piątek, 30 stycznia 2015

1 rozdział

1 ROZDZIAŁ-WYJAZD


                  Obudziłam się cała zalana potem. Rozejrzałam się po pokoju i odetchnęłam z ulgą, że to był tylko sen. Ostatnio śniły mi się tylko koszmary.
                  Rozsunęłam zasłony i wystawiłam głowę przez okno. Na zewnątrz było piekielnie gorąco, jak na początek czerwca, w dodatku u nas w domu zepsuł się wiatrak. Postanowiłam, że dzisiejszy dzień spędzę tak jak ostatnie 2 tygodnie, czyli siedzenie przed komputerem, czytając fanfiction lub przeglądając jakieś bezużyteczne strony, a następnie zrobię sobie drzemkę i do wieczora będę obżerała się słodyczami. Tak więc wzięłam ubrania i poszłam do łazienki przebrać i ogarnąć się.
                  Gdy zrzuciłam ubrania, wszystkie okropne i bolesne wspomnienia powróciły. Choć minęły już prawie 2 miesiące, ja nadal pamiętam te uczucie, gdy ten zboczeniec dotykał mnie, a potem...Nie! Nie mogę o tym myśleć, muszę wrócić do rzeczywistości. Ale czy po czymś takim kiedykolwiek to się wydarzy?
                  Gdy wyszłam z łazienki, zeszłam ze schodów i poszłam do kuchni. Tam już przy stole barowym siedział mój brat Liam i jadł śniadanie. Mama krzątała się po kuchni, gdy nagle mnie zauważyła.
                  -Kochanie! Już wstałaś?-krzyknęła "uradowana". Już wstałam? Przecież była już 12 godzina! Ja zawsze wstawałam najpóźniej o 8. Od ostatnich wydarzeń rodzice zrobili się dla mnie bardzo mili i pobłażliwi, co nie powiem na początku było bardzo fajne, ale teraz...., chce żeby było jak dawniej.
                 -Już?- spytałam.-Czy wy w ogóle widzicie która jest godzina?! Ja już dawno powinnam wstać! Czemu wszyscy jesteście tacy dziwni?! Czemu...- załkałam bezradnie. Wiem, że według wszystkich jestem nienormalna, ale ja po prostu już nie mam siły by żyć. Zbyt wiele się stało...
                 -Już ciiii...- przytulił mnie Liam. -Spokojnie, jestem tu- powiedział. On zawsze był przy mnie, zawsze gdy go potrzebowałam, umiał mnie pocieszyć i dodać otuchy-Okey?- podniósł kciukiem moją twarz tak abym mogła na niego spojrzeć-Wiesz, że zawsze będę przy tobie, prawda?- teraz już mogłam zobaczyć w jego oczach troskę i miłośc, tak wielką, ze nie byłam już w stanie dłużej patrzeć w jego oczy, dlatego odsunęłam się od niego i otworzyłam lodówkę, za razem ocierając spływajacą mi po policzku łzę.
                  -Wiem, Liam- odpowiedziałam ze smutkiem- Ale ty nie zmienisz tego co już się wydarzyło- powiedziałam i spojrzałam się na mój napój, który trzymałam w dłoni- Nikt nie jest w stanie sprawić by było okey- teraz już spoglądałam w jego pogrążone smutkiem oczy-Po prostu...., następnym razem niech ktoś mnie wcześniej obudzi- powiedziałam i odeszłam z powrotem do mojego pokoju, trzymając w ręku muffinkę, banana i wodę. Na śniadanie musiałam mało jeść, aby potem na noc móc się obeżreć. Wiem, prowadziłam bardzo smutny i nie zdrowy tryb życia, lecz mój żywot stracił dla mnie jakikolwiek sens.
                   Usiadłam na obracanym krześle przed komputerem i gdy już miałam odpalić kolejny odcinek Tajemnego Kręgu, do pokoju wszedł Liam, a za nim stała moja przerażona mama, czyli taka jak zawsze gdy miała ze mną rozmawiać.
                  -O co znów chodzi?- spytałam niegrzecznie. Od jakiegoś czasu starałam być jak najbardziej nie miła i wściekłą osobą aby odeprzeć od siebie wszystkich wraz z ich uczuciami, tak aby już nikt nie był mnie w stanie zranić. Niestety, jedynie mój brat nie bał się mnie, lecz co najgorsze sprawiał, że być może tylko dla niego żyłam...i może jeszcze dla fanfic'ów.
                 -Wiesz, gdzie jest pobliski market z rzeczami budowlanymi i tego typu sprzętem?- spytał mnie, a ja podniosłam jedną brew, zdziwiona jego pytaniem.
                 -Noooo, wiem. Chyba każdy głupi to wie- odpyskowałam myślą, że go tym urażę, lecz się myliłam, bo ten uśmiechnął się, szerząc swoje białe zęby. Co z nim jest nie tak? Cieszy jego, że wiem gdzie mieści się największy market na tej dzielnicy? Widać, że nie tylko ja jestem nie normalna.
                 -Pojedziesz tam rowerem i kupisz nowy wiatrak- wskazał na urządzenie, które trzymała w dłoni moja mama- bo jak widzisz ten jest zepsuty...- powiedział i zaśmiał się, jakby to było zabawne.
                  -Słucham?- spytałam. Przecież ja ostatnio nigdzie nie wychodziłam, może nie dlatego bo nie chciałam, ale po prostu się bałam....Oni kazali mi wyjść?! To niemożliwe.-Nigdzie nie idę- odpowiedziałam stanowczo.
                  -Owszem, pójdziesz- powiedziała mama, która teraz stała przed moim bratem i ze złością zaciskała pięści- Masz tam pojechać i kupić to co ci kazaliśmy, bo jak nie to...., to odłączymy twój dostęp do internetu- powiedziała po krótkim zastanowieniu się. Widziałam jak trudno było jej to wypowiedzieć.
                   -Dobrze-odrzekłam- Będę na dole za 10 minut- powiedziałam i spojrzałam na brata, który lekko się uśmiechnął i puścił mi oczko.
                    Teraz już pewnie każdy myśli, że jestem dziwna, ale cieszy mnie to, że mama wkurzyła się na mnie i krzyknęła. To sprawiło, że czułam się przez chwilę żywa...

