niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 12

Rozdział 12-"Proszę ciebie, żebyś mi zaufała"


Podniosłam lekko oczy i przeraziło mnie ostre i jasne światło, które padało z okna. Uniosłam głowę i przeszył mnie ostry ból głowy, który spowodował, że ponownie opadłam na poduszkę. Rozejrzałam się dookoła i spostrzegłam, że nie leżałam w swoim łóżku, ani pokoju. Po mojej prawej stronie było okno, na przeciwko łóżka stała szafa, a za mną była sofa, a nie opodal niej duży telewizor plazmowy z play station i wielką kolekcją gier. Spojrzałam na zegarek, była 6:11 am. Miałam szczęście, zdążę jeszcze dotrzeć do pracy. Najpierw jednak musiałam się dowiedzieć gdzie ja jestem... Powoli  uniosłam się na rękach i z wysiłkiem dźwignęłam się z posłania, udając się do drzwi. Spostrzegłam, że byłam ubrana w jego grafitową, luźną koszulkę i jego krótkie, o wile na mnie za duże, krótkie spodenki, które były obwiązane sznureczkiem wokół moich bioder parę razy. Lekko uchyliłam drzwi i od razu poczułam piękny zapach smażonego bekonu i naleśników.
-Tak..., wiem- rzekł znany mi męski głos. Widocznie z kimś rozmawiał przez telefon.
-O której?-zapytał.-Gdzie?.... Hmmm..., no dobra- westchnął.- Niby po co?- spytał osobę po drugiej stronie słuchawki.- Nie mam ochoty tego słuchać, ja wiem swoje- odrzekł wkurzony.- Nie rozumiesz?!- krzyknął.-Ja wiem, ty wiesz, Niall wie, Zayn również! Czego oni jeszcze potrzebują?!- wrzasnął.- Kurde! On prawie ją wczoraj zabił! Nie mogę jej narażać na takie niebezpieczeństwo. Muszę ją chronić!- odrzekł. O co mu chodzi? Czy on rozmawiał o mnie? Nagle wszystkie wspomnienia z ostatnich godzin wróciły... Wypadek, agresja Harry'ego, napaść na człowieka, reakcja Liam'a, płacz, sen, mężczyzna z bronią, który do mnie celował i mówił, że szkoda, że mnie nie zginęłam, potem jedynie huki, strzały, bolesny upadek na podłogę, biel i czerń i wszystko zgasło. Nie mam pojęcia dlaczego się tu znalazłam, ale nadal czuję złość do Harry'ego, czemu tak agresywnie zareagował na tamtego mężczyznę, prawie go zabijając. On w moich oczach jest potworem... Ach! Właśnie! Zapomniałam o jeszcze jednym fakcie..., o liście, który podarował mi najprawdopodobniej nieznajomy spod drzewa, na przyjęciu. Czego on chce? Zanim jednak rozwiążę kolejną zagadkę muszę na poważnie porozmawiać z zielonookim. Harry chwilę potem skończył swoją przemiłą i fascynującą rozmowę i kontynuował smażenie naleśników. Kiedy weszłam do kuchni, chłopak spojrzał się na mnie z troską, a na jego twarzy wykwitł uśmiech, za razem ukazując piękne dołeczki. Lena! Obudź się! Musisz wziąć się w garść!-krzyknęło moje sumienie. Podeszłam do kranu, wzięłam szklankę i nalałam sobie wody. Harry podszedł do mnie, odgarnął mi z czoła włosy i spojrzał na mnie z obawą i przejęciem.
-Jak się czujesz?- zapytał z troską.
-Hmmm..., a jak mam się czuć?- zapytałam go i uniosłam jedną brew- Musisz mi powiedzieć jak to się stało, że tu się znalazłam i powiedzieć co masz wspólnego z facetem, który jeszcze parę godzin temu do mnie celował- odrzekłam bez ogródek. Nie mogłam mun tak po prostu odpuścić, ani przejść do sprawy łagodnie, bo to nic by nie dało. Chłopak przetarł dłonią twarz i spojrzał na mnie z bólem.
