Rozdział 16
Rozdział 16- Wrogowie
Otarłam dłonią twarz. Poczułam, że po
moich skroniach zaczęły spływać strużki potu. Rozejrzałam się
wycieńczona dookoła i stwierdziłam, że wszyscy klienci pochowali się w
domach, gdyż na zewnątrz panowała temperatura, jak dla mnie zbyt wysoka.
Mieszkając w Wielkiej Brytanii nie byłam przyzwyczajona do takiego
klimatu.
Rozprostowałam ręce, ponieważ po trzech godzinach zamiatania
moje dłonie były całe obolałe i spuchnięte. Pomyślałam, że chodniczki były
tak wysprzątane iż Harry mógłby przejechać palcem, a żaden okruszek
brudu nie pozostałby na jego palcu. Niestety... nie zrobiłby tego, gdyż
go dzisiaj nie było. Jak na złość! Czemu musi zawsze znikać kiedy na
zewnątrz jest taki upał. Wokół jego osoby pojawiało się coraz więcej znaków
zapytania. Większość jego życia była owiana tajemnicą. Gdybym była tą
samą dziewczyną co parę dni temu, nie myślałabym o nim przez cały czas.
Oprócz jego wyglądu, który sprawiał, że każda nastolatka się za nim
oglądała, zainteresowała mnie również jego osobowość i
charakter. Nie rozumiejąc czemu, pojawiał się on zawsze wtedy, gdy groziło mi niebezpieczeństwo. Paro krotnie uratował mnie od śmierci. Odkąd tu przyjechałam zaczęły się działy się dziwne rzeczy. Wypadek samochodowy, zaatakowanie mnie przez nieznajomego i celowanie we mnie pistoletem, a potem moja utrata przytomności, ujrzenie tajemniczej kobiety i moje omdlenie oraz próba gwałtu... Od tego wszystkiego ratował mnie Harry. Przez ostatnie dni zastanawiałam się, czemu wszystko co złe dzieje się przy chłopaku. Może był on członkiem mafii? Hmmm... to dość prawdopodobne, bo miał dużą siłę i dziwny sposób bycia. Broni u niego nie widziałam, ale to niczego nie wyklucza. Jakby tego było mało, mimo wszystkiego, ciocia nadal mu bezwarunkowo ufała. Jednak poznałam ją na tyle, iż wiem, że musiało się coś stać, aby mogła się na takie coś zdobyć.
Harry, to Harry, ale co z Niall'em? On również posiada zaufanie Dorothy,chociaż blondyn wygląda mi na mniej groźnego. Może mój brat miał rację? Może Harry jest dla mnie niebezpieczny?
Po całej przygodzie z tą przysięgą, rodzice wraz z Liam'em na następny dzień odjechali, a ja znowu miałam spokój. Na pożegnanie mówili mi żebym uważała i trzymała się z dala od niebezpieczeństw. Mój brat na koniec przytulił mnie bardzo mocno i pocałował w czoło. Kiedy miał już wsiąść do samochodu, na pożegnanie krzyknął mi:
-Pamiętaj, żeby nosić ten naszyjnik.
To było jego ostatnie słowo, po tym wsiadł do auta i odjechał. Niedługo potem zapomniałam o jego słowach.
