Rozdział 17
Rozdział 17- Szczerość nie zna granic
Ze strachem i przejęciem uniosłam dłoń, dzięki czemu Louis mógł mi pomóc
wstać. Spojrzałam na niego i dostrzegłam lekki uśmiech na jego twarzy.
Patrzałam się na niego jak idiotka, a on powoli zmierzył mnie swoim
przeszywającym wzrokiem i wciągnął powietrze.
Czułam, jak oblewa
mnie zimny pot i nie jestem w stanie zrobić żadnego kroku. Serce zaczęło
mi szybciej bić, a ręce dziwnie drżeć. Od razu przypomniał mi się mój
sen, w którym szatyn wcale nie był tak miły. Nie wiedziałam, kim był, co
robił, ani czemu pojawiał się w moim śnie. Byłam zbyt mocno przejęta,
aby dostrzec, iż coś do mnie mówił.
-Słucham?- zapytałam, po czym cała się zarumieniłam. Chłopak zaczął się śmiać i pokręcił głową.
-Widzę, że znowu się spotykamy- odrzekł.
Tak-powiedziałam
cicho. Poczułam, jak po karku przechodzą mi dreszcze. Był on bardzo
tajemniczą osobą. Zdawał się miły, ale wolałam od razu go nie osądzać.
Po krótkim wymienieniu spojrzeń dostrzegłam, że zbliża się do nas Niall z Sophią. Nie wyglądali na zadowolonych. Odetchnęłam w głębi duszy. Przybywają w dobrym momencie, aby uratować mnie z opresji.
Spojrzałam na twarz blondyna i zauważyłam, że w jego oczach widać złość i przejęcie. Co się stało?
Podszedł
z dziewczyną i złapał Louisa za ramię i spojrzał mu w twarz. Szatyn
zmienił wyraz twarzy na bardziej gniewny. Czułam, że nie przyniesie to
nic dobrego.
-Co ty tu robisz?- zapytał z furią niebieskooki Louisa.
-Hmm..., może to samo co ty?- rzekł i uniósł brew -Bawię się- rzekł z przekąsem.
Dostrzegłam, że nerwy Niall'a trzymają się na ostatniej nitce.
-Czy nikt ci nie mówił, że masz się trzymać od niej z daleka?- zapytał go blondyn.
-Tym
kimś miał być niby Harry, tak?- zapytał z szyderczym uśmiechem- Cóż...,
coś tam wspominał, ale nie mam zamiaru go posłuchać. Ja jestem od niego
silniejszy, więc nie będzie mi rozkazywał co mam robić- rzekł z
pewnością i włożył dłonie do kieszeni czarnych spodni.
Stałam
oszołomiona, podczas gdy oboje naskakiwali na siebie z niewiadomego dla
mnie powodu. Obserwowałam ich z przejęciem, bo co innego niby miałam
robić? Jednak w głowie nadal brzmiał głos mojego przyjaciela;
-"Czy nikt ci nie mówił, że masz się trzymać od niej z daleka?".
Czyżby
mówili o mnie? Czy to Harry zabronił Louisowi spotykać się ze mną? Kim
był Harry, aby mógł o czymś takim decydować? Nie byłam niczyją zabawką!
Mój brat, Harry i Niall
dawali mi zakazy i nakazy. Miałam tego dosyć! Wiem, że dużo wydarzyło
się w moim życiu, ale jestem na tyle dorosła, abym mogła decydować sama o
swoim losie. Jedyną osobą, która mi niczego nie zabraniała, był właśnie
Louis. Może właśnie dlatego nakazali mu, aby się do mnie nie zbliżał.
Jednak on i tak tego nie robił... i dobrze. Przynajmniej ktoś traktuje
mnie jak zwyczajną osobę.
Rozejrzałam się dookoła i zorientowałam
się, że każdy świetnie się bawili, niektórzy nawet plątali się o swoje
nogi z powodu zbyt dużej ilości alkoholu we krwi. -Może go tu nie było?-
zapytałam sama siebie w głowie.
Wpadałam w paranoję!
Nagle
usłyszałam krzyk i ciąg wyzwisk. Zdezorientowana spojrzałam na prawo i
dostrzegłam leżących i chcących okładać się pięściami Louisa i Niall'a.
