niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 13

Rozdział 13-Nocny klub

Gdy weszłam na korytarz w domu udałam się na piętro i położyłam się na łóżko. Nie wiedziałam co mam robić po tym wszystkim... Ktoś chciał mnie zamordować, potem znalazłam się w domu Harry'ego, pokłóciłam się z nim, a następnie odbyłam rozmowę z nieznajomym, który był bardzo tajemniczy... Nie wiedziałam co mam zrobić. Może powinnam zadzwonić na policję i o wszystkim poinformować. Chciałabym też o wszystkim powiedzieć rodzicom, ale niestety gdybym im się zwierzyła, to ci od razu by po mnie przyjechali i wezwali najwyższe organy ścigania. Mam jednak dość ciągłego przesiadywania na komisariacie i zeznawania. Nie chcę także zwierzać się ciotce, która miała dziwne spojrzenie na świat. Nagle do głowy przyszedł mi pomysł abym zrobiła coś czego nie robiłam od wielu miesięcy... Po prostu iść się zabawić. Szybko wzięłam prysznic, umyłam zęby, rozczesałam włosy. Następnie ubrałam na siebie czarną spódnice z koła i biały top, który odkrywał mi brzuch. Popryskałam się wodą toaletową cioci i wzięłam mój jeszcze schowany w torebce, podrobiony dowód. Kiedyś często z niego korzystałam i nikt się nie zorientował, więc czemu znowu nie spróbować? Wzięłam dżinsową kurtkę, ubrałam czarne baleriny i wyszłam. Gdy codziennie jeździłam do pracy, po drodze mijam klub, o którym jak słyszałam- był bardzo popularny. Dorothy zawsze mi mówiła żebym tam nie chodziła, ale kto niby jej słucha? Postanowiłam się tam udać, napić się trochę alkoholu i zapomnieć o wszystkich kłopotach, które mnie otaczały. Tak więc, gdy byłam już przed nim, ujrzałam długą kolejkę ludzi i usłyszałam wydobywającą się z budynku głośną muzykę. Przez chwilę naszły mnie wątpliwości czy powinnam wejść do środka, lecz nie długo potem stałam w niekończącej się kolejce napalonych, naćpanych i wesołych nastolatków (i nie tylko). Przede mną stał gruby facet po czterdziestce, który śmierdział alkoholem i papierosami, a do tego co chwilę do mnie mrugał. Gdy wychyliłam się z kolejki, zobaczyłam wyraźnie dziewczyny w wysokich szpilkach, króciutkich spódniczkach, które odsłaniały im półdupki, kolorowych i dziwnie ściętych włosach oraz mężczyzn, którzy albo wyglądali na gejów, albo na seryjnych zabójców. Znalazły się również osoby, które ubrały się jak grupa sierot, które połączyły wszystkie krzyki mody ostatnich 20 lat. Tak więc, nie chwaląc się swoją osobą, sądzę, że byłam spośród wszystkich najbardziej normalna. Przede mną stało około sześćdziesięciu osób..., pomyślałam, że nigdy nie wejdę do środka... Wychyliłam się po raz kolejny, przez co otarłam się o tyłek kolesia przede mną, na co on pokręcił "zalotnie" biodrami i wydał dziwny odgłos, który nie można zaliczyć ani do jęku, pisku, czy dźwięku rozkoszy. Wywróciłam oczami i przyjrzałam się ochroniarzom stojącym przy wejściu do klubu. Jeden z nich jak to zawsze bywa, był bardzo umięśniony,wysoki, miał gęste brwi i ponury wygląd twarzy. Najbardziej zdziwił mnie fakt, iż jego kolega, drugi ochroniarz, był od niego o głowę niższy, nie miał tak wielkich i ohydnych mięśni jak ten pierwszy, był bledszy, a na jego twarzy pojawił się uśmiech, gdy zauważył, ze mu się przyglądam. Zawstydzona lekko odwzajemniłam uśmiech i spuściłam głowę. Wtem ktoś zagwizdał, odwróciła głowę i zobaczyłam machającego do mnie uśmiechniętego niższego ochroniarza. Przywoływał mnie ręką. Wyszłam niepewnie z kolejki i udałam się w jego stronę. Wszyscy patrzeli się na mnie podejrzliwym i pełnym nienawiści wzrokiem, gdy mijałam ich. Kiedy byłam już metr od chłopaka, ten uśmiechnął się do mnie i ukazał swoje śnieżnobiałe zęby

