niedziela, 31 maja 2015

Rozdział 17

Rozdział 17- Szczerość nie zna granic

https://www.youtube.com/watch?v=MkElfR_NPBI

https://www.youtube.com/watch?v=QnoXecGpq6g

  Ze strachem i przejęciem uniosłam dłoń, dzięki czemu Louis mógł mi pomóc wstać. Spojrzałam na niego i dostrzegłam lekki uśmiech na jego twarzy. Patrzałam się na niego jak idiotka, a on powoli zmierzył mnie swoim przeszywającym wzrokiem i wciągnął powietrze.

Czułam, jak oblewa mnie zimny pot i nie jestem w stanie zrobić żadnego kroku. Serce zaczęło mi szybciej bić, a ręce dziwnie drżeć. Od razu przypomniał mi się mój sen, w którym szatyn wcale nie był tak miły. Nie wiedziałam, kim był, co robił, ani czemu pojawiał się w moim śnie. Byłam zbyt mocno przejęta, aby dostrzec, iż coś do mnie mówił.

-Słucham?- zapytałam, po czym cała się zarumieniłam. Chłopak zaczął się śmiać i pokręcił głową.

-Widzę, że znowu się spotykamy- odrzekł.

Tak-powiedziałam cicho. Poczułam, jak po karku przechodzą mi dreszcze. Był on bardzo tajemniczą osobą. Zdawał się miły, ale wolałam od razu go nie osądzać. Po krótkim wymienieniu spojrzeń dostrzegłam, że zbliża się do nas Niall z Sophią. Nie wyglądali na zadowolonych. Odetchnęłam w głębi duszy. Przybywają w dobrym momencie, aby uratować mnie z opresji.

Spojrzałam na twarz blondyna i zauważyłam, że w jego oczach widać złość i przejęcie. Co się stało?
Podszedł z dziewczyną i złapał Louisa za ramię i spojrzał mu w twarz. Szatyn zmienił wyraz twarzy na bardziej gniewny. Czułam, że nie przyniesie to nic dobrego.

-Co ty tu robisz?- zapytał z furią niebieskooki Louisa.

-Hmm..., może to samo co ty?- rzekł i uniósł brew -Bawię się- rzekł z przekąsem.
Dostrzegłam, że nerwy Niall'a trzymają się na ostatniej nitce.

-Czy nikt ci nie mówił, że masz się trzymać od niej z daleka?- zapytał go blondyn.

-Tym kimś miał być niby Harry, tak?- zapytał z szyderczym uśmiechem- Cóż..., coś tam wspominał, ale nie mam zamiaru go posłuchać. Ja jestem od niego silniejszy, więc nie będzie mi rozkazywał co mam robić- rzekł z pewnością i włożył dłonie do kieszeni czarnych spodni.

Stałam oszołomiona, podczas gdy oboje naskakiwali na siebie z niewiadomego dla mnie powodu. Obserwowałam ich z przejęciem, bo co innego niby miałam robić? Jednak w głowie nadal brzmiał głos mojego przyjaciela;

-"Czy nikt ci nie mówił, że masz się trzymać od niej z daleka?".

Czyżby mówili o mnie? Czy to Harry zabronił Louisowi spotykać się ze mną? Kim był Harry, aby mógł o czymś takim decydować? Nie byłam niczyją zabawką! Mój brat, Harry i Niall dawali mi zakazy i nakazy. Miałam tego dosyć! Wiem, że dużo wydarzyło się w moim życiu, ale jestem na tyle dorosła, abym mogła decydować sama o swoim losie. Jedyną osobą, która mi niczego nie zabraniała, był właśnie Louis. Może właśnie dlatego nakazali mu, aby się do mnie nie zbliżał. Jednak on i tak tego nie robił... i dobrze. Przynajmniej ktoś traktuje mnie jak zwyczajną osobę.
Rozejrzałam się dookoła i zorientowałam się, że każdy świetnie się bawili, niektórzy nawet plątali się o swoje nogi z powodu zbyt dużej ilości alkoholu we krwi. -Może go tu nie było?- zapytałam sama siebie w głowie.
Wpadałam w paranoję!

Nagle usłyszałam krzyk i ciąg wyzwisk. Zdezorientowana spojrzałam na prawo i dostrzegłam leżących i chcących okładać się pięściami Louisa i Niall'a. Szybko dobiegłam do nich i próbowałam odciągnąć ich od siebie. Nie miałam dużego doświadczenia w bójkach, lecz wiedziałam, że dla facetów zawsze istnieje dobry powód do bójki.

Uklękłam na trawie i swoimi słabymi dłońmi próbowałam uratować sytuację. Chłopacy przeklinali do siebie i się szamotali. W głębi duszy dziękowałam, że ubrałam spodenki na imprezę, bo inaczej nie byłabym w stanie wiele zrobić.