Złapałam się za głowę i usiadłam na trawie. Od tego całego rozmyślania rozbolała mnie głowa. Mimo wszelkich nieszczęść, które mi się przytrafiły moje zdrowie fizyczne było w dobrym stanie. Jedyne co pozostawało bez zmian, to psychika. W głębi duszy czułam, że w pobliżu chłopaka o szmaragdowych oczach była ukryta tajemnica. Z jednej strony bałam się, że może mi coś zrobić, ale z drugiej, nie raz pokazał , że jest w stanie mi pomóc. Widziałam w jego oczach dobro i troskę o mnie. Jednak jak wytłumaczy te wszystkie dziwne sytuacje? To nie jest normalne! Nikt w tak krótkim czasie nie przechodzi przez tyle nieszczęść. Na ten problem, były dwa wytłumaczenia, albo byłam dziewczyną, która przyciąga same nieszczęścia, albo Harry miał coś wspólnego z tym wszystkim. Postanowiłam, że poszperam jeszcze dzisiaj w pobliskiej bibliotece oraz w internecie, może coś znajdę. Już teraz mogłabym wybiec z tego okropnego miejsca i udać się na poszukiwania kryjącej się prawdy. Równie dobrze mogłabym się wprost zapytać o to Harry'ego, ale jeśli coś ukrywał, to na pewno by mi tego nie powiedział.
Związałam włosy w kitkę i przymknęłam oczy. Za dziesięć minut mam przerwę na obiad, tak więc chwila dodatkowego odpoczynku chyba nikomu nie przeszkodzi.
Czułam jak słonce parzyło moją bladą skórę, a mała strużka potu spływa mi po plecach. W oddali mogłam usłyszeć wołanie dzieci, plusk wody i śmiechy ludzi. Wszystko jednak zdawało się oddalać, a ja sama popadałam w rozkosz odpoczynku, czując jakbym opadała na puszystą chmurę.
Nagle coś zgniotło mi rękę. Otworzyłam oczy, które musiałam zasłonić dłonią, bo słońce nadal niemiłosiernie grzało i świeciło. Rozejrzałam się dookoła i od razu spostrzegłam uśmiechającą się twarzyczkę Niall'a, zaledwie pięć centymetrów od mojej twarzy. Pisnęłam przestraszona, na co ten się zaśmiał i usiadł obok mnie. Był ubrany w Patryka Rozgwiazdę z bajki SpangeBob. Roześmiałam się lekko, na co niebieskooki uśmiechnął się i pokręcił głową. Ze wstydem stwierdziłam, że mimo tego zabawnego przebrania, nadal wyglądał świetnie. W przeciwieństwie do mnie, bo zorientowałam się, że we włosach mam kępkę trawy i mokrą od potu koszulkę.
Chłopak omiótł mnie wzrokiem i znowu lekko się uśmiechnął.
-Ładnie wyglądasz- rzekł patrząc mi w oczy.
-Jasne...-odpowiedziałam, bo wiedziałam, że kłamał.
-Ja pracuję do upadłego w tym głupim stroju, w którym nie można oddychać, a ty się wylegujesz na trawie?- zapytał.
-Ja? Nie..., tylko zostało mi dziesięć minut do przerwy,a byłam zmęczona, więc...- powiedziałam, ale Niall mi przerwał.
-Okey..., nie musisz mi się tłumaczyć. Tylko żartowałem- szepnął ze śmiechem-Wiesz, że jest już 16:00?- spytał sie mnie, na co ja rozszerzyłam z przerażeniem oczy.
-Jak to?!- pisnęłam-Przecież jak kładłam się była 14:00...- odpowiedziałam i wstałam z trawy zdenerwowana-To niemożliwe...-szepnęłam i przetarłam oczy.
-Spokojnie-odrzekł i również wstał- Jak dobrze wiem, to właśnie skończyłaś pracę, prawda?- zapytał się mnie, na co pokiwałam głową-To dobrze, bo mam zamiar cię odwieść do domu-powiedział z uśmiechem.
Zastanowiłam się chwilę i stwierdziłam, czemu nie? W końcu jest gorąco, a ciocia powiedziała mi, że po mnie nie przyjedzie.
Kiedy odniosłam swoje rzeczy do szatni oraz podpisałam parę papierów, mogłam udać się do auta chłopaka. Widziałam jak co chwilę mi się przyglądał, ale udawałam, że tego nie widzę. Czułam lekkie zdenerwowanie, kiedy wsiadałam do czarnego samochodu. Zastanawiałam się przez chwilę co by pomyślał o tym Harry, ale szybko usunęłam tą myśl głęboko w zakamarki umysłu.
