Rozdział 4- Nowa praca
Wszystko od razu pociemniało. Coś dotknęło mojej nogi, to coś było zimne i ohydne. Pisnęłam ze strachu. Rozglądałam się, ale nic nie widziałam. Nagle coś zaśmierdziało i stawało się coraz bardziej wyraźne. Wtem zobaczyłam dwa czerwone punkty, które coraz bardziej się do mnie zbliżały... Nagle to coś stanęło ok. 3 metry ode mnie. Ze strachu nie mogłam oddychać, ani się poruszyć...
-Witaj Eleno- powiedział ochrypły i straszny głos- Ile to już czasu minęło, od naszego spotkania?
Pewnie mnie nie kojarzysz, ale za to ja ciebie pamiętam- powiedział i poczułam jak się lekko uśmiechał. O czym on mówi? Skąd ja mam go niby znać?! Skąd on mnie zna? Kim on jest?
-Kim ty jesteś? Gdybyś mnie naprawdę znał, wiedziałbyś, że mam na imię Lena, a nie Elena- powiedziałam wkurzona.
-Owszem Leno..., teraz masz tak na imię, ale dla mnie zawsze pozostaniesz nieposłuszną Eleną- powiedział z powagą. Czemu miałabym mu niby uwierzyć?
-Ale kim jesteś?- teraz pytałam już piskliwie.
-Moja droga..., ty zawsze należałaś do mnie. To, że mi tobie odebrano to nie znaczy, że ciebie nie pamiętam... W umowie nie było mowy o tym ,że nie mogę do ciebie przychodzić we śnie. To, że oni dali tobie szansę na zwyczajne życie nędznego człowieka, nie znaczy, że i ja na to pozwolę- rzekł.
-O jaką umowę tobie chodzi? Kim są oni? Ja niczego nie rozumiem...- załkałam bezradnie. Czemu życie stawia mnie w takich beznadziejnych sytuacjach? Co ja mam zrobić?
-Nie martw się... Wszystko układa się tak, że spotkasz osoby, które ci to wszystko wytłumaczą, a które niekoniecznie nie są tymi za których się uważają... Lepiej uważał... zło nigdy nie śpi- powiedział dumnie. Teraz to już nic nie rozumiałam...
-Proszę powiedz mi... Wytłumacz o co tobie chodzi...- powiedziałam i zaczęłam za nim biec, bo on coraz bardziej zaczął się ode mnie odsuwać. Teraz już rzuciłam się biegiem, aby go dogonić.
-Błagam..., powiedz mi- dyszałam ciężko-Proszę- rzekłam. Ale on już zniknął. Zaczął wiać ostry i silny wiatr. Upadłam na kolana i zaczęłam zalewać się bezradnie łzami. Nagle cos mnie mocno uderzyło i kopnęło. Zaczęłam skądś spadać, moje nogi bezwładnie spadały, a moje płuca całe się paliły. Ostatnie co pamiętam to mój przeraźliwy krzyk...
Obudziłam się cała zlana potem, ze łzami spływającymi po policzku i w pomiętej pościeli. Głośno wciągnęłam powietrze i usiadłam. Serce biło mi jak oszalałe... Ile tego jeszcze? Rozejrzałam się zmęczona po całym pokoju i nagle ujrzałam w rogu pokoju jakąś postać. Przestraszona podniosłam się na rękach i przetarłam oczy..., to coś nadal tam było...Zaczęłam głośno oddychać i łkać. Nagle postać się zbliżyła i widziałam, że jest w długim płaszczu, jego oczy świeciły czerwienią.
-Witaj- rzekł głębokim głosem- Wiele się nie zmieniłaś. To jednak prawda, że nic nie pamiętasz...- powiedział, ale ja już chwyciłam za przycisk od lampki nocnej i ją zapaliłam . Spojrzałam w miejsce gdzie stał ktoś, ale jego już tam nie było. Z westchnieniem opadłam głową na poduszkę. Teraz to już mam zwidy... Może naprawdę jestem chora psychicznie? Podeszłam do okna i je otworzyłam. Wciągnęłam ciepłe, lecz rześkie nocne, morskie powietrze. Oparłam głowę o szybę i zalałam się łzami. Gdziekolwiek będę to i tak koszmary nocne, strach i inne złe rzeczy mnie nie opuszczą. Wszyscy się mylą, myśląc, że są w stanie mi pomóc... Mi już się nie da pomóc... Za późno...