------------------------------------------------------------------------------
                     Gdy już wróciłam ze sklepu, rozpakowałam kupiony wiatrak i delektowałam się chłodnym powietrzem, które on wytwarzał. Ogólnie sama podróż nie była straszna, pomijając fakt, że jak dojechałam na miejsce byłam cała spocona. Jednak najbardziej denerwował mnie fakt, iż niektórzy mężczyźni i chłopcy patrzyli się na mnie gdy jechałam rowerem, co przyprawiało mnie o dreszcze mimo gorąca, tak, że raz prawie spadłam z roweru. Na szczęście nic się nie stało. Może powinnam częściej wychodzić na zewnątrz?
                     -Lena!-zawołał tata, gdy miałam już iść do pokoju, najwidoczniej wrócił już z pracy-Chodź tu na chwilę!-skrzywiłam się. Co oni jeszcze ode mnie chcą? Przecież dopiero co przyjechałam ze sklepu.
                      -O co chodzi?- spytałam unosząc brwi i spoglądajac na kanapę, na której siedziała cała moja rodzina...., oprócz mnie, jak zwykle.
                     -Jak było w sklepie? nic się nie stało- spytał mnie tata. Dopiero teraz? Mógł o tym pomyśleć za nim mój brat i mama wysłali mnie do sklepu.
                     -A jak powinno być w sklepie?- zapytałam- Nic mi się nie stało- powiedziałam bez chęci- Tylko po to mnie wołaliście- zapytałam.
                      -Nie tylko tak pytam- powiedział ojciec-Musimy porozmawiać- powiedział poważnie i wskazał na fotel przy telewizorze- Usiądź-poprosił.
                     -Coś się stało?- zapytałam, teraz naprawdę byłam przestraszona. Czy to chodziło o mnie?
                     -Ja razem z twoim ojcem pomyśleliśmy, że przydałby ci się odpoczynek i oderwanie od rzeczywistości-powiedziała niepewnie mama.
                    -Tak więc wpadliśmy na pomysł abyś te wakacje spędziła u swojej cioci Dorothy, która jak może pamiętasz mieszka w Australii. Mogłabyś tam odpocząć od tego wszystkiego co jest tutaj i może znalazłabyś jakąś tymczasową pracę- powiedział tata. Myślałam, że się przesłyszałam.
                      -Gdzie mam jechać?- zapiszczałam.
                      -Do cioci Dorothy, która mieszka w Australii-powiedział tym razem mama.
                     -Nie ma mowy!- krzyknęłam- Nigdzie nie jadę! Nigdzie nie będę wolna od przeszłości, a w szczególności nie u cioci z którą nie utrzymywaliśmy nigdy kontaktu! Czy ona w ogóle, o tym wie?-zapytałam wściekła.
                     -Tak się składa-zaczął tata- ona sama wczoraj do nas zadzwoniła i nam to zaproponowała, więc się zgodziliśmy. Za dwa dni masz lot.-poinformował mnie tata, z taką lekkością, jakby to była najbardziej zwyczajna rzecz na świecie. Byłam wstrząśnięta tym co usłyszałam. Oni nie mogli mi tego zrobić! Chcieli mnie tam wywieść? Jedynym powodem było to, że byłam dla nich już jedynie kłopotem, którego trzeba na jakiś czas się pozbyć. Jednak moi rodzice byliby do tego zdolni, ale Liam? Popatrzałam na niego i zobaczyłam, że z wielką uwaga przygląda się swoim dłoniom. Sądząc po jego zachowaniu, wcale nie chciał żebym tam jechała...