W pewnym momencie Niall był pod Louisem i obrywał mocno w nos i szczękę. Spojrzałam na Louisa ze strachem i dostrzegłam ten sam gniew i rządzę krwi, co w moim śnie. Postanowiłam nie odpuszczać i za wszelką cenę odciągnąć ich od siebie. Słyszałam dookoła okrzyki i wiwaty, które dodawały siły bijącym się chłopakom. Krzyczałam, piszczałam i prosiłam, aby przestali, lecz na nic.
Po chwili poczułam, jak ktoś ciągnie mnie za ramiona i odważnym ruchem odciąga mnie od wojujących. Wkurzona próbowałam się wyrwać tym rękom, ale na nic. Byłam prawie pewna, iż był to Harry, lecz zauważyłam na dłoni bransoletkę oraz pomalowane na fioletowo paznokcie. To nie mógł być Harry. Obejrzałam się i spostrzegłam Sophie, która miała surowy wyraz twarzy.

-Czemu to zrobiłaś?- krzyknęłam w jej stronę. Byłam zbyt zdenerwowana i przejęta, aby przejmować się faktem, iż ona nigdy na mnie nie krzyknęła.
Dziewczyna zamrugała parę razy, jakby zdezorientowana moją rakcją, ale po chwili pokazała za mnie ręką. Obejrzałam się i dostrzegłam, iż całą bójkę przerwał Harry, który teraz z gniewem mierzył dwójkę chłopaków.

Pobiegłam w ich stronę, lecz loczek mnie nie zauważył.
-Czy wam do końca odbiło?- krzyknął. Niall w tym momencie ocierał krwawiący nos, a Louis rozmasowywał oko.

-Nie wiecie, że to boli- szepnął Harry, u którego zauważyłam takie same obrażenia jak u szatyna.

-To jego wina, ze się tu pojawił- odrzekł ze złością Niall. Harry przeniósł wzrok na Louisa i złapał go za koszulkę.

-Czego nie zrozumiałeś ze zdania Nie zbliżaj się do niej"? Co z tego, że jej parę razy pomogłeś? Nie możesz się mieszać w jej życie. Jesteś niebezpieczny, przez ciebie dowiedzą się gdzie jest, a wtedy wiesz doskonale co się stanie- powiedział na tyle głośno, abym go usłyszała.

Stałam tam w osłupieniu i z otwartą buzią. Oni mówili o mnie! -O co tu do jasnej cholipki się działo?!- krzyczałam w myślach. Zacisnęłam pięści i czekałam na dalszy rozwój sytuacji.

-Wiem, że ci na niej zależy bardziej niż na własnym życiu, ale wtedy ja również mam coś do powiedzenia. Nie ochronisz jej przed całym światem!- odrzekł i odepchnął od siebie zielonookiego. -Myślisz, że oni ot, tak sobie o niej zapomną? Przepraszam, że ci to mówię, ale się mylisz. Teraz właśnie wszyscy jej szukają i nie odpuszczą, póki jej nie znajdą- powiedział, a w jego oczach czaił się gniew, przez co jego źrenice były całe czarne. -Znam ją bardzo dobrze. Spędziłem, z nią więcej czasu niż ci się może zdawać, wiem, jaka ona jest. To, że się nas wyparła, wcale nie oznacza, że nie tkwi w niej również zło. Tego się nie wyprze. Na twoim miejscu powiedziałbym jej wszystko. Będzie wtedy bezpieczna- szepnął na koniec i spojrzał z powagą na Harry'ego.

-Wiesz, że nie mogę tego zrobić- powiedział załamany Harry.

-Czego oni nie mogą mi powiedzieć?- pytałam sama siebie w myślach- Co jest tak wielką tajemnicą?

-Chcesz, aby Rosie lub Zayn ją znaleźli, a ona nie miała o niczym zielonego pojęcia? Narażasz ją wtedy na pewną śmierć- odrzekł Louis ze smutkiem w głosie. Zauważyłam w jego oczach smutek i bezradność.

-Wiesz doskonale, że on ma zakaz mówienia jej o tym!- krzyknął Niall. Nie ciekła mu już krew z nosa, lecz nadal wyglądał okropnie.

Szatyn spojrzał gniewnie na blondyna i zacisnął mocno pięści.

-Nie wtrącaj się człowieku, jeśli nie chcesz oberwać znowu- szepnął ze zgrozą w głosie.

-Uspokójcie się -odrzekł ze spokojem Harry- Sophie ma na uwadze Zayn'a, nic nam nie grozi. Rosie..., nie wiemy, kim jest, więc na razie nie mamy się czym przejmować- powiedział z udawanym spokojem loczek, lecz w jego głosie mogłam dosłyszeć niepokój połączony z bezradnością.

Louis dziwnie pokręcił głową, a jego oczy znów zamieniły się w czarne węgliki. Objął mnie po raz kolejny strach. Wiedziałam, że teraz dojdzie do poważnej walki. Zaczęłam się trząść, lecz wiedziałam, że nie będę w stanie ich rozdzielić podczas walki.
Szatyn zbliżył się niebezpiecznie blisko do loczka i krzyknął z furią:
-Mówisz tak kurwa, tylko dlatego, aby oszukać samego siebie! Nie jesteś w stanie jej uratować, gdy codziennie szukasz kolejnej dziwki, z którą mógłbyś się wyruchać, bo Lena jest dla ciebie niedostępna!