-Lena..., przepraszam ciebie za to co się stało na ulicy... Wiem, że nie powinienem bić tamtego faceta, ale nie umiałem patrzeć, jak tobie dzieję się krzywda...-odrzekł z żalem.
-Krzywda?- fuknęłam- w tamtym momencie największą krzywdę zrobiłeś mi ty- odrzekłam wskazując na niego- Prosiłam, błagałam, płakałam żebyś przestał, a ty nic. Byłeś jak w transie- pisnęłam, a w oczach pojawiły mi się łzy- Bałam się ciebie... Nadal się boję- odrzekłam i spuściłam głowę, ocierając łzy, których wcale nie chciałam. Poczułam jak Harry się do mnie przysuwa i mnie przytula. Nadal nie byłam przyzwyczajona do tego typu czułości, ale nie narzekałam. Jednak nie mogłam mu się poddać, przez tylko czułe słówka i uścisk. Nie ma mowy! Z trudem się od niego odsunęłam i spojrzałam mu w oczy. Na jego twarzy krył się smutek i żal, jednak ja z powagą wpatrywałam się w jego oczy. 
-Przepraszam...- odrzekł ze skruchą- Ja na prawdę nie...- powiedział, ale ja mu przerwałam prychnięciem, na co on podniósł jedną brew.
-Co mi z twoich przprosin, co?- zapytałam i uniosłam ręce do góry- Ty i tak się nie zmienisz... Jednak nadal nie odpowiedziałeś na moje wcześniejsze pytanie- odrzekłam zakładając ręce na piersi. Zielonooki westchnął i odrzekł:
-Powiem ci, ale najpierw zjedz coś. Jesteś zmęczona...
-Ni spławisz mnie.
-Nie mam nawet takiego zamiaru- szepnął i zaczął nakładać mi na talerz śniadanie. Usiadła i zaczęłam jeść. Dopiero teraz zorientowałam się jak byłam głodna. Spożywaliśmy w ciszy i skupieniu, gdy skończyłam oparłam się o krzesło i spojrzałam na chłopaka, czekając na odpowiedź. Harry wstał wziął mój talerz i swój, wstawił do zlewu, a ja chrząknęłam.
-Wiem na co czekasz- odrzekł. Oparł się rękoma o zlew i napiął mięśnie. Podeszłam do niego i oparłam się plecami o zlew i przyglądałam mu się.
-Wczoraj to ja ciebie uratowałem od tego mężczyzny co do ciebie celował. Gdyby nie ja to byś już nie żyła, a do tego nie mógłbym dopuścić- powiedział. Zatkało mnie.
-Skąd..., skąd wiedziałeś, że grozi mi niebezpieczeństwo?- zapytałam ze strachem.
-Po prostu..., przeczucie...- odrzekł, lecz w jego głosie mogłam usłyszeć kłamstwo.
-Nie kłam- odrzekłam. Podniósł głowę i spojrzał na mnie zdziwiony.
-Skąd niby myśl, że kłamie/- zapytał mnie.
-Bo tak się składa, że ja na prawdę posiadam przeczucie- odrzekłam wkurzona. Prosiłam go o wytłumaczenie tej całej chorej sytuacji, a nie o kłamstwa!- Dlaczego on chciał mnie zabić?- zapytałam.
-Nie mogę ci tego powiedzieć- szepnął ze skruchą.
-Nie możesz?!- krzyknęłam- To nie do ciebie celował z pistoletu człowiek i mówił, że szkoda, że wcześniej mnie ten samochód nie przejechał. Chyba należy mi się prawda?- zapytałam.
-Tak... Proszę ciebie, żebyś mi zaufała- szepnął, a w jego oczach pojawiły się łzy.