-Hej- zaczął- Jesteś tu pierwszy raz?- zapytał.
-Yyy...-zacięłam się- Tak- odpowiedziałam niepewnie- Skąd wiedziałeś?-zapytałam go.
-Myślisz, ze nie pamiętam tych wszystkich ćpunów i pijaków?-zapytał mnie z sarkazmem na co się uśmiechnęłam.
-Ciebie nie pamiętam, a na pewno zapadłabyś mi w pamięć. Nie spotyka się tutaj codziennie normalnych i ładnych dziewcząt, które myślą tylko o tym, komu przystawić tyłek do twarzy- rzekł z uśmiechem. Cała się zarumieniłam.
-Chyba dzisiaj tu nie wejdę- odrzekłam ponownie spoglądając na kolejkę.
-Hmmm..., mam na imię Christian- odrzekł chłopak- A ty?- zapytał mnie.
-Yyyy..., Lena- odpowiedziałam.
-To świetnie- powiedział znowu z radością w głosie- Ja znam ciebie, ty znasz mnie..., tak więc po znajomości możesz wejść do kolejki- rzekł.
-Ja ciebie wcale nie znam, jak i również ty nie znasz mnie- odpowiedziałam z wyrzutem.
-Tutaj wystarczy jak znasz moje imię i hasło, które codziennie jest inne i już wtedy możesz wchodzić bez kolejki- szepnął mi na ucho- Dzisiejszym hasłem jest: 23072010*- powiedział cicho.
-Okey...-zaczęłam- Jednak nie myśl, że mnie znasz-odrzekłam.
-Nie ważyłbym się-powiedział z uśmiechem- Chyba, że chcesz, to możemy się lepiej poznać. Moglibyśmy pójść na kawę-zaproponował. Spojrzałam na niego zdziwiona. Owszem, był przystojny i miły, ale ja go nie znam. Nie chcę kolejny raz ryzykować. Ostatnim razem źle to się skończyło.
-Nie...-powiedziałam niepewnie i pokręciłam głową- Na razie mam dosyć facetów. Przyszłam tu jedynie dobrze się bawić-odrzekłam i lekko się obok niego przepchnęłam i weszłam do zadymionego, głośnego i dusznego budynku. W środku było ciemno. Na suficie kręciła się wielka kula dyskotekowa i paliły się fioletowe, niebieskie i czerwone światła, które padały na pijane i odurzone twarze ludzi. Z głośników wydobywała się głośna, mroczna muzyka, która przyprawiała mnie o dreszcze. Dlatego udałam się do baru, przy którym leżeli, lub siedzieli pijani ludzie. Spojrzałam na kelnera, który z wprawą nalewał alkohol lub robił drinki. Dostrzegłam mężczyznę, który siedział obok mnie i rozmawiał z dziewczyną, która miała przekłuty nos i usta, oraz włosy pofarbowane na blond z czarnymi pasemkami. W porównaniu do innych, wyglądała na dość miłą i trzeźwą. Chwilę potem zamówiłam drinka i spostrzegłam, że dziewczyny z blond włosami już nie ma. Za to mężczyzna zaczął dosypywać jej coś do picia. Mogłam się domyśleć co to było. Gdy już chciałam się go spytać, co robi, podeszła do niego blondynka i zaczęła się z nim namiętnie całować. Odwróciłam głowę i przechyliłam szklankę z trunkiem i skrzywiłam się, gdy poczułam jego cierpki smak. Dawno tego nie robiłam, dlatego też poprosiłam o następna kolejkę. Wtem zauważyłam jak dziewczyna przechyliła szklankę i wypiła jej zawartość wraz z tajemniczym proszkiem. Potrząsnęła głową i znów przytuliła się do mężczyzny, a on zaczął prowadzić ją w głąb klubu. Nie zważając na nic, wypiłam drugiego drinka i udałam się za parą. Przeciskałam się wśród spoconych, gorących i nagich ciał, popychając co chwilę jakąś osobę. Faceci co jakiś czas dotykali mnie po brzuchu i tyłku, ale natychmiast dostawali albo w twarz lub  w kroczę. Para, którą śledziłam udała się do do jakiegoś bocznego pomieszczenia i przymknęli drzwi. Spojrzałam przez szparę drzwiach ich poczynania, będąc gotowa, aby w razie potrzeby zareagować. Facet zaczął najpierw namiętnie, a potem coraz natarczywie całować dziewczynę, która poddawała się jego dotykowi, który na trzeźwo byłby wręcz bolesny, lecz dla niej wydawał się rozkoszny. Wydawała coraz to głośniejsze jęki i była coraz bardziej nieprzytomna. Mężczyzna zaczął jej ściągać spodnie, a z kieszeni swoich dżinsów wyjął paczuszkę prezerwatywy. Rzucił dziewczynę na stolik, na co ta lekko jęknęła, ale od razu straciła przytomność. Mężczyzna już zaczął ściągać jej spodnie i co chwilę powtarzał:
-Dziwko..., ty głupia dziwko. Myślisz, że chciałbym ciebie brać na trzeźwo?-zapytał sam siebie, a potem zaczął się śmiać gburowatym i świszczącym śmiechem. Gdy już chciałam zadzwonić na policję, ktoś złapał mnie za ramię i obrócił mnie w swoją stronę. Przestraszona uniosłam głowę i zobaczyłam Christian'a, który unosił brwi. Odetchnęłam z ulgą.
-Co ty tu robisz?-zapytał- To nie jest miejsce dla ciebie-odparł.
-Musisz mi pomóc-wyszeptałam- Tam facet gwałci kobietę. Dosypał jej coś do napoju.Musimy zadzwonić na policje- pisnęłam zdenerwowana.
-Co?!-krzyknął chłopak- Nie ma mowy. Przez to zamkną klub i stracę robotę-odparł zdenerwowany.
-Ciebie martwi praca, jak tam gwałcą dziewczynę?! Czy ty jesteś normalny?!-krzyknęłam.
-Nigdzie nie dzwoń. Tutaj dzieje się to codziennie. Można się przyzwyczaić-odpowiedział.
-Słucham?!-pisnęłam- Nie ma mowy. Dzwonię i koniec-odparłam zbulwersowana i sięgnęłam po telefon, gdy nagle chłopak wyrwał mi telefon i rzucił nim o podłogę tak, że cały się roztrzaskał. Przestraszona się na niego spojrzałam, a ten był od mojej twarzy kilka centymetrów i przyciskał mnie do ściany.
-Mój klub, moje zasady-odparł złowrogo, tak, że zdawało mi się,iż jego oczy pociemniały.
-Ale...-zapiszczałam, a ten uderzył mnie w twarz, tak, że zapiekł mnie policzek.
-Puść mnie-zapiszczałam przestraszona.
-Już teraz nie ma mowy. Miałaś wcześniej szansę. Niestety zajrzałaś tam, gdzie nie powinnaś. Teraz będziesz pragnęła być tak traktowana jak tamta dziewczyna- odparł i zaczął się głośno śmiać.
-Proszę, puść mnie- poprosiłam, a w oczach pojawiły mi się łzy. Wszystkie wspomnienia, o których chciałam zapomnieć na nowo powróciły.
-Teraz ja ustalam zasady-odrzekł i pociągnął mnie za włosy, tak, że krzyknęłam z bólu. zaprowadził mnie do pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi. Nie zważając ani chwilę dłużej, kopnęłam go w kroczę i zaczęłam biec do drzwi, siłując się z nimi. Jednak Christian szybko się pozbierał i złapał mnie ponownie za włosy i rzucił z impetem na ścianę, że zakręciło mi się w głowie, przed oczami pojawiły się czarne plamki i zrobiło mi się niedobrze. Złapałam się z sykiem za głowę i odkryłam, że leci mi krew. Próbowałam się podnieść, lecz nie miałam na to siły. Facet złapał mnie mocno za nadgarstek i rzucił na prowizoryczne łóżko. Zaczęłam go prosić i płakać żeby mnie wypuścił i obiecywałam, że nikomu nic nie powiem, lecz ten w ogóle nie reagował, tylko zaczął ściągać spodnie.
-Proszę..., wypuść mnie...-załkałam
-Przymknij się zdziro-odrzekł- Za chwilę, będziesz krzyczała, na twoim miejscu oszczędzał bym siły-powiedział i usiadł na mnie okrakiem. Próbowałam mu sie przeciwstawić, unosząc nogi, machając nogami i krzycząc. Ten jednak był bardzo silny i przykleił mi na usta taśmę i zawiązał ręce, tak, że nie miałam siły na jakikolwiek ruch. Byłam uwięziona. Czemu takie rzeczy zdarzają się tylko mnie? Nie chce znowu przechodzić przez to samo. To najgorsze uczucie jakie dotychczas było mi dane poznać. Nie życzę tego nikomu. jednak wtedy, parę miesięcy temu, było ciemno i zostałam zaciągnięta w krzaki i tamten nie był tak brutalny, jak ten. Christian zaczął mi ściągać spodnie, a mi robiło sie słabo. Do głowy zaczęły mi przychodzić obrazy osób, które były przy mnie. Mama, tata, Liam, Dorothy, Harry, Niall... Czemu oni pojawiali mi się w głowie? Próbowałam sie uwolnić, lecz on wyciągnął nóż i przytknął mi go do szyi i się nachylił do mojej twarzy.
-Słyszałem, że wielu się tobą interesuje. Każdy ciebie poszukuje... -odrzekł groźnie, a jego oczy pociemniały, a wyraz twarzy przypominał ten z moich koszmarów- Ci na górze myślą, że ciebie uratują, jednak my jesteśmy szybsi-odrzekł. Rozszerzyłam zdziwiona oczy. O czym on mówi? gdy ten zauważył moją reakcję, zaczął się śmiać.
-Oni nawet tobie nic nie powiedzieli. Myślą, że takim zachowaniem uratują ci życie... Jednak ja jestem sprytniejszy. Dostałem zadanie więc je wykonam. Dwóch nieudaczników już próbowało ciebie zabić, lecz z marnym skutkiem..., ja będę bardziej radykalny-odrzekł. Z moich oczu popłynęły łzy, a obraz mi się rozmazał.
-Sądziłem, że Louis załatwi to najszybciej i profesjonalnie, lecz jest zbyt powolny i według mnie przykładał zbyt dużą uwagę ostrożności i zasadom higienicznego umierania-odrzekł z pogardą-Jednak gdyby już doszło do momentu twojej śmierci, nie byłoby to najfajniejsze. Umierałabyś w męczarniach, parę dni, aż umarłabyś z wycieńczenia. Tak więc masz szczęście,że na mnie trafiłaś. Umrzesz szybko, ale zanim to nastąpi to zrobisz mi trochę rozkoszy. Słyszałem, że robił ci tobie to ktoś i mówił, że byłaś świetna!-zaśmiał się, a przez moje ciało przeszedł dreszcz odrazy i przerażenia. Skąd on o tym, wszystko wiedział? Nikt o tym nie słyszał, oprócz moich najbliższych. Zaczęłam głośno łkać, a chłopak szyderczo się uśmiechał i zaczął ściągać mi spódniczkę. Przerażona zaciskała uda, tak żeby nie miał nigdzie dostępu, lecz ten wziął nóż i przeciął mi skórę na udach, tak że od razu odpuściłam i pisnęłam przestraszona, gdy Christian zaczął się o mnie ocierać.
-Ach...-westchnął-Ale dobrze.., och!-krzyknął. Zamiast poczuć jakąś rozkosz, poczułam jedynie zawroty głowy i zwymiotowałam na siebie i chłopaka. Ten momentalnie ze mnie zszedł i krzyknął rozwścieczony:
-Ty suko! Co ty zrobiłaś?!-zaczął przeklinać i rzucać obelgi w moją stronę. Ściągnął z siebie wszystkie rzeczy i usiadł na mnie i zerwał ze mnie bluzkę. Uderzył mnie w twarz i zaczął ciąć mi brzuch. Krzyczałam przez taśmę na moich ustach. Ból był okropny! Teraz jedyne o czym marzyłam było znalezienie się w ramionach Harry'ego, Niall'a lub mojego brata. Tak o tym marzyłam. Bez względu na wszystkie dotychczasowe komplikacje z nimi, dałabym wszystko aby nie być tu i teraz z tym dupkiem. Zamknęłam oczy kiedy poczułam jak chłopak zaczyna mi ściągać majtki. Przygotowałam się na wszystko. Christian ściągał mi już bieliznę przez kolana, gdy nagle rozległ się huk. Otworzyłam przestraszona oczy i ujrzałam stojącego Harry'ego, który patrzał się na mnie przerażony. Christian zaczął zakładać mi majtki, a Harry od razu naskoczył na chłopaka i obkładał go pięściami. Zaczęłam głośno łkać i wierzgać się aby się uwolnić. Nagle zobaczyłam w drzwiach zdziwionego i przerażonego Niall'a. Spojrzał na mnie I zasłonił dłonią usta. Podbiegł do mnie i pomógł mi się wyplątać  z lin i taśmy. Objęłam blondyna i zaczęłam głośno płakać. Pachniał potem i chlorem, ale ten zapach sprawiał, że czułam się bezpiecznie.
-Boże, Lena co on ci zrobił?- zapytał mnie z troską na co jeszcze głośniej płakałam. Złapał mnie za głowę na co zasyczałam, a on odsunął mnie od siebie i spojrzał na swoją dłoń.
-Ty krwawisz..., musimy się z tąd wynosić- odrzekł i pociągnął mnie za sobą. Obejrzałam się za siebie I zobaczyłam, że Harry nadal bije Christian'a. Niall pokręcił tylko głową, co oznaczało żebym dala spokój, bo zielonooki sobie poradzi. Szliśmy w stronę wyjścia ewakuacyjnego. Wtem zakręciło mi się mocno w głowie i prawie upadłam na ziemie.
-Co się stało?- zapytał z przejęciem.
-Nic...-westchnęłam-Po prostu zakręciło mi się w głowie-odparłam bez sił. Blondyn spojrzał na mnie z wielką troską i smutkiem i bez zastanowienia wziął ?pięściami mnie na ręce i zaprowadził do samochodu. Położył mnie na tylnym siedzeniu i odkrył kocem i usiadł za kierownicą. Czułam na sobie jego wzrok.
-Lena...,co się tam wydarzyło?-zapytał z załamaniem w głosie. Zakryłam dłońmi twarz i głośno westchnęłam.
-On chciał mnie zgwałcić i zabić-powiedziałam szybko. Słyszałam jak Niall ciężko wzdycha. Spojrzałam na jego twarz I zauważyłam, że na jego policzku pojawiła się jedna, samotna łza.
-Czy ty płaczesz?-zapytałam z przejęciem. Niall spojrzał na mnie ze smutkiem i złością wymalowaną na twarzy i odrzekł stanowczo:
-Mam nadzieję, że Harry go zabije- wciągnęłam głośno powietrze i pokręciłam głową.
-Nie mów tak- powiedziałam przestraszona.
-Słucham?-zapytał zdenerwowany-Po tym co ci zrobił, jeszcze go bronisz?!-krzyknął. Moje nerwy nie wytrzymały i zaczęłam tak odnośnie płakać, że słyszeli mnie pewnie wszyscy w całym mieście. Nagle do samochodu wszedł cały zakrwawiony Harry i spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem i usiadł tak, że trzymałam na jego kolanach głowę.
-Już ciiii..., już jesteś bezpieczna. Ten dupek dostał już za swoje. Nikt ciebie nie skrzywdzi. Obiecuje- powiedział, a ja wiedziałam, że mówił prawdę. Niall ruszył samochodem. Ostatnie co poczułam to fakt, że Harry musnął lekko swoimi ustami moje usta, a potem przytulił mnie tak jakby nie chciał mnie nigdy puścić. Później nic już nie pamiętam, bo albo usnęłam, albo zemdlałam z wycieńczenia. Ostatnią myślą było ciepły dotyk jego ust.
------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie!
Jak wam się podobało? Sądzę, że lepszy od ostatniego :) Ja to jednak jestem okrutna dla Leny... ×_× Nie wiem jak wy ale ja nadal nie mogę otrząsnąć się po odejściu Zayn'a... To jest okropne! Jednak trzeba go zrozumieć, miał już dosyć. Nie był już sobą, a chyba właśnie za bycie sobą go kochamy. Nikt o nim nigdy nie zapomni. Dlatego teraz trzeba mocno wspierać czwórkę chłopaków im również jest ciężko, potrzebują naszego wsparcia. Dlatego Directioners nadal nie odpuszczą i nie przestają pomagać chłopakom podbijać nowe rekordy! Jesteśmy najlepsze i mamy najlepszych idoli! :****