                     -Zapomnijcie,że gdziekolwiek jadę- stwierdziłam stanowczo- Wy po prostu chcecie sie mnie pozbyć!-krzyknęłam, starajac sie nie płakać- jestem dla was jedynie ciężarem, którego nie macie się jak pozbyć- wrzasnęłam. Już dłużej nie mogłam tego wytrzymać. jak oni mogli mnie tak zostawiać? Czy oni w ogóle wiedzieli przez co ja przeszłam? Nie sądzę...
                      -Lena to nie tak...-powiedziała wyraźnie zmęczona mama- po prostu...., my wszyscy tego potrzebujemy...- wyrzekła zrezygnowana. Wszyscy? Tym wszystkim są oni, ja nigdy nie byłam... Ale tego czego nie dam sobie wcisnąć to fakt, że gdziekolwiek wyjeżdżam.Tak łatwo się nie poddam....
                      -Przenigdy!!! Nie uda wam się to-już wrzeszczałam -Jesteście tylko beznadziejnymi i nic nie wart....-krzyczałam póki  mój brat nie podniósł się z kanapy i nie złapał mnie mocno za nadgarstki i przyparł do ściany, tak, że nie miałam jak uciec.
                      -Lena, przeginasz-powiedział zdecydowanie wkurzony- Polecisz tam, czy ci się to podoba, czy nie. To juz zadecydowane. Jesli jednak nie będziesz chciała tego zrobić, to obiecuję ci, że sam ciebie wsadzę do samolotu- rzekł to i wyszedł z domu pozostawiając mnie w zupełnym szoku. Jak on mógł mi to zrobić? Mój własny starszy brat, który zawsze bronił mnie przed wszelkim złem i rodzicami. To on stawał w mojej obronie gdy była taka potrzeba i pocieszał mnie gdy płakałam, własnie Liam uświadomił rodzicom żeby dali mi czas z poukładaniem sobie swoich spraw. A teraz.....,teraz to już nie mam nikogo kto by mi pomógł.
                     -Kochanie, on nie chciał...-powiedziała mama wstajac z kanapy z zamiarem przytulenia mnie. Niestety, nie udało jej się to, bo ja już wbiegałam po schodach do mojego pokoju. zamknęłam drzwi z hukiem i opadłam na moje łózko zalewając się łzami. Teraz pozostało mi tylko czekanie, nic nie poradze, będe musiała tam jechać, choćby nie wiem co....Mój brat mnie już nie uratuje, rodzice nie pomogą, a ja sama nie dam rady. Czemu świat tak bardzo mnie nienawidzi? Może gdybym wierzyła w Boga byłoby inaczej? Nie mam zamiaru się modlić, bo z jednej strony to by było nie fair, prosze go wtedy gdy go potrzebuje. Bezsensu...Tak naprawdę jestem sama tu na ziemi, nie mam nikogo. Świat próbuje mnie zepchnąć w przepaść, jak na razie udaję mu się to.
                   Może jednak mimo upadku, w końcu wyrosną mi skrzydła?