-Niby czemu mam tobie zaufać, co?- zapytałam- Nie znam ciebie, a ty nie znasz mnie!- krzyknęłam- Nic o mnie nie wiesz, a ja nic o tobie? Czego ode mnie oczekujesz? Nie da się tak od razu zaufać człowiekowi, który nie wiadomo skąd wskakuję do ciebie przez okno i ratuje cię przed facetem, który chcę ciebie zabić, a potem ci mówi, że to było przeczucie!- krzyczałam.- To wszystko brzmi gorzej niż najsłabsza komedia- powiedziałam, a po moich policzkach spływały nie chciane łzy- Nie wiesz przez co przeszłam, ani co czułam. Przyjechałam tu z nadzieją, że odpocznę od wszystkiego, a tutaj jakiś facet chcę mnie zabić, a inni przelecieć i namieszać w głowie. Zapomnij, że ci się to uda!- krzyknęłam i uderzyłam go w ramię- Możesz sobie przelatywać inne dziewczyny, które mdleją na twój wygląd, robić im śniadania, przytulać, zapraszać na plażę i mówić czułe słówka, ale ja nie dam się oszukać! Jesteś zwykłym gnojkiem, któremu w głowie tylko jedno!- wydzierałam się, cały czas bijąc go w ramię. On jednak stał nie wzruszony, słuchając mnie i uważnie mi się przyglądając. Gdy skończyłam moje wyrzuty, chłopak chciał mnie przytulić, jednak ja odeszłam od niego i udałam się do jego pokoju, żeby wziąć swoje rzeczy i udać się do pracy. Wspięłam się po schodach, weszłam do pokoju i szybko przebrałam się w swoje rzeczy. Gdy ubierałam buty, chłopak podszedł do mnie i złapał mnie za nadgarstek. Spojrzałam pytająco na niego, a on lekko się do mnie uśmiechnął.
-Ładnie wyglądałaś w moich rzeczach- powiedział, a ja wyszarpnęłam moją dłoń.
-Wal się- odrzekłam i wyszłam, udając się prosto do pracy.

*** 
Po paru godzinach sprzątania basenów, sprzedawania lodów i czyszczenia toalet, miałam dosyć. Zauważyłam, że dzisiaj w pracy nie było ani cioci, ani Harry'ego i Sophie. To nie sprawiedliwe, ja musiałam pracować, a oni odpoczywali w domu. Gdy usiadłam na trawniku, żeby trochę odpocząć, podszedł do mnie Niall i przysiadł się do mnie. Spojrzałam się na niego zdziwiona.
-Hej- powiedział ze spokojem.
-Cześć- odrzekłam bez emocji.
-Słyszałem co się stało- powiedział ze smutkiem.
-Oooo..., widzę, że tutaj wieści się szybko rozchodzą- odrzekłam ze złością.
-To nie tak..., Harry nie chciał mi nic powiedzieć, tylko ja musiałem to z niego wyciągnąć- szepnął.
-Czemu mam tobie niby wierzyć?- zapytałam i wstałam, nie miałam ochoty na rozmowę z nim.
-Lena!- krzyknął za mną chłopak i złapał mnie za dłoń- Czemu nie dasz sobie pomóc?- zapytał mnie. -My nie chcemy ci zrobić krzywdy- powiedział. 
-Nie? To ciekawe dlaczego gdy zaczęłam się z wami zadawać dzieją się dziwne rzeczy- odrzekłam- Liam miał rację, żebym się z wami nie zadawała-rzekłam.
-On też nie mówi ci prawdy- odpowiedział. Zatrzymałam się i spojrzałam na niego.
-Skąd niby o tym wiesz?- zapytałam go.
-Bo dobrze go znam- odrzekł, na co ja prychnęłam i wyszłam z parku. Moja zmiana się skończyła, a ja udałam się nad wodę, żeby nad wszystkim pomyśleć. Gdy usiadłam na piasku, spojrzałam w dal i zastanawiałam się co by się stało gdybym nie została zgwałcona.... Nagle z zamyślenia wyrwał mnie czyiś głos, spojrzałam w bok, a obok mnie siedział chłopak z przyjęcia, który śpiewał pod drzewem piosenkę.
-Co ty tu robisz?- zapytałam go.
-Też miło ciebie widzieć- powiedział z uśmiechem.
-Umm..., hej- powiedziałam zawstydzona.
-Czemu tutaj przyszłaś?- zapytał mnie, spoglądając mi w oczy. Przeszył mnie dreszcz,a świat przez chwilę zawirował. Gdy odwróciłam wzrok, wszystko wróciło do normy.