Szybko dobiegłam do nich i próbowałam odciągnąć ich od siebie. Nie
miałam dużego doświadczenia w bójkach, lecz wiedziałam, że dla facetów
zawsze istnieje dobry powód do bójki.
Uklękłam na trawie i swoimi
słabymi dłońmi próbowałam uratować sytuację. Chłopacy przeklinali do
siebie i się szamotali. W głębi duszy dziękowałam, że ubrałam spodenki
na imprezę, bo inaczej nie byłabym w stanie wiele zrobić.
W pewnym momencie Niall
był pod Louisem i obrywał mocno w nos i szczękę. Spojrzałam na Louisa
ze strachem i dostrzegłam ten sam gniew i rządzę krwi, co w moim śnie.
Postanowiłam nie odpuszczać i za wszelką cenę odciągnąć ich od siebie.
Słyszałam dookoła okrzyki i wiwaty, które dodawały siły bijącym się
chłopakom. Krzyczałam, piszczałam i prosiłam, aby przestali, lecz na nic.
Po chwili poczułam, jak ktoś ciągnie mnie za ramiona i odważnym ruchem odciąga mnie od wojujących. Wkurzona próbowałam się wyrwać tym rękom, ale na nic.
Byłam prawie pewna, iż był to Harry, lecz zauważyłam na dłoni
bransoletkę oraz pomalowane na fioletowo paznokcie. To nie mógł być
Harry. Obejrzałam się i spostrzegłam Sophie, która miała surowy wyraz
twarzy.
-Czemu to zrobiłaś?- krzyknęłam w jej stronę. Byłam zbyt
zdenerwowana i przejęta, aby przejmować się faktem, iż ona nigdy na mnie
nie krzyknęła.
Dziewczyna zamrugała parę razy, jakby zdezorientowana moją rakcją,
ale po chwili pokazała za mnie ręką. Obejrzałam się i dostrzegłam, iż
całą bójkę przerwał Harry, który teraz z gniewem mierzył dwójkę
chłopaków.
Pobiegłam w ich stronę, lecz loczek mnie nie zauważył.
-Czy wam do końca odbiło?- krzyknął. Niall w tym momencie ocierał krwawiący nos, a Louis rozmasowywał oko.
-Nie wiecie, że to boli- szepnął Harry, u którego zauważyłam takie same obrażenia jak u szatyna.
-To jego wina, ze się tu pojawił- odrzekł ze złością Niall. Harry przeniósł wzrok na Louisa i złapał go za koszulkę.
-Czego nie zrozumiałeś ze zdania „Nie zbliżaj się do niej"? Co z tego, że jej parę razy pomogłeś? Nie możesz się mieszać w jej życie. Jesteś niebezpieczny, przez ciebie dowiedzą się gdzie jest, a wtedy wiesz doskonale co się stanie- powiedział na tyle głośno, abym go usłyszała.
Stałam tam w osłupieniu i z otwartą buzią. Oni mówili o mnie! -O co tu do jasnej cholipki się działo?!- krzyczałam w myślach. Zacisnęłam pięści i czekałam na dalszy rozwój sytuacji.
-Wiem,
że ci na niej zależy bardziej niż na własnym życiu, ale wtedy ja
również mam coś do powiedzenia. Nie ochronisz jej przed całym światem!-
odrzekł i odepchnął od siebie zielonookiego. -Myślisz, że oni ot, tak
sobie o niej zapomną? Przepraszam, że ci to mówię, ale się mylisz. Teraz
właśnie wszyscy jej szukają i nie odpuszczą, póki jej nie znajdą-
powiedział, a w jego oczach czaił się gniew, przez co jego źrenice były
całe czarne. -Znam ją bardzo dobrze. Spędziłem, z nią więcej czasu niż
ci się może zdawać, wiem, jaka ona jest. To, że się nas wyparła, wcale
nie oznacza, że nie tkwi w niej również zło. Tego się nie wyprze. Na
twoim miejscu powiedziałbym jej wszystko. Będzie wtedy bezpieczna-
szepnął na koniec i spojrzał z powagą na Harry'ego.
-Wiesz, że nie mogę tego zrobić- powiedział załamany Harry.