Chłopak włączył radio i ruszył.
-Wiesz może czemu nie było dzisiaj Harry'ego w pracy?- zapytałam blondyna. Spojrzałam na niego i dostrzegłam, że w chwili gdy wypowiedziałam to imię, zmrużył oczy i ścisnął mocniej kierownicę.
-Nie wiem...-odrzekł- On mi się nie zwierza dokąd idzie, ani z kim- odburknął.
-Aha...- bąknęłam. Nie byłam w stanie nic więcej odrzec, bo wiedziałam, że ten temat Niall'a nie uszczęśliwia.
Po chwili ciszy i odgłosu grającego w tle radia, Niall odchrząknął i powiedział:
-Dzisiaj u Laurel jest organizowana impreza. Idę ja i Sophie. Chcesz iść z nami?- zapytał z napięciem w głosie.
-Raczej nie...- odpowiedziałam. Po tym co się stało, jakoś nie chcę szwędać się po nieznanych domach z napitymi ludźmi.
-No weź..., wiem że się boisz po ostatnim razie, ale będę ja i Sophie. Tam są nasi znajomi, więc nic ci się nie stanie- odrzekł.
-Będzie tam Harry?- zapytałam. Dopiero gdy z moich ust wypadły te słowa, zorientowałam się, że znów powróciliśmy do tego samego tematu- Nie zrozum mnie źle.., ja po prostu...- jąkałam się.
-Nie wiem- szepnął wkurzony Niall- Co on takiego zrobił, że tak za nim szalejesz, co?- fuknął i odwrócił twarz w moją stronę. Rozejrzałam się dookoła i zorientowałam się, że jesteśmy już przed domem.
-Nic...- powiedziałam cicho. O co mu chodziło?-pomyślałam.
-Jak nic? Dzisiaj cały czas o niego pytasz! Zakochałaś się w nim, czy co?- zapytał się mnie.
-Nic cię to nie powinno obchodzić- odrzekłam równie zdenerwowana. Spojrzałam w oczy blondyna i ujrzałam w nich błysk zawodu i smutku, jego mina również zbledła.
-Czyli to prawda..., zakochałaś się w nim...-szepnął ze smutkiem w głosie. Moje serce aż pękało żalem do tego niewinnego chłopaka. On nic mi nie zrobił,a ja jednak cały czas myślałam o Harry'm. Wiedziałam, że chciałby byśmy byli przyjaciółmi, a ja cały czas to utrudniałam. Jednak moje myśli cały czas biegły do szatynowych loków chłopaka. Co robił? Z kim? Gdzie? Czy o mnie myśli? Co ja sobie w ogóle wyobrażałam?
-Nie..., to nie tak.. odpowiedziałam tłumacząc się.
-A jak?- zapytał zdenerwowany.
Spojrzałam na niego i ścisnęło mi gardło. Jego oczy aż świeciły smutkiem, ale również nadzieją. Musiałam tym razem zrobić jakiś ruch...
-Pójdę z wami- odrzekłam, bo wiedziałam, że Niall również mnie parę razy uratował, a jeszcze mu się nie odwdzięczyłam.
-Naprawdę?- zapytał z uśmiechem Niall- To świetnie! Przyjadę po ciebie o 20:00- odrzekł.
Po chwili uśmiechnęłam się i udałam do domu. Ściągnęłam buty i pobiegłam na górę, aby trochę odpocząć. Kiedy weszłam do pokoju, od razu rzuciłam się szczęśliwa na łóżko i wciągnęłam świeży zapach pościeli. W takim stanie euforii, moje myśli pobłądziły do domu, do rodziców i Liam'a. Sięgnęłam po komórkę i nastawiłam budzik na 19:30, żeby nie zaspać, ponieważ postanowiłam się na chwilę zdrzemnąć. Zakopałam się w pościeli i nie trwała długa chwila, kiedy odpłynęłam do świata snów.