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Skończyłam! Ufffff.....
Sądzę, ze wyszedł tak sobie lecz mam nadzieję, że następne będą lepsze....

Czytasz-komentuj------->plisssss <3

~Dusia
                          

              

sobota, 24 stycznia 2015

Prolog

PROLOG


                     Coś było nie tak... W powietrzu było czuć większy odór niż zawsze, powinnam już się do tego dawno przyzwyczaić, ale cóż według mnie to była jedna z wielu rzeczy, która nigdy mi się nie spodoba.
                    Moje czarne jak smoła skrzydła zaczęły niebezpiecznie mocno drgać, a w dłoniach popczułam coraz to większy żar, lecz co najgorsze w moich żyłach zaczął płynąć strach. To mogło oznaczać tylko jedno- mój król był blisko i miało zacząć się coś okropnego. Choć byłam już przyzwyczajona do jego gniewu, teraz było to coś poważnego...
                    Zabiły diabelskie dzwony, wzywał nas sam pan piekeł. Gdy dotarłam do najbardziej ciemnego i śmierdzącego miejsca na tym świecie uświadomiłam sobie fakt, że  to spotkanie wszystkich demonów ma jakiś związek z naszym wrogami- aniołami i Bogiem.
                   -Dostałem właśnie wiadomość z góry- rozbrzmiał straszny i ohydny głos. -Powodem tego niefortunnego spotkania jest sytuacja która obecnie dzieje się na Ziemi. Nigdy nie mieliśmy zwyczaju pojawiać się na spotkaniach z dobrymi..., ale teraz sądzę, że zrobimy wyjątek- powiedział z szyderczym uśmiechem. Nagle wokół było słychać złowrogie pomrukiwania, a gdy podniosłam głowę ujrzałam jarzące się czerwone oczy i krwawe usta moich "współpracowników". Nikt z nas nie darzył siebie na wzajem żadnymi uczuciami oprócz gniewu, złości i krwawej śmierci. Choć byłam inna nie odczuwałam wobec nich żadnych pozytywnych uczuć, nie potrafiłam. Te potwory zabijały, opętywały i źle działały na ludzi, którzy często byli sami sobie winni, ale oni w przeciwieństwie do demonów posiadali choć szczyptę dobrych uczuć.
                  -Dosyć- szepnął nagle władca i przybrał postać ciemnego dymu z jedynie widocznymi czerwonymi, głębokimi oczami.
                  -Spotkanie odbędzie się przy murach Sodomy, lepiej żebyście przybyli, bo inaczej wasz obecny los będzie potem dla was jedynie pięknym wspomnieniem- przeleciał po nas wzrokiem i powiedział:
                 -Nie macie prawa się w ogóle odzywać, bo wtedy nikt nie zawaha się zanurzyć was w święconej wodzie- wtedy jego oczy zalśniły i odleciał.
                 Wszyscy doskonale wiedzieliśmy, że nie możemy się przeciwstawić, to by spowodowało jedynie wielkie problemy, których i tak mieliśmy wiele.
                 Nagle w powietrzu uniósł się ciemny dym i już można było zobaczyć unoszące się ku górze czarne sylwetki z olbrzymimi i strasznymi skrzydłami, które w porównaniu z aniołami były zrobione z brudu, grzechów i złowrogiej mocy. Nie miałam wyboru, musiałam też lecieć.
                Niestety lub stety, ja w porównaniu do innych złych duchów byłam zadowolona ze spotkania z dobrymi (bo tak ich nazywaliśmy). Nie widziałam ich od wielu wieków. Szczerze? Tęskniłam za nimi. Było w nich coś co sprawiło, że sama się do siebie uśmiechałam (co w moim przypadku było prawie niemożliwe). Dzięki widoku aniołów i Boga wiedziałam, że wszystko będzie przez chwilę piękne i sprawiedliwe. Jedyną rzeczą jaka sprawiła, że było mi smutno na spotkanie z nimi była obojętność w spojrzeniu Pana Boga, smutek, że w ogóle, my demony istniejemy i sprawiamy zawód i przykrość ludziom, najbardziej ukochanym stworzeniom Boga. On w odróżnieniu do nas kochał te istoty tak bardzo, że był w stanie przysłać na Ziemię swojego własnego syna, który potem oddał swoje życie za grzechy tych śmiertelników. Za to my powodujemy sam smutek, prowadzimy do przemocy, kłótni, nie sprawiedliwości i wojen, jak ta która obecnie odbywa się na tamtej planecie, dlatego też sądzę, że Pan niebieski właśnie po to, chce się z nami spotkać...