-Czego oni nie mogą mi powiedzieć?- pytałam sama siebie w myślach- Co jest tak wielką tajemnicą?
-Chcesz, aby Rosie lub Zayn
ją znaleźli, a ona nie miała o niczym zielonego pojęcia? Narażasz ją
wtedy na pewną śmierć- odrzekł Louis ze smutkiem w głosie. Zauważyłam w
jego oczach smutek i bezradność.
-Wiesz doskonale, że on ma zakaz mówienia jej o tym!- krzyknął Niall. Nie ciekła mu już krew z nosa, lecz nadal wyglądał okropnie.
Szatyn spojrzał gniewnie na blondyna i zacisnął mocno pięści.
-Nie wtrącaj się człowieku, jeśli nie chcesz oberwać znowu- szepnął ze zgrozą w głosie.
-Uspokójcie się -odrzekł ze spokojem Harry- Sophie ma na uwadze Zayn'a,
nic nam nie grozi. Rosie..., nie wiemy, kim jest, więc na razie nie
mamy się czym przejmować- powiedział z udawanym spokojem loczek, lecz w
jego głosie mogłam dosłyszeć niepokój połączony z bezradnością.
Louis
dziwnie pokręcił głową, a jego oczy znów zamieniły się w czarne
węgliki. Objął mnie po raz kolejny strach. Wiedziałam, że teraz dojdzie
do poważnej walki. Zaczęłam się trząść, lecz wiedziałam, że nie będę w
stanie ich rozdzielić podczas walki.
Szatyn zbliżył się niebezpiecznie blisko do loczka i krzyknął z furią:
-Mówisz
tak kurwa, tylko dlatego, aby oszukać samego siebie! Nie jesteś w
stanie jej uratować, gdy codziennie szukasz kolejnej dziwki, z którą
mógłbyś się wyruchać, bo Lena jest dla ciebie niedostępna!
Harry
przez chwilę rozważał słowa Louisa, a następnie rzucił się w jego stronę
z pięściami, lecz w odpowiednim momencie dobiegła do nich Sophie i z
dziwną siłą odciągnęła ich od siebie.
Stałam tam oszołomiona i
zdziwiona. Nie rozumiałam nic ze słów, które tam padły. Wiedziałam, że
powinnam była je zapamiętać, bo były one na pewno bardzo ważne i
prawdziwe. Być może właśnie wtedy dowiedziałam się więcej niż
kiedykolwiek miałam wiedzieć. Czułam, jak moje serce szaleje, a głowa
pulsuje od nadmiaru emocji i informacji. Musiałam wszystko sobie
przyswoić. To była dziwna sytuacja, nawet jak dla mnie.
Sophie powiedziała coś do trójki chłopaków, na co wszyscy spojrzeli się na mnie i się zarumienili.
W
innej sytuacji pewnie byłoby mi ich szkoda, że tak wpadli, lecz teraz
byłam dumna z tego, że wszystko słyszałam, a oni nawet tego nie
zauważyli. Byłam dumna z tego, że nie uciekłam lub, że nie przerwałam
bójki, dzięki temu wiele się dowiedziałam. Pozostało mi tylko głębokie
zastanowienie się nad znaczeniem wszystkich słów.
Po tym wszystkim
nie miałam zamiaru tak po prostu wyjść i udawać strachliwą dziewczynę,
miałam chęć się zabawić- przecież w końcu po to tutaj przyszłam. Kiedy
miałam, już wejść do środka budynku zatrzymał mnie piskliwy głos. Znałam
go- to była Laurel. Jeszcze jej mi brakowało.
-Co tutaj się dzieje?- zapytała.
Była
ubrana w czarną obcisła sukienkę, która idealnie odkrywała i pokazywała
jej biust. Włosy miała zrobione w loki, a usta dokładnie wymalowane
czerwona szminką. Stała na wysokich czarnych, pełnych obcasach, na
których ja na pewno bym się przewróciła, a ona z trudem w nich chodziła.
Wyglądała nawet ładniej niż barbie. Zazdrościłam jej urody i wdzięku, lecz za to współczułam rozumu.
Podeszła do Harry'ego i objęła go ramieniem. Kiedy spojrzała na twarz chłopaka, odsunęła się i pisnęła z przerażeniem.