Harry przez chwilę rozważał słowa Louisa, a następnie rzucił się w jego stronę z pięściami, lecz w odpowiednim momencie dobiegła do nich Sophie i z dziwną siłą odciągnęła ich od siebie.
Stałam tam oszołomiona i zdziwiona. Nie rozumiałam nic ze słów, które tam padły. Wiedziałam, że powinnam była je zapamiętać, bo były one na pewno bardzo ważne i prawdziwe. Być może właśnie wtedy dowiedziałam się więcej niż kiedykolwiek miałam wiedzieć. Czułam, jak moje serce szaleje, a głowa pulsuje od nadmiaru emocji i informacji. Musiałam wszystko sobie przyswoić. To była dziwna sytuacja, nawet jak dla mnie.

Sophie powiedziała coś do trójki chłopaków, na co wszyscy spojrzeli się na mnie i się zarumienili.



W innej sytuacji pewnie byłoby mi ich szkoda, że tak wpadli, lecz teraz byłam dumna z tego, że wszystko słyszałam, a oni nawet tego nie zauważyli. Byłam dumna z tego, że nie uciekłam lub, że nie przerwałam bójki, dzięki temu wiele się dowiedziałam. Pozostało mi tylko głębokie zastanowienie się nad znaczeniem wszystkich słów.
Po tym wszystkim nie miałam zamiaru tak po prostu wyjść i udawać strachliwą dziewczynę, miałam chęć się zabawić- przecież w końcu po to tutaj przyszłam. Kiedy miałam, już wejść do środka budynku zatrzymał mnie piskliwy głos. Znałam go- to była Laurel. Jeszcze jej mi brakowało.

-Co tutaj się dzieje?- zapytała.



Była ubrana w czarną obcisła sukienkę, która idealnie odkrywała i pokazywała jej biust. Włosy miała zrobione w loki, a usta dokładnie wymalowane czerwona szminką. Stała na wysokich czarnych, pełnych obcasach, na których ja na pewno bym się przewróciła, a ona z trudem w nich chodziła.

Wyglądała nawet ładniej niż barbie. Zazdrościłam jej urody i wdzięku, lecz za to współczułam rozumu.
Podeszła do Harry'ego i objęła go ramieniem. Kiedy spojrzała na twarz chłopaka, odsunęła się i pisnęła z przerażeniem.

-O Boże!- krzyknęła- Co ci się stało Haruniu?- zapytała z troską- Kto ci to zrobił?- zapytała i dotknęła jego twarzy, na co on syknął i lekko się odsunął od niej. Rozejrzała się po tłumie i gdy zauważyła, mnie zwęziła oczy. Westchnęła i zbliżyła się do mnie z dumą.

-Nie zapraszałam cię tutaj- syknęła z wściekłością.

-O na jest z nami- odrzekła z uprzejmością Sophie. Laurel spojrzała na nią i lekko się uśmiechnęła.

-No, chyba że tak- odrzekła i znów spojrzała na mnie- Mam nadzieję, że umiesz zachowywać się w domu. Zrobiłaś już wystarczająco dużo problemów, więc mam nadzieję, że usiądziesz sobie grzecznie i nie będziesz się wtrącała. Najlepiej, żebyś trzymała się ode mnie i Harry'ego z daleka, bo nie zasługujesz na takie towarzystwo. Twój strój mówi to sam za siebie- powiedziała z wyższością i zmierzyła mnie wzrokiem- Mam nadzieje, że się zrozumiałyśmy- rzekła i odwróciła się, lecz po chwili znowu do mnie podeszła i z obrzydzeniem powiedziała:

-Harry był, jest i będzie mój, wara mi od niego. Z takimi śmieciami nie powinien się zadawać.

Po tych słowach odeszła i pocałowała Harry'ego, kątem oka obserwując moją reakcje.

Nie miałam, pojęcia ile wiedziała o mnie ani kto jej takich rzeczy o mnie naopowiadał. Być może to był Harry? Jakoś to mnie wtedy nie obchodziło, bo wiedziałam, jaki był on naprawdę. Udawał przede mną miłego i życzliwego, a tak naprawdę sypiał, z kim popadnie i zadawał się z tą zdzirą.
Kipiała we mnie złość i chęć przyłożenia w twarz tej szmacie, lecz postanowiłam przybrać inną taktykę. Nie będzie nikt mną pomiatał i się ze mnie nabijał. Oj słoneczko, nie wiesz, z kim zadarłaś. Widziałam doskonale, jak Niall, Louis, Sophia i Harry mi się przyglądają. Czekali na moją reakcje, ale nie wiedzieli, co planowałam.

Podeszłam z powagą wymalowana na twarzy w stronę Laurel, wyciągnęłam rękę i jednym zamaszystym ruchem wyciągnęłam z jej piersi sztuczne implanty, które uwydatniały jej piersi. Dziewczyna zaskoczona pisnęła ze zdziwienia i przytrzymała swoja sukienkę. Wszyscy goście zaczęli się śmiać, Harry i inni zaniemówili ze zdziwienia, Louis wybuchł śmiechem. Ja za to ze stoickim spokojem, wyjęłam z kieszeni paczkę prezerwatyw i rzuciłam nimi w twarz Harry'ego. Jednak przydało się je ukraść z samochodu Niall'a, gdy jechaliśmy na imprezę.