Zbudziłam się przy otwartym oknie i pierwszych promieniach słońca, które ogrzewały moją twarz. Świetnie! Spałam przy otwartym oknie. Jeszcze brakuje mi przeziębienia...Wstałam i pokierowałam się do szafy z ubraniami i wyjęłam z niej jakieś rzeczy i poszłam pod prysznic. Po 20 minutach zeszłam na dół na śniadanie. Okazało się, że była dopiero 9:00 rano, ale ciocia była już dawno na nogach.
-Ooo, Lena ty już na nogach?- zapytała ze zdziwieniem ciocia.
-Taaak, nie mogłam spać- powiedziałam zaspana.
-Coś się stało?- zapytała ze strachem ciocia. Jeszcze by tego brakowało, żebym się jej ze swoich zmartwień spowiadała.
-Nie..., nic- powiedziałam i spuściła wzrok kierując się do kuchni. Wiedziałam, że mi nie uwierzyła, ale nie pytała o nic więcej. Chociaż na tyle dobrze... Podeszła do mnie i oparła się o blat stołu, gdy robiłam sobie płatki.
-Za pół godziny jadę do pracy..., pomyślałam, ze może byś chciała tam popracować..., wiesz żeby poznać osoby, miejsca. Jeśli nie chcesz to nie mus...- powiedział delikatnie, ale ja jej przerwałam.
-Gdzie pracujesz- zapytałam, chociaż doskonale wiedziałam.
-Noooo, yyy...., w parku wodnym, nieopodal. To jakieś 10 minut drogi stąd. Dostarczam tam ryby i zajmuję się niektórymi zwierzętami wodnymi- powiedziała.
-Dobrze, z chęcią zobaczę jak tam jest, apotem się zastanowię, czy chcę tam pracować- odpowiedziałam i kontynuowałam robienie kanapek.
-Naprawdę?! Och, to wspaniale. Powinno ci się tam spodobać. Niall pracuję tam, jako animator i przebiera się za różne postacie, aby zabawiać dzieci. Znam tam prawie wszystkich i naprawdę jest tam wiele miłych osób..., chłopców przystojnych też nie brakuje- rzekła z uśmiechem i wyszła do łazienki. Oparłam się o blat stołu i się lekko uśmiechnęłam. Jeżeli Niall tam będzie, to w porządku. 20 minut potem siedziałam już w służbowym, białym aucie cioci. Było straszliwie gorąco, w aucie nie było się w stanie usiedzieć. Gdy już miałam z niego wysiąść ciocia wsiadła i ruszyłyśmy do nowej pracy. Po drodze mogłam po jednej stronie oglądać piękny ocean, a po drugiej czystą i wspaniałą rzekę..., może tutaj wcale nie było tak źle...Niedługo potem byliśmy przed dużą bramą Sea World. Gdy wysiadłyśmy z auta musiałam pomóc cioci z wielkimi kartonami i skrzyniami, które musiała tam dostarczyć. Po drodze prawię się wywaliłam, bo wszędzie biegały krzyczące i agresywne dzieci, które przyjechały tutaj ze swoimi rodzicami. Ciocia otworzyła drzwi na zaplecze, gdzie było dwóch ciemnoskórych mężczyzn w niebieskich uniformach.
-Josh, Michael, pomóżcie nam-rozkazała ciocia, a oni natychmiastowo wzięli ode mnie i od Dorothy pakunki śmierdzących ryb.
http://www.divingthegoldcoast.com.au/images/seaworld/sw_Aerial_01_72dpi.jpg
Jaką ona ma nad nimi władzę, że oni ją słuchają. Ciocia zaprowadziła mnie do biura kierowniczki całego parku i zapukała energicznie do drzwi.Usłyszałyśmy głośne proszę i weszłyśmy do środka. Na obracanym krześle siedziała ciemna blondynka z kucykiem na głowie, miała także dość mocny makijaż i kolorową sukienkę do kolan z dużym dekoltem. Gdy spojrzałam na jej twarz zauważyłam, że się do mnie uśmiecha. Miała pewnie około 45 lat, ale wyglądała na 35. Wyglądała na naprawdę miłą i szczerą osobę, dawno takiej nie widziałam...