-O Boże!- krzyknęła- Co ci się stało Haruniu?-
zapytała z troską- Kto ci to zrobił?- zapytała i dotknęła jego twarzy,
na co on syknął i lekko się odsunął od niej. Rozejrzała się po tłumie i
gdy zauważyła, mnie zwęziła oczy. Westchnęła i zbliżyła się do mnie z
dumą.
-Nie zapraszałam cię tutaj- syknęła z wściekłością.
-O na jest z nami- odrzekła z uprzejmością Sophie. Laurel spojrzała na nią i lekko się uśmiechnęła.
-No,
chyba że tak- odrzekła i znów spojrzała na mnie- Mam nadzieję, że
umiesz zachowywać się w domu. Zrobiłaś już wystarczająco dużo problemów,
więc mam nadzieję, że usiądziesz sobie grzecznie i nie będziesz się
wtrącała. Najlepiej, żebyś trzymała się ode mnie i Harry'ego z daleka,
bo nie zasługujesz na takie towarzystwo. Twój strój mówi to sam za
siebie- powiedziała z wyższością i zmierzyła mnie wzrokiem- Mam
nadzieje, że się zrozumiałyśmy- rzekła i odwróciła się, lecz po chwili
znowu do mnie podeszła i z obrzydzeniem powiedziała:
-Harry był, jest i będzie mój, wara mi od niego. Z takimi śmieciami nie powinien się zadawać.
Po tych słowach odeszła i pocałowała Harry'ego, kątem oka obserwując moją reakcje.
Nie
miałam, pojęcia ile wiedziała o mnie ani kto jej takich rzeczy o mnie
naopowiadał. Być może to był Harry? Jakoś to mnie wtedy nie obchodziło,
bo wiedziałam, jaki był on naprawdę. Udawał przede mną miłego i
życzliwego, a tak naprawdę sypiał, z kim popadnie i zadawał się z tą
zdzirą.
Kipiała we mnie złość i chęć przyłożenia w twarz tej szmacie,
lecz postanowiłam przybrać inną taktykę. Nie będzie nikt mną pomiatał i
się ze mnie nabijał. Oj słoneczko, nie wiesz, z kim zadarłaś. Widziałam
doskonale, jak Niall, Louis, Sophia i Harry mi się przyglądają. Czekali na moją reakcje, ale nie wiedzieli, co planowałam.
Podeszłam
z powagą wymalowana na twarzy w stronę Laurel, wyciągnęłam rękę i
jednym zamaszystym ruchem wyciągnęłam z jej piersi sztuczne implanty,
które uwydatniały jej piersi. Dziewczyna zaskoczona pisnęła ze
zdziwienia i przytrzymała swoja sukienkę. Wszyscy goście zaczęli się
śmiać, Harry i inni zaniemówili ze zdziwienia, Louis wybuchł śmiechem.
Ja za to ze stoickim spokojem, wyjęłam z kieszeni paczkę prezerwatyw i
rzuciłam nimi w twarz Harry'ego. Jednak przydało się je ukraść z
samochodu Niall'a, gdy jechaliśmy na imprezę.
-Na
pewno ci się przydadzą- rzekłam ze szyderczym uśmiechem- Jestem, tylko
ciekawa ile razy powtarzałeś tym wszystkim dziewczynom, z którymi
spałeś, że je kochasz- rzekłam i odwróciłam się do Laurel
-Ty
za to pamiętaj, że jeśli nie nosisz, majtek pod sukienką to najpierw
się ogol. Tak zazwyczaj się robi- powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi
prowadzących do domu.
W moich żyłach buzowała adrenalina. Byłam z
siebie dumna, że tak zripostowałam tę dwójkę. Byłam bardzo szczęśliwa.
Nie wiem, co oni o wszystkim pomyśleli, lecz wiem, że ich upokorzyłam.
Wszyscy to widzieli, więc mam pewność, że Laurel straciła trochę na
swojej reputacji, co mnie bardzo zadowalało. Kiedy ją dzisiaj
zobaczyłam, od razu się zorientowałam, że to nie są jej własne piersi.