-Na pewno ci się przydadzą- rzekłam ze szyderczym uśmiechem- Jestem, tylko ciekawa ile razy powtarzałeś tym wszystkim dziewczynom, z którymi spałeś, że je kochasz- rzekłam i odwróciłam się do Laurel

-Ty za to pamiętaj, że jeśli nie nosisz, majtek pod sukienką to najpierw się ogol. Tak zazwyczaj się robi- powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi prowadzących do domu.

W moich żyłach buzowała adrenalina. Byłam z siebie dumna, że tak zripostowałam tę dwójkę. Byłam bardzo szczęśliwa. Nie wiem, co oni o wszystkim pomyśleli, lecz wiem, że ich upokorzyłam. Wszyscy to widzieli, więc mam pewność, że Laurel straciła trochę na swojej reputacji, co mnie bardzo zadowalało. Kiedy ją dzisiaj zobaczyłam, od razu się zorientowałam, że to nie są jej własne piersi. Co do sprawy z majtkami i owłosieniem...hmm...., zauważyłam, że nie miała nic pod sukienką, lecz co do golenia się, nie wiem. Kiedyś czytałam, że dziewczyny, które są znane w danym okręgu to albo noszą stringi i są ogolone lub nie noszą nic i są nieogolone. Sądząc po minie dziewczyny, musiałam zgadnąć. -Chwała tobie gazeto plotkarska!- pisnęłam w duchu.
Mimo wszystkiego było mi bardzo przykro z tego, jak mnie obraziła Laurel oraz z faktu, ze Haryy śpi codziennie z inną dziewczyna, pewnie dlatego chciał się mi przypodobać i mnie przelecieć. Było mi ciężko w to uwierzyć, lecz fakty mówiły same za siebie.

Byłam tak zdenerwowana i przepełniona złą energia, że nie wiem, kiedy wypiłam trzy kubeczki alkoholu, a potem do mojej głowy wpadł dziwny i niezbyt mądry pomysł. Myślałam, że skoro Laurel jest taką paniusią, to na pewno pisała pamiętnik, tak więc na pewno opisywała tam swoje przygody z Harrym, a może nawet jakieś dziwne tajemnice. W głębi duszy byłam bardzo zazdrosna o Harry'ego, lecz nie chciałam tego przyznać. Miałam ochotę płakać, lecz zamiast tego postanowiłam walczyć.

Weszłam po schodach na górę, do pokoju, który jak mi się zdawał był pokojem typowej dziewczyny pokroju Laurel. Różowe ściany, białe mebelki, szafa wypełniona modnymi ubraniami, stoliczek z lusterkiem i toną kosmetyków i perfum. Po paru minutach (tak sądziłam, bo po paru drinkach było mi ciężko mierzyć czas) dostosowywania się do ciemności panujących w pomieszczeniu, zaczęłam poszukiwania pamiętnika. Byłam już zmęczona, a nogi mi się plątały, lecz postanowiłam, że odnajdę zeszycik, mimo wszystko.

Po plecach i czole skapywały mi strużki potu, a świat wokół dziwnie się kołysał, dźwięki były przytłumione, a powietrze bardzo gęste. Załamana i wkurzona z gniewem tupnęłam w podłogę, gdy nagle coś zaskrzypiało. Ponowiłam, ten ruch i odgłos znowu się pojawił. Schyliłam się i delikatnym ruchem palca podważyłam deskę, a moim oczom ukazał się różowy, ozdobiony wieloma kwiatkami i tego typu rzeczami zeszycik.



Uradowana pisnęłam parę razy i skoczyłam. Nie mogłam uwierzyć, że po raz kolejny tego samego dnia miałam rację. Moje serce biło bardzo szybko z przejęcia i radości. W głowie coraz bardziej huczało, lecz wiedziałam, że muszę wrócić do domu. Kiedy już ruszyłam do drzwi, aby wyjść z pokoju, moje nogi zrobiły się jak z waty, nogi straciły podłoże, a głowa została przyciągnięta w stronę podłogi.

W taki o to sposób skończyła się moja zabawa- leżałam pijana na podłodze w pokoju mojego wroga.
___________________________________________________________________________________

Witajcie!

Jak widać udało mi się napisać w weekend rozdział :)
Mam nadzieję, że wam się również spodobał. Długo nad nim siedziałam i jestem wykończona!
Wczoraj wróciłam z wycieczki, a jeszcze muszę się uczyć :(W szkole mam walkę o oceny i dobre świadectwo... masakra :(Następny rozdział powinien pojawić się już normalnie w sobotę lub niedzielę, gdyż mamy Boże Ciało i jest wolne od szkoły :D Jak dobrze pójdzie, to może będzie wcześniej (niczego nie obiecuję).

Do zobaczenia kwiatuszki i dzięki, że jesteście x

CZYTASZ------------->KOMENTUJ.

Wasza Dusia :8


środa, 27 maja 2015

Uwaga!!!

Uwaga!!!