-Musiałam sobie wiele rzeczy uporządkować w głowie. wiele rzeczy nie rozumiem i mam wrażenie, ze wszyscy mnie oszukują- zwierzyłam mu się.
-Hmmm..., tak często bywa..., dlatego też przyszedłem ci potowarzyszyć- odrzekł.
-Mi?- zapytałam- Niby skąd wiedziałeś, że będę właśnie tutaj...? Śledziłeś mnie?- zapytałam ze strachem.
-Nie musiałem... Znam cię- rzekł z uśmiechem.
-Jak to?- spytałam się cicho. Próbowałam sobie przypomnieć skąd go znam, ale nic mi nie przychodziło do głowy.
-Ja ciebie pamiętam, ty mnie nie-powiedział- Jednak ja jestem cały czas przy tobie- szepnął.
-Słucham?- pisnęłam.
-Napisałem ci wiadomość.... Widziałem ten wypadek z samochodem. Harry nie powinien tak agresywnie zareagować, ale ja wcale mu się nie dziwię... Pewnie zrobiłbym to samo..- rzekł i spojrzał na wodę. Przyglądałam mu się i zastanawiałam się, czemu wszyscy muszą być tak bardzo tajemniczy.
-Nie widziałeś jednak, że ktoś celował do mnie z pistoletu- odrzekłam. Spodziewałam się jakiejś reakcji, lecz chłopak tylko wzruszył ramionami.
-Wiem... Przecież ciebie uratowałem- odpowiedział ze spokojem. Zatkało mnie dziś po raz drugi. Słucham? Jak to? Przecież Harry mówił co innego...
-Harry mówił co innego- odrzekłam.
-Mówił po części prawdę, lecz zapomniał, że ja również tam byłem- zauważył.
-Dziękuję- powiedziałam cicho- Dlaczego nic mi nie powiedział- zapytałam.
-Hmm...., my nie do końca za sobą przepadamy...- szepnął.
-Okey...- zaczęłam- Jednak nie wiem nadal jak masz na imię- rzekłam.
-Nie powinnaś tego wiedzieć, ani się ze mną spotykać- stwierdził.
-Czemu?- zapytałam. Chłopak nachylił się nade mną i złapał za podbródek.
-Nie powinnaś ufać przyszłości. Teraz tylko przeszłość może ci pomóc- odrzekł i pocałował mnie w czoło. Przymknęłam oczy, a gdy je otworzyłam, jego już nie było. Zdziwiona rozejrzałam się i udałam się do domu.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
HARRY'S POV

Trzasnęła drzwiami i wyszła. Usiadłem na podłodze i skuliłem się, nie czując nic, oprócz żalu, smutku i złości. Czy ona naprawdę uważała mnie za chłopaka, który chcę ją tylko przelecieć? Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił, w szczególności, jeżeli tak strasznie reagowała na czyiś dotyk. Gdy na mnie krzyczała i okładała pięściami, czułem się okropnie, chciałem ją przytulić, a ona mnie od siebie odsunęła i uciekła. Chciałem ją zatrzymać, jednak wiedziałem, że to by ją jeszcze bardziej rozzłościło. Nie mogłem jej przecież powiedzieć całej prawdy.. To by ją zniszczyło. Ma rodzinę, przyjaciół, a ja nie mam zamiaru jej tego niszczyć.  Moim zadaniem jest jedynie jej ochrona i zapewnienie bezpieczeństwa. Jednak nie zbyt mi to wychodzi... Ten dupek prawie ją zabił, a  gdyby tak się stało nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Ukryłem głowę w dłoniach i przypomniałem sobie jej dzisiejsze słowa:
 -Przyjechałam tu z nadzieją, że odpocznę od wszystkiego, a tutaj jakiś facet chcę mnie zabić, a inni przelecieć i namieszać w głowie. Zapomnij, że ci się to uda!- krzyknęła i uderzyłam mnie w ramię- Możesz sobie przelatywać inne dziewczyny, które mdleją na twój wygląd, robić im śniadania, przytulać, zapraszać na plażę i mówić czułe słówka, ale ja nie dam się oszukać! Jesteś zwykłym gnojkiem, któremu w głowie tylko jedno!- wydzierała się, cały czas bijąc mnie w ramię.