Co do sprawy z majtkami i owłosieniem...hmm...., zauważyłam, że nie
miała nic pod sukienką, lecz co do golenia się, nie wiem. Kiedyś
czytałam, że dziewczyny, które są znane w danym okręgu to albo noszą
stringi i są ogolone lub nie noszą nic i są nieogolone. Sądząc po minie
dziewczyny, musiałam zgadnąć. -Chwała tobie gazeto plotkarska!- pisnęłam
w duchu.
Mimo wszystkiego było mi bardzo przykro z tego, jak mnie obraziła Laurel oraz z faktu, ze Haryy
śpi codziennie z inną dziewczyna, pewnie dlatego chciał się mi
przypodobać i mnie przelecieć. Było mi ciężko w to uwierzyć, lecz fakty
mówiły same za siebie.
Byłam tak zdenerwowana i przepełniona złą
energia, że nie wiem, kiedy wypiłam trzy kubeczki alkoholu, a potem do
mojej głowy wpadł dziwny i niezbyt mądry pomysł. Myślałam, że skoro
Laurel jest taką paniusią, to na pewno pisała pamiętnik, tak więc na
pewno opisywała tam swoje przygody z Harrym, a może nawet jakieś dziwne
tajemnice. W głębi duszy byłam bardzo zazdrosna o Harry'ego, lecz nie
chciałam tego przyznać. Miałam ochotę płakać, lecz zamiast tego
postanowiłam walczyć.
Weszłam po schodach na górę, do pokoju,
który jak mi się zdawał był pokojem typowej dziewczyny pokroju Laurel.
Różowe ściany, białe mebelki, szafa wypełniona modnymi ubraniami,
stoliczek z lusterkiem i toną kosmetyków i perfum. Po paru minutach (tak
sądziłam, bo po paru drinkach było mi ciężko mierzyć czas)
dostosowywania się do ciemności panujących w pomieszczeniu, zaczęłam
poszukiwania pamiętnika. Byłam już zmęczona, a nogi mi się plątały, lecz
postanowiłam, że odnajdę zeszycik, mimo wszystko.
Po plecach i
czole skapywały mi strużki potu, a świat wokół dziwnie się kołysał,
dźwięki były przytłumione, a powietrze bardzo gęste. Załamana i wkurzona
z gniewem tupnęłam w podłogę, gdy nagle coś zaskrzypiało. Ponowiłam,
ten ruch i odgłos znowu się pojawił. Schyliłam się i delikatnym ruchem
palca podważyłam deskę, a moim oczom ukazał się różowy, ozdobiony
wieloma kwiatkami i tego typu rzeczami zeszycik.
Uradowana
pisnęłam parę razy i skoczyłam. Nie mogłam uwierzyć, że po raz kolejny
tego samego dnia miałam rację. Moje serce biło bardzo szybko z przejęcia
i radości. W głowie coraz bardziej huczało, lecz wiedziałam, że muszę
wrócić do domu. Kiedy już ruszyłam do drzwi, aby wyjść z pokoju, moje
nogi zrobiły się jak z waty, nogi straciły podłoże, a głowa została
przyciągnięta w stronę podłogi.
W taki o to sposób skończyła się moja zabawa- leżałam pijana na podłodze w pokoju mojego wroga.
___________________________________________________________________________________
Witajcie!
Jak widać udało mi się napisać w weekend rozdział :)
Mam nadzieję, że wam się również spodobał. Długo nad nim siedziałam i jestem wykończona!
Wczoraj wróciłam z wycieczki, a jeszcze muszę się uczyć :(W szkole mam walkę o oceny i dobre świadectwo... masakra :(Następny rozdział powinien pojawić się już normalnie w sobotę lub niedzielę, gdyż mamy Boże Ciało i jest wolne od szkoły :D Jak dobrze pójdzie, to może będzie wcześniej (niczego nie obiecuję).
Do zobaczenia kwiatuszki i dzięki, że jesteście x
CZYTASZ------------->KOMENTUJ.
Wasza Dusia :8
#rosie #pamietnik #louis #zło #tajemnice #pijana #aktotozayn
OdpowiedzUsuńNie powiem ciekawy rozdział :D
Kocham <3
swietny!!! super te obrazki :) tak dalej
OdpowiedzUsuń