              Gdy skończyłam moje rozmyślania spostrzegam,że właśnie wznoszę się nad murami Sodomy.
              Co się ze mną dzieje?! Właśnie moje oczy zadrgały! Gdybym była człowiekiem pewnie teraz popłynęłaby mi z oka łza.
              Co tu się stało?! Choć doskonale wiedziałam ile zła i smutku było tu dokonane dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że to jedynie ja sama do tego doprowadziłam. Czemu to wszystko musi być tak okrutne? Czemu muszę być po tej stronie barykady? Nagle spostrzegam grupę białych i czarnych postaci stojących na przeciwko siebie.                  Gdy dotykam stopami o chłodną ziemię zdałam sobie sprawę, że wszyscy już są. Wtem przed nami pojawił się sam Bóg pod postacią starca w białej szacie i z brodą do piersi. Tak naprawdę władcy nieba i piekła nie mają żadnej fizycznej postaci i zawsze przybierają wygląd w zależności od sytuacji. Dlaczego więc Bóg jest człowiekiem- starcem? Przebiegłam wzrokiem po lśniących blaskiem i pachnących lekkością i wolnością aniołach. W ich szeregach jest wiele mężczyzn, którzy zachwycają swoja urodą. U nas także znajduje się dużo przystojnych osób, ale w przeciwieństwie do sług niebiańskich, od nas było czuć samo zło, co nie sprzyjało rozwojowi uczuć.
            -Witam was wszystkich. Jestem zaskoczony waszą wizytą.Dawno się nie widzieliśmy- powiedział Bóg. Byłam zauroczona jego głosem, nie było w nim żadnego jadu, zawziętości, czy gniewu, tylko zwykła neutralność.
            -Równie dobrze możemy teraz zniknąć, bo jeżeli nasza konfrontacja będzie tak wyglądać to nie widzę sensu naszego przybycia-odpowiedział wyraźnie zdenerwowany Szatan.
            -Konfrontacja?-spytał zdziwiony,- Ja wraz z moim zastępem- wskazał dłonią na stojących za nim aniołami, których skrzydła lśniły jasnością, pomimo braku słońca-przybyliśmy tutaj aby prosić was abyście choć raz zaprzestali swoje działania na ziemii- powiedział z łagodnością.
            -Chyba oszalałeś! Wy wszyscy jesteście nie poważni! Za kogo was macie aby mówić nam co mamy robić?! Nigdy nie spełnimy waszej prośby! Teraz będzie tylko gorzej! Nigdy więcej nie ważcie się nam rozkazywać!- teraz diabeł zbliżył się na tyle blisko Boga, że anioły już prawie zacisnęły swoje dłonie na nadgarstku mego pana, lecz Bóg odsuwa ich i przemawia:
            -Do niczego ciebie nie zmuszałem tylko poprosiłem, ale teraz wiem, że nie spełnisz mojej prośby. Teraz diabeł i Bóg spoglądają sobie w oczy, a ja mam szczerą ochotę stanąć w obronie pana niebieskiego.
            Nagle poczułam  na moim ramieniu czyjeś skrzydła, odwrócilam głowę i napotkałam czarne spojrzenie jednego z najwyżej postawionych i najgroźniejszych demonów- Louisa. Zmierzył mnie wzrokiem i szepnął mi z szyderczym uśmiechem do ucha
            -Co to za myśli Eleno? Czyż nie powinno być na odwrót?- spytał mnie, a ja zastanowiłam się o co mu chodzi. Wtedy przypomniałam sobie, że jedynie on i sam diabeł, mogą czytać w myślach ludzi i demonów, a moje rozmyślania były niezgodne z naszym podziemnym prawem, którego pod żadnym warunkiem nie chcieliśmy złamać