Chciałabym Was za razem poinformować i przeprosić, że rozdział pojawi się najprawdopodobniej w weekend. Jest mi bardzo przykro z tego powodu, że nie mogę wstawić rozdziału, ale nie było mnie przez ostatnie dni w domu i nie miałam dostępu do internetu. Wyjechałam na pielgrzymkę do Paryża i jestem wykończona :/ Jutro za to wyruszam na wycieczkę do Więcborka, tak więc przyjadę dopiero w sobotę. Postaram się wtedy napisać i wstawić post. Jeszcze raz szczerze przepraszam i zrozumiem jeśli mi nie wybaczycie :( 

Jeszcze raz dziękuję, że jesteście <3

Do zobaczenia w sobotę (mam nadzieję :))

Wasza Dusia :8

P.S. Na osłodę dnia :D ----------> (patrz poniżej)








                              

Mam nadzieję, że poprawiłam Wam trochę nastrój :)

                              
                              
                              
                        

niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 16

Rozdział 16- Wrogowie

https://www.youtube.com/watch?v=2PEG82Udb90

https://www.youtube.com/watch?v=AByfaYcOm4A

  Otarłam dłonią twarz. Poczułam, że po moich skroniach zaczęły spływać strużki potu. Rozejrzałam się wycieńczona dookoła i stwierdziłam, że wszyscy klienci pochowali się w domach, gdyż na zewnątrz panowała temperatura, jak dla mnie zbyt wysoka. 

 

 Mieszkając w Wielkiej Brytanii nie byłam przyzwyczajona do takiego klimatu. 

 

Rozprostowałam ręce, ponieważ po trzech godzinach zamiatania moje dłonie były całe obolałe i spuchnięte. Pomyślałam, że chodniczki były tak wysprzątane iż Harry mógłby przejechać palcem, a żaden okruszek brudu nie pozostałby na jego palcu. Niestety... nie zrobiłby tego, gdyż go dzisiaj nie było. Jak na złość! Czemu musi zawsze znikać kiedy na zewnątrz jest taki upał. Wokół jego osoby pojawiało się coraz więcej znaków zapytania. Większość jego życia była owiana tajemnicą. Gdybym była tą  samą dziewczyną co parę dni temu, nie myślałabym o nim przez cały czas.  Oprócz jego wyglądu, który sprawiał, że każda nastolatka się za nim oglądała, zainteresowała mnie również jego osobowość i charakter. Nie rozumiejąc czemu, pojawiał się on zawsze wtedy, gdy groziło mi niebezpieczeństwo. Paro krotnie uratował mnie od śmierci. Odkąd tu przyjechałam zaczęły się działy się dziwne rzeczy. Wypadek samochodowy, zaatakowanie mnie przez nieznajomego i celowanie we mnie pistoletem, a potem moja utrata przytomności, ujrzenie tajemniczej kobiety i moje omdlenie oraz próba gwałtu... Od tego wszystkiego ratował mnie Harry. Przez ostatnie dni zastanawiałam się, czemu wszystko co złe dzieje się przy chłopaku. Może był on członkiem mafii? Hmmm... to dość prawdopodobne, bo miał dużą siłę i dziwny sposób bycia. Broni u niego nie widziałam, ale to niczego nie wyklucza. Jakby tego było mało, mimo wszystkiego, ciocia nadal mu bezwarunkowo ufała. Jednak poznałam ją na tyle, iż wiem, że musiało się coś stać, aby mogła się na takie coś zdobyć. 

 

Harry, to Harry, ale co z Niall'em? On również posiada zaufanie Dorothy,chociaż blondyn wygląda mi na mniej groźnego. Może mój brat miał rację? Może Harry jest dla mnie niebezpieczny? 

 

Po całej przygodzie z tą przysięgą, rodzice wraz z Liam'em na następny dzień odjechali, a ja znowu miałam spokój. Na pożegnanie mówili mi żebym uważała i trzymała się z dala od niebezpieczeństw. Mój brat na koniec przytulił mnie bardzo mocno i pocałował w czoło. Kiedy miał już wsiąść do samochodu, na pożegnanie krzyknął mi:

 

-Pamiętaj, żeby nosić ten naszyjnik.

 

To było jego ostatnie słowo, po tym wsiadł do auta i odjechał. Niedługo potem zapomniałam o jego słowach. 

 

Złapałam się za głowę i usiadłam na trawie. Od tego całego rozmyślania rozbolała mnie głowa. Mimo wszelkich nieszczęść, które mi się przytrafiły moje zdrowie fizyczne było w dobrym stanie. Jedyne  co pozostawało bez zmian, to psychika. W głębi duszy czułam, że w pobliżu chłopaka o szmaragdowych oczach była ukryta tajemnica. Z jednej strony bałam się, że może mi coś zrobić, ale z drugiej, nie raz pokazał , że jest w stanie mi pomóc. Widziałam w jego oczach dobro i troskę o mnie. Jednak jak wytłumaczy te wszystkie dziwne sytuacje? To nie jest normalne! Nikt w tak krótkim czasie nie przechodzi przez tyle nieszczęść. Na ten problem, były dwa wytłumaczenia, albo byłam dziewczyną, która przyciąga same nieszczęścia, albo Harry miał coś wspólnego z tym wszystkim. Postanowiłam, że poszperam jeszcze dzisiaj w pobliskiej bibliotece oraz w internecie, może coś znajdę. Już teraz mogłabym wybiec z tego okropnego miejsca i udać się na poszukiwania kryjącej się prawdy. Równie dobrze mogłabym się wprost zapytać o to Harry'ego, ale jeśli coś ukrywał, to na pewno by mi tego nie powiedział. 

