadał. Być może to był Harry? Jakoś to mnie wtedy nie obchodziło, bo wiedziałam, jaki był on naprawdę. Udawał przede mną miłego i życzliwego, a tak naprawdę sypiał, z kim popadnie i zadawał się z tą zdzirą.
Kipiała we mnie złość i chęć przyłożenia w twarz tej szmacie, lecz postanowiłam przybrać inną taktykę. Nie będzie nikt mną pomiatał i się ze mnie nabijał. Oj słoneczko, nie wiesz, z kim zadarłaś. Widziałam doskonale, jak Niall, Louis, Sophia i Harry mi się przyglądają. Czekali na moją reakcje, ale nie wiedzieli, co planowałam.

Podeszłam z powagą wymalowana na twarzy w stronę Laurel, wyciągnęłam rękę i jednym zamaszystym ruchem wyciągnęłam z jej piersi sztuczne implanty, które uwydatniały jej piersi. Dziewczyna zaskoczona pisnęła ze zdziwienia i przytrzymała swoja sukienkę. Wszyscy goście zaczęli się śmiać, Harry i inni zaniemówili ze zdziwienia, Louis wybuchł śmiechem. Ja za to ze stoickim spokojem, wyjęłam z kieszeni paczkę prezerwatyw i rzuciłam nimi w twarz Harry'ego. Jednak przydało się je ukraść z samochodu Niall'a, gdy jechaliśmy na imprezę.

-Na pewno ci się przydadzą- rzekłam ze szyderczym uśmiechem- Jestem, tylko ciekawa ile razy powtarzałeś tym wszystkim dziewczynom, z którymi spałeś, że je kochasz- rzekłam i odwróciłam się do Laurel

-Ty za to pamiętaj, że jeśli nie nosisz, majtek pod sukienką to najpierw się ogol. Tak zazwyczaj się robi- powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi prowadzących do domu.

W moich żyłach buzowała adrenalina. Byłam z siebie dumna, że tak zripostowałam tę dwójkę. Byłam bardzo szczęśliwa. Nie wiem, co oni o wszystkim pomyśleli, lecz wiem, że ich upokorzyłam. Wszyscy to widzieli, więc mam pewność, że Laurel straciła trochę na swojej reputacji, co mnie bardzo zadowalało. Kiedy ją dzisiaj zobaczyłam, od razu się zorientowałam, że to nie są jej własne piersi. Co do sprawy z majtkami i owłosieniem...hmm...., zauważyłam, że nie miała nic pod sukienką, lecz co do golenia się, nie wiem. Kiedyś czytałam, że dziewczyny, które są znane w danym okręgu to albo noszą stringi i są ogolone lub nie noszą nic i są nieogolone. Sądząc po minie dziewczyny, musiałam zgadnąć. -Chwała tobie gazeto plotkarska!- pisnęłam w duchu.
Mimo wszystkiego było mi bardzo przykro z tego, jak mnie obraziła Laurel oraz z faktu, ze Haryy śpi codziennie z inną dziewczyna, pewnie dlatego chciał się mi przypodobać i mnie przelecieć. Było mi ciężko w to uwierzyć, lecz fakty mówiły same za siebie.

Byłam tak zdenerwowana i przepełniona złą energia, że nie wiem, kiedy wypiłam trzy kubeczki alkoholu, a potem do mojej głowy wpadł dziwny i niezbyt mądry pomysł. Myślałam, że skoro Laurel jest taką paniusią, to na pewno pisała pamiętnik, tak więc na pewno opisywała tam swoje przygody z Harrym, a może nawet jakieś dziwne tajemnice. W głębi duszy byłam bardzo zazdrosna o Harry'ego, lecz nie chciałam tego przyznać. Miałam ochotę płakać, lecz zamiast tego postanowiłam walczyć.

Weszłam po schodach na górę, do pokoju, który jak mi się zdawał był pokojem typowej dziewczyny pokroju Laurel. Różowe ściany, białe mebelki, szafa wypełniona modnymi ubraniami, stoliczek z lusterkiem i toną kosmetyków i perfum. Po paru minutach (tak sądziłam, bo po paru drinkach było mi ciężko mierzyć czas) dostosowywania się do ciemności panujących w pomieszczeniu, zaczęłam poszukiwania pamiętnika. Byłam już zmęczona, a nogi mi się plątały, lecz postanowiłam, że odnajdę zeszycik, mimo wszystko.

Po plecach i czole skapywały mi strużki potu, a świat wokół dziwnie się kołysał, dźwięki były przytłumione, a powietrze bardzo gęste. Załamana i wkurzona z gniewem tupnęłam w podłogę, gdy nagle coś zaskrzypiało. Ponowiłam, ten ruch i odgłos znowu się pojawił. Schyliłam się i delikatnym ruchem palca podważyłam deskę, a moim oczom ukazał się różowy, ozdobiony wieloma kwiatkami i tego typu rzeczami zeszycik.



Uradowana pisnęłam parę razy i skoczyłam. Nie mogłam uwierzyć, że po raz kolejny tego samego dnia miałam rację. Moje serce biło bardzo szybko z przejęcia i radości. W głowie coraz bardziej huczało, lecz wiedziałam, że muszę wrócić do domu. Kiedy już ruszyłam do drzwi, aby wyjść z pokoju, moje nogi zrobiły się jak z waty, nogi straciły podłoże, a głowa została przyciągnięta w stronę podłogi.

W taki o to sposób skończyła się moja zabawa- leżałam pijana na podłodze w pokoju mojego wroga.
___________________________________________________________________________________

Witajcie!

Jak widać udało mi się napisać w weekend rozdział :)
Mam nadzieję, że wam się również spodobał. Długo nad nim siedziałam i jestem wykończona!
Wczoraj wróciłam z wycieczki, a jeszcze muszę się uczyć :(W szkole mam walkę o oceny i dobre świadectwo... masakra :(Następny rozdział powinien pojawić się już normalnie w sobotę lub niedzielę, gdyż mamy Boże Ciało i jest wolne od szkoły :D Jak dobrze pójdzie, to może będzie wcześniej (niczego nie obiecuję).

Do zobaczenia kwiatuszki i dzięki, że jesteście x

CZYTASZ------------->KOMENTUJ.

Wasza Dusia :8


środa, 27 maja 2015

Uwaga!!!

Uwaga!!!

Chciałabym Was za razem poinformować i przeprosić, że rozdział pojawi się najprawdopodobniej w weekend. Jest mi bardzo przykro z tego powodu, że nie mogę wstawić rozdziału, ale nie było mnie przez ostatnie dni w domu i nie miałam dostępu do internetu. Wyjechałam na pielgrzymkę do Paryża i jestem wykończona :/ Jutro za to wyruszam na wycieczkę do Więcborka, tak więc przyjadę dopiero w sobotę. Postaram się wtedy napisać i wstawić post. Jeszcze raz szczerze przepraszam i zrozumiem jeśli mi nie wybaczycie :( 

Jeszcze raz dziękuję, że jesteście <3

Do zobaczenia w sobotę (mam nadzieję :))

Wasza Dusia :8

P.S. Na osłodę dnia :D ----------> (patrz poniżej)








                              

Mam nadzieję, że poprawiłam Wam trochę nastrój :)

                              
                              
                              
                        

niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 16

Rozdział 16- Wrogowie

https://www.youtube.com/watch?v=2PEG82Udb90

https://www.youtube.com/watch?v=AByfaYcOm4A

  Otarłam dłonią twarz. Poczułam, że po moich skroniach zaczęły spływać strużki potu. Rozejrzałam się wycieńczona dookoła i stwierdziłam, że wszyscy klienci pochowali się w domach, gdyż na zewnątrz panowała temperatura, jak dla mnie zbyt wysoka. 

 

 Mieszkając w Wielkiej Brytanii nie byłam przyzwyczajona do takiego klimatu. 

 

Rozprostowałam ręce, ponieważ po trzech godzinach zamiatania moje dłonie były całe obolałe i spuchnięte. Pomyślałam, że chodniczki były tak wysprzątane iż Harry mógłby przejechać palcem, a żaden okruszek brudu nie pozostałby na jego palcu. Niestety... nie zrobiłby tego, gdyż go dzisiaj nie było. Jak na złość! Czemu musi zawsze znikać kiedy na zewnątrz jest taki upał. Wokół jego osoby pojawiało się coraz więcej znaków zapytania. Większość jego życia była owiana tajemnicą. Gdybym była tą  samą dziewczyną co parę dni temu, nie myślałabym o nim przez cały czas.  Oprócz jego wyglądu, który sprawiał, że każda nastolatka się za nim oglądała, zainteresowała mnie również jego osobowość i charakter. Nie rozumiejąc czemu, pojawiał się on zawsze wtedy, gdy groziło mi niebezpieczeństwo. Paro krotnie uratował mnie od śmierci. Odkąd tu przyjechałam zaczęły się działy się dziwne rzeczy. Wypadek samochodowy, zaatakowanie mnie przez nieznajomego i celowanie we mnie pistoletem, a potem moja utrata przytomności, ujrzenie tajemniczej kobiety i moje omdlenie oraz próba gwałtu... Od tego wszystkiego ratował mnie Harry. Przez ostatnie dni zastanawiałam się, czemu wszystko co złe dzieje się przy chłopaku. Może był on członkiem mafii? Hmmm... to dość prawdopodobne, bo miał dużą siłę i dziwny sposób bycia. Broni u niego nie widziałam, ale to niczego nie wyklucza. Jakby tego było mało, mimo wszystkiego, ciocia nadal mu bezwarunkowo ufała. Jednak poznałam ją na tyle, iż wiem, że musiało się coś stać, aby mogła się na takie coś zdobyć. 

 

Harry, to Harry, ale co z Niall'em? On również posiada zaufanie Dorothy,chociaż blondyn wygląda mi na mniej groźnego. Może mój brat miał rację? Może Harry jest dla mnie niebezpieczny? 

 

Po całej przygodzie z tą przysięgą, rodzice wraz z Liam'em na następny dzień odjechali, a ja znowu miałam spokój. Na pożegnanie mówili mi żebym uważała i trzymała się z dala od niebezpieczeństw. Mój brat na koniec przytulił mnie bardzo mocno i pocałował w czoło. Kiedy miał już wsiąść do samochodu, na pożegnanie krzyknął mi:

 

-Pamiętaj, żeby nosić ten naszyjnik.

 

To było jego ostatnie słowo, po tym wsiadł do auta i odjechał. Niedługo potem zapomniałam o jego słowach. 

 

Złapałam się za głowę i usiadłam na trawie. Od tego całego rozmyślania rozbolała mnie głowa. Mimo wszelkich nieszczęść, które mi się przytrafiły moje zdrowie fizyczne było w dobrym stanie. Jedyne  co pozostawało bez zmian, to psychika. W głębi duszy czułam, że w pobliżu chłopaka o szmaragdowych oczach była ukryta tajemnica. Z jednej strony bałam się, że może mi coś zrobić, ale z drugiej, nie raz pokazał , że jest w stanie mi pomóc. Widziałam w jego oczach dobro i troskę o mnie. Jednak jak wytłumaczy te wszystkie dziwne sytuacje? To nie jest normalne! Nikt w tak krótkim czasie nie przechodzi przez tyle nieszczęść. Na ten problem, były dwa wytłumaczenia, albo byłam dziewczyną, która przyciąga same nieszczęścia, albo Harry miał coś wspólnego z tym wszystkim. Postanowiłam, że poszperam jeszcze dzisiaj w pobliskiej bibliotece oraz w internecie, może coś znajdę. Już teraz mogłabym wybiec z tego okropnego miejsca i udać się na poszukiwania kryjącej się prawdy. Równie dobrze mogłabym się wprost zapytać o to Harry'ego, ale jeśli coś ukrywał, to na pewno by mi tego nie powiedział. 

 

Związałam włosy w kitkę i przymknęłam oczy. Za dziesięć minut mam przerwę na obiad, tak więc chwila dodatkowego odpoczynku chyba nikomu nie przeszkodzi.

 

 Czułam jak słonce parzyło moją bladą skórę, a mała strużka potu spływa mi po plecach. W oddali mogłam usłyszeć wołanie dzieci, plusk wody i śmiechy ludzi. Wszystko jednak zdawało się oddalać, a ja sama popadałam w rozkosz odpoczynku, czując jakbym opadała na puszystą chmurę. 

 

Nagle coś zgniotło mi rękę. Otworzyłam oczy, które musiałam zasłonić dłonią, bo słońce nadal niemiłosiernie grzało i świeciło. Rozejrzałam się dookoła i od razu spostrzegłam uśmiechającą się twarzyczkę Niall'a, zaledwie pięć centymetrów od mojej twarzy. Pisnęłam przestraszona, na co ten się zaśmiał i usiadł obok mnie. Był ubrany w Patryka Rozgwiazdę z bajki SpangeBob. Roześmiałam się lekko, na co niebieskooki uśmiechnął się i pokręcił głową. Ze wstydem stwierdziłam, że mimo tego zabawnego przebrania, nadal wyglądał świetnie. W przeciwieństwie do mnie, bo zorientowałam się, że we włosach mam kępkę trawy i mokrą od potu koszulkę. 

 

Chłopak omiótł mnie wzrokiem i znowu lekko się uśmiechnął.

 

 -Ładnie wyglądasz- rzekł patrząc mi w oczy.

 

 -Jasne...-odpowiedziałam, bo wiedziałam, że kłamał. 

 

 -Ja pracuję do upadłego w tym głupim stroju, w którym nie można oddychać, a ty się wylegujesz na trawie?- zapytał.

 

 -Ja? Nie..., tylko zostało mi dziesięć minut do przerwy,a byłam zmęczona, więc...- powiedziałam, ale Niall mi przerwał.

 

 -Okey..., nie musisz mi się tłumaczyć. Tylko żartowałem- szepnął ze śmiechem-Wiesz, że jest już 16:00?- spytał sie mnie, na co ja rozszerzyłam z przerażeniem oczy.

 

 -Jak to?!- pisnęłam-Przecież jak kładłam się była 14:00...- odpowiedziałam i wstałam z trawy zdenerwowana-To niemożliwe...-szepnęłam i przetarłam oczy.

 

 -Spokojnie-odrzekł i również wstał- Jak dobrze wiem, to właśnie skończyłaś pracę, prawda?- zapytał się mnie, na co pokiwałam głową-To dobrze, bo mam zamiar cię odwieść do  domu-powiedział z uśmiechem. 

 

Zastanowiłam się chwilę i stwierdziłam, czemu nie? W końcu jest gorąco, a ciocia powiedziała mi, że po mnie nie przyjedzie.

 

Kiedy odniosłam swoje rzeczy do szatni oraz podpisałam parę papierów, mogłam udać się do auta chłopaka. Widziałam jak co chwilę mi się przyglądał, ale udawałam, że tego nie widzę. Czułam lekkie zdenerwowanie, kiedy wsiadałam do czarnego samochodu. Zastanawiałam się przez chwilę co by pomyślał o tym Harry, ale szybko usunęłam tą myśl głęboko w zakamarki umysłu. 

 

Chłopak włączył radio i ruszył.

 

-Wiesz może czemu nie było dzisiaj Harry'ego w pracy?- zapytałam blondyna. Spojrzałam na niego i dostrzegłam, że w chwili gdy wypowiedziałam to imię, zmrużył oczy i ścisnął mocniej kierownicę. 

 

-Nie wiem...-odrzekł- On mi się nie zwierza dokąd idzie, ani z kim- odburknął. 

 

-Aha...- bąknęłam. Nie byłam w stanie nic więcej odrzec, bo wiedziałam, że ten temat Niall'a nie uszczęśliwia. 

 

Po chwili ciszy i odgłosu grającego w tle radia, Niall odchrząknął i powiedział:

 

-Dzisiaj u Laurel jest organizowana impreza. Idę ja i Sophie. Chcesz iść z nami?- zapytał z napięciem w głosie. 

 

-Raczej nie...- odpowiedziałam. Po tym co się stało, jakoś nie chcę szwędać się po nieznanych domach z napitymi ludźmi. 

 

-No weź..., wiem że się boisz po ostatnim razie, ale będę ja i Sophie. Tam są nasi znajomi, więc nic ci się nie stanie- odrzekł.

 

-Będzie tam Harry?- zapytałam. Dopiero gdy z moich ust wypadły te słowa, zorientowałam się, że znów powróciliśmy do tego samego tematu- Nie zrozum mnie źle.., ja po prostu...- jąkałam się.

 

-Nie wiem- szepnął wkurzony Niall- Co on takiego zrobił, że tak za nim szalejesz, co?- fuknął i odwrócił twarz w moją stronę. Rozejrzałam się dookoła i zorientowałam się, że jesteśmy już przed domem.

 

-Nic...- powiedziałam cicho. O co mu chodziło?-pomyślałam.

 

-Jak nic? Dzisiaj cały czas o niego pytasz! Zakochałaś się w nim, czy co?- zapytał się mnie.

 

-Nic cię to nie powinno obchodzić- odrzekłam równie zdenerwowana. Spojrzałam w oczy blondyna i ujrzałam w nich błysk zawodu i smutku, jego mina również zbledła.

 

-Czyli to prawda..., zakochałaś się w nim...-szepnął ze smutkiem w głosie. Moje serce aż pękało żalem do tego niewinnego chłopaka. On nic mi nie zrobił,a  ja jednak cały czas myślałam o Harry'm. Wiedziałam, że chciałby byśmy byli przyjaciółmi, a ja cały czas to utrudniałam. Jednak moje myśli cały czas biegły do szatynowych loków chłopaka. Co robił? Z kim? Gdzie? Czy o mnie myśli? Co ja sobie w ogóle wyobrażałam?

 

-Nie..., to nie tak.. odpowiedziałam tłumacząc się.

 

-A jak?- zapytał zdenerwowany. 

 

Spojrzałam na niego i ścisnęło mi gardło. Jego oczy aż świeciły smutkiem, ale również nadzieją. Musiałam tym razem zrobić jakiś ruch...

 

-Pójdę z wami- odrzekłam, bo wiedziałam, że Niall również mnie parę razy uratował, a jeszcze mu się nie odwdzięczyłam. 

 

-Naprawdę?- zapytał z uśmiechem Niall- To świetnie! Przyjadę po ciebie o 20:00- odrzekł.

 

Po chwili uśmiechnęłam się i udałam do domu. Ściągnęłam buty i pobiegłam na górę, aby trochę odpocząć. Kiedy weszłam do pokoju, od razu rzuciłam się szczęśliwa na łóżko i wciągnęłam świeży zapach pościeli. W takim stanie euforii, moje myśli pobłądziły do domu, do rodziców i Liam'a. Sięgnęłam po komórkę i nastawiłam budzik na 19:30, żeby nie zaspać, ponieważ postanowiłam się na chwilę zdrzemnąć. Zakopałam się w pościeli i nie trwała długa chwila, kiedy odpłynęłam do świata snów.

 

  Śniło mi się, że szłam na bosaka przez łąkę, na której kwitły różne kwiaty, a w powietrzu unosił się zapach siana. W oddali było słychać plusk wody i bzykanie pszczół. Uśmiechnięta i roześmiana biegłam przez łąkę. Lekki wiaterek rozwiewał mi włosy, a ja czułam się cudownie. Nagle ujrzałam mężczyznę leżącego nieopodal. Podeszłam do niego i ujrzałam, że z jego pleców wychodzą czarne jak smar i straszne jak najgorszy koszmar, skrzydła. Były przynajmniej trzy razy większe od niego. Przestraszona krzyknęłam, na co się odwrócił.W ręku trzymał zakrwawiony sztylet, a obok niego leżała nieprzytomna dziewczyna, z dziurą w sercu. Spojrzałam na twarz mężczyzny i prawie zemdlałam ze zdziwienia i strachu. Znałam tą twarz... Pamiętałam te oczy i ten uśmiech... Jednak to nie mógł być on... Tak nie wyglądał...

 

-Kim ty jesteś?- zapytałam go.

 

-Przecież mnie znasz- odrzekł zachrypniętym i ostrym głosem.

 

-To nie możesz być ty...- szepnęłam przestraszona.

 

-Owszem, mogę... i nawet jestem...- opowiedział groźnie.

 

-Jak masz na imię?- zapytałam mimo woli. Byłam pewna, że poda mi jakieś straszne i przerażające imię, lecz to co odpowiedział zdziwiło mnie jeszcze bardziej...

 

-Louis...- szepnął- Tak mam na imię, ale na twoim miejscu nie mówiłbym tego nikomu- odrzekł.

 

-Dla.. dlaczego?- pisnęłam.

 

-Bo twoi przyjaciele mnie nie lubią- odrzekł, a ja poczułam jak coś ciągnie mnie w dół i spadam, tracąc z oczu czarnego potwora...

 

Wciągnęłam przerażona powietrze i usiadłam. Rozejrzałam się wokół i przypomniałam sobie, że to był jedynie sen. Otarłam dłonią strużkę potu na czole i udałam się do toalety. Spojrzałam na zegarek w korytarzu i okazało się, że była 19:20. Mój budzik w telefonie jeszcze nie dzwonił. 

 

Weszłam pod prysznic i polałam się chłodną wodą. Chciałam aby wszystkie złe myśli zostały zmyte. Nie byłam w stanie zapomnieć tych czarnych i przenikliwych oczu... Sen był tak realistyczny, że przez chwilę pomyślałam, że może nadal śnie..., jednak po parokrotnym szczypaniu się w rękę stwierdziłam, że to nie sen.  

 

Chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę, kim był ten chłopak, nie chciałam tego przyjąć do wiadomości...

 

To był ten, który śpiewał pod drzewem, a którego później spotkałam na plaży.... Czy naprawdę miał tak na imię? O jakich przyjaciół mu chodziło? Czemu nie przyśnił mi się jako miły chłopak z białym koniem? Czyżby dziewczyna oraz zakrwawiony sztylet pokazywały jego osobowość i tajemnicę?

 

-Dość!- krzyknęłam sama do siebie- To nie jest możliwe- odrzekłam i zaczęłam się wycierać ręcznikiem. 

 

 Do końca oszalałam. Od kiedy to niby przejmuje się głupimi snami? To wszystko musiało być wytwórnią mojej wyobraźni. To była na pewno wina dzisiejszego upału i przemęczenia- pomyślałam. Nie mogłam uwierzyć w nic co mi się przyśniło. Może ma tak na imię..., ale gdy go spotkam zapytam go o to. Nie będę robiła dziwnych domysłów na podstawie snu! To byłyby bezpodstawne domyślenia!  Kiedy go spotkam na pewno wszystko się wyjaśni.

 

 Westchnęłam głęboko i wzięłam się za malowanie się. Wybrałam jasno czerwoną szminkę i lekki makijaż. Spięłam włosy w koka i poszłam do pokoju, aby się ubrać. 

 

 Wybrałam czarny top, który odsłaniał mi brzuch oraz czarne, skórkowe krótkie spodenki.

 

  Zadowolona ze swojego wyglądu zeszłam na dół i napisałam cioci karteczkę, że poszłam z Niall'em i Sophie do Laurel i razem z nimi wrócę. Byłam pewna, ze wszyscy się znają, więc ciocia wie o kogo chodzi. 

 

 Spojrzałam na zegarek i spostrzegłam, ze jest już 20:00. 

 

 Po chwili usłyszłam na zewnątrz odgłos klaksonu samochodu i wyszłam, uprzednio zamykając drzwi domu. 

 

Wsiadłam do czarnego auta w którym siedział Niall i Sophie.Dziewczyna z radością mnie powitała. Była ubrana w fioletową bluzkę, na której z tyłu dostrzegłam dużą kokardę. Miała również długie, czarne i obcisłe spodnie oraz ciemne obcasy z kokardą. Wyglądała cudownie. 

 

Zawstydzona okryłam swój brzuch i trampki, gdyż w porównaniu do blondynki, ja wyglądałam jakbym przyszła z ulicy. 

 

Sophie przez całą drogę mówiła mi o całej imprezie. Dowiedziałam się, że jest organizowana co roku i zawsze trwa do białego rana, na co się przestraszyłam, bo jutro miałam  iść do pracy, a nie chciałam znowu przysypiać na trawie. Powiedziała mi również, że Laurel nie jest taka zła na jaką wygląda i nie mam się przejmować jej docinkami, bo ona już jest.

Dla rozwikłania całej sprawy, przypomniałam sobie ową Laurel. Tak naprawdę jej nie znałam... Jedyne co pamiętałam to fakt iż gdy zaczęłam pracę, przyszła do Harry'ego i podrywała go. Po tym jak loczek wrzucił mnie do wody, stanęła w jego obronie, a ja ją popchnęłam i wylądowała na trawie. Widziałam, że z tego powodu Harry był bardzo zły, ale ja się tym nie przejmowałam. Pamiętałam, że była bardzo ładna i zgrabna, tylko głupia i zdzirowata. Nigdy nie lubiłam takich osób, dlatego nie rozumiałam dlaczego Sophie, Harry i Niall kręcili się w jej towarzystwie. 

 

Kiedy dojechaliśmy na miejsce, ujrzałam duży i bogaty dom, z którego wydobywała się głośna muzyka. Wokół tej posiadłości kręcili się młodzi ludzie, którzy ewidentnie byli już pijani. 

 

Wysiadłam niepewnie z auta i poszłam za Niall'em i Sophie w stronę dużego ogrodu przed domem. 

 

Wokół walały się porozrzucane czerwone kubeczki po alkoholu. 

 

Chwilę potem, jakiś pijany chłopak uderzył we mnie, przez co upadłam na ziemię.

 

-Uważaj jak chodzisz!- krzyknął jakiś głos za mną. Znany głos...

 

 Nagle dostrzegłam wyciągniętą w moją stronę rękę. Spojrzałam w górę i gdyby nie fakt, że siedziałam na ziemi na  pewno teraz bym upadła ze strachu, zdziwienia i niezrozumienia 

 

-Pomóc ci?- zapytał chłopak, który wyciągnął po mnie dłoń, a ja wiedziałam, że oprócz znanej mi barwy głosu, rozpoznawałam też widok jego twarzy...

 

To był on...

...Louis.

__________________________________________________________________________________
Dobry wszystkim!

Jak wam się podobał rozdział? Długo nad nim siedziałam, żeby wyszedł tak jak chciałam. Starałam się pokazać jeszcze więcej uczuć Leny. Nie wiem, czy mi się udało...

Jeśli ktoś ma jakieś uwagi, proszę żeby napisał w komentarzu.

Dziękuję szczególnie za zrecenzowanie mojego bloga. Dało to mi siły do działania i możliwość dostrzeżenie moich błędów.

Będę robiła co w mojej mocy, aby wszystko poprawić i udoskonalić :) Liczę na waszą pomoc w postaci komentarzy :)))


P.S. Niedługo czeka na was niespodzianka :D

~Dusia :8


poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Rozdział 15

Rozdział 15- "Prawda zabija miłość"

https://www.youtube.com/watch?v=hmKYR57AVTA

https://www.youtube.com/watch?v=MYSVMgRr6pw

Harry's POV:


Leża­łem na moim łóżku i oglą­da­łem mecz lecący w tele­wi­zji. Nie mogłem jed­nak się sku­pić, na­dal czu­łem szczy­pa­nie na ple­cach, nie mogłem nawet się podnieść z łóżka. Nie­na­wi­dzi­łem sie­bie, gdy nie byłem zdolny do swo­jej obrony. Jed­nak nie żałuję mojej decy­zji kiedy sta­nąłem w obro­nie Leny, kiedy w nocy tam­ten potwór do niej celo­wał z pisto­letu. Pamię­tam jej prze­ra­żone oczy i szyb­kie bicie serca. Była taka bez­bronna… Gdy­bym nie zdą­żył na czas… Nawet nie chcę sobie myśleć, co by się stało gdy­bym tam się nie poja­wił. Jestem jed­nak wdzięczny mojemu bratu, że mi pomógł. Choć oby­dwoje obe­rwa­li­śmy. Nie wiem, dla­czego się wtedy tam poja­wił, prze­cież Lena była mu obo­jętna… Nie sądzę, że bez celu by ją pró­bo­wał ura­to­wać. Po tym wszyst­kim zemdlała, a ja musia­łem ją przy­nieść do sie­bie, bo nawet sobie nie wyobra­ża­łem co Doro­thy mogłaby mi zro­bić gdyby się o wszyst­kim dowie­działa. Pamię­tam jak była taka nie­winna, kiedy leżała w moich ramio­nach. Mogłem ją bez prze­szkód nieść i przy­tu­lić do piersi. Kocha­łem jej zapach per­fum i owo­ców. Była taka kru­cha… Nie wiem jak Ci gnoje byliby w sta­nie ją skrzyw­dzić. Bez względu na to co łączy mnie z nią, nie pozwolę żeby cokol­wiek jej się stało. Moje roz­my­śla­nia prze­rwał dzwo­nek mojego tele­fonu. Spoj­rzałem na wyświe­tlacz. Ugh. Mój brat…
-Co?! -fuk­ną­łem wku­rzony.
-Harry! Kurwa, co sobie wyobra­żasz! To ja czy Ty powi­nie­nem ją pil­no­wać?! -krzyk­nął.
-Co?! -krzyk­nąłem zdez­o­rien­to­wany- O co Ci cho­dzi?!
-O co mi cho­dzi?! Widzę, że w ogóle się nie przej­mu­jesz jej losem. Okey. więc ją zosta­wię– odrzekł ze zło­ścią.
-O kogo Ci do cho­lery cho­dzi?! -wrza­sną­łem zdzi­wiony.
-O Lenę! – odkrzyk­nął.
-Co? – głos mi się zała­mał– Co jej się stało?! Mów! – krzyk­nąłem.
-Poszła do klubu Dra­gons, a potem zacze­pił ją jakiś typek… mój brat… i gdzieś ją zacią­gnął– odrzekł ze stre­sem w gło­sie.
-Co kurwa! – wrza­sną­łem wku­rzony- To zrób coś, póki nie przy­jadę! – krzy­cza­łem i za razem ubie­ra­łem buty.
-Jak?! Wiesz dobrze, że nie mogę! – odpowie­dział– Przy­jeż­dżaj jak naj­szyb­ciej! – powie­dział i się roz­łą­czył. Wybie­głem szybko z domu nie faty­gu­jąc się nawet żeby zamknąć drzwi. Naj­waż­niej­sze jed­nak było bez­pie­czeń­stwo Leny, któ­rej coś się stało. Moje serce biło jak osza­lałe. Z ner­wów musia­łem się wzbić tro­chę wyżej niż inni. Po trzech minu­tach byłem już na miej­scu. Nagle w kie­szeni moich spodni roz­brzmiał dzwo­nek tele­fonu. To niall- jesz­cze on był mi do szczę­ścia potrzebny.
-Co kurde? -fuk­ną­łem.
-Co Ci jest? -zapy­tał.
-Mam pro­blem-odrze­kłem.
-Co znowu? -spo­waż­niał.
-Lenie coś się stało-powie­dzia­łem zre­zy­gno­wany.
-Co?! –krzyk­nął- Gdzie i co sie stało?! -zapy­tał.
-Nie Twoja sprawa! -wark­ną­łem.
-wiesz, że mnie się nie pozbę­dziesz-odrzekł.
-No dobra… ale lepiej żebyś mi pomógł… Klub dra­gons -powie­dzia­łem.
-Co?! Co ona tam robi?! -wrza­snął zde­ner­wo­wany.
-Nie wiem. jak nie chcesz się anga­żo­wać to nie, spa­daj- fuk­ną­łem i się roz­łą­czy­łem.
Zoba­czy­łem w zaułku budynku sto­ją­cego brata. Podsze­dłem do niego, a w jego oczach czaił się strach i obawa.
-Gdzie jest? -zapy­ta­łem zde­ner­wo­wany.
-W środku-odrzekł.
-Czemu po nia nie posze­dłes? -zapy­ta­łem wyraź­nie wku­rzony.
-Nie mogę poka­zy­wać, ze Tobie poma­gam-szep­nął ziry­to­wany- Idź do niej, bo jest nie­we­soło.
-A może Ty mnie w coś wra­biasz? -zapy­ta­łem go.
-Naprawdę?! –krzyk­nął- Twoja dziew­czyna sie­dzi tam w środku i jakiś potwór chcę ją zgwał­cić, a Ty mi się pytasz, czy Cię w coś wra­biam?! -darł się.
-Coo, co? -zapy­ta­łem jękli­wym gło­sem. Po chwili byłem już w środku. Jakiś ochro­niarz chciał mnie zatrzy­mać, ale Louis tym się zajął. W któ­rymś momen­cie rów­nież dołą­czył do mnie Niall, który coś do mnie mówił, ale ja go nie słu­cha­łem. Wszystko robi­łem jak we śnie. Jedy­nym moim celem było odna­le­zie­nie Leny i zabi­cie gnoja, który chciał jej zro­bić taką krzywdę. Czu­łem jak jakieś dziew­czyny chciały mnie przy­tu­lić lub prze­spać się ze mną, ale ja je zby­wa­łem mach­nię­ciem ręki i sze­dłem dalej. Wywa­ża­łem drzwi i szu­ka­łem dziew­czyny. Po dro­dze znaj­do­wa­łem leżące na sobie pary, pija­nych ludzi, pobi­tych gości i pro­sty­tutki, ale tym razem się tym nie przej­mo­wa­łem. Dąży­łem do jed­nego celu. Zre­zy­gno­wany po 10 minu­tach szu­ka­nia, zacza­łem ude­rzać pię­ściami o scianę i krzy­czeć ze zło­ści:
-Gdzie on jest?! -krzy­cza­łem- Oddaj­cie mi ją kurwa! -dar­łem się i zara­zem pła­ka­łem. nie mogłem uwie­rzyć, że byłem jej tak bez­na­dziej­nym opie­ku­nem.
-Spo­kój, Harry…-odrzekł Niall- Znaj­dziemy ją-szep­nął i zła­pał mnie za ramiona, abym prze­stał, ale ode­pchną­łem go i spoj­rzałem na niego peł­nym gniewu wzro­kiem.
-Muszę ją zna­leźć-stwier­dzi­łem i zaczą­łem iść w innym kie­runku, nawo­łu­jąc ją. Wtem usły­sza­łem gło­śny krzyk dziew­czyny i męż­czy­zny. Następ­nie usły­sza­łem trzask i krzyk… Leny… Otar­łem łzy i pobie­głem w stronę drzwi z któ­rych dobie­gały głosy. Zła­pa­łem za klamkę, nic. Szarp­nąłem moc­niej-nie­stety na nic. To były mocne drzwi. Spoj­rzałem na Niall’a, a ten tylko ski­nął głową i w tym samym momen­cie ruszy­li­śmy ku drzwiom i z hukiem je wywa­ży­li­śmy. Spoj­rzałem na lewo i ujrza­łem zawią­zaną dziew­czynę z sinia­kami na twa­rzy i męż­czy­znę, który na niej sie­dział i trzy­mał w dłoni nóż. Szybko z niej zszedł i zaczął kie­ro­wać się ku mnie. Spoj­rzałem na nią ponow­nie, a w moich oczach natych­miast zebrały się łzy. Jaki gno­jek mógł dopro­wa­dzić Lenę do tego stanu? Przez chwilę nie mogłem jej poznać, ale potem zorien­to­wa­łem się, że to wła­śnie ona. Mia­łem ochotę ją przy­gar­nąć do sie­bie i mocno przy­tu­lić oraz sca­ło­wać z jej skóry każdy obo­lały punkt, tak aby już nic ją nie bolało oraz żeby była szczę­śliwa. Chcia­łem to całe cier­pie­nie prze­nieść na sie­bie. Jed­nak ktoś musiał zająć się tym potwo­rem. Spoj­rzałem na Niall’a, który już zmie­rzał do Leny, aby jej pomóc. Chcia­łem jej teraz powie­dzieć jak bar­dzo ją kocham, ale dosta­łem pierw­szy cios w nos od mojego prze­ciw­nika. Wyplu­łem krew i zaczą­łem ude­rzać pię­ściami o twarz faceta. Sły­sza­łem jakieś chrup­nię­cie, ale kon­ty­nu­owa­łem walkę. Wal­ną­łem jego głową o ścianę, ale ten popchnął mnie na zie­mię. Leżał nade mną i okła­dał mnie pię­ściami, przez chwilę myśla­łem, że to koniec, ale ude­rzy­łem go mocno w kro­cze i dalej go biłem. Nie pano­wa­łem już nad swo­imi ruchami i robi­łem wszystko jak we śnie. Raz ja byłem na górze, a raz na dole. Moim celem było uka­ra­nie tego faceta tak jak na to sobie zasłu­żył. W pew­nym momen­cie ode­pchnął mnie od sie­bie, a sam sta­nął w bez­piecz­nej odle­gło­ści ode mnie.
-Myslisz, że nie chciał­bym prze­le­cieć tej Two­jej dziew­czynki? -zapy­tał ze zgrozą.
-Nie mów tak o niej-ode­zwa­łem się z tru­dem, gdyż po war­dze ście­kała mi krew, a moja twarz była cała spuch­nięta.
-Ale wiesz co… nie dla­tego ją tu spro­wa­dzi­łem-odrzekł z rado­ścią.
-Co kurwa? – zapy­ta­łem zdez­o­rien­to­wany.
-Hmmm. nie wiem czy sły­sza­łeś, ale wszy­scy chcą ją uśmier­cić, ona jest dla nas zagro­że­niem-odrzekł dumny.
-Dla nas? -zapy­ta­łem.
-No tak-powie­dział i poka­zał swoje czarne jak smoła, olbrzy­mie na cały pokój, ostre jak brzy­twa i prze­ra­ża­jące na sam widok. No tak… mogłem się tego spo­dzie­wać… Jak mogłem myśleć, że to jakiś napa­lony zbo­cze­niec… to coś o wiele gor­szego… Dla wyrów­na­nia poka­za­łem jemu moje skrzy­dła… Nie lubi­łem się nimi chlu­bić, ale wszy­scy mi ich zazdro­ścili. Były wiel­kie (jedne z więk­szych), białe i błysz­czące, lśniące czy­sto­ścią i nie­win­no­ścią. Prze­ciw­nik spoj­rzał na mnie ze zło­ścią, ale i z iskierką dziw­nej rado­ści. Po chwili ruszył w moją stronę i szarp­nął mnie za moje skrzy­dła, aż wrza­sną­łem z bólu. Naj­gor­sze co może być to wyrwa­nie piór. Po moim ramie­niu zle­ciała strużka krwi.
-Ona ni­gdy nie będzie bez­pieczna! -krzyk­nął w moją stronę– Zayn ją i tak znaj­dzie! -krzyk­nął i ruszył w moja stronę z mrocz­nym szty­letem. Gdyby mnie nim choć dra­snął mógł­bym umrzeć. Jed­nak ja mia­łem też swój szty­let, na jego widok facet tro­chę zadrżał. Toczy­li­śmy walkę mie­dzy dobrem, a złem. Nie mia­łem poję­cia kto zwy­cięży. Mimo tego w mojej gło­wie cią­gle poja­wiał się obraz skrzyw­dzo­nej Leny- to mnie utrzy­my­wało w walce. Po chwili gdy myśla­łem, że zmie­rzy­łem się z jed­nym z gor­szych prze­ciw­ni­ków, mój szty­let prze­bił jego pierś, a z jego ostrza wydo­było się świa­tło, które od razu pochło­nęło demona. Z ulgą opar­łem się o ścianę. Do pokoju wszedł rów­nież zzia­jany mój brat. Na lewym barku miał czarną krew.
-Co sie stało? -spy­ta­łem.
-Skap­nęli się, że ktoś zaata­ko­wał ich brata, dla­tego musia­łem ich powstrzy­mać żebyś nie miał wię­cej idio­tów do poko­na­nia-odrzekł i podał mi dłon, którą zła­pa­łem i wsta­łem.
-Dzięki-odrze­kłem i pokle­pa­łem go po ramie­niu- Czemu to zro­bi­łes? – zapy­ta­łem go.
-Po pierw­sze dla­tego, ze znów byś się nad sobą uża­lał, że coś jej się stało, a ja musiał­bym tego słu­chać, lub co gor­sza zaczął­byś się ranił, a wtedy rów­nież bym obe­rwał. Po dru­gie… dla­tego, bo ta dziew­czyna nie zasłu­guje na taki los… Musisz jej o wszyst­kim powie­dzieć, w końcu i tak się od kogoś dowie-odrzekł. Zbli­ży­łem się do niego i zła­pa­łem go za koszulkę.
-Wara mi jej tego mówić… Jeśli choć mruk­niesz na ten temat lub się do niej zbli­żysz, obe­rwiesz tak, że nie będziesz mógł się pozbie­rać. Nie obcho­dzi mnie to, że mnie rów­nież będzie bolało. Zado­woli mnie satys­fak­cja Two­jej męki-syk­ną­łem i ode­pchną­łem go na ścianę.
-”Spera mun­dus est maxi­mum donum men­da­ci­bus. „*-odrzekł wście­kły, na co unio­słem brwi.
-”Dormi homi­ci­dium ami­ci­tia, amor verus necat. „**– powie­dzia­łem i odsze­dłem.
Sze­dłem w stronę samo­chodu, w któ­rym sie­dział Niall z Leną. Otwo­rzy­łem tyl­nie drzwi i ujrza­łem sku­loną i pła­czącą postać. Moje serce się skru­szyło i poja­wiła się tro­ska i żal. Wsia­dłem szybko do samo­chodu i obją­łem jej kru­che i obo­lałe ciało, uspo­ka­ja­jąc ją. Przy­lgnęła do mnie i zanio­sła się jesz­cze więk­szym pła­czem. Wie­dzia­łem, że nie mogę jej tak zosta­wić. Zda­wa­łem sobie rów­nież sprawę z tego, że nie­długo zaczną się drę­czące mnie pyta­nia na które będę musiał w końcu odpo­wie­dzieć. Nie chcia­łem żeby mój brat miał rację… Lena skryła się w moich ramio­nach, czu­łem bicie jej serca i sły­sza­łem szloch… Nie mogłem tego znieść.
-Już ciiii… już jesteś bez­pieczna. Ten dupek dostał już za swoje. Nikt Cie­bie nie skrzyw­dzi. Obie­cuje- przy­rze­kłem i posta­no­wi­łem za wszelką cenę dotrzy­mać to słowo. Dziew­czyna na mój głos zaczęła się uspo­ka­ja­jąc, aż zda­wało mi się, ze zasnęła. Jej oczy oka­lały piękne dłu­gie rzęsy i mimo jej obra­żeń oraz duzej rany z tyłu głowy z któ­rej na­dal sączyła się krew, jej twarz była cudowna i taka nie­winna i nie­świa­doma wszyst­kiego. Wła­śnie za to ją poko­cha­łem. Jej usta były spierzch­nięte i miała w ich kąciku ranę, lecz mimo tego na­dal marzy­łem o poca­ło­wa­niu jej. Biłem się z myślami, aż w końcu musną­łem lekko jej tru­skaw­kowe usta. Sma­ko­wały wspa­niale, mimo chwi­lo­wego zetknię­cia. Nie mogłem się docze­kać kiedy znowu ją poca­łuje, lecz z jej pełną świa­do­mo­ścią. Marzy­łem o tym, od dawna. Patrzy­łem jak mówi, jak się śmieje, jak zło­ści i ciężko pra­cuje, a jej usta na­dal pozo­sta­wały takie same- nie­biań­skie… Ona nie wie­działa jakie to było praw­dziwe porów­na­nie.
-Nie zasłu­gu­jesz na nią-odrzekł w ciszy Niall. Cał­ko­wi­cie o nim zapo­mnia­łem.
-Niby skąd takie roz­my­śla­nia? – zapy­ta­łem wku­rzony.
-Może i ją kochasz, ale musisz o nią rów­nież zadbać. To nie jest lalka. Jeśli coś jej zro­bisz będziesz miał do czy­nie­nia ze mną-odrzekł zde­ner­wo­wany, ale z powagą w gło­sie i ruszył samo­cho­dem do szpi­tala.
-I moim bra­tem-szep­ną­łem, spo­glą­da­jąc na śpiącą Lenę i jej nie­winne ciało. Owi­ną­łem szczel­nie wokół niej swoje ramiona, bo może nie zda­wa­łem sobie jesz­cze z tego sprawy, ale trzy­ma­łem w swo­ich ramio­nach cały świat- świat który miał za nie długo się roz­paść.
___________________________________________________________________________________
*”Ufność nie­win­nych jest naj­więk­szym darem dla kłamcy. „~Ste­phen King
**”Kłam­stwo zabija przy­jaźń, prawda zabija miłość. „~Mor­gan Char­les Lang­bridge
Hel­loł misiaczki!

Prze­pra­szam, że takie opóź­nie­nie, ale nie mia­łam weny. Nie mam poję­cia, czy mam pisać dalej, bo nikt nie komen­tuje i jestem zała­mana: (Pro­szę!!! jeśli to czy­tasz sko­men­tuj. To dla mnie bar­dzo ważne. Dla Cie­bie to minuta, a dla mnie szczę­ście na cały dzień (mimo złych komen­ta­rzy). Pro­szę!!!

Dzi­siaj było tro­chę z per­spek­tywy Harry’ego, aby­ście mieli jasny pogląd na całą sytu­ację: D
Dobra­noc sło­neczka i nie zapo­mnij­cie zosta­wić po sobie pamiątki: *
Wasza Dusia: 8

środa, 15 kwietnia 2015

Urodziny Emmy Watson

Urodziny Emmy Watson!!!

Nasza kochana Em obchodzi dzisiaj swoje 25 urodziny. Z tej okazji oraz dlatego, że jest naszą jedną z bohaterek życzymy:
*bycia nadal tą miłą i uroczą dziewczyną
*aby każdy zawsze kojarzył i pamiętał ciebie z serii "Harry Potter"
*abyś zagrała w następnych wspaniałych filmach
I co najważniejsze... dziękujemy, że możesz towarzyszyć nam w przygodach bohaterów tego ff :***
 Tego życzy blog Lost Angel i ja... (Dusia :8)




wtorek, 14 kwietnia 2015

Rozdział 14

Rozdział 14-"Kocham cię"

Obudziłam się nagle. Wciągnęłam do ust powietrze i uświadomiłam sobie, że wokół unosi się zapach środków dezynfekujących i farby. Obok mojej głowy usłyszałam równomierne pikanie. Otworzyłam oczy i spostrzegłam się, że leżę w białej sterylnej sali, z oknem po prawej stronie. Byłam na białym szpitalnym łóżku, ze stolikiem po prawej oraz dwoma wolnymi łóżkami i aparaturą szpitalną po lewej. Byłam w szpitalu. Do mojej głowy dotarły wspomnienia ostatnich kilku godzin i przestraszona szybko się podniosłam, aż poczułam silny ból z tyłu głowy. Cicho syknęłam i spojrzałam w stronę drzwi. Dzięki szybie, która w nich była, zauważyłam stojących rodziców, rozmawiających z lekarzem. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo za nimi tęskniłam. Potrzebowałam widoku troskliwych, błękitnych oczu mamy i pokrzepiającego uścisku taty. W tym momencie bardziej współczułam moim opiekunom, niż sobie. Jakie to musi być uczucie, gdy twoje dziecko zostało skrzywdzone, a ty nic nie możesz na to poradzić Wiedziałam, że mama zawsze udawała dzielną i próbowała wszystko trzymać pod kontrolą. Prawie nigdy nie widziałam jak płakała. Jednak nieraz spostrzegałam w jej oczach smutek i żal, chociaż starała się tego nie okazywać. Może ukrywała swoje łzy, może płakała pod prysznicem lub w łóżku przed snem- tak żeby nikt ich nie widział. Gdy ludzie ją mijali i z nią rozmawiali, ta zakładała na twarz uśmiech i udawała szczęśliwą. Jednak ja poznałam jej tajemnicę, jej oczy zdradzają prawdę. Tata również zgrywał twardego osobnika, choć gdy miał okazję kogoś pocieszyć lub komuś pomóc, zawsze to robił. Pamiętam jak kiedyś gdy ojciec pojechał z nami na zakupy i w każdym sklepie była zbiórka żywności dla ubogich rodzin, to tata za każdym razem dawał dla nich koszyk produktów. Mama była wtedy bardzo zła, bo wydaliśmy więcej pieniędzy na kupno jedzenia dla potrzebujących, niż dla siebie samych. Gdy spoglądałam na ich twarze widziałam w nich smutek, wyrzuty sumienia i strach. Nie mam pojęcia jak długo tu już leżałam, ani w jaki sposób się tu znalazłam. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że na pewno wsiedli w pierwszy lepszy samolot lecący do Australii i tak tu przybyli. Nagle spostrzegłam, że po policzku mamy toczy się łza, a ona sama zaczyna szlochać i wtula się w ramiona taty, który całuje ją w głowę. Opadam na łóżko i przymykam oczy. To wszystko moja wina! Gdybym nie szła do tego dziwnego klubu i posłuchała ciotki, to bym nie spotkała Christiana, następnie faceta, który dolewał coś do szklanki dziewczyny, nie poszłabym za nimi na zaplecze, a potem nie zaatakowałby mnie chłopak, Harry nie musiałby bić Christiana, Niall nieść mnie na rękach do samochodu. Właśnie..., gdzie oni się w ogóle podziali? Ostatnie co pamiętam to fakt, że zasnęłam z głową na kolanach Harry'ego. Nic więcej nie przychodzi mi do głowy. Jednak wiem, że coś się jeszcze wydarzyło. Coś mi mówi, że to właśnie Niall i Harry zawiadomili moją rodzinę o zaistniałej sytuacji. To dzięki nim zawdzięczam swoje życie. Mimo to nie rozumiem dlaczego moja mama zanosiła się płaczem. Żadna większa krzywda mi się nie stała. Mam dość dużą ranę rozcięcia na brzuchu, podbitą twarz, posiniaczone ręce, plecy oraz rozcięcie z tyłu głowy. W prawdzie są to dość duże obrażenia, jednak nie wielkie z porównaniem z tym co mogło się stać. Moje rozmyślania przerwało skrzypnięcie drzwi. Otworzyłam oczy i ujrzałam moich rodziców z troską wymalowaną w oczach. Mama podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła, zaczęła płakać. Po moich policzkach popłynęły łzy szczęścia, że mogłam ich zobaczyć oraz, że byłam tu żywa. Wciągnęłam zapach jej owocowych perfum, ale w ich woni można było poczuć jeszcze jeden zapach...papierosów. Od kiedy to mama paliła? Po paru minutach odsunęła się ode mnie i otarła wierzchem dłoni łzy. Spojrzałam na nią ze smutkiem, a później skierowałam wzrok na ojca. Cały czas się nam przyglądał, aż w końcu podszedł do mnie i również mnie objął. Po chwili się ode mnie odsunął i rękawem szybko starł niechcianą łzę. Dopiero teraz dostrzegłam pod jego oczami cienie, oznaczające nie przespane noce, spostrzegłam siateczkę zmarszczek. Doskonale wiedziałam, że gdyby nie ja, stan moich rodziców nie byłby tak przygnębiający. Mama usiadła na wolnym obok łóżku, a tata oparł się o parapet. Po chwili, gdy oboje pozbierali się, odezwałam się:
-Czemu płaczesz?- zapytałam, na co mama lekko się uśmiechnęła.
-Cieszymy się, że ciebie widzimy-odrzekła.
-Ale nic poważnego mi nie jest?-zapytałam z przejęciem.
-Nie..., lekarze dziwią się, że nic poważnego ci się nie stało. Doznałaś dużego uderzenia w tył czaszki i każdy człowiek na twoim miejscu byłby niepełnosprawny albo w najlepszym przypadku, nie mógłby przez około dwa miesiące robić żadnych ruchów i do końca życia brać leki. Ty jednak wyszłaś z tego cało- odrzekł z przejęciem tata.
-O matko...-to były jedyne słowa, które byłam w stanie wypowiedzieć Jakim cudem wszystko przybrało taki obrót?
-Bardzo się cieszymy, że wszystko jest z tobą w porządku- szepnął i spoglądnął w stronę drzwi -chyba ktoś chce się z tobą zobaczyć, dlatego pójdziemy na korytarz. Obejrzałam się w stronę drzwi i ujrzałam Harry'ego, który kłócił się z pielęgniarką, a Niall próbował go uspokoić. Lekko się uśmiechnęłam i pokręciłam głową. Jak zawsze musiał zrobić jakąś aferę.
-Za chwilę go zawołamy-odrzekła mama ze łzami w oczach i pocałowała mnie czule w czoło, a tata potarł moją dłoń. Oboje rodzice wyszli z sali i podeszli do chłopaków. Powiedzieli coś do pielęgniarki, na co ona pokiwała niechętnie głowa i się zarumieniła i odeszła. Oparłam się plecami o poduszkę i podciągnęłam pościel bardziej na piersi. Do salki wszedł ostrożnie Harry z Niall'em. Loczek spojrzał na mnie z troską wymalowaną na twarzy. Uśmiechnęłam się lekko i starałam się podnieść z łóżka. Niestety, nie udało mi się to, bo chwilę później zakręciło mi się w głowie. Niall złapał mnie za rękę i pomógł mi się położyć, jednak ja wolałam siedzieć.
-Nie możesz tak szybko wstawać-powiedział z troską blondyn.
-Niestety-odrzekłam.
-Jak się czujesz?- spytał zaniepokojony Harry. Spojrzałam w jego oczy i zauważyłam, że zielone tęczówki są jasne i wypełnione przejęciem, troską i... nadzieją. Pod jego oczętami widziałam szare cienie, które świadczyły zapewne o nieprzespanych nocach. Czemu tak bardzo się o mnie martwił?
-Hmm..., nie biorąć pod uwagę bólu głowy i wszystkich kończyn oraz ogólnego osłabienia, to jest w porządku-powiedziałam z lekkim pocieszeniem w głosie. Co się stało, że byłam taka spokojan?
-Nawet nie wiesz jak nam ulżyło- stwierdził cicho Niall- My z Harry'm prawie na zawał umarliśmy- dodał błękitnooki na co brunet się zaśmiał.
-Z czego się śmiejesz?-zapytałam Harry'ego marszcząc brwi.
-Kto umrze, ten umrze-odrzekł z figlarnym uśmieszkiem. Spojrzałam na Niall'a, a ten tylko wywrócił oczami i prychnął. Między nami zapanowała długa i niezręczna cisza. wiedziałam, że chłopacy ukrywają przede mną jakiś sekret, tylko jaki? Ja również chciałam coś im powiedzieć, a raczej spytać. Dlatego zaczęłam przerywając dziwną ciszę:
-Co tam się stało?- zapytałam. Chłopcy spojrzeli po sobie z przejęciem, a Harry zmarszczył brwi.- Facet ciebie zaatakował i chciał ci zrobić krzywdę. Zrobił ją, ale mogło być gorzej-stwierdził Harry.
-Nic nie pamiętasz- spytał Niall z konsternacją wymalowaną na twarzy.
-Pamiętam...-odrzekłam i spojrzałam na swoje ręce. Lena. Musisz to powiedzieć!- powiedziałam sobie w myślach- Ale tu chodzi o coś więcej-powiedziałam i podniosłam głowę patrząc na obydwu chłopaków. Harry głośno przełknął ślinę, ale nic nie powiedział. Niall zmrużył oczy i odrzekł:
-O co ci chodzi?- zapytał- Jakiś palant ciebie zaatakował, apotem chciał ciebie zgwałcić. Czego jeszcze szukasz? Mało ci?- zapytał wkurzony. Tak. Powiedział to. Chciał mnie ZGWAŁCIĆ. ZNOWU. Po moim policzku stoczyła się łza, ale szybko ją starłam. Nie będe płakać.
-Lena..., przepraszam..., ja...- tłumaczył się Niall. Położył swoją dłoń na moją, ale ja ją szybko odsunęłam. Podniosłam głowę i tym razem spojrzałam na Harry'ego. Patrzył się na mnie tymi pięknymi oczami. Ugh! Lena uspokój się!-skarciłam się w duchu.
-Co się stało z tym chłopakiem?-zapytałam bruneta.
-Został odpowiednio ukarany-powiedział bez zastanowienia zielonooki.
-Co mu zrobiłeś?-zapiszczałam z przejęcia.
-To na co sobie sam zasłużył- stwierdził ponuro Harry.
-Harry...-zaczęłam, ale do pokoju wszedł Liam.
Spojrzałam na mojego brata, a moje serce momentalnie pękło. Był cały rozczochrany, a oczy miał podpuchnięte. Podbiegł do mnie ze łzami w oczach i mocno się do mnie przytulił. Po policzkach zaczęły mi płynąć łzy. Z głowy wyleciały mi wszystkie nasze wspólne sprzeczki i kłótnie. Teraz liczyło się, że byłam bezpieczna. Miałam obok siebie trójkę wspaniałych mężczyzn, dzięki którym nadal żyłam i miałam po co żyć. Trwaliśmy w tym uścisku parę minut, a potem Liam usiadł na łóżku obok zaczął zadawać pytania: czy się dobrze czuję, jak do wszystkiego doszło, kto to był. Najdziwniejsze było to, że jedynie Harry z Niall'em odpowiadali na pytania dotyczące całego wydarzenia. Jakby tego było mało oczywiście zmienili prawie całą historię, choć znali prawdę. Zastanawiałam się,czy może nie zwrócić im uwagi, ale zdecydowałam spytać się ich po tym, jak będziemy sami. Pewnie mieli w tym jakiś cel, ale na razie nie wiedziałam jaki. Po wszystkich odwiedzinach, czyli: rodziców, Harry'ego i Niall'a, Liam'a i ciotki, przyszedł lekarz. Pytał się o mój stan fizyczny, a ja mu powiedziałam, że nie jest najgorzej. Następnie przyszło dwóch psychologów i uznali mój stan jako bardzo dobry. Dorothy ubłagała jeszcze lekarza żeby mnie od razu wypuścił i po wielkich prośbach wreszcie się udało. Gdy dotarłam do domu cioci, umyłam się i przebrałam, a potem udałam się do salonu, bo miało się odbyć "zebranie rodzinne", chociaż uczestniczyli w nim również Harry i Niall. Wszyscy siedzieli na krzesłach lub sofie i uważnie mi się przyglądali.
-Yyyy..., po co się tu spotkaliśmy?- zapytałam ostrożnie.
-Hmm...- zaczął tata- Zastanawiamy się kiedy chcesz stąd wyjechać-stwierdził tata. Słucham? Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. Jak to? Miałam stąd jechać? Ja się stąd nigdzie nie ruszam. Pewnie uważałabym to za dziwaczne parę dni temu, ale teraz sądzę, że to jest jedyna dobra decyzja. Gdy tu na początku przyjechałam od razu chciałam jechać do domu. Nienawidziłam  Dorothy i całego tego domu. Gdy poznałam Harry'ego i Niall'a, miałam po prostu dosyć. Czułam się tutaj całkowicie samotna. Praca również nie była wspaniała. Jednak po ostatnich wydarzeniach doceniałam otaczające mnie osoby, chociaż ich długo nie znałam. Oni byli w stanie dla mnie poświęcić życie...Nie wiem, jak mam to wszystko im przekazać, ale muszę to zrobić, zbyt mocno przywiązałam się do tego miejsca... i ludzi.
-Jeśli chcesz, możemy jechać jeszcze dzisiaj- przerwała ciszę mama. Spojrzałam na ciocie, która cały czas się we mnie wpatrywała, ale jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Przeniosłam wzrok na Harry'ego, który był oparty o swoje kolana, a głowę miał spuszczoną w dół, widać było, że nie był zbytnio szczęśliwy z obrotu całej sytuacji. Niall za to wpatrywał się w swoje ręce, na jego twarzy malował się... smutek? Liam opierał się o framugę drzwi i patrzał się w dal. No tak... , tą decyzję będę musiała sama podjąć... Głośno westchnęłam i ukryłam twarz w dłoniach.
-Nie stresuj się... Nikt nie będzie zły jeśli jeszcze dzisiaj wyjedziesz... to przecież to zrozumiałe.. Każdy by to zrobił na twoim miejscu...-rzekła cicho mama- Ciocia próbowała mnie namówić żebyś została..., ale ja wiem, że ty chcesz jechać kochanie... Myliłam się, że tutaj ktoś zapewni tobie bezpieczeństwo...-odpowiedziała mama. Spojrzałam ze łzami na twarz mamy, a potem ciotki..., ona cały czas mi się wpatrywała.
-Im dłużej będziesz zwlekać, tym gorzej... Tata tak naprawdę spakował twoje rzeczy..., chodź jedźmy...Posłu...-odrzekła mama, ale ciocia jej przerwała.
-Jeśli chcesz, aby sama podjęła decyzję, to daj jej samej myśleć-powiedziała ostro. Lekko się uśmiechnęłam. Mama mówiła, że nie zapewnili mi tu bezpieczeństwa.., a w domu było inaczej?! To właśnie tutaj poczułam się wolna..., jak zwykła siedemnastolatka. Poznałam nowych ludzi, bez żadnego przymusu oraz poznałam sama okolicę, a nawet miałam pracę. Owszem stała tu mi się krzywda, ale to była jedynie moja wina.Niczyja więcej. Wychodząc ze szpitala, okazało się, że w dokumentacji, Harry powiedział,, że  to on namówił mnie na pójście do tego baru, a potem stracił mnie z oczu. Niall doszedł do niego później, tak więc on też nie był niczego winien. Potem ja zaczęłam wołać pomocy, a Niall mnie usłyszał. Harry za to pobiegł za chłopakiem, który mnie zaatakował, ale go nie dogonił, a potem przewieźli mnie do szpitala. Taką historię powiedział również Harry Liam'owi i moim rodzicom. Teraz wiedziałam dlaczego tak postąpił, chciał całą winę przenieść na siebie żebym nie odczuwała następnego stresu. Obronił mnie. Niestety tym razem poradziłam sobie sama...
-Harry to bardzo nie odpowiedzialny młodzieniec i nie wiem dlaczego Dorothy zaufała mu tak bardzo żeby miał ciebie pod swoją opieką. To było bardzo nieodpowiednie. On chyba nawet sobie nie zdawał sprawy co może ci się stać-powiedział tata. Spojrzałam na zielonookiego, ale on nadal miał spuszczoną głowę i nie reagował.
-Tata ma rację..., to było wręcz dziecinne zachowanie. Zastanawialiśmy się nawet, czy nie zgłosić go na policję, za niedopilnowanie ciebie-odrzekła z pogardą mama. Że co?! To już jest przegięcie.
-To jest bardzo mądry chłopak-powiedziała ze złością Dorothy.
-No właśnie widzieliśmy. Taki mądry, że naraził na śmierć nasze dziecko!-odrzekł ojciec ze złością.
-Nie zdajecie chyba sobie sprawy, że więżąc to dziecko, nasyłacie na nią smutek i nieszczęście! Tutaj czuła się wolna!-krzyknęła ciocia.
-My jej nie więzimy. My zapewniamy jej bezpieczeństwo!-odrzekła mama. Słuchałam ich coraz to bardziej narastającej kłótni. Wszyscy sie ze sobą kłócili. Tylko ja, Niall, Harry i Liam byliśmy cicho. nie mogłam już patrzeć na rosnącą nienawiść mojej rodziny względem siebie. Postanowiłam więc wszystko sprostować i powiedzieć prawdę. Tym razem nie ukrywałam się w cieniu Ukazałam, że ja wszystkiego się nie boję.
-Cisza!!!-wrzasnęłam na całe gardło. Z gniewem popatrzyłam na wszystkich. Nastała cisza. Wszyscy spojrzeli się na mnie, nawet blondyn i szatyn. Wtedy nie było odwrotu.
-Teraz niech wszyscy mnie posłuchają-odpowiedziałam- Ja również mam wiele do powiedzenia-rzekłam i odetchnęłam- Po pierwsze, nie powiedziałam, że chcę z tąd  w ogóle wyjeżdżać-rzekłam i spojrzałam na rodziców, tata rozszerzył źrenice, a mama chciała coś powiedzieć, ale ja pokiwałam jej palcem. Zobaczyłam na Harry'ego, a jego oczy jakby zaświeciły radością.
-Po drugie, Harry kłamał. Tak naprawdę to wszystko było moją winą-odrzekłam i zaczęłam opowiadać całą historię z każdym detalem. W czasie mojego opowiadania patrzałam na rodziców po których mogłam spostrzec się, że byli zdziwieni. Harry natomist miał smutny wyraz twarzy i co chwilę kręcił głową, każąc mi przestać mówić, jednak ja kontynuowałam. Jedyne co pozostało nie zmienione to fakt, że powiedziałam iż winowajca uciekł, a Harry go nie dogonił. Skłamałam. Nie chciałam jednak wkręcać Harry'ego. to byłoby nie fair. Gdy skończyłam powiedziałam:
-Harry skłamał, bo chciał mnie bronić. Nie obwiniajcie go tylko mnie. To była jedynie moja wina. Oni mnie uratowali-rzekłam, a potem nastała długa i dziwna cisza. Po chwili jednak tata zapytał:
-to skąd oni niby wiedzieli, że jesteś w niebezpieczeństwie?-zapytał z dozą podejrzeń... No własnie. Tego to ja również nie wiedziałam. Nie mogłam powiedzieć, że nie wiem, bo to by oznaczało, że oni jednak są winni... Lena! Dalej, myśl! Od ciebie to wszystko zależy! Spojrzałam na Harry'ego, ale on jedynie uniósł brew, czekając na moją odpowiedź. Niall za to lekko się uśmiechał. Świetnie! Teraz to polecą kłamstwa.
-No bo...-zacięłam się. Lena! Dalej! Kiedyś byłaś mistrzem kłamstw!-Yyyy...nooo, bo... My z Harry'm od pewnego czasu się spotykamy...iii...często ze sobą piszemy...iiii....Harry zmartwił się, że tak długo nie odpisuje..yyy..iiii...namierzył mnie swoim telefonem..., a potem to już wiadomo...-powiedziałam ze stresem. Genialnie Lena! Lepszego kłamstwa to nie mogłaś wymyślić...Miałam jednak nadzieję, że każdy mi uwierzył. Spojrzałam na Harry'ego, a on szczerze się do mnie uśmiechał. W jego policzkach były widoczne te niebiańskie dołeczki! O. Mój. Boże... Lena!!! Wróć na ziemię!-skarciłam siebie w myślach. Cała się zarumieniłam. Rodzice spoglądali na mnie podejrzliwie. Liam był widocznie wkurzony, ale sie nie odzywał.
-Czyli... wy jesteście razem?-zapytał tata. Nie... Świetnie! Co ja miałam mu powiedzieć! Nie tato. Tak naprawdę to wszystko było kłamstwo. Lecz owszem, śnię o jego dołeczkach i jego oczach. On jest taki boski!-pomyślałam. Gdybym tak powiedziała na pewno odwieźliby mnie do psychiatryka...
-Yyyy.... nie do końca...-odrzekłam, a na mojej twarzy zakwitła kolejna warstwa rumieńców.
-Aha...-powiedziała mama. Co teraz nastąpi?
-Czyli chcesz zostać?-zapytała ciocia. Zaczęłam ją naprawdę kochać! Dzięki niej wyszłam z niekomfortowej sytuacji.
-Tak-odrzekłam, a mama pokiwała lekko głową, a tata miał skwaszoną minę. Po chwili jednak zaczęli przepraszać i za razem dziękować Niall'owi i Harry'emu, a potem gratulowali nam naszej świetnie zapowiadającej się "miłości". Ciocia rozpakowała moje walizki, a potem wszyscy zaczęliśmy robić wspólną kolację. Rodzice powiedzieli, że mają samolot jutro rano, a Liam odpowiedział, że musi jechać z nimi. Kiedy zasiedliśmy do stołu, zauważyłam, że z całej sytuacji nie był zadowolony jedynie niall i Liam. Liam rozumiem.., ale dlaczego również Niall? Kiedy zaczęłam nakładać sobie sałatki na talerz, odezwał się surowym tonem Liam:
-Jakoś wam nie wierzę.
-Ale o co ci chodzi?-zapytałam niepewnym głosem. Czyżby zaczął coś podejrzewać? Tylko nie to...
-Jakoś mi się nie chcę wierzyć, że się na wzajem kochacie-odrzekł. Proszę tylko nie to... Co ja maiałam mu powiedzieć. Nie byłam w stanie niczego zrobić.
-Co mamy zrobić żebyś nam uwierzył?-zapytał Harry spokojnym głosem. Hmm..., czyli on również trwał w moim kłamstwie.
-Hmm..., pocałunek może każdy udać, pustym czynom również nie uwierzę...., jednak pod pewną przysięgą, powiecie sobie na wzajem, że się kochacie-odrzekł z dumą.
-Liam...-zaczęła ciocia, jednak on ją zignorował i uniósł jedną brew. Harry odwrócił się do mnie twarzą, a ja spojrzałam  w jego piękne szmaragdowe oczy, które uratowały mnie i wkurzały oraz pocieszały. Po co ja w ogóle kłamałam? No tak..., żeby chronić Harry'ego..dla niego było warto...
-Powtarzajcie moje słowa-odrzekł Liam- Pod przysięgą świętego Michała Archanioła i wszystkich jego braci oraz za sprawą samego jego pana, mamy powiedzieć następujące słowa...-rzekł, a my razem z nim. Harry spojrzał mi głęboko w oczy i odpowiedział swoim głębokim i zachrypniętym głosem:
-Kocham cię.
Moje serce zadrgało. Wokół zrobiło się dziwnie duszno. Jego oczy były takie cudowne...
-Kocham cię-odpowiedziałam również słabym od emocji głosem. Harry zamrugał parę razy oczami, jakby wybudził się z transu, a potem odwrócił głowe i spojrzał na Liam'a.
-Teraz nam wierzysz?-zapytał z wyższością.
-Tak-rzekł z wyrzutami mój brat. Następnie wszyscy wrócili do wcześniejszych rozmów i jedzenia. Jednak ja nie byłam już nic w stanie więcej zjeść.
Nie wiem, o co chodziło Liam'owi z tą przysięgą. Ja nie wierzyłam w Boga, więc dla mnie to nie miło większego znaczenia, jednak widać było, że dla Harry'ego- owszem. Ciszyłam się, że mamy to już za sobą, oraz, że oprócz kłamstwa, przysięga mnie nie dotyczyła i jej nie złamałam. Jednak w głębi serca i duszy, wiedziałam, że mogłabym nawet przysiąść na swoje własne lub życie moich najbliższych, że kocham Harry'ego, a nie skłamałabym. Bo tak naprawdę gdzieś głęboko w moim sercu narodziła się miłość, do tego pięknego chłopaka o szmaragdowych oczach, pięknych dołeczkach, wspaniałym ciele, cudownym głosie i czerwonych ustach. Narodziła się miłość, której już nie byłam w stanie zatrzymać, choć o tym, nie wiedziałam. Najbardziej jednak było mi przykro, że ja powiedziałam mu prawdę, a on skłamał, że mnie kocha....

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
HARRY

Rzekłem te słowa "Kocham cię". Przed przysięgą nie ma kłamstw...
Najbardziej jednak było mi przykro, że ja powiedziałem jej prawdę, a ona skłamała, że mnie kocha....

____________________________________________________________________________________
Heloł!
Parę info:
*Przepraszam, że ostatnio nie dodałam żadnego rozdziału... Bardzo was przepraszam, jednak zawsze kiedy miałam to zrobić, coś mi wypadało.Wiem, że to nie jest usprawiedliwienie, jednak mam nadzieję, że mi wybaczycie...
*Dziękuję wam za wszystkie wyświetlenia i za to, że czytacie :****
*Cieszyłabym się gdyby KTOŚ pisał JAKIEŚ komentarze. Chciałabym wiedzieć czy wam się to podoba, czy nie. :P
*Życzę miłego tygodnia :D

Wasza Dusia :8 (która obżera się talarkami podczas pisania rozdziału i tyłek jej rośnie :DDD)

Szablon by S1K