Wasza Dusia :8

niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 12

Rozdział 12-"Proszę ciebie, żebyś mi zaufała"


Podniosłam lekko oczy i przeraziło mnie ostre i jasne światło, które padało z okna. Uniosłam głowę i przeszył mnie ostry ból głowy, który spowodował, że ponownie opadłam na poduszkę. Rozejrzałam się dookoła i spostrzegłam, że nie leżałam w swoim łóżku, ani pokoju. Po mojej prawej stronie było okno, na przeciwko łóżka stała szafa, a za mną była sofa, a nie opodal niej duży telewizor plazmowy z play station i wielką kolekcją gier. Spojrzałam na zegarek, była 6:11 am. Miałam szczęście, zdążę jeszcze dotrzeć do pracy. Najpierw jednak musiałam się dowiedzieć gdzie ja jestem... Powoli  uniosłam się na rękach i z wysiłkiem dźwignęłam się z posłania, udając się do drzwi. Spostrzegłam, że byłam ubrana w jego grafitową, luźną koszulkę i jego krótkie, o wile na mnie za duże, krótkie spodenki, które były obwiązane sznureczkiem wokół moich bioder parę razy. Lekko uchyliłam drzwi i od razu poczułam piękny zapach smażonego bekonu i naleśników.
-Tak..., wiem- rzekł znany mi męski głos. Widocznie z kimś rozmawiał przez telefon.
-O której?-zapytał.-Gdzie?.... Hmmm..., no dobra- westchnął.- Niby po co?- spytał osobę po drugiej stronie słuchawki.- Nie mam ochoty tego słuchać, ja wiem swoje- odrzekł wkurzony.- Nie rozumiesz?!- krzyknął.-Ja wiem, ty wiesz, Niall wie, Zayn również! Czego oni jeszcze potrzebują?!- wrzasnął.- Kurde! On prawie ją wczoraj zabił! Nie mogę jej narażać na takie niebezpieczeństwo. Muszę ją chronić!- odrzekł. O co mu chodzi? Czy on rozmawiał o mnie? Nagle wszystkie wspomnienia z ostatnich godzin wróciły... Wypadek, agresja Harry'ego, napaść na człowieka, reakcja Liam'a, płacz, sen, mężczyzna z bronią, który do mnie celował i mówił, że szkoda, że mnie nie zginęłam, potem jedynie huki, strzały, bolesny upadek na podłogę, biel i czerń i wszystko zgasło. Nie mam pojęcia dlaczego się tu znalazłam, ale nadal czuję złość do Harry'ego, czemu tak agresywnie zareagował na tamtego mężczyznę, prawie go zabijając. On w moich oczach jest potworem... Ach! Właśnie! Zapomniałam o jeszcze jednym fakcie..., o liście, który podarował mi najprawdopodobniej nieznajomy spod drzewa, na przyjęciu. Czego on chce? Zanim jednak rozwiążę kolejną zagadkę muszę na poważnie porozmawiać z zielonookim. Harry chwilę potem skończył swoją przemiłą i fascynującą rozmowę i kontynuował smażenie naleśników. Kiedy weszłam do kuchni, chłopak spojrzał się na mnie z troską, a na jego twarzy wykwitł uśmiech, za razem ukazując piękne dołeczki. Lena! Obudź się! Musisz wziąć się w garść!-krzyknęło moje sumienie. Podeszłam do kranu, wzięłam szklankę i nalałam sobie wody. Harry podszedł do mnie, odgarnął mi z czoła włosy i spojrzał na mnie z obawą i przejęciem.
-Jak się czujesz?- zapytał z troską.
-Hmmm..., a jak mam się czuć?- zapytałam go i uniosłam jedną brew- Musisz mi powiedzieć jak to się stało, że tu się znalazłam i powiedzieć co masz wspólnego z facetem, który jeszcze parę godzin temu do mnie celował- odrzekłam bez ogródek. Nie mogłam mun tak po prostu odpuścić, ani przejść do sprawy łagodnie, bo to nic by nie dało. Chłopak przetarł dłonią twarz i spojrzał na mnie z bólem.
-Lena..., przepraszam ciebie za to co się stało na ulicy... Wiem, że nie powinienem bić tamtego faceta, ale nie umiałem patrzeć, jak tobie dzieję się krzywda...-odrzekł z żalem.
-Krzywda?- fuknęłam- w tamtym momencie największą krzywdę zrobiłeś mi ty- odrzekłam wskazując na niego- Prosiłam, błagałam, płakałam żebyś przestał, a ty nic. Byłeś jak w transie- pisnęłam, a w oczach pojawiły mi się łzy- Bałam się ciebie... Nadal się boję- odrzekłam i spuściłam głowę, ocierając łzy, których wcale nie chciałam. Poczułam jak Harry się do mnie przysuwa i mnie przytula. Nadal nie byłam przyzwyczajona do tego typu czułości, ale nie narzekałam. Jednak nie mogłam mu się poddać, przez tylko czułe słówka i uścisk. Nie ma mowy! Z trudem się od niego odsunęłam i spojrzałam mu w oczy. Na jego twarzy krył się smutek i żal, jednak ja z powagą wpatrywałam się w jego oczy. 
-Przepraszam...- odrzekł ze skruchą- Ja na prawdę nie...- powiedział, ale ja mu przerwałam prychnięciem, na co on podniósł jedną brew.
-Co mi z twoich przprosin, co?- zapytałam i uniosłam ręce do góry- Ty i tak się nie zmienisz... Jednak nadal nie odpowiedziałeś na moje wcześniejsze pytanie- odrzekłam zakładając ręce na piersi. Zielonooki westchnął i odrzekł:
-Powiem ci, ale najpierw zjedz coś. Jesteś zmęczona...
-Ni spławisz mnie.
-Nie mam nawet takiego zamiaru- szepnął i zaczął nakładać mi na talerz śniadanie. Usiadła i zaczęłam jeść. Dopiero teraz zorientowałam się jak byłam głodna. Spożywaliśmy w ciszy i skupieniu, gdy skończyłam oparłam się o krzesło i spojrzałam na chłopaka, czekając na odpowiedź. Harry wstał wziął mój talerz i swój, wstawił do zlewu, a ja chrząknęłam.
-Wiem na co czekasz- odrzekł. Oparł się rękoma o zlew i napiął mięśnie. Podeszłam do niego i oparłam się plecami o zlew i przyglądałam mu się.
-Wczoraj to ja ciebie uratowałem od tego mężczyzny co do ciebie celował. Gdyby nie ja to byś już nie żyła, a do tego nie mógłbym dopuścić- powiedział. Zatkało mnie.
-Skąd..., skąd wiedziałeś, że grozi mi niebezpieczeństwo?- zapytałam ze strachem.
-Po prostu..., przeczucie...- odrzekł, lecz w jego głosie mogłam usłyszeć kłamstwo.
-Nie kłam- odrzekłam. Podniósł głowę i spojrzał na mnie zdziwiony.
-Skąd niby myśl, że kłamie/- zapytał mnie.
-Bo tak się składa, że ja na prawdę posiadam przeczucie- odrzekłam wkurzona. Prosiłam go o wytłumaczenie tej całej chorej sytuacji, a nie o kłamstwa!- Dlaczego on chciał mnie zabić?- zapytałam.
-Nie mogę ci tego powiedzieć- szepnął ze skruchą.
-Nie możesz?!- krzyknęłam- To nie do ciebie celował z pistoletu człowiek i mówił, że szkoda, że wcześniej mnie ten samochód nie przejechał. Chyba należy mi się prawda?- zapytałam.
-Tak... Proszę ciebie, żebyś mi zaufała- szepnął, a w jego oczach pojawiły się łzy.
-Niby czemu mam tobie zaufać, co?- zapytałam- Nie znam ciebie, a ty nie znasz mnie!- krzyknęłam- Nic o mnie nie wiesz, a ja nic o tobie? Czego ode mnie oczekujesz? Nie da się tak od razu zaufać człowiekowi, który nie wiadomo skąd wskakuję do ciebie przez okno i ratuje cię przed facetem, który chcę ciebie zabić, a potem ci mówi, że to było przeczucie!- krzyczałam.- To wszystko brzmi gorzej niż najsłabsza komedia- powiedziałam, a po moich policzkach spływały nie chciane łzy- Nie wiesz przez co przeszłam, ani co czułam. Przyjechałam tu z nadzieją, że odpocznę od wszystkiego, a tutaj jakiś facet chcę mnie zabić, a inni przelecieć i namieszać w głowie. Zapomnij, że ci się to uda!- krzyknęłam i uderzyłam go w ramię- Możesz sobie przelatywać inne dziewczyny, które mdleją na twój wygląd, robić im śniadania, przytulać, zapraszać na plażę i mówić czułe słówka, ale ja nie dam się oszukać! Jesteś zwykłym gnojkiem, któremu w głowie tylko jedno!- wydzierałam się, cały czas bijąc go w ramię. On jednak stał nie wzruszony, słuchając mnie i uważnie mi się przyglądając. Gdy skończyłam moje wyrzuty, chłopak chciał mnie przytulić, jednak ja odeszłam od niego i udałam się do jego pokoju, żeby wziąć swoje rzeczy i udać się do pracy. Wspięłam się po schodach, weszłam do pokoju i szybko przebrałam się w swoje rzeczy. Gdy ubierałam buty, chłopak podszedł do mnie i złapał mnie za nadgarstek. Spojrzałam pytająco na niego, a on lekko się do mnie uśmiechnął.
-Ładnie wyglądałaś w moich rzeczach- powiedział, a ja wyszarpnęłam moją dłoń.
-Wal się- odrzekłam i wyszłam, udając się prosto do pracy.

*** 
Po paru godzinach sprzątania basenów, sprzedawania lodów i czyszczenia toalet, miałam dosyć. Zauważyłam, że dzisiaj w pracy nie było ani cioci, ani Harry'ego i Sophie. To nie sprawiedliwe, ja musiałam pracować, a oni odpoczywali w domu. Gdy usiadłam na trawniku, żeby trochę odpocząć, podszedł do mnie Niall i przysiadł się do mnie. Spojrzałam się na niego zdziwiona.
-Hej- powiedział ze spokojem.
-Cześć- odrzekłam bez emocji.
-Słyszałem co się stało- powiedział ze smutkiem.
-Oooo..., widzę, że tutaj wieści się szybko rozchodzą- odrzekłam ze złością.
-To nie tak..., Harry nie chciał mi nic powiedzieć, tylko ja musiałem to z niego wyciągnąć- szepnął.
-Czemu mam tobie niby wierzyć?- zapytałam i wstałam, nie miałam ochoty na rozmowę z nim.
-Lena!- krzyknął za mną chłopak i złapał mnie za dłoń- Czemu nie dasz sobie pomóc?- zapytał mnie. -My nie chcemy ci zrobić krzywdy- powiedział. 
-Nie? To ciekawe dlaczego gdy zaczęłam się z wami zadawać dzieją się dziwne rzeczy- odrzekłam- Liam miał rację, żebym się z wami nie zadawała-rzekłam.
-On też nie mówi ci prawdy- odpowiedział. Zatrzymałam się i spojrzałam na niego.
-Skąd niby o tym wiesz?- zapytałam go.
-Bo dobrze go znam- odrzekł, na co ja prychnęłam i wyszłam z parku. Moja zmiana się skończyła, a ja udałam się nad wodę, żeby nad wszystkim pomyśleć. Gdy usiadłam na piasku, spojrzałam w dal i zastanawiałam się co by się stało gdybym nie została zgwałcona.... Nagle z zamyślenia wyrwał mnie czyiś głos, spojrzałam w bok, a obok mnie siedział chłopak z przyjęcia, który śpiewał pod drzewem piosenkę.
-Co ty tu robisz?- zapytałam go.
-Też miło ciebie widzieć- powiedział z uśmiechem.
-Umm..., hej- powiedziałam zawstydzona.
-Czemu tutaj przyszłaś?- zapytał mnie, spoglądając mi w oczy. Przeszył mnie dreszcz,a świat przez chwilę zawirował. Gdy odwróciłam wzrok, wszystko wróciło do normy.
-Musiałam sobie wiele rzeczy uporządkować w głowie. wiele rzeczy nie rozumiem i mam wrażenie, ze wszyscy mnie oszukują- zwierzyłam mu się.
-Hmmm..., tak często bywa..., dlatego też przyszedłem ci potowarzyszyć- odrzekł.
-Mi?- zapytałam- Niby skąd wiedziałeś, że będę właśnie tutaj...? Śledziłeś mnie?- zapytałam ze strachem.
-Nie musiałem... Znam cię- rzekł z uśmiechem.
-Jak to?- spytałam się cicho. Próbowałam sobie przypomnieć skąd go znam, ale nic mi nie przychodziło do głowy.
-Ja ciebie pamiętam, ty mnie nie-powiedział- Jednak ja jestem cały czas przy tobie- szepnął.
-Słucham?- pisnęłam.
-Napisałem ci wiadomość.... Widziałem ten wypadek z samochodem. Harry nie powinien tak agresywnie zareagować, ale ja wcale mu się nie dziwię... Pewnie zrobiłbym to samo..- rzekł i spojrzał na wodę. Przyglądałam mu się i zastanawiałam się, czemu wszyscy muszą być tak bardzo tajemniczy.
-Nie widziałeś jednak, że ktoś celował do mnie z pistoletu- odrzekłam. Spodziewałam się jakiejś reakcji, lecz chłopak tylko wzruszył ramionami.
-Wiem... Przecież ciebie uratowałem- odpowiedział ze spokojem. Zatkało mnie dziś po raz drugi. Słucham? Jak to? Przecież Harry mówił co innego...
-Harry mówił co innego- odrzekłam.
-Mówił po części prawdę, lecz zapomniał, że ja również tam byłem- zauważył.
-Dziękuję- powiedziałam cicho- Dlaczego nic mi nie powiedział- zapytałam.
-Hmm...., my nie do końca za sobą przepadamy...- szepnął.
-Okey...- zaczęłam- Jednak nie wiem nadal jak masz na imię- rzekłam.
-Nie powinnaś tego wiedzieć, ani się ze mną spotykać- stwierdził.
-Czemu?- zapytałam. Chłopak nachylił się nade mną i złapał za podbródek.
-Nie powinnaś ufać przyszłości. Teraz tylko przeszłość może ci pomóc- odrzekł i pocałował mnie w czoło. Przymknęłam oczy, a gdy je otworzyłam, jego już nie było. Zdziwiona rozejrzałam się i udałam się do domu.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
HARRY'S POV

Trzasnęła drzwiami i wyszła. Usiadłem na podłodze i skuliłem się, nie czując nic, oprócz żalu, smutku i złości. Czy ona naprawdę uważała mnie za chłopaka, który chcę ją tylko przelecieć? Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił, w szczególności, jeżeli tak strasznie reagowała na czyiś dotyk. Gdy na mnie krzyczała i okładała pięściami, czułem się okropnie, chciałem ją przytulić, a ona mnie od siebie odsunęła i uciekła. Chciałem ją zatrzymać, jednak wiedziałem, że to by ją jeszcze bardziej rozzłościło. Nie mogłem jej przecież powiedzieć całej prawdy.. To by ją zniszczyło. Ma rodzinę, przyjaciół, a ja nie mam zamiaru jej tego niszczyć.  Moim zadaniem jest jedynie jej ochrona i zapewnienie bezpieczeństwa. Jednak nie zbyt mi to wychodzi... Ten dupek prawie ją zabił, a  gdyby tak się stało nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Ukryłem głowę w dłoniach i przypomniałem sobie jej dzisiejsze słowa:
 -Przyjechałam tu z nadzieją, że odpocznę od wszystkiego, a tutaj jakiś facet chcę mnie zabić, a inni przelecieć i namieszać w głowie. Zapomnij, że ci się to uda!- krzyknęła i uderzyłam mnie w ramię- Możesz sobie przelatywać inne dziewczyny, które mdleją na twój wygląd, robić im śniadania, przytulać, zapraszać na plażę i mówić czułe słówka, ale ja nie dam się oszukać! Jesteś zwykłym gnojkiem, któremu w głowie tylko jedno!- wydzierała się, cały czas bijąc mnie w ramię.
 Przeczesałem dłonią włosy i zacząłem łkać. Nie robiłem tego od dawna. Było to dziwne uczucie, jednak  nie ma nic gorszego od chwili w której osoba, która dla ciebie wiele znaczy, w ogóle ci nie ufa i uważa ciebie za ostatniego popaprańca. Wstałem i ruszyłem do kuchni po nóż i zacząłem siebie ranić. Krzyczałem z bólu, a po policzkach leciały mi strużki łez, a z ran wydobywała się krew. Musiałem siebie ukarać, że byłem takim gnojkiem, który nie zasługiwał na Lenę. Wtem do drzwi zadzwonił dzwonek. Nie miałem siły, ani ochoty ich otwierać. Ktoś nie miłosiernie dobijał się do nich, ja jednak kontynuowałem samookaleczenie.
-Harry! Wiem, że tam jesteś- krzyknął Niall.
-Kurwa!- zakląłem pod nosem i udałem się do drzwi. Z trudem otworzyłem je i oparłem się szafy. Chłopak wszedł i gdy mnie zobaczył rozszerzył oczy i uratował mnie przed upadkiem.
-Harry, co ty do cholery zrobiłeś?!- zapytał mnie wkurzony- Czy ty jesteś normalny?- zapytał mnie i pomógł dojść do kanapy- Czemu to zrobiłeś?- zapytał.
-Nie zasługuję na nią. Nie nadaję się... Ona nie jest ze mną bezpieczna- odrzekłem z trudem. Czułem jak krew spływa mi po dłoni. Blondyn westchnął i przyniósł mi wodę, żeby obmyć mi rany.
-Chodzi o Lenę?- zapytał, a ja pokiwałem twierdząco głową- Gadałem z nią dzisiaj. Ona o niczym nie wie. To jest wręcz przerażające... Musisz jej to powiedzieć- odrzekł, na co ja odwróciłem momentalnie do niego głowę.
-Czy ty do końca oszalałeś?- zapytałem go- Nie mam mowy! To by ją zniszczyło!- krzyknąłem.
-Niby tak jej nie krzywdzisz?- zapytał się mnie.
-Nie waż się jej tego mówić- zagroziłem.
-Ja nie powiem, ale może któś z drugiej strony zrobi to za ciebie- rzekł i uniósł brew.
-Nie sądzę- powiedziałem bez przekonania. Zasyczałem gdy Niall zaczął mi przemywać rany.
-Co ty wyprawiasz?!- krzyknąłem.
-Trzeba obmyć twe rany, ty mój książę- rzekł ze śmiechem. Od razu dostał w ramię, dzięki czemu przestał się śmiać.
-Nie powinna tego robić jakaś dziewczyna?- zapytał mnie po chwili milczenia.
-Niby jaka?- zapytałem z prychnięciem.
-No nie wiem..., Lena?- spytał się mnie.
-Przeraziłaby się..., a tak w ogóle to by pewnie i tak nie przyjechała- odrzekłem.
-Pozwól mi być tym, który podniesie twoje serce na duchu i uratuje ci życie.Nie sądzę byś zdawała sobie sprawę że Ty kochanie, mogłabyś uratować moje- zanucił.
-Czy ty właśnie zacytowałeś tekst naszej piosenki?- zapytałem ze śmiechem.
-Hmmm..., tak- odrzekł z uśmieszkiem.
-Słabe, żeby mnie zaskoczyć- stwierdziłem.
-Może- wzruszył ramionami- Ale nie za słabe, żeby powiedzieć tobie prawdę- odpowiedział, a ja wiedziałem, że ma rację.
____________________________________________________________________________________
Witam wszystkich!
Po pierwsze, przepraszam za błędy.
Po drugie, zapraszam do komentowania.
Po trzecie, dzięki, że to czytacie :*
Po czwarte, dzięki, że jesteście.
Po piąte, pozdrowienia B)
Po szóste, sądzę, że rozdział słaby.
Po siódme, napiszcie co sądzicie o rozdziale.
Wasza Dusia :8
.

sobota, 14 marca 2015

Rozdział 11

Rozdział 11- Wypadek


Położyłam się zmęczona do łózka. Z bólem rozmasowywałam sobie stopy, które były całe obolałe od noszenia tych głupich szpilek. Zaczęłam rozmasowywać skronie i cicho westchnęłam. Po zakończeniu przyjęcia musiałam jeszcze pomóc w sprzątaniu wszystkiego. Po porządkach pożegnałam się z chłopakami i udałam się do mojego pokoju. Teraz leże w swoim łóżku i rozmyślam o wszystkich dzisiejszych wydarzeniach. Teraz doskonale rozumiem człowieka, który powiedział, ze faceci są nie do odgadnięcia. Przewróciłam się na drugi bok i nie wiedząc kiedy, odleciałam do świata snów. 

***
Obudziłam się przez głośne śmiechy na zewnątrz. Z bólem głowy wstałam i udałam się do łazienki. Od razu ucieszyłam się, że szefowa dała wszystkim, którzy byli na zabawie wolne, bo inaczej to raczej nie dałabym rady gdziekolwiek iść. Gdy zeszłam na dół, zauważyłam leżącego na sofie Liam'a , gdy usłyszał kroki odwrócił się do mnie i uśmiechnął:
-Hej siostra..., jak tam?- zapytał.
-Głowa mnie boli i nie mam na nic siły- odrzekłam zmęczona.
-To słabo..., ale nie musisz już niczego sprzątać, wszystko zostało ogarnięte-powiedział i ponownie położył się na kanapie, włączając telewizję. Uniosłam brwi zdziwiona, ale nic nie powiedziałam, tylko udałam się do kuchni po płatki i tabletki na ból głowy. Gdy nalałam sobie mleka, mój brat podszedł do mnie i zmierzył mnie wzrokiem.
-O co chodzi?- zapytałam.
-Skąd masz ten naszyjnik?- zapytał spoglądając na piórko i krzyżyk, zawieszonych na mojej szyi. Całkowicie o nim zapomniałam... Jednak stały się dla mnie bardzo ważną rzeczą.
-Nie musisz tego wiedzieć- odpowiedziałam cicho, grzebiąc łyżką w płatkach.
-Muszę- odrzekł bardziej nerwowo- Czy dał ci to Harry lub Niall?- zapytał nerwowo. Miałam dosyć ich ciągłej konfrontacji i sprzeczek o mnie i o to, co mogę, a co nie.
-Ich się spytaj- odrzekłam gniewnie. Było mi bardzo przykro, że od pewnego momentu tak do siebie się odzywaliśmy, kiedyś było inaczej...
-Chcę to od ciebie usłyszeć- odrzekł.
-Niestety ja uważam, że to nie twój interes- powiedziałam i odeszłam od stolika, bo nie miałam ani ochoty jeść, ani przebywać w towarzystwie mojego brata. Gdy byłam przy drzwiach, zatrzymał mnie jego głos.
-Zdaje ci się, że wiesz o nich dużo, ale tak naprawdę nie masz o niczym pojęcia- odrzekł. Odwróciłam się do niego i spojrzałam mu z żalem i smutkiem w oczy.
-Mówisz również o sobie. Po tych słowach udałam się do łazienki.
-No nie!- pisnęłam wkurzona. Okazało się, że miałam okres, a skończyły mi się podpaski. Zdenerwowana udałam się do pokoju po portfel i zeszłam na dół, aby udać się do drogerii. Gdy miałam wyjść zatrzymał mnie ostry głos:
-Gdzie idziesz?-odwróciłam się i ujrzałam jedynie w krótkich spodenkach Liam'a.
-Do sklepu-odrzekłam wywracając oczami. O co mu chodziło?
-Po co?- zapytał z niepokojem.
-Po jedzenie- skłamałam. Co ja teraz? Mam mu mówić po co, kiedy, gdzie, z kim idę? Chyba się przeliczył.
-Nie wydaję mi się- powiedział nieufnie.
-Co cię to obchodzi? Nie mam siedmiu lat, a ty nie jesteś moją mamą- syknęłam wkurzona.
-Za to nie jesteś pełnoletnia, a ja jestem twoim bratem, który musi się tobą opiekować.
-Za to mam siedemnaście lat, umiem sama o siebie zadbać, a definicja słowa opiekuńczy nie oznacza zaborczy- odrzekłam stanowczo i trzasnęłam drzwiami. Poszłam do garażu i wzięłam rower, a chwilę potem pędziłam wściekła ulicą. W głowie cały czas rozbrzmiewał mi głos Liam'a. Wiem, że martwił się o mnie, ale ja również potrzebuję pewnej wolności. Chcę spróbować żyć jak zwykła nastolatka w moim wieku, czy to takie dziwne? Dojechałam na miejsce w niecałe dwadzieścia minut. Przypięłam rower o stojak i weszłam do sklepu. Gdy dotarłam do regału z tamponami i podpaskami, wzięłam pierwsze z brzegu i gdy miałam już podejść do kasy, usłyszałam znany mi ochrypły głos. No nie! Schowałam się za regał z dezodorantami i papierem toaletowym, aby mnie nie zauważył, w szczególności, jeśli w dłoni trzymałam paczkę podpasek i chusteczek do higieny intymnej. Wyjrzałam zza półki i dostrzegłam, że chłopak był ubrany w czarną koszulkę i granatowe krótkie do kolan spodenki i białe converse, w ręku trzymał telefon i z kimś rozmawiał. Po chwili zorientowałam się, że stoi przed regałem ze środkami do antykoncepcji i testami ciążowymi. Zdziwiona od razu schowałam głowę i szybko wciągnęłam powietrze.
-Myślisz, że ja wiem, który test jest najlepszy?- zapytał Harry.
-Ja się znam jedynie na prezerwatywach- odrzekł chłopak.
-Hmmm..., no na mojego biorę zawsze XL- największy- odrzekł z dumą. O mój Boże! Teraz w mojej głowie zaczęły się pojawiać bardzo nieprzyzwoite obrazy-No nie wiem..., na twojego wziąłbym najmniejsze- zaśmiał się- Dla mnie to jest zabawne-powiedział.-Posłuchaj, ja bym tak nie ryzykował..., jeśli weźmiesz za duży, to będzie ci bardzo nie wygodnie i w dodatku jest możliwość, że ci spadnie- powiedział poważnie. Czy on jest normalny? O takich rzeczach rozmawiać w sklepie? Czy on nie ma wstydu?
-Dobra, dobra..., wezmę M....- rzekł i po tym nastała cisza. Wychyliłam sie ponownie zza regału, a w tym momencie zielonooki spojrzał w moją stronę. Szybko ukryłam się i w myślach modliłam się żeby tylko mnie nie zauważył. Po chwili ponownie spojrzałam w miejsce gdzie stał, ale jego już tam nie było. Uradowana z radością westchnęłam, gdy nagle ktoś dotknął mnie w ramię, odwróciłam się, a nade mną górował uśmiechnięty Harry. Z całego stresu i wstydu, wstałam, lecz w tym momencie, w jakiś niewytłumaczalny sposób potknęłam się o swoje nogi i przewróciłam się z hukiem na podłogę, wysypując całe moje zakupy. Usłyszałam za sobą śmiech Harry'ego, lecz po chwili pomógł mi podnieść się. Było mi tak głupio, że cała się zarumieniłam. Pozbierałam ze wstydem moje zakupy i spuściłam głowę.
-Nie ładnie tak podsłuchiwać- powiedział Harry z uśmiechem na ustach i dołeczkami w policzkach.
-Ja wcale nie podsłuchiwałam-powiedziałam cicho.
-Tak?- rzekł starając się powstrzymać uśmiech.- To co niby robiłaś?- zapytał.
-Yyyy..., szukałam..., papieru toaletowego- rzekłam z uniesioną głową.
-Ach, rozumiem..., to dlatego też chowałaś się zza regałem- zaśmiał się.
-Nooo..., nie do końca....- odrzekłam łapiąc się za kark i przygryzając wargę. Chłopak cały czas się do mnie uśmiechał, ale nic nie odpowiedział.
-Co tu robisz?- zapytał zmieniając temat.
-Przyjechałam po zakupy- powiedziałam. Harry spojrzał się na to co trzymałam w dłoni i tylko się uśmiechnął, a potem spojrzał mi się w oczy.
-Hmmm..., właśnie widzę- rzekł- Nie lepsze są tampony?- zapytał unosząc brew. Cała się zaczerwieniłam. Gdyby tylko wiedział dlaczego ich nie noszę...
-Ja wolę podpaski-odpowiedziałam ze wstydem.
-Słyszałem, że tampony są o wiele wygodniejsze... no chyba, że ty nie lubisz mieć coś w...., no wiesz- powiedział z uśmiechem, wskazując na moje krocze. Tego było już za wiele. On o niczym nie miał pojęcia. Odeszłam od niego bez słowa, lekko popchnęłam go ramieniem i poszłam w stronę kasy. Usłyszałam jak za mną biegnie i odwraca mnie do siebie.
-Lena, o co chodzi?- zapytał.
-O nic- powiedziałam z żalem.
-Przecież widzę..., znam ciebie na tyle- odrzekł, ale ja od razu wyrwałam mu się z objęć. Podeszłam do kasy i zapłaciłam za swoje zakupy, a potem wyszłam ze sklepu.
-Lena!-usłyszałam za sobą krzyk chłopaka, jednak nie reagowałam na jego krzyki. Ruszyłam w stronę mojego roweru i próbowałam go odczepić od słupka. W tym momencie podbiegł do mnie Harry.
-O co tobie chodzi?- zapytał.
-O co mi chodzi?- zapytałam go, nadal próbując odblokować zamek przy blokadzie od roweru.
-Z niewiadomych przyczyn wybiegłaś ze sklepu z wyrzutami i nie mówisz o co chodzi. To nie jest normalne. Przecież nic takiego nie powiedziałem-odrzekł ze smutkiem. Nie miałam zamiaru dłużej ciągnąć tego tematu, musiałam mu powiedzieć prawdę w oczy. 
-Wydaję ci się, że mnie znasz, ale tak naprawdę nic o mnie nie wiesz, a twoje głupie żarty nie są dla mnie fajne. Może sądzisz, że każda dziewczyna poleci na twoje dołeczki, uśmiech, oczy i dziwne gadki o seksie, to się grubo mylisz! Bo są jednak dziewczyny, które nie myślą tylko o tym, aby się z kimś przespać! Ty jesteś facetem do skrajności płytkim, a w twojej głowie jest tylko myśl, którą dzisiaj zerżnąć! Nic nie wiesz o mnie i moim życiu. Daj mi spokój. Ja nie jestem dziewczyną, która poleci na wielkość twojego penisa, czy sposób uprawiania seksu! Jesteś zwykłym zboczuchem i napalonym gnojkiem, który nie zauważa prawdziwego życia, wychodzącego poza łózko i prezerwatywy!-krzyknęłam, wyrzucając z siebie wszystkie emocje. Po długich męczarniach, jednak udało mi się odblokować rower i ruszyłam nim do domu, zostawiając oszołomionego chłopaka. Dzisiaj na ulicach był duży ruch i upał co powodowało moje jeszcze większe zirytowanie.Nagle usłyszałam jak woła mnie Harry, gdy wtem usłyszałam pisk opon, głośne odgłos klaksonu i upadłam bardzo boleśnie na ziemię.
Podniosłam głowę oszołomiona i obolała. Gdy zauważyłam, że nade mną jest Harry i patrzy na mnie pełnym troski i rozpaczy wzrokiem. Leżeliśmy na chodniku. On na mnie, ja pod nim. Chłopak się podniósł i ruszył w stronę kierowcy, który jak się zorientowałam prawie we mnie wjechał. Harry pchnął mężczyznę, tak, że prawie upadł na ziemię.
-Co pan kurwa robi?!- krzyknął szatyn.
-Ale to nie...- zaczął się tłumaczyć nieznajomy, lecz nie zdążył dokończyć, bo Harry uderzył go pięścią w nos. 
-Harry, przestań!- zaczęłam łkać. Niestety on nie reagował i okładał pięściami faceta, jak nieopamiętany. Nie wiedziałam co mam robić. Z trudem wstałam z ziemi, ponieważ byłam cała poobijana i podbiegłam do zielonookiego, próbując go uspokoić.
-Proszę! Harry, zostaw go!- piszczałam i płakałam, ale to nie skutkowało- To nie jest jego wina! Ja chciałam popełnić samobójstwo!- skłamałam, ale nie wiedziałam co mam robić. Doskonale wiedziałam, że to była moja wina, że prawie doszło do wypadku, bo nie uważałam na drodze. Harry momentalnie przestał bić mężczyznę i spojrzał na mnie zdezorientowanym wzrokiem. Po policzkach spływały mi łzy, spodnie miałam podarte, z kolana, policzka i łokcia ciekła mi krew, ale nie zwracałam na to uwagi. Byłam zraniona fizycznie i psychicznie. Miałam dość.
-Co ty w ogóle zrobiłeś?-zapytałam go ze smutkiem w głosie i wzięłam mój pocharatany rower, pozbierałam szybko zakupy i ruszyłam w stronę domu. Wokół nas zgromadziło się chyba z 20 osób, gdy nagle ktoś mnie zatrzymał.
-Potrzebujesz pomocy- powiedziała jakaś kobieta w czerwonej sukience.
-Nie, dziękuję..., poradzę sobie-odrzekłam starając się brzmieć jak najpewniej. Odeszłam, prowadząc rower. Słyszałam za sobą błagalny głos Harry'ego, ale nie reagowałam. Myślałam, że za mną pobiegnie, lecz najprawdopodobniej przyjechała już policja, bo słyszałam syreny i kazali mu zostać. Szłam jak sierota. Wszyscy przechodnie się na mnie patrzeli i coś mówili. Wyglądałam na pewno koszmarnie, ale to mnie nie obchodziło. Chciałam jedynie pojechać na zakupy, a spotkało mnie coś o wiele gorszego. Może Liam ma rację? Może naprawdę nie umiem sobie poradzić ze swoim życiem?  Po policzkach spływały mi łzy,a w środku odczuwałam wielki ból. Harry był nieobliczalny, nie umiał nad sobą zapanować, niszczył wszystko co stanęło mu na drodze. Może mój brat również miał rację w tym, że powinnam trzymać się od niego z daleka? Już sama nie wiem kogo mam słuchać. Gdy otworzyłam drzwi mieszkania, usłyszałam parę głosów dochodzących z salonu. Otarłam łzy, starłam trochę brudu, lecz i tak to nic nie dało, aby zakryć mój teraźniejszy stan. Po głosach mogłam poznać, ze był tam Liam, Niall, Sophie i ciotka. Genialnie! Ściągnęłam buty i ruszyłam do schodów. Niestety zatrzymał mnie głos cioci.
-Gdzie byłaś?- powiedziała ciocia z radością, najwidoczniej była w dobrym humorze..., chyba już za niedługo to się zmieni.
-Yyyy..., w sklepie- odrzekłam zachrypniętym głosem od płaczu i zaczęłam iść na górę.Głowę cały czas miałam odwróconą do ściany.
-Lena..., chodź na chwilę- powiedział podejrzliwie mój brat. O, kurde. On zawsze rozpozna mój głos po płaczu... No to mam przerąbane.
-Musze iść do toalety- odrzekłam niepewnie.
-Przywitaj się z gośćmi. A tak w ogóle nie mówi się plecami do nas- powiedziała nerwowo Dorothy. Nie mam wyjścia, muszę stawić im czoła. Powoli, najwolniej jak tylko potrafiłam, odwróciłam się do nich twarzą i spojrzałam w oczy ciotce, która aż pisnęła z przerażenia.
-Boże!-załkała Dorothy- Co ci się stało?- załkała i podbiegła do mnie. Obok mnie znaleźli się również zdenerwowany Liam, troskliwy Niall i pomocna Sophie, która jedynie próbowała załagodzić mój ból serca i ciała swoim spojrzeniem, jakby wiedziała o wszystkim co się stało.
-Co się stało- powiedział Liam i złapał mnie za ramiona- Powiedz- załkał.
-Miałam..., mały wypadek-powiedziałam cicho.
-Lena, ale co się stało?- zapytał przerażony Niall.
-Nooo..., yyyy.... Jechałam rowerem i wjechał we mnie samochód, ale nic mi się nie stało- powiedziałam, bez zdradzania niektórych szczegółów. 
-Samochód?!-pisnęła ciocia.
-Kto go prowadził?- zapytał nerwowo Liam.
-Nooo, nie znam go- odpowiedziałam cicho.
-Zabiję go!-krzyknął Liam i ruszył do drzwi, ale ja go zatrzymałam.
-Harry już się tym zajął- odpowiedziałam ze strachem.
-Słucham?! Co Harry ma z tym wspólnego?!- krzyknął mój brat.
-No bo..., on mnie uratował przed wypadkiem, a potem...yyyy....pobił tego faceta- powiedziałam ze smutkiem. Liam stał jak oniemiały, gdy nagle Sophia złapała mnie za ramię i spojrzała mi w oczy.
-To dlaczego płaczesz?- zapytała.
-Bo to nie była jego wina...., a Harry bił go jak opętany...-załkałam.
-Co, kurwa?!- zaklął Niall i Liam jednocześnie.
-To był jedynie wypadek z mojej winy- powiedziałam załamana.
-Będe musiał mu podziękować- odrzekł po cichu Liam.
-Ty nic nie rozumiesz!- krzyknęłam ze łzami w oczach i pobiegłam do swojego pokoju. Wskoczyłam na łóżko i zaczęłam głośno szlochać. Nagle ktoś mnie przytulił bez słowa i pocałował w czoło. Poczułam słodki zapach perfum i wiedziałam, że tą osobą była Sophie. Siedziała przy mnie przez cały czas, nic nie mówiąc jedynie mnie tuląc do serca. Cały czas płakałam. W pewnym momencie przyszedł do mojego pokoju Niall i spytał się czy może jakoś pomóc, ale Sophie wygoniła go ruchem dłoni. Widziałam w jego oczach smutek i troskę. Jednak w tamtej chwili, nie czułam żalu do nikogo, oprócz siebie samej, że dałam się tak omotać jednemu nieznanemu mi facetowi. Powoli się uspokajałam, ale moje oczy były całe spuchnięte od łez, a usta wysuszone od płaczu. Powoli odchodziłam do innego, lepszego świata....

***
Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek, była 3:23. Udałam się obolała do łazienki i delikatnie obmyłam sobie rany i dopiero wtedy zaczęłam się myć. Po godzinie wyszłam z łazienki i ujrzałam karteczkę pozostawioną na moim stoliku. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać.

Jeśli chcesz możemy pogadać. Nikt ciebie nie rozumie, ja wszystko widziałem.
P.S. Może jednak mam ładny głos?

Cicho westchnęłam, a gdy się odwróciłam ujrzałam ciemną postać z czerwonymi oczami, która trzymała w ręku pistolet. Cicho pisnęłam. Postać naładowała broń i powiedziała:
-Dzisiaj prawie zginęłaś..., szkoda, że jeszcze zyjesz, ale za chwilę to naprawimy. 
Po tych słowach był tylko:

Huk.

Trzask.

Wystrzał.

Upadek.

Krzyk.

Biel i czerń.

Potem nastała już tylko ciemność.

___________________________________________________________________________________
Jak wam się podoba? :o
Starałam dodać temu rozdziałowi trochę emocji... mam nadzieję, że się udało.
Swoje opinie jak zawsze zostawiajcie w komentarzach...., choć nie mówię, że nie sprawia mi radości liczba wyświetleń :D
Jeśli jest może jakaś osoba, której nie zachęcałam osobiście do czytania mojego bloga, a jednak go czyta, niech pozostawi po sobie jakis komentarz- będe wtedy wiedziała, czy ktoś więcej to czyta ;)
Do zobaczenia gwiazdeczki :*
Wasza Dusia :8

niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 10

Rozdział 10- Nieproszony gość


 -Hej, Lena. Ślicznie wyglądasz- powiedział z radością Liam. Spojrzałam na niego z pół otwartą buzią i mrugnęłam ze zdziwienia parę razy oczami. 
-Nie przywitasz się ze mną?- zapytał zdziwiony. Z lekkim oszołomieniem, pobiegłam do niego i rzuciłam się mu w ramiona. Jak zawsze pachniał kawą i proszkiem do prania. Objął mnie mocno i pocałował w czoło. Staliśmy tam chwilę, aż niedługo później wyswobodziłam się z jego uścisku i spojrzałam w jego oczy.
-Co ty tu robisz?- zapytałam. Nie byłam zbytnio szczęśliwa, że przyjechał... Pewnie dlatego, że nadal zadawałam i spotykałam się z Harry'm i Niall'em, mimo jego zakazów. To nie mogło przynieść niczego dobrego...
-Przyjechałem ciebie odwiedzić i zobaczyć jak sobie radzisz- rzekł opiekuńczym głosem- Nie cieszysz się?- zapytał mnie i uniósł jedną brew.
-Oczywiście, że się cieszę...- rzekłam starając się zabrzmieć jak najbardziej przekonująco- Tylko jestem trochę zdziwiona...-odrzekłam- Rozejrzałam się w stronę drzwi i jeszcze bardziej się zdziwiłam- Gdzie są rodzice?- zapytałam.
-Ymmm..., chcieli przyjechać, ale nie dostali wolnego z pracy- rzekł.
-Aha...- zaczęłam. Obejrzałam się za siebie i dostrzegłam nadal stojących chłopaków. Harry miał kamienną twarz, a Niall surowe spojrzenie. Chociaż kiedyś pod słyszałam, że się znają, postanowiłam udawać głupią.
-Ummm...-zaczęłam niepewnie- Liam..., to jest Niall i Harry..., moi koledzy- odrzekłam i na nich wskazałam. Starałam zachować spokój w głosie, ale niezbyt mi to wychodziło. Liam spojrzał na nich i przymknął oczy, a Niall głośno westchnął.
-My się znamy- rzekł Harry niskim głosem i spojrzał wrogo na mojego brata. Liam odwdzięczył się tym samym i staliśmy tam tak w dziwnej ciszy. Jak sądziłam, między chłopakami toczyła się wojna groźnych spojrzeń, do której po chwili dołączył Niall, a ja tam stałam jak ostatnia idiotka. Na szczęście ciotka przyszła mi z pomocą.
-Niall, Harry!- zawołała, a po chwili weszła do przedpokoju.
-Co wy tu tak stoicie-powiedziała- Trzeba przecie...-zacięła się gdy spojrzała w stronę Liam'a.
-Jezu!-krzyknęła uradowana- Liaś!-pisnęła i pobiegła w jego stronę i objęła go. Mój brat przytulił Dorothy i cały czas się uśmiechał.Ciotka była bardzo uradowana i skakała jak trzęsąca się na wszystkie strony galaretka. Gdy po pięciu minutach euforii i radości z jej strony, odwróciła się w moją stronę i objęła mnie ramieniem.
-Lena, pięknie wyglądasz- rzekła i zmierzyła mnie wzrokiem. Czułam na sobie spojrzenia chłopców i cała się zarumieniłam- Nie prawda, Harry..., Niall?- zapytała i spojrzała się na nich z błyskiem rozbawienia w oczach.
-Yymmm..., tak- rzekł cicho Niall i podrapał się po karku.
-Jak zawsze-odrzekł pewnie Harry i puścił do mnie oczko na co ja z uśmiechem spuściłam głowę.
-No dobrze!- krzyknęła Dorothy i klasnęła w dłonie- Czas kierować gości do ogrodu, bo za 10 minut zaczną się schodzić. Liam..., zanieś swoje walizki do pokoju na górze. Wiesz ten co zawsze- rzekła i odeszła. Spojrzałam na chłopaków i lekko do nich się uśmiechnęłam i poszłam do ogrodu.
Dzisiaj słońce nie miłosiernie grzało i nawet w to nie wierzyłam ale miałam ochotę, aby jedynie wskoczyć do oceanu i delektować się chłodną wodą.Spojrzałam na rozłożone stoliki i krzesła, wszystko było idealnie uszykowane.Goście zaczęli się powoli zbierać i zajmować miejsca z ich imionami i nazwiskami. Wszystkie osoby, które się pojawiły były dla mnie nieznane, tak więc czułam się bardzo skrępowana. W kącie ogrodu zaczął się także rozstawiać zespół mężczyzn, przy których zaczęli się kręcić Harry z Niall'em  i Liam'em. Nagle zjawiła się ciocia i weszła na scenę i rozejrzała się po zgromadzonych, których było około pięćdziesięciu, mimo dużego ogrodu i tak wszyscy ledwo się mieścili.
-Raz..., dwa..., trzy- rzekła niepewnie ciotka przez mikrofon- Witam wszystkich- powiedziała z uśmiechem i poprawiła swoją do łydek sukienkę z czerwonymi kwiatami- Cieszę się, że wszyscy przybyliście w tak licznym gronie. Jak zawsze musimy hucznie przywitać lato, aby pozostało już na zawsze w naszych wspomnieniach. Tak więc, zaczynajmy!- zawołała radośnie Dorothy, a wszyscy zaczęli głośno klaskać- Witamy zespół mężczyzn..., którym będą towarzyszyć nasi młodzieńcy.... Harry, Liam i Niall. Chciałabym także serdecznie podziękować osobom, które pomogły we wszystkich przygotowaniach do zabawy, a w szczególności mojej siostrzenicy- Lenie, która przyjechała tutaj na wakacje- rzekła i wskazała na mnie. Wszyscy spojrzeli się na mnie i zaczęli bić brawa, na co ja się zarumieniłam i lekko się uśmiechnęłam- Tak więc..., zaczynajmy zabawę!- zawołała radośnie ciotka i zeszła ze sceny, a zespół zaczął grać. Zajęłam tak jak inni swoje miejsce, przy swojej kartce i spostrzegłam, że obok mnie siedzi ciocia, Liam, Harry i Niall- świetnie! Zaczęła nakładać sobie frytek, gdy nagle cała czwórka zajęła miejsca obok mnie.
-Świetne przemówienie ciociu- rzekł z radością Liam i spojrzał na Dorothy, która nakładała sobie sałatkę. Wzięłam do ust frytkę i pokręciłam oczami. Na całe to miłe zachowanie i miłość chciało mi się wymiotować. Gdy zjadłam cały talerz frytek i surówki, byłam bardzo najedzona i nie miałam nawet siły się ruszyć.
-Lena?- zapytała mnie ciocia, gdy siedzieliśmy przy stole- Poszłabyś na górę i przyniosłabyś z szuflady na korytarzu serwetki?- zapytała mnie. nie miała m ochoty, ani siły tam pójść, ale kiwnęłam twierdząco głową i ruszyłam do domu. Gdy weszłam, uderzyło mnie chłodne, klimatyzowane powietrze, które sprawiło, że odetchnęłam z ulgą. Weszłam powoli na górę i zaczęłam szukać serwetek.
-Naprawdę ładnie wyglądasz...- powiedział ochrypły głos. Odwróciłam się i ujrzałam opartego o ścianę Harry'ego, który się lekko uśmiechał.
-Ummm...- zaczęłam niepewnie- Czemu nie jesteś na dole?- zapytałam.
-No bo, tam jest bardzo nudno... i zastanawiałem się dokąd idziesz- powiedział z uśmiechem.
-Aha...- odrzekłam i spuściłam wzrok- ciocia mnie poprosiła abym przyniosła serwetki- odrzekłam.
-Okey- powiedział Harry i nadal mi się przyglądał. Spojrzałam na niego i od razu kolana się pode mną ugięły. Jego oczy miały piękny zielony kolor, który sprawiał, że rozpływałam się w jego spojrzeniu. odwróciłam speszona wzrok, bo zorientowałam się, że patrzeliśmy tak na siebie z parę sekund. ruszyłam na dół, a on za mną. Nie mogłam wytrzymać tej dziwnej ciszy między nami, aż w końcu zadałam mu pytanie, które męczyło mnie od dawna.
-Co jest między tobą, a Liam'em?- zapytałam prosto. Usłyszałam jak bierze powietrze w płuca. Gdy zeszłam na dół, stanełam i spojrzałam na niego z jedną uniesioną brwią i czekałam na odpowiedź.
-No cóż....- zaczął łapiąc się za kark.
-Wiem, że się kolegowaliście gdy byliście mali- odrzekłam surowo- Dlaczego teraz nie możecie na siebie patrzeć?- zapytałam.
-No wiesz..., to bardziej skomplikowane- zaczął-Po prostu podzieliły nas różne rzeczy...- powiedział i spojrzał smutnym wzrokiem na mnie.
-Na przykład?- zapytałam nie odpuszczając. Harry zaskoczony zmierzył mnie wzrokiem i przetarł oczy dłońmi- No mów- powiedziałam zbyt ostro niż zamierzałam.
-Ty- odrzekł cicho. Moje serce przestało na chwilę bić, a nogi zrobiły mi się z waty. Chłopak spojrzał na mnie niepewnym wzrokiem, a potem podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Pachniał tak wspaniale, a najdziwniejsze było to, że czułam się przy nim bardzo bezpiecznie. Gdy odsunęłam się od niego, spojrzałam na niego zawstydzona.
-Nie pozwoliłam ci się do mnie zbliżyć- rzekłam cicho. Zauważyłam momentalnie jego smutny wzrok.
-Przepraszam..., ja tylko...- powiedział z żalem.
-Okey..., w porządku- rzekłam lekko się uśmiechając i przygryzając wargę.
-Nie rób tak z ustami powiedział z powagą chłopak.
-Czemu?- zapytałam. Zielonooki spojrzał na mnie z usmiechem.
-Bo...- zaczął, ale do salonu wszedł mój brat. Popatrzał na nas zdziwiony i od razu pochmurniał na twarzy.
-Lena, ciocia ciebie szuka..., miałaś przynieść serwetki- odrzekł cały czas wrogo spoglądając na Harry'ego.
_Tak już idę- odrzekłam i przepchnęłam się obok niego, nie oglądając się za siebie. Usiadłam na miejsce i byłam wykończona ciągłym wrogim nastawieniem chłopaków do siebie. Nie miałam już siły... Wtem rozbrzmiał głos w mikrofonie i usłyszałam głos Niall'a.
-Teraz zapraszamy wszystkich do tańca!- zapowiedział i jak na zawołanie blondyn zaczął grać na gitarze, a  Liam'em zaczął śpiewać.
(I’m broken, do you hear me?
I’m blinded, cause you are everything I see
I’m dancing, alone
I’m praying, that your heart will just turn around.

And as I walk up to your door
My head turns to face the floor
Cause I can’t look you in the eyes and say)/


Jestem załamany,
Słyszysz mnie?
Jestem ślepy, bo tylko Ciebie widzę,
Tańczę, sam
Modlę się, żeby Twoje serce odwróciło się,
Kiedy przychodzę pod Twoje drzwi,
Spuszczam, głowę, by zmierzyć się z podłogą,
Ponieważ nie mogę spojrzeć Ci w oczy i powiedzieć ...

Byłam zaskoczona pięknym głosem mojego brata. Owszem, wiedziałam, że ma talent do śpiewania, ale żeby aż tak wielki... Widać, że wiele o nim  nie wiedziałam.
-Witam, panią...- powiedział łagodny głos- Czy chciałaby dama ze mną zatańczyć- zapytała dziewczyna. Odwróciłam się i ujrzałam ubraną w długą do samych kostek sukienkę w różnokolorowe kwiaty Sophie, która miała spięte w koka włosy i do mnie się uśmiechała.
-Sophie!- pisnęłam i do niej się uśmiechnęłam.
-To co, zatańczymy?- spytała się mnie i podała mi dłoń, na co ja zgodziłam się.
Gdy poszłyśmy na miejsce gdzie ludzie zaczęli tańczyć wolny taniec, rozbrzmiał anielski głos Harry'ego. Był tak cudowny i wyraźny, że na chwilę przystanęłam.
When he opens his arms and holds you close tonight
It just won't feel right
Cause I can love you more than this, yeah
When he lays you down I might just die inside
It just don’t feel right
Cause I can love you more than this
I can love you more than this/


Kiedy on otwiera ramiona i trzyma Cię blisko dziś wieczorem,
Po prostu nie czuje się dobrze,
Ponieważ mogę Cię kochać bardziej niż on, yeah,
Kiedy kładzie Cię do snu, umieram wewnątrz,
Po prostu nie czuje się dobrze,
Ponieważ mogę Cię kochać bardziej niż on,
Kochać bardziej niż on...

-Prawda, ze piękny głos?- zapytała z uśmiechem blondynka, na co ja zahipnotyzowana pokiwałam głową. Dziewczyna porwała mnie do tańca i zaczęłyśmy tańczyć do pięknych słów Harry'ego, a potem Niall'a.

If I’m louder, would you see me?
Would you lay down in my arms and rescue me?
Cause we are the same
You save me, but when you leave it’s gone again/


Jeśli będę głośniejszy, byś mnie dostrzegła?
Położyłabyś się w moich ramionach i uratowała mnie?
Ponieważ jesteśmy tacy sami
Ratujesz mnie, lecz gdy odejdziesz to uczucie
znów zniknie.

Śmiałam się i tańczyłam. Czułam się w tamtej chwili bardzo szczęśliwa, a głos chłopaków sprawiał, ze na sercu robiło mi się ciepło. Jednak w sercu czułam, że ich słowa mają jakiś związek ze mną...  Wtem usłyszałam czyiś głos w oddali, który śpiewał razem z mężczyzną z zespołu, którego nie znałam. Mimo odległości wiedziałam, że znał słowa piosenki, a jego głos świetnie pasował do akompaniamentu. Przeprosiłam  Sophie i udałam się w stronę drzewa przed domem ciotki. Teraz wyraźnie słyszałam głos chłopaka, który nucił słowa piosenki.
And then I see you on the street
In his arms, I get weak
My body fails, I'm on my knees
Praying

 When he opens his arms and holds you close tonight
It just won't feel right
Cause I can love you more than this, yeah
When he lays you down I might just die inside
It just don’t feel right
Cause I can love you more than this/


Potem widzę Cię na ulicy
W jego ramionach, słabnę,
Ciało mnie zawodzi, upadam na kolana, modląc się,
 Kiedy on otwiera ramiona i trzyma Cię blisko dziś wieczorem,
Po prostu nie czuje się dobrze,
Ponieważ mogę Cię kochać bardziej niż on,, yeah,
Kiedy kładzie Cię do snu, umieram wewnątrz,
Po prostu nie czuje się dobrze,
Ponieważ mogę Cię kochać bardziej niż on.


Siedział oparty o drzewo i bawił się dłońmi źdźbłem trawy. Gdy zauważył, że ktoś mu się przygląda, odwrócił głowę i nasze spojrzenia się skrzyżowały, a mi aż się w głowie zakręciło. Jego spojrzenie było ciemne i straszne. Ramiona miał pokryte tatuażami, w ustach kolczyk, a w uchu tunel. Nie przestraszyłam się jego wyglądu, lecz jego wzroku, które sprawiło, ze przeszedł przeze mnie dreszcz.
-Cześć Lena- powiedział, odwracając wzrok. Zatkało mnie. Skąd on niby znał moje imię?
-Czy my się skądś znamy?- zapytałam się i podeszłam do drzewa.
-Ty mnie pewnie nie kojarzysz, ale ja ciebie tak- odrzekł i nadal bawił się trawą.
-Nie rozumiem- pokiwałam głową. chłopak spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
-Panno Claflin..., ja też wiele rzeczy nie rozumiem- odrzekł. Usiadłam obok niego i wyciągnęłam przed siebie nogi.
-Znasz moje imię..., a jak ty masz na imię?- zapytałam, patrząc się na niego.
-Nie musisz tego wiedzieć- powiedział groźnie, mimo tego zbytnio sie nie przestraszyłam.
-Jesteś dziwny.- rzekłam cicho. Szatyn odwrócił się twarzą do mnie i uniósł brwi.
-Czyżby?- zapytał z rozbawieniem w głosie- Wiesz, to nie ja siedzę i gadam z nieznajomym facetem, który napawa każdego strachem i mówi ci, że skądś ciebie zna- powiedział z wyrzutem. Uśmiechnęłam się lekko i zaczęłam skubać skórki paznokci.
-Jesteś jakimś znajomym Dorothy?- zapytałam.
-Ja?- wskazał na siebie, na co ja przytaknęłam głową- Nie do konca- rzekł.
-Jak to?- spytałam się piskliwie.
-Hmmm..., ja nie posiadam znajomych- powiedział surowo. Zerknęłam na niego kątem oka i zauważyłam jego smutny wzrok.
-Jednak znasz skądś Liam'a, Niall'a i Harry'ego, bo śpiewasz ich piosenkę- powiedziałam pewnie. Zauważyłam, że lekko się wzdrygnął
-Taaa..., kojarzę ich piosenki- powiedział nerwowo. Spojrzałam na niego, ale nic nie powiedziałam. Czemu ci faceci są tak skomplikowani?
-Masz ładny głos- rzekłam.
-Może- rzekł sucho, a ja jedynie się lekko uśmiechnęłam.
-Czemu się z nimi nie bawisz?- zapytał mnie nieznajomy.
-Nie jestem przyzwyczajona do przyjęć i tego typu ubrań- odpowiedziałam i wskazałam na sukienkę- Jak dla mnie zbyt dużo tej życzliwości i czułych słówek- odrzekłam i nawet nie wiem czemu, ale poczułam się lżej. Zauważyłam, że chłopak pierwszy raz od naszej rozmowy się śmieje, ukazując rząd pięknych, białych zębów. Był naprawdę przystojny.
-Zawsze taka sama...- odrzekł- Nie powinienem tego mówić, ale doskonale ciebie rozumiem- powiedział- Jednak pamiętaj, że oni ciebie naprawdę kochają..., może jest to ci ciężko zrozumieć, ale to prawda. Na twoim miejscu nie rozmawiał bym ze mną- powiedział cicho.
-Czemu?- zapytałam.
-Dla twojego dobra- powiedział z powagą w głosie. Spojrzałam na niego zdezorientowana.
-Lena!- usłyszałam głos Sophie z oddali- Gdzie jestes?!- zwołała.
-Przepraszam..., to moja koleżanka...- odrzekłam i odwróciłam się do chłopaka, ale jego już tam nie było. Rozejrzałam się zdezorientowana i dostrzegłam karteczkę leżącą na ziemi i przeczytałam co było na niej napisane.
Ty wiesz, ja wiem, ty wiesz, że będę cię pamiętać
I ja wiem, ty wiesz, ja wiem, że będziesz mnie pamiętać*

Uśmiechnęłam się lekko do siebie i wstałam z ziemi. Sophie podeszła do mnie i zdziwiona pytała mi się gdzie byłam, a ja jedynie wzruszyłam ramionami. Poszłyśmy razem do kuchni, aby napełnić dzbanki z sokami.
-Wy wszyscy zwariowaliście!-usłyszałam krzyk ciotki.
-Ale to prawda.- rzekł Liam.
-Gdyby tak było, bym o tym wiedziała- odrzekła Dorothy.
-Niestety wszystko na to wskazuję..., ja też tego nie chcę...-odrzekł smutno Harry.
Gdy tylko ja z  Sophie weszłyśmy do kuchni, wszyscy ucichli i spojrzeli się na mnie.
-Przyszłam napełnić dzbanki- odpowiedziałam cicho.
-Dobrze- powiedziała cicho ciotka i zmierzyła mnie dokładnie wzrokiem. Czułam na sobie spojrzenia innych, ale starałam się je ignorować. Po chwili Liam odchrząknął, a Niall powiedział, że muszą iść dalej śpiewać. Tak więc po chwili zostałam tylko ja z Sophie, ale potem ona poszła zanieść dzbanki, a ja pozostałam sama. O czym oni rozmawiali i dlaczego przestali gdy się zjawiłam?  Nagle na podłodze zauważyła zmiętą kartkę. Podniosłam ją i zauważyłam na niej znajome pismo.
 Where do broken hearts go?
Tell me where you’re hiding out.
Where do broken hearts go?/


Dokąd idą złamane serca?
Powiedz mi, gdzie się ukrywasz.
Dokąd idą złamane serca?

Serce mi staje. Oddech więźnie w gardle. W głowie powstają następne pytania, ponieważ słyszę jak chłopcy śpiewają słowa zawarte na kartce, którą dostałam od nieznajomego. Wiem także, że te które przed chwilą przeczytałam, on również napisał. Wspomniałam jego ciemne oczy i ręce zapełnione tatuażami i doskonale wiedziałam, że nie mogę powiedzieć nikomu o tajemniczym chłopaku, który zostawiał tajemnicze wiadomości.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zszedłem ze sceny i poszperałem w kieszeni moich spodni. dopiero teraz zorientowałem się, że nie ma w niej kartki z wiadomością. Wiem, że nie powinienem zbierać tej kartki z biurka Leny, ale również ta osoba, która to napisała nie powinna jej tam kłaść. Jednak chyba wiem, kim jest ten tajemniczy nadawca... Niestety spóźnił się, bo do jej pokochania jest kolejka.
___________________________________________________________________________________
 *You know, I know, you know I’ll remember you
And I know, you know, I know you’ll remember me
(Best Song Ever)

Witam wszystkich!
Rozdział wyszedł beznadziejnie.... Nie miałam w ogóle pomysłu :(
Dziękuję za komentarze i wyświetlenia!
Wasza Dusia :8



Szablon by S1K