 

Związałam włosy w kitkę i przymknęłam oczy. Za dziesięć minut mam przerwę na obiad, tak więc chwila dodatkowego odpoczynku chyba nikomu nie przeszkodzi.

 

 Czułam jak słonce parzyło moją bladą skórę, a mała strużka potu spływa mi po plecach. W oddali mogłam usłyszeć wołanie dzieci, plusk wody i śmiechy ludzi. Wszystko jednak zdawało się oddalać, a ja sama popadałam w rozkosz odpoczynku, czując jakbym opadała na puszystą chmurę. 

 

Nagle coś zgniotło mi rękę. Otworzyłam oczy, które musiałam zasłonić dłonią, bo słońce nadal niemiłosiernie grzało i świeciło. Rozejrzałam się dookoła i od razu spostrzegłam uśmiechającą się twarzyczkę Niall'a, zaledwie pięć centymetrów od mojej twarzy. Pisnęłam przestraszona, na co ten się zaśmiał i usiadł obok mnie. Był ubrany w Patryka Rozgwiazdę z bajki SpangeBob. Roześmiałam się lekko, na co niebieskooki uśmiechnął się i pokręcił głową. Ze wstydem stwierdziłam, że mimo tego zabawnego przebrania, nadal wyglądał świetnie. W przeciwieństwie do mnie, bo zorientowałam się, że we włosach mam kępkę trawy i mokrą od potu koszulkę. 

 

Chłopak omiótł mnie wzrokiem i znowu lekko się uśmiechnął.

 

 -Ładnie wyglądasz- rzekł patrząc mi w oczy.

 

 -Jasne...-odpowiedziałam, bo wiedziałam, że kłamał. 

 

 -Ja pracuję do upadłego w tym głupim stroju, w którym nie można oddychać, a ty się wylegujesz na trawie?- zapytał.

 

 -Ja? Nie..., tylko zostało mi dziesięć minut do przerwy,a byłam zmęczona, więc...- powiedziałam, ale Niall mi przerwał.

 

 -Okey..., nie musisz mi się tłumaczyć. Tylko żartowałem- szepnął ze śmiechem-Wiesz, że jest już 16:00?- spytał sie mnie, na co ja rozszerzyłam z przerażeniem oczy.

 

 -Jak to?!- pisnęłam-Przecież jak kładłam się była 14:00...- odpowiedziałam i wstałam z trawy zdenerwowana-To niemożliwe...-szepnęłam i przetarłam oczy.

 

 -Spokojnie-odrzekł i również wstał- Jak dobrze wiem, to właśnie skończyłaś pracę, prawda?- zapytał się mnie, na co pokiwałam głową-To dobrze, bo mam zamiar cię odwieść do  domu-powiedział z uśmiechem. 

 

Zastanowiłam się chwilę i stwierdziłam, czemu nie? W końcu jest gorąco, a ciocia powiedziała mi, że po mnie nie przyjedzie.

 

Kiedy odniosłam swoje rzeczy do szatni oraz podpisałam parę papierów, mogłam udać się do auta chłopaka. Widziałam jak co chwilę mi się przyglądał, ale udawałam, że tego nie widzę. Czułam lekkie zdenerwowanie, kiedy wsiadałam do czarnego samochodu. Zastanawiałam się przez chwilę co by pomyślał o tym Harry, ale szybko usunęłam tą myśl głęboko w zakamarki umysłu. 

 

Chłopak włączył radio i ruszył.

 

-Wiesz może czemu nie było dzisiaj Harry'ego w pracy?- zapytałam blondyna. Spojrzałam na niego i dostrzegłam, że w chwili gdy wypowiedziałam to imię, zmrużył oczy i ścisnął mocniej kierownicę. 

 

-Nie wiem...-odrzekł- On mi się nie zwierza dokąd idzie, ani z kim- odburknął. 

 

-Aha...- bąknęłam. Nie byłam w stanie nic więcej odrzec, bo wiedziałam, że ten temat Niall'a nie uszczęśliwia. 

 

Po chwili ciszy i odgłosu grającego w tle radia, Niall odchrząknął i powiedział:

 

-Dzisiaj u Laurel jest organizowana impreza. Idę ja i Sophie. Chcesz iść z nami?- zapytał z napięciem w głosie. 

 

-Raczej nie...- odpowiedziałam. Po tym co się stało, jakoś nie chcę szwędać się po nieznanych domach z napitymi ludźmi. 

 

-No weź..., wiem że się boisz po ostatnim razie, ale będę ja i Sophie. Tam są nasi znajomi, więc nic ci się nie stanie- odrzekł.

 

-Będzie tam Harry?- zapytałam. Dopiero gdy z moich ust wypadły te słowa, zorientowałam się, że znów powróciliśmy do tego samego tematu- Nie zrozum mnie źle.., ja po prostu...- jąkałam się.

 

-Nie wiem- szepnął wkurzony Niall- Co on takiego zrobił, że tak za nim szalejesz, co?- fuknął i odwrócił twarz w moją stronę. Rozejrzałam się dookoła i zorientowałam się, że jesteśmy już przed domem.

 

-Nic...- powiedziałam cicho. O co mu chodziło?-pomyślałam.