 Przeczesałem dłonią włosy i zacząłem łkać. Nie robiłem tego od dawna. Było to dziwne uczucie, jednak  nie ma nic gorszego od chwili w której osoba, która dla ciebie wiele znaczy, w ogóle ci nie ufa i uważa ciebie za ostatniego popaprańca. Wstałem i ruszyłem do kuchni po nóż i zacząłem siebie ranić. Krzyczałem z bólu, a po policzkach leciały mi strużki łez, a z ran wydobywała się krew. Musiałem siebie ukarać, że byłem takim gnojkiem, który nie zasługiwał na Lenę. Wtem do drzwi zadzwonił dzwonek. Nie miałem siły, ani ochoty ich otwierać. Ktoś nie miłosiernie dobijał się do nich, ja jednak kontynuowałem samookaleczenie.
-Harry! Wiem, że tam jesteś- krzyknął Niall.
-Kurwa!- zakląłem pod nosem i udałem się do drzwi. Z trudem otworzyłem je i oparłem się szafy. Chłopak wszedł i gdy mnie zobaczył rozszerzył oczy i uratował mnie przed upadkiem.
-Harry, co ty do cholery zrobiłeś?!- zapytał mnie wkurzony- Czy ty jesteś normalny?- zapytał mnie i pomógł dojść do kanapy- Czemu to zrobiłeś?- zapytał.
-Nie zasługuję na nią. Nie nadaję się... Ona nie jest ze mną bezpieczna- odrzekłem z trudem. Czułem jak krew spływa mi po dłoni. Blondyn westchnął i przyniósł mi wodę, żeby obmyć mi rany.
-Chodzi o Lenę?- zapytał, a ja pokiwałem twierdząco głową- Gadałem z nią dzisiaj. Ona o niczym nie wie. To jest wręcz przerażające... Musisz jej to powiedzieć- odrzekł, na co ja odwróciłem momentalnie do niego głowę.
-Czy ty do końca oszalałeś?- zapytałem go- Nie mam mowy! To by ją zniszczyło!- krzyknąłem.
-Niby tak jej nie krzywdzisz?- zapytał się mnie.
-Nie waż się jej tego mówić- zagroziłem.
-Ja nie powiem, ale może któś z drugiej strony zrobi to za ciebie- rzekł i uniósł brew.
-Nie sądzę- powiedziałem bez przekonania. Zasyczałem gdy Niall zaczął mi przemywać rany.
-Co ty wyprawiasz?!- krzyknąłem.
-Trzeba obmyć twe rany, ty mój książę- rzekł ze śmiechem. Od razu dostał w ramię, dzięki czemu przestał się śmiać.
-Nie powinna tego robić jakaś dziewczyna?- zapytał mnie po chwili milczenia.
-Niby jaka?- zapytałem z prychnięciem.
-No nie wiem..., Lena?- spytał się mnie.
-Przeraziłaby się..., a tak w ogóle to by pewnie i tak nie przyjechała- odrzekłem.
-Pozwól mi być tym, który podniesie twoje serce na duchu i uratuje ci życie.Nie sądzę byś zdawała sobie sprawę że Ty kochanie, mogłabyś uratować moje- zanucił.
-Czy ty właśnie zacytowałeś tekst naszej piosenki?- zapytałem ze śmiechem.
-Hmmm..., tak- odrzekł z uśmieszkiem.
-Słabe, żeby mnie zaskoczyć- stwierdziłem.
-Może- wzruszył ramionami- Ale nie za słabe, żeby powiedzieć tobie prawdę- odpowiedział, a ja wiedziałem, że ma rację.
____________________________________________________________________________________
Witam wszystkich!
Po pierwsze, przepraszam za błędy.
Po drugie, zapraszam do komentowania.
Po trzecie, dzięki, że to czytacie :*
Po czwarte, dzięki, że jesteście.
Po piąte, pozdrowienia B)
Po szóste, sądzę, że rozdział słaby.
Po siódme, napiszcie co sądzicie o rozdziale.
Wasza Dusia :8
.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon by S1K