-Witam, proszę usiąść- powiedziała bardzo łagodnym, ale stanowczym głosem i wskazała na krzesła.
-Dzień dobry, Mirando- rzekła ciocia i popchnęła mnie lekko do przodu.
-Dlaczego widzę ciebie dzisiaj tutaj?- zapytała Dorothy- Czy coś się stało- spytała się.
-Nie, skąd, że..., przedstawię ci moją siostrzenicę- Lenę- wskazała na mnie, a Miranda spojrzała się na mnie tak, jakby dopiero mnie zauważyła.
-Dzień dobry-powiedziałam lekko przestraszona i podałam jej rękę.
-Witaj dziecko- przywitała mnie i uścisnęła mocno moją rękę i spojrzała pytającym wzrokiem na ciotkę.
-Lena przyjechała do mnie i pomyślałam może żeby tu pracowała. Jest bardzo uczynna i chciałaby tu pracować.
-Ile masz lat?- spytała się mnie.
-Mam siedemnaście lat- powiedziałam cicho. Widziałam jak Miranda, marszczy czoło i nad czymś się zastanawia.
-Hmmm... ,tak się składa, że akurat szukamy nowego pracownika, lecz muszę jeszcze porozmawiać z twoją ciocią, pozwolisz?- zapytała mnie na co ja wstałam z krzesła i udałam się do drzwi, odwróciłam się, a ciocia przytaknęła mi głową. Wyszłam na biały korytarz, gdzie stały 3 krzesła. Usiadłam na jednym i zaczęłam skubać nitki moich postrzępionych szortów. nagle coś huknęło i zauważyłam wchodzącego do budynku starszego mężczyzna w zszarzałym ubraniu służbowym. Wyglądał na bardzo wkurzonego, nagle spojrzał się na mnie.
-Na co się gapisz gówniaro?- zapytał.Gdy już miałam mu odpyskować to poszedł. Uuuu..., jak tutaj milutko. Normalnie tym facetem mogłabym słodzić herbatę...
-Możesz wejść, Lena!- zawołała mnie ciotka. Gdy weszłam do gabinetu, Dorothy coś podpisywała uśmiechnięta, a kierowniczka mnie obserwowała.
-Chciałbyś tu pracować?- zapytała mnie Miranda.
-Taaak, oczywiście. Inaczej bym tu nie przychodziła- powiedziałam z udawanym uśmiechem.
-To wspaniale. Właśnie zostałaś przyjęta- jako pracowniczka na okres próbny- powiedziała z łatwością. Nie wierzę! Naprawdę?
-Um..., to super- powiedziałam i zastanawiałam się co mam dalej zrobić.
-Za 5 minut zostaniesz oprowadzona przez jedną z pracownic i ona wytłumaczy tobie co i jak. mam nadzieję, że nie będę żałowała swojej decyzji przyjęcia ciebie tutaj.
-Postaram się pani nie zawieść- powiedziałam najmilej jak potrafiłam.
-Dobrze, ja teraz muszę wracać do pracy. Gdybyś czegoś potrzebowała zawsze możesz tutaj wpaść- rzekła uśmiechnięta i wróciła do swojej pracy. Gdy się pożegnałyśmy, zatrzymałam się i przytuliłam ciocię.
-Dziękuję-powiedziałam i lekko się do niej uśmiechnęłam.
-Nie ma za co. Na pewno ci się tutaj spodoba- powiedziała- Teraz idź- popchnęła mnie do przodu. Gdy doszłam do głównych kas zauważyłam machającą do mnie blondynkę, mniej więcej w moim wieku.
-Hej, jestem Sophie- powiedziała i podała mi swoją drobną dłoń.
-Cześć, ja jestem Lena. Ty masz mnie oprowadzać?- zapytałam niepewnie.