Śniło mi się, że szłam na bosaka przez łąkę, na której kwitły różne kwiaty, a w powietrzu unosił się zapach siana. W oddali było słychać plusk wody i bzykanie pszczół. Uśmiechnięta i roześmiana biegłam przez łąkę. Lekki wiaterek rozwiewał mi włosy, a ja czułam się cudownie. Nagle ujrzałam mężczyznę leżącego nieopodal. Podeszłam do niego i ujrzałam, że z jego pleców wychodzą czarne jak smar i straszne jak najgorszy koszmar, skrzydła. Były przynajmniej trzy razy większe od niego. Przestraszona krzyknęłam, na co się odwrócił.W ręku trzymał zakrwawiony sztylet, a obok niego leżała nieprzytomna dziewczyna, z dziurą w sercu. Spojrzałam na twarz mężczyzny i prawie zemdlałam ze zdziwienia i strachu. Znałam tą twarz... Pamiętałam te oczy i ten uśmiech... Jednak to nie mógł być on... Tak nie wyglądał...
-Kim ty jesteś?- zapytałam go.
-Przecież mnie znasz- odrzekł zachrypniętym i ostrym głosem.
-To nie możesz być ty...- szepnęłam przestraszona.
-Owszem, mogę... i nawet jestem...- opowiedział groźnie.
-Jak masz na imię?- zapytałam mimo woli. Byłam pewna, że poda mi jakieś straszne i przerażające imię, lecz to co odpowiedział zdziwiło mnie jeszcze bardziej...
-Louis...- szepnął- Tak mam na imię, ale na twoim miejscu nie mówiłbym tego nikomu- odrzekł.
-Dla.. dlaczego?- pisnęłam.
-Bo twoi przyjaciele mnie nie lubią- odrzekł, a ja poczułam jak coś ciągnie mnie w dół i spadam, tracąc z oczu czarnego potwora...
Wciągnęłam przerażona powietrze i usiadłam. Rozejrzałam się wokół i przypomniałam sobie, że to był jedynie sen. Otarłam dłonią strużkę potu na czole i udałam się do toalety. Spojrzałam na zegarek w korytarzu i okazało się, że była 19:20. Mój budzik w telefonie jeszcze nie dzwonił.
Weszłam pod prysznic i polałam się chłodną wodą. Chciałam aby wszystkie złe myśli zostały zmyte. Nie byłam w stanie zapomnieć tych czarnych i przenikliwych oczu... Sen był tak realistyczny, że przez chwilę pomyślałam, że może nadal śnie..., jednak po parokrotnym szczypaniu się w rękę stwierdziłam, że to nie sen.
Chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę, kim był ten chłopak, nie chciałam tego przyjąć do wiadomości...
To był ten, który śpiewał pod drzewem, a którego później spotkałam na plaży.... Czy naprawdę miał tak na imię? O jakich przyjaciół mu chodziło? Czemu nie przyśnił mi się jako miły chłopak z białym koniem? Czyżby dziewczyna oraz zakrwawiony sztylet pokazywały jego osobowość i tajemnicę?
-Dość!- krzyknęłam sama do siebie- To nie jest możliwe- odrzekłam i zaczęłam się wycierać ręcznikiem.
Do końca oszalałam. Od kiedy to niby przejmuje się głupimi snami? To wszystko musiało być wytwórnią mojej wyobraźni. To była na pewno wina dzisiejszego upału i przemęczenia- pomyślałam. Nie mogłam uwierzyć w nic co mi się przyśniło. Może ma tak na imię..., ale gdy go spotkam zapytam go o to. Nie będę robiła dziwnych domysłów na podstawie snu! To byłyby bezpodstawne domyślenia! Kiedy go spotkam na pewno wszystko się wyjaśni.
Westchnęłam głęboko i wzięłam się za malowanie się. Wybrałam jasno czerwoