poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 2

ROZDZIAŁ 2-POŻEGNANIE

               Spoglądałam w sufit z nadzieją, ze może on mnie uratuje przed nadchodzącymi wydarzeniami, które niestety musiałam przyznać-były nieuniknione. Właśnie dzisiaj nadszedł dzień, kiedy miałam polecieć na drugi koniec świata, do cioci, którą widziałam jedynie parę razy na oczy, a która z nami w ogóle nie utrzymywała kontaktu. Rodzice myśleli, że mnie tym uradują, lecz niestety się mylili..., ja byłam okropnie przestraszona i bezradna. Jak ja miałam tam spędzić wakacje, jeżeli nawet nie posiadałam tematów do rozmowy z ciocią, a ten kontynent był dla mnie w ogóle nie znany. Na szczęście mój drogi przyjaciel Google pozwolił mi na zlokalizowanie miejsca zamieszkania cioci, co jak okazało się było dość łatwe. Czyli reasumując, Dorothy mieszkała w pobliżu rzeki i oceanu za razem-cudownie! Nie dość, że nie umiałam pływać, wolałam siedzieć w domu przed komputerem i nie lubiłam jeść ryb to jeszcze dowiedziałam się, że moja ciotka nie ma internetu i jest dostawczynią RYB i tego typu rzeczy do pobliskiego parku wodnego- Sea World. Byłam po prostu uradowana! Będę musiała naprawdę się namęczyć żeby cokolwiek normalnego zjeść lub obejrzeć na You Tube. 
                  Po tym, jak mój brat wkurzony wyszedł z domu, jeszcze z nim nie rozmawiałam, nie umiałam, lecz on także nie wykazywał takiej potrzeby-omijał mnie szerokim łukiem.
                  Wstałam z mojego łóżka i rozejrzałam się po pokoju, będę za nim tęskniła. Ostatni raz zajrzałam na komputer i dodałam wpis: Wyjeżdżam na koniec świata, tam gdzie wieloryby gonią walenie, a internet jest wręcz rzeczą niemożliwą, tak jak u nas nie zobaczenie przynajmniej raz czerwonego autobusu. Tak więc życzcie mi powodzenia, na pewno się przyda! ;_; 
                  Spojrzałam na zegarek i obliczyłam, że za 4 godziny będę wyjeżdżała z domu. postanowiłam więc ostatni raz sprawdzić czy wszystko zabrałam, nie mogłam też brać zbyt dużo bo wtedy moi rodzice płaciliby za mój nadbagaż, a jak się dowiedziałam, nie mieli takiej ochoty, przez co zrozumiałam, że będę musiała kupić sobie parę rzeczy na miejscu.
                  Zeszłam na dół do salonu i widziałam, że jest tam tylko Liam i coś piszę-list. Gdy już chciałam wyjść, ten zatrzymał mnie swoim głosem.
                 -Masz zamiar teraz cały czas przede mną uciekać?-zapytał.
                 -Myślałam, ze ty przede mną uciekasz-odpowiedziałam zaskoczona-Wiesz to nie ja przyparłam ciebie do ściany i nie kazałam ci jechać na drugi koniec świata- odpyskowałam zirytowana.Spojrzał na mnie z bólem w oczach- Naprawdę myślisz, że chcę rozstawać sie z moją odważną, wkurzająca i młodszą siostrzyczką-zapytał z łamiącym się głosem.Naprawdę?! On płakał?! Mój brat, który zawsze mnie pocieszał, chronił i nie pozwolił mnie skrzywdzić? Co się z nim dzieję?
                 -Będę odważna i bezpieczna, nie martw sie- szepnęłam do niego i przytuliłam go mocno-Liam. Ja dam radę, to tylko na wakacje...., potem wrócę-powiedziałam ze smutkiem w głosie, na co on przytulił mnie jeszcze mocniej, tak, że prawie nie mogłam oddychać, ale nie narzekałam. Nigdy nie potrafiłam długo gniewać się na brata..., a na pewno nie wtedy gdy on prawie płakał na moim ramieniu...Teraz to ja musiałam być ta silną.
                  -Proszę tylko uważaj na siebie- szepnął mi do ucha-nie wybaczył bym sobie gdyby cos ci sie stało, nie po tym jak...-załkał. Odsunęłam go od siebie i otarłam kciukiem jego łzę, tak jak on zawsze robił mi- Wiem, właśnie dlatego będę ostrożna-dla ciebie- powiedziałam i ścisnęłam jego rękę, dodając mu otuchy, co najwidoczniej poskutkowało, bo chwilę potem uśmiechnął się i powiedział, że idzie spakować moje bagaże do samochodu.
                   Po 10 minutach przyjechali rodzice, a ja w tym czasie siedziałam na kanapie w salonie i oglądałam telewizję, choć nic w niej nie leciało, ale wolałam pooglądać sobie ją na zapas (na wypadek gdyby tam gdzie jadę mogłoby nie być kablówki).
                   -Kochanie!-krzyknęła zadowolona mama- Kupiliśmy tobie trochę jedzenia na podróż i inne drobiazgi- podeszła do mnie i wręczyła mi wielki worek napakowany jedzeniem, kosmetykami i ubraniami.
                  -Ale po co mi to wszystko?-zapytałam zdziwiona -Przecież będę miała nadbagaż- stwierdziłam.
                 -O to się nie martw-powiedziała do mnie- Postanowiliśmy z tatą zapłacić za niego, w końcu to pierwszy twój taki wyjazd bez nas-odpowiedziała zestresowana i spojrzała na mnie wzrokiem, który oznaczał, ze bardzo się o mnie martwiła.
                 -Dziękuję- powiedziałam niepewnie, tak naprawdę nie często wypowiadałam te słowo.
                 -No już dobrze, nie masz za co nam dziękować- tym razem powiedział to tata, który akurat wszedł do pokoju- Zobacz co jest w środku- dopowiedział i wskazał głową na reklamówkę.
                   Zajrzałam do worka i zaczęłam wyciągać z niego zakupy. Były tam wszystkie moje ulubione słodycze, czyli: gorzka czekolada, skittels'y i różnego rodzaju gumy do żucia. Po produktach spożywczych przyszedł czas na kosmetyki .Dziękowałam mamie, że pomyślała o podkładzie, błyszczyku i tego typu rzeczach, ostatnio miałam cały czas podpuchnięte oczy i blada cerę, więc nie wyglądałam zbyt uroczo. Następnie z worka wyjęłam dwie letnie sukienki, trzy pary szortów, dwie bluzki z krótkim rękawem i piękne tęczowe bikini.Byłam zaskoczona, tym wszystkim!
                  -Jeju! To musiało kosztować majątek-rzekłam i zaczęłam się lekko uśmiechać. To było bardzo miłe z ich strony.
                  -Nie przejmuj się tym!-powiedział wyraźnie zadowolony moją reakcją tata- Wszystkie te ubrania na pewno ci się przydadzą- uśmiechnął się do mnie.
                   W tym momencie wszedł do domu Liam i trzymał w ręku elegancką torbę z napisem jakiegoś sklepu-wyglądał na bardzo drogi.
                   -Proszę siostra- wręczył mi pakunek i ruchem reki kazał mi zobaczyć co jest w środku- To jest ode mnie dla ciebie, mam nadzieję, ze wybierzesz się tam na jakiś balet- powiedział uśmiechnięty. spojrzałam na niego zdziwiona i postanowiłam zobaczyć co mój brat niby mi kupił. Gdy wyjęłam z torebki prezent, aż dech zaparło mi w piersi. Nie wierzę! Czy on nie miał na co wydawać kasy?!
                  -Liam...-załamał mi się głos. Jeszcze raz zobaczyłam na mój prezent i zobaczyłam, że w opakowaniu znajdują się jeszcze dwa pudełka
                   -O matko!-pisnęłam i usiadłam na kanapę- Liam, jesteś...jesteś, wspaniały!!!- krzyknęłam i podbiegłam do niego i uścisnęłam go tak mocno jak tylko umiałam- Dziękuję tobie!-spojrzałam na niego i widziałam szczęście w jego oczach- Ale ja nie mogę tego przyjąć- opowiedziałam po cichu.
                   -Nie ma mowy-powiedział i odwrócił moją głowę tak abym zobaczyła jego oczy-tak mogłabyś powiedzieć swojej koleżance, która byłaby zazdrosna o coś takiego, ale ja jestem twoim starszym bratem i muszę sprawiać żebyś nie robiła nigdzie wiochy-powiedział i uśmiechnął się szeroko- A tak na serio, wiem, że będziesz wyglądała w tym olśniewająco, nie martw się o pieniądze, ostatnio mam ich wystarczająco dużo- powiedział i pocałował mnie w czoło- Mam nadzieję, że ci się podoba- spytał.
                   -Czy mi się podoba?- krzyknęłam zdziwiona, że pyta o tak oczywistą rzecz-Oczywiście! To jest cudownie piękne!- uśmiechnęłam się uradowana i spojrzałam w jego oczy zamyślona- Ale skąd wiesz, że to mi się przyda?- zapytałam, bo tak naprawdę nie miałam zamiaru nigdzie wychodzić na bale, gdzie potrzebna byłaby piękna sukienka, buty i błyszcząca biżuteria. W tym momencie dostrzegłam w spojrzeniu brata za razem rozbawienie, pewność i...tajemniczość. czy on coś przede mną ukrywał?
                   -Sama się dowiesz- rzekł i odszedł zabierając wszystkie moje zakupy aby zapakować je do bagażnika i zostawiając za razem mnie w osłupieniu.





---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
                     Po tym jak zjadłam obiad i umyłam się, zeszłam po schodach i zobaczyłam, że wszyscy już czekają na mnie przy aucie. Ubrałam moją ulubioną bordową bluzę i wsiadłam do samochodu, wcześniej spoglądając z utęsknieniem w stronę mojego domu.
                     W czasie podróży na lotnisko, tata mówił mi ze szczegółami jak mam zachowywać się w samolocie, jak przejść odprawę oraz, że na miejscu będzie czekała na mnie ciocia, wcześniej mama także powiedziała mi, że mam dwie butelki gazu pieprzowego, przez co czułam się trochę bezpieczniej...
                     Gdy już dotarliśmy na miejsce tata odebrał bilety i poszliśmy do zatłoczonej restauracji w której zamówiłam jedynie wodę, bo bardzo się denerwowałam. Przez chwilę gapiłam się w szybę obserwując odlatujące samoloty, a potem Liam wyrwał mnie z zamyślenia:
                  -Czy ty mnie w ogóle słuchasz- spytał mnie unosząc prawa brew.
                  -Mhm-powiedziałam spogladając na swoje ręce.
                  -Już czas...-odrzekł tata i złapał mnie za ramię, aby dodać mi otuchy.
                  -Yyyy..., dobrze, to wtedy może się pożegnamy?- spytałam niepewna swojej propozycji.
                  -Kochanie...-podeszła do mnie mama i mnie przytuliła- Proszę uważaj na siebie-rzekła ze łzami w oczach, które spadły na moją koszulkę- Gdyby coś było nie tak, to od razu dzwon, dobrze?- zapytała i spojrzała na mnie swoimi złotymi i szklistymi oczami. Kiwnęłam głową- Dobrze-otarła wierzchem dłoni łzę, która niesfornie spłynęła po jej zaróżowionych policzkach i uśmiechnęła się do mnie smutno.
                      -Czy wy kobiety zawsze płaczecie- zapytał z uśmiechem tata i przyciągnął mnie do siebie-Po pierwsze- musisz na siebie uważać. po drugie- pamiętaj my zawsze ciebie kochamy i bez względu na porę, możesz do nas dzwonić. po trzecie- odpocznij tam i pozwól sobie pomóc i korzystaj z tego, że są wakacje i pamiętaj żeby zawsze nosić ze sobą gaz- powiedział i ostatni raz mocno mnie przytulił pocierając dłonią moje plecy i kiwnął w stronę mojego brata, który obserwował wszystko z boku. Podeszłam i mocno się do niego przytuliłam, wdychając za razem zapach jego ulubionego dezodorantu i uspokajający zapach wanilii, który zawsze kojarzył mi się z bezpieczeństwem i domem. Na ten gest Liam uniósł mnie lekko i wtulił swoją głowę w moje włosy. Staliśmy tak ok.5 minut, aż w końcu puścił mnie i złapał mnie mocno za ramiona, tak jakby bał się mnie stracić...
                     -Siostrzyczko, jak ja ciebie kocham- powiedział i potarł palcem po moim policzku- Błagam ciebie żebyś na siebie uważała, bo jeśli coś ci by się stało to ja bym sobie tego drugi raz nie wybaczył- rzekł łamiącym się głosem. Podniosłam się na palcach i pocałowałam go w nos- Ciiii, wszystko będzie ok., będę na siebie uważała- przyrzekłam i wiedziałam, że na pewno dotrzymam obietnicy.
                      -Jeszcze mam do ciebie jedną prośbę- powiedział i spojrzał mi w oczy- Zaprzyjaźnij się tam z kimś, słyszałem, że jest tam bardzo dużo przystojniaków- odpowiedział i zaśmiał się, na co ja uderzyłam go lekko w ramię sama się uśmiechając-Przyrzekasz- zapytał, na co ja położyłam moją prawą rękę na jego pierś i splotłam wolną rękę z jego dłonią- to był nasz jeden ze wspólnych znaków- oznaczał, że mieliśmy obowiązek dotrzymać obietnicy- Obiecuję- rzekłam i ostatni raz się do niego uśmiechnęłam. Spojrzałam na wszystkich i chwyciłam moje bagaże, kierując się już do bramki.
                      -Harry!- krzyknął Liam uśmiechnięty, na co ja się do niego odwróciłam.
                      -Co...-powiedziałam, ale już zostałam pchnięta przez jakiegoś ochroniarza w stronę bramek. spojrzałam jeszcze raz na Liama, a on puścił do mnie oczko. Bezpiecznie zostałam sprawdzona i mogłam już kierować się w stronę mojego samolotu. Jeszcze raz obejrzałam się za siebie iz obaczyłam jak mój brat z kimś się szarpię, gdy bardziej przyglądnęłam się jego twarzy spostrzegłam w niej coś znajomego..., jakby duch z przeszłości...Gdy już chciałam pobiec w tamtą stronę, tłum popchnął mnie w stronę samolotu, tak,że nie miałam już szansy wrócić. Zrezygnowana podążyłam do maszyny i zajęłam moje miejsce przy oknie. Zaraz po tym, obok mnie przysiadła się kobieta ok.40 wraz z jakąś inną panią w wieku ok. 20 lat i zaczęły o czymś głośno rozmawiać. Po 10 minutach męki z pasami w końcu wygodnie usiadłam, a mój samolot uniósł się wysoko nad ziemia, powodując u mnie na początku zawroty głowy.
                       Spojrzałam na szerzący się pode mną horyzont i pomyślałam co robią tam na dole ludzie. Pracują? Uczą się? Śpią? Płaczą?Śmieją się? Chociaż wątpię, żeby któraś z tych osób pode mną była tak zagubiona, przestraszona i smutna za razem, jak ja...Naj bardziej boję się tego co mnie tam czeka oraz o co Liam pokłócił się z tym kolesiem. Próbowałam sobie przypomnieć skąd znam jego twarz, lecz na nic. w czasie próby odkrycia tajemnicy usnęłam, zapominając o obecnym świecie i sytuacji w której się teraz znajduję. Uciekłam od wszystkiego..., lecz tylko na chwilę, bo tak naprawdę nie wiedziałam co mnie spotka na miejscu, nikt na w mojej sytuacji nawet by o tym, nie pomyślał...Tak na prawdę nie miałam pojęcia, że moje życie może się tak szybko zmienić...W rzeczywistości nie wiedziałam jakie za nie długo spotkam osoby, co one spowodują w moim życiu oraz, że nie będzie już odwrotu...
                     Bo tak się właśnie dzieję, gdy wokoło dzieją się rzeczy o których nie masz pojęcia.
                      Czasem trzeba zasypiać z nadzieją, lecz nie raz nawet na nadzieję już jest za późno, gdy wokół trwają poszukiwania pewnej osoby....Ciebie...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak zawsze się rozpisałam....:D
Proszę was bardzo abyście komentowali... To bardzo dla mnie ważne...
Wiem, że bardzo mało osób czyta mojego bloga, ale chociaz ktoś mógłby pisac jakies komentarze..:(
Dziękuję tym co komentują- jesteście boscy!
Do zobaczenia!!!!
~Dusia ;8

                  
                        

5 komentarzy:

  1. Szkoda mi jest Liam :'(

    OdpowiedzUsuń
  2. Kto to jest Harry? Skąd Liam zna go? Co ma z nim związane?

    OdpowiedzUsuń
  3. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech.
    I tak do do następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  4. o jejku, to jest genialne! I brat Leny ma taki słodki charakter xxx
    ~Aga

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K