-Tak. Wszystko tobie pokażę. Nie martw się, tutaj dużo się dzieję- powiedziała i wzięła mnie pod rękę. Po kolei pokazywała mi wszystkie atrakcje, baseny z delfinami i innymi zwierzętami morskimi. Z tego wychodzi, że ja na razie muszę się zajmować sprzątaniem, sprzedawaniem lodów, staniem w kasach i tego typu rzeczami. Nie jest źle... Oprowadzanie zajęło mnie zajęło mniej więcej 2,5 godziny. Potem poszłyśmy kupić sobie chłodne napoje, a Sophie o wszystkim mi opowiadała. Była naprawdę miłą dziewczyną, a w szczególności bardzo ładną. Chciałam, aby została moją przyjaciółką.
-Będziesz miała osobę, która ci we wszystkim pomoże i będzie ciebie trochę pilnowała i będziesz do niej składała wszystkie swoje pytania- powiedziała Sophie.
-A kto to będzie?- zapytałam zdziwiona.
-Za chwilę zobaczysz- rzekła z radością. Gdy doszłyśmy do jednego z większych basenów z delfinami, zobaczyłam chłopaka ubranego w niebieski uniform i karmiącego delfiny. Kogos mi przypominał...
-Hazza!- krzyknęła Sophie. Nieznajomy odwrócił się uśmiechnięty. Spojrzał wesoły na dziewczynę, a potem na mnie.... Serce mi stanęło, gdy zobaczyłam znajomego mi chłopaka. Czułam jak nogi mi się trzęsą, a z twarzy zeszły mi wszystkie kolory. Chłopak stanął jak zamurowany i bezczelnie się na mnie gapił, staliśmy tak około minuty, aż Sophie spytała się o co chodzi. Wtedy chłopak podszedł bliżej nas i się uśmiechał, tym swoim niebiańskim uśmiechem.
-Będziesz ją miał pod opieką i zaopiekujesz się nią gdyby coś było nie tak, dobrze?- zapytała Sophie- To twoje nowe zadanie od kierowniczki- Moja droga, to jest...- rzekła, lecz zostało jej przerwane.
-Harry- powiedział chłopak swoim ochrypłym głosem i podał mi swoją dłoń.
-Lena- odpowiedziałam i uścisnęłam jego rękę. Trzymał ją dłużej niż to normalne, a potem puścił ją, a ja się zarumieniłam, a on wybuchł śmiechem.
-No dobra...., nie wiem o co chodzi, ale widać, że Harry jest zadowolony z całej sytuacji- powiedziała z uśmiechem Sophie- Czyli mam rozumieć, ze zaopiekujesz się Leną-zapytała Harry'ego.
-Z wielką przyjemnością- rzekł zadowolony z siebie chłopak i spojrzał na mnie, na co ja odwróciłam wzrok w drugą stronę.
-To teraz zostawiam was samych-powiedziała blondynka- Do zobaczenia Lena!- rzekła i odeszła. Świetnie! Teraz to już zostałam sam- z nim...
-Noooo, to widzę, że spotykamy się ponownie- powiedział Harry- Miło mi ciebie znów spotkać. Skąd się tutaj znalazłaś?- zapytał, a ja spojrzałam się w jego piękne zielone oczy. Nie potrafiłam od nich oderwać wzroku, ale w końcu mi się to udało.
-Moja ciocia mnie tu przywiozła. Ona tu przywozi ryby czy coś- powiedziałam kończąc mój (teraz już ciepły) napój.
-Dorothy? To jest twoja ciocia?- zapytał z niepokojem w głosie.
-Tak, a co?- zapytałam ciekawa.
-Nie nic- powiedział ciszej. Teraz już widziałam, że jest zawiedziony i smutny, choć starał się to ukryć-Po prostu..., nieważne- skończył-Cieszę się, że tu trafiłaś- powiedział z lekkim uśmiechem.
-Dlaczego?- zapytałam.
-Lena! Jedziemy!- krzyknęła do mnie z oddali ciocia.
-Muszę już lecieć..., yyyyy, hej- odpowiedziałam ze wstydem i odeszłam.
-Do jutra. Nie spóźnij się, zaczynasz o 7:00- rzekł do mnie. Gdy biegłam do cioci , odwróciłam się, ale Harry'ego już tam nie było. Gdy jechaliśmy samochodem do domu ciocia cały czas mi się przyglądała.
-Poznałaś go?- zapytała z uśmiechem.