 

-Jak nic? Dzisiaj cały czas o niego pytasz! Zakochałaś się w nim, czy co?- zapytał się mnie.

 

-Nic cię to nie powinno obchodzić- odrzekłam równie zdenerwowana. Spojrzałam w oczy blondyna i ujrzałam w nich błysk zawodu i smutku, jego mina również zbledła.

 

-Czyli to prawda..., zakochałaś się w nim...-szepnął ze smutkiem w głosie. Moje serce aż pękało żalem do tego niewinnego chłopaka. On nic mi nie zrobił,a  ja jednak cały czas myślałam o Harry'm. Wiedziałam, że chciałby byśmy byli przyjaciółmi, a ja cały czas to utrudniałam. Jednak moje myśli cały czas biegły do szatynowych loków chłopaka. Co robił? Z kim? Gdzie? Czy o mnie myśli? Co ja sobie w ogóle wyobrażałam?

 

-Nie..., to nie tak.. odpowiedziałam tłumacząc się.

 

-A jak?- zapytał zdenerwowany. 

 

Spojrzałam na niego i ścisnęło mi gardło. Jego oczy aż świeciły smutkiem, ale również nadzieją. Musiałam tym razem zrobić jakiś ruch...

 

-Pójdę z wami- odrzekłam, bo wiedziałam, że Niall również mnie parę razy uratował, a jeszcze mu się nie odwdzięczyłam. 

 

-Naprawdę?- zapytał z uśmiechem Niall- To świetnie! Przyjadę po ciebie o 20:00- odrzekł.

 

Po chwili uśmiechnęłam się i udałam do domu. Ściągnęłam buty i pobiegłam na górę, aby trochę odpocząć. Kiedy weszłam do pokoju, od razu rzuciłam się szczęśliwa na łóżko i wciągnęłam świeży zapach pościeli. W takim stanie euforii, moje myśli pobłądziły do domu, do rodziców i Liam'a. Sięgnęłam po komórkę i nastawiłam budzik na 19:30, żeby nie zaspać, ponieważ postanowiłam się na chwilę zdrzemnąć. Zakopałam się w pościeli i nie trwała długa chwila, kiedy odpłynęłam do świata snów.

 

  Śniło mi się, że szłam na bosaka przez łąkę, na której kwitły różne kwiaty, a w powietrzu unosił się zapach siana. W oddali było słychać plusk wody i bzykanie pszczół. Uśmiechnięta i roześmiana biegłam przez łąkę. Lekki wiaterek rozwiewał mi włosy, a ja czułam się cudownie. Nagle ujrzałam mężczyznę leżącego nieopodal. Podeszłam do niego i ujrzałam, że z jego pleców wychodzą czarne jak smar i straszne jak najgorszy koszmar, skrzydła. Były przynajmniej trzy razy większe od niego. Przestraszona krzyknęłam, na co się odwrócił.W ręku trzymał zakrwawiony sztylet, a obok niego leżała nieprzytomna dziewczyna, z dziurą w sercu. Spojrzałam na twarz mężczyzny i prawie zemdlałam ze zdziwienia i strachu. Znałam tą twarz... Pamiętałam te oczy i ten uśmiech... Jednak to nie mógł być on... Tak nie wyglądał...

 

-Kim ty jesteś?- zapytałam go.

 

-Przecież mnie znasz- odrzekł zachrypniętym i ostrym głosem.

 

-To nie możesz być ty...- szepnęłam przestraszona.

 

-Owszem, mogę... i nawet jestem...- opowiedział groźnie.

 

-Jak masz na imię?- zapytałam mimo woli. Byłam pewna, że poda mi jakieś straszne i przerażające imię, lecz to co odpowiedział zdziwiło mnie jeszcze bardziej...

 

-Louis...- szepnął- Tak mam na imię, ale na twoim miejscu nie mówiłbym tego nikomu- odrzekł.

 

-Dla.. dlaczego?- pisnęłam.

 

-Bo twoi przyjaciele mnie nie lubią- odrzekł, a ja poczułam jak coś ciągnie mnie w dół i spadam, tracąc z oczu czarnego potwora...

 

Wciągnęłam przerażona powietrze i usiadłam. Rozejrzałam się wokół i przypomniałam sobie, że to był jedynie sen. Otarłam dłonią strużkę potu na czole i udałam się do toalety. Spojrzałam na zegarek w korytarzu i okazało się, że była 19:20. Mój budzik w telefonie jeszcze nie dzwonił. 

 

Weszłam pod prysznic i polałam się chłodną wodą. Chciałam aby wszystkie złe myśli zostały zmyte. Nie byłam w stanie zapomnieć tych czarnych i przenikliwych oczu... Sen był tak realistyczny, że przez chwilę pomyślałam, że może nadal śnie..., jednak po parokrotnym szczypaniu się w rękę stwierdziłam, że to nie sen.  

 

Chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę, kim był ten chłopak, nie chciałam tego przyjąć do wiadomości...

 

To był ten, który śpiewał pod drzewem, a którego później spotkałam na plaży.... Czy naprawdę miał tak na imię? O jakich przyjaciół mu chodziło? Czemu nie przyśnił mi się jako miły chłopak z białym koniem? Czyżby dziewczyna oraz zakrwawiony sztylet pokazywały jego osobowość i tajemnicę?

 

-Dość!- krzyknęłam sama do siebie- To nie jest możliwe- odrzekłam i zaczęłam się wycierać ręcznikiem. 

 

 Do końca oszalałam. Od kiedy to niby przejmuje się głupimi snami? To wszystko musiało być wytwórnią mojej wyobraźni. To była na pewno wina dzisiejszego upału i przemęczenia- pomyślałam. Nie mogłam uwierzyć w nic co mi się przyśniło. Może ma tak na imię..., ale gdy go spotkam zapytam go o to. Nie będę robiła dziwnych domysłów na podstawie snu! To byłyby bezpodstawne domyślenia!  Kiedy go spotkam na pewno wszystko się wyjaśni.

 

 Westchnęłam głęboko i wzięłam się za malowanie się. Wybrałam jasno czerwoną szminkę i lekki makijaż. Spięłam włosy w koka i poszłam do pokoju, aby się ubrać. 

 

 Wybrałam czarny top, który odsłaniał mi brzuch oraz czarne, skórkowe krótkie spodenki.

 

  Zadowolona ze swojego wyglądu zeszłam na dół i napisałam cioci karteczkę, że poszłam z Niall'em i Sophie do Laurel i razem z nimi wrócę. Byłam pewna, ze wszyscy się znają, więc ciocia wie o kogo chodzi. 

 

 Spojrzałam na zegarek i spostrzegłam, ze jest już 20:00. 

 

 Po chwili usłyszłam na zewnątrz odgłos klaksonu samochodu i wyszłam, uprzednio zamykając drzwi domu. 

 

Wsiadłam do czarnego auta w którym siedział Niall i Sophie.Dziewczyna z radością mnie powitała. Była ubrana w fioletową bluzkę, na której z tyłu dostrzegłam dużą kokardę. Miała również długie, czarne i obcisłe spodnie oraz ciemne obcasy z kokardą. Wyglądała cudownie. 

 

Zawstydzona okryłam swój brzuch i trampki, gdyż w porównaniu do blondynki, ja wyglądałam jakbym przyszła z ulicy. 

 

Sophie przez całą drogę mówiła mi o całej imprezie. Dowiedziałam się, że jest organizowana co roku i zawsze trwa do białego rana, na co się przestraszyłam, bo jutro miałam  iść do pracy, a nie chciałam znowu przysypiać na trawie. Powiedziała mi również, że Laurel nie jest taka zła na jaką wygląda i nie mam się przejmować jej docinkami, bo ona już jest.

Dla rozwikłania całej sprawy, przypomniałam sobie ową Laurel. Tak naprawdę jej nie znałam... Jedyne co pamiętałam to fakt iż gdy zaczęłam pracę, przyszła do Harry'ego i podrywała go. Po tym jak loczek wrzucił mnie do wody, stanęła w jego obronie, a ja ją popchnęłam i wylądowała na trawie. Widziałam, że z tego powodu Harry był bardzo zły, ale ja się tym nie przejmowałam. Pamiętałam, że była bardzo ładna i zgrabna, tylko głupia i zdzirowata. Nigdy nie lubiłam takich osób, dlatego nie rozumiałam dlaczego Sophie, Harry i Niall kręcili się w jej towarzystwie. 

 

Kiedy dojechaliśmy na miejsce, ujrzałam duży i bogaty dom, z którego wydobywała się głośna muzyka. Wokół tej posiadłości kręcili się młodzi ludzie, którzy ewidentnie byli już pijani. 

 

Wysiadłam niepewnie z auta i poszłam za Niall'em i Sophie w stronę dużego ogrodu przed domem. 

 

Wokół walały się porozrzucane czerwone kubeczki po alkoholu. 

 

Chwilę potem, jakiś pijany chłopak uderzył we mnie, przez co upadłam na ziemię.

 

-Uważaj jak chodzisz!- krzyknął jakiś głos za mną. Znany głos...

 

 Nagle dostrzegłam wyciągniętą w moją stronę rękę. Spojrzałam w górę i gdyby nie fakt, że siedziałam na ziemi na  pewno teraz bym upadła ze strachu, zdziwienia i niezrozumienia 

 

-Pomóc ci?- zapytał chłopak, który wyciągnął po mnie dłoń, a ja wiedziałam, że oprócz znanej mi barwy głosu, rozpoznawałam też widok jego twarzy...

 

To był on...

...Louis.

__________________________________________________________________________________
Dobry wszystkim!

Jak wam się podobał rozdział? Długo nad nim siedziałam, żeby wyszedł tak jak chciałam. Starałam się pokazać jeszcze więcej uczuć Leny. Nie wiem, czy mi się udało...

Jeśli ktoś ma jakieś uwagi, proszę żeby napisał w komentarzu.

Dziękuję szczególnie za zrecenzowanie mojego bloga. Dało to mi siły do działania i możliwość dostrzeżenie moich błędów.

Będę robiła co w mojej mocy, aby wszystko poprawić i udoskonalić :) Liczę na waszą pomoc w postaci komentarzy :)))


P.S. Niedługo czeka na was niespodzianka :D

~Dusia :8


Szablon by S1K