            -Wiem, że ostatnio rozmyślasz o tym, aby zacząć służyć naszemu wrogu, choć obydwoje wiemy, że to niemożliwe, jednak jeśli miałabyś choć tyle odwagi na ile uważasz, że masz to teraz przy wszystkich wygłosiłabyś swoje rozważania- powiedział mi do ucha. Nie wiem co mu odpowiedzieć, dlatego tylko wpatruje się ze strachem w jego oczy i postanawiam nie zaprzeczać, bo to i tak nie miałoby sensu, przecież on zna wszystkie moje myśli.
           - Gdybym zrobiła to co uważasz za przejaw odwagi, moim zdaniem byłoby czystą głupotą i samobójstwem- powiedziałam mu, starając się nie trząść.
           -Jakim samobójstwem? Przecież my i tak nie żyjemy, on więcej smutku i krzywdy nie może nam wyrządzić, bo i tak nasz los pozostanie taki sam, ale co szkodzi nam spróbować?- powiedział i lekko się uśmiecha i nagle się odsunął. Podążyłam zdziwiona za jego wzrokiem i zobaczyłam, że diabeł oddala się już od Boga i kieruje się w naszą stronę. Gdy już ma odlecieć, Louis łapie mnie za za ramię i szepczę:
           -Na co czekasz, aniele?- spytał i lekko mnie popchnął. Gdy się odwracam widzę w jego oczach ból i coś jeszcze....., chyba troskę. Nagle krzyknął: - Czekajcie! Elena ma coś ważnego do ogłoszenia!-uśmiechnął się do mnie i puścił mi oczko -Dalej-szepnął tak, że jedynie ja to usłyszałam.
            Wiem, że powinnam coś powiedzieć, bo wszyscy patrzą się na mnie, nagle odezwał się mój pan:
            -Ty nie masz prawa w ogóle się odzywać, Eleno! To nie są sprawy dla ciebie, a rozmawiać to mogłaś zanim dokonałaś wyboru przejścia na którąś ze stron- powiedział z jadem i gniewem w głosie, a mnie robi się naprawdę przykro.
            -Pozwól jej też coś powiedzieć, w końcu ja także ich tu zaprosiłem, więc mogą też coś powiedzieć. Wtedy już wiedziałam, że to co powiem na zawsze odmieni mój żywot, ale nie miałam już odwrotu, bo wiedziałam, że więcej szans już nie dostanę...
             -Chcę być niebiańskim aniołem-powiedziałam ze strachem w głosie.
             - Co ty wygadujesz?! Jak śmiesz?! Jesteś tu i to się nig...
             - Wiesz, że tego nie da się zmienić? Już wybrałaś- powiedział do mnie Bóg- Nie mogę już na to nic poradzić- byłam załamana tym co usłyszałam, ale nie zamierzałam rezygnować.
             -Tam jest samo zło. Ja tak nie potrafię....- już łkałam.-Tam jest okropnie...- ocieram policzki i zamiast wody zauważam krew- to właśnie są łzy demona, nie często się zdarzają, a gdy już, to powodują zdziwienie u wszystkich. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam zdumione twarze moich "braci" i gdy spojrzałam przed siebie ujrzałam otwarte usta u wszystkich aniołów i wiedziałam, że nikt nie widział płaczącego demona. Może jednak takie rzeczy w ogóle się nie zdarzają?
             -To bardzo odważne słowa- odpowiedział Bóg- ale niczego nie zmieniają, nie tylko ja podejmuję decyzję dotyczące ciebie. Nadal należysz do diabła- powiedział.
              -Nadal?!!!-krzyknął- Ona zawsze należała do mnie i to się nie zmieni. Teraz juz na pewno nie masz wstępu do mojego królestwa! Będziesz się błąkała i teraz nawet piekło będzie dla ciebie rajem!- krzyknął rozgniewany.
              -U mnie także nie ma dla ciebie miejsca, lecz musisz być bardzo odważna, że tak mówisz - odpowiedział uprzejmie, ale stanowczo władca nieba.
              -Odważna!!!??? Chyba cholernie głupia!!!- darł się mój pan.
              -Mógłbyś nie mówić tak brzydkich słów?- powiedział Pan.
              -Nie będziesz mi rozkazywał! Ty...-krzyknął Lucyfer.
              - Słyszałem, że nasza rozmowa miała być kulturalna, choć wiem, że ciebie i tak na to nie stać- dogryzł mu Bóg.- Mam jedno pytanie- teraz już przemówił do mnie- cała się trzęsłam, a moje łzy nadal spływały mi po policzkach
              -Oooo....wwwwszem Ppppp- przerwałam i ukryłam twarz w dłoniach. Nagle poczułam dotyk czyjejś ręki i od razu ją odsunęłam. Dopiero po chwili dostrzegłam, ze to była dłoń Boga.
              -Prze...prze...praszam, ja...-odpowiedziałam, ale niestety Bóg mi przerwał.
              -Czy żeby być w moim zastępie anielskim byłabyś w stanie wszystko poświęcić?- spytał się mnie. Ja zastanowiłam się co oznacza dla niego wszystko. Tak naprawdę ja nie mam już nic! Żyłam w smutku, bólu i tęsknocie za tym co dobre. Nie posiadałam niczego! Gdy wtedy wyobrażałam sobie co mogłabym robić w niebie i jak byłoby tam pięknie, to lekko się uśmiechnęłam.
              -Tak, żadne działania nie zmienią mojego zdania- odpowiedziałam z pewnością, prostując się.
              Bóg spojrzał na mnie z uśmiechem i wiedziałam ,że to co powie będzie wstrząsające, ale zarazem piękne.
              -Byłabyś dla tego w stanie stać się człowiekiem, stracić skrzydła, zapomnieć o wszystkim i żyć według zasad na ziemi? Lecz jeżeli będziesz żyła w wierzę we mnie i tak jak powinni chrześcijanie, to trafisz do mnie do nieba, a potem w szereg anielski- powiedział Bóg z przekonaniem.
              Nie spodziewałam się tego! Nie być aniołem, ani złym, ani dobrym, to gorsze nic cokolwiek! Nie byłam w stanie na to się zgodzić! Przenigdy!
             -To nie może się stać Panie, tak nie...- powiedział jeden z jego ważnych aniołów.
             -Wybór należy do niej, nie do ciebie-rzekł Pan- proszę dokonaj odpowiedniego wyboru, potem  nie będzie odwrotu.
             Obejrzałam się za siebie i ujrzałam po raz pierwszy tak bardzo rozwścieczonego diabła. Patrzałam na inne demony, wszyscy płonęli gniewem i wiedziałam, że oni nigdy by mnie nie wpuścili z powrotem do siebie. Spoglądam na Louisa i zobaczyłam w jego oczach smutek i współczucie, ale mimo tego zauważyłam także, że lekko pokiwał głową, karząc mi się zgodzić. Miałam wielki dylemat i gdy już myślałam, że dokonałam wyboru, moje usta wypowiedziały słowa których się nie spodziewałam.
             -Tak. Przyjmę tą propozycję. Chcę zostać człowiekiem- odpowiedziałam z pewnością i usłyszałam ciche szepty.
             Bóg kiwnął lekko głową i mówi;
             - Tak więc, niech tak się stanie. Będziesz zwyczajnym człowiekiem, który żyje tak jak każdy inny na ziemi, a twoja pamięć stąd będzie wymazana. Będziesz miała czyste konto, musisz jedynie pełnić moją wolę- rzekł.
            -A co jeśli tak nie zrobię- spytałam, mimo chęci.
            - Będziesz sądzona jak każdy człowiek- powiedziałam ze spokojem.
           -Dobrze- odpowiedziałam i gdy już zamykałam oczy, diabeł nagle szepnął:
            - Nie myśl, że ci to ułatwię, Eleno. Zawsze pozostaniesz  w mojej pamięci. Jako ta głupia.
           -Nie sądzę!- krzyknął jeden anioł z tłumu. Był bardzo przystojny, miał kręcone, ciemne włosy i piękne oczy, uśmiechnął się lekko do mnie i powiedział:- raczej odważna - wpatrywał się we mnie i rzekł- Nigdy ciebie nie zapomnę,aniele.
            Gdy już widziałam, że diabeł chcę coś dodać, nagle ogarnął mnie ciemność, wszystko się rozmazało, a ja poczułam ogarniające mnie zimno i wszystko zniknęło.
             Bo gdy masz szansę coś zmienić, czasami musisz poświęcić bardzo wiele....


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak się podoba? Bardzo się namęczyłam. Sorry, że tak długi, ale następne będą krótsze. Miałam wiele pomysłów.... :DDD. Jak wam się podoba Louis? Kim jest tajemniczy chłopak o kręconych włosach?
Dowiecie się już za tydzień!!! :***

Czytasz-komentuj

 ~wasza Dusia:****
       
       

Wstęp

Wstęp

            

                   Jedyne co widziałam od wielu wieków to ciemność, nic więcej. Tylko zło, smutek i to wszystko co najgorsze. Wszystkie te skutki to była jedynie moja wina, to ja wybrałam sobie taki los, tylko akurat w moim przypadku-już na wieki. 

                   Nigdy nie zrozumiem ludzi, wielu z nich kończy swoje życie poprzez samobójstwo, tylko, albo aż dlatego bo ich życie nie ma sensu lub jest wypełnione smutkiem i nie zrozumieniem.
Ostatnio zdałam sobie sprawę, że takie czyny są moją winą, to ja odsuwam ludzi od Boga, który naprawdę istnieje,a ja powoduje, że wielu z nich mimo jego interwencji przegrywa walkę ze złem i w ten sposób już nigdy nie odnajdują szczęścia i miłości, tak jak ja....
                  Ale tak powinno być, prawda? W końcu sami podejmujemy decyzję, które nieraz dają nam pieczęć już do końca życia. Wszystko zdaję się bardzo łatwe, jednoznaczne i bez powrotu, ale często tak nie jest. Dlaczego? Bo czasem jesteś po prostu inna....Niejednoznaczna, niezrozumiała, nie taka jak wszyscy. Inna. Zagubiona- jak anioł.



--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak wam się podoba??? Mam nadzieję że wzbudziłam w was ciekawość. Proszę, zostawcie swoją opinię w komentarzach!!!

                                                                                                                         ~Dusia

Witajcie!!!


Witam wszystkich!!!

Chciałabym wszystkich was zaprosić do czytania mojego nowego bloga- fanfiction. 

Doskonale zdaję sobie sprawę, że obecnie istnieje wiele cudownych fanfiction o One Direction, lecz cóż ten będzie kolejny, może nie wspaniały ale jednak :D Dlatego też mam nadzieję, że jesli ktokolwiek czyta ten post i będzie chciał wejść w świat, który (mam nadzieję) będzie nową wspaniałą historią, to pozostawi swoją opinie w komentarzach...,będe wiedziała wtedy co poprawić i decydować czy jest was na tyle dużo aby pisać dalej :)

Życzę miłego czytania i oby było was jak najwięcej!!!! :***

Szablon by S1K