-Kogo?- spytałam się, choć wiedziałam o kogo jej chodziło.
-Wiesz o kim mówię. Mówiłam tobie, że tutaj są sami przystojniacy. Harry jest ich przewodniczącym- rzekła i się uśmiechnęła- Niestety jest on ciężki do zdobycia, chyba, że jesteś dobra w łóżku, to co innego, ale ty jesteś bardziej rozsądna- powiedziała i kontynuowała jazdę autem.
Czy ona zawsze jest taka? Chyba jej nigdy nie zrozumiem. W jednym miała rację, Harry z pewnością był boski, ale na pewno nie chciałabym być jego dziewczyną. Był zbyt arogancki i chodziło mu tylko o seks... nic więcej. Co nie zmieniało faktu, że cały czas o nim myślałam...
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Patrzyłem jak odchodzi. Nie mogłem uwierzyć, że znów ją spotkałem. Była naprawdę urocza i śliczna. Nigdy bym się nie spodziewał jej właśnie tutaj... Wyglądała na równie zaskoczoną jak ja. Lecz o czymś nie wiedziała... Nie znała prawdy o mnie i moim życiu. Istniał jeden problem..., ja ją skądś znam... Na pewno nie jest przypadkiem, dlaczego akurat jest siostrzenicą Dorothy. Przypomina mi jedną dziewczynę, lecz ja ją tak dawno nie widziałem... To jest prawie niemożliwe, żeby to była właśnie ona... Ale gdyby nawet, to dlaczego ja ją spotkałem, a nie kto inny. Owszem, ostatnie chwilę zapamiętała jedynie dzięki mnie, ale czemu ja? U góry pewnie się ze mnie śmieją, ale moje przeczucie nie daje za wygraną. Muszę się z kimś podzielić tymi obawami... Dłużej nie wytrzymam. Z góry raczej nie dostanę odpowiedzi, ale chyba wiem kogo o to poprosić... Muszę zadzwonić do Niall'a i Liam'a.
Jeśli to naprawdę ona i niczego nie pamięta, to znaleźliśmy się w niezłych kłopotach, pomiędzy życiem i śmiercią, a prawdą...
_________________________________________________________________________________
Witajcie! Teraz chyba też wyszło jakoś długie...
Mam parę informacji:
*Dziękuję Pati za natchnienie do rozdziału! Bez ciebie nie było by emocji! Jeszcze raz dziękuję! :****
*Jestem naprawdę szczęśliwa, że jedna z czytelniczek chcę stworzyć grafikę do bloga na stronę główną. Ta osoba wie,że mówię o niej. Dzięki, że jesteś i ci się podoba :***
*Dziękuję także mojej kochanej przyjaciółce- Madzi, która wspierała mnie podczas pisania rozdziału, abym nie była głodna i poczęstowała mnie pysznym ciastem marchewkowym :P Dzięki kochana :***
***
Omg!!! Skąd Harry zna Liam'a? Skąd ją zna? Jakie tajemnice skrywa Harry? Co tak naprawdę kryje się za jej koszmarami i widzeniami nocnymi? Czy Lena jest chora psychicznie?
Boże ile pytań!!!
Nie wiem, kiedy będzie następny rozdział, ale może dopiero pod koniec tygodnia :( Postaram się jak najszybciej napisać...
Czytajcie i komentujcie!!!!
~Dusia :8
aaa. To jest świetne. Teraz moja wyobraźnia podsuwa odpowiedzi na tysiące pytań. Wreszcie jakiś fanfic bez bad boya w roli głównej, odchodzący od stereotypów.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział.
jeju kocham
OdpowiedzUsuńnie mogę przestać się szczerzyć, to jets takie hdsfvuyedvuyvcuervb9eiubv8uger87ue
No i czekam na następny :D
~Agawa
ps. wybacz, że znowu z anonima
O jejkujejku!! Czekam na kolejny, ten jak zwykle genialny! :D
OdpowiedzUsuń~Aga
Strasznie mi się podoba <3 Ciesze się, że ciasto ci smakowało :D Czekam na następny rozdział...możesz być u mnie-może zrobię coś pysznego!!!
OdpowiedzUsuń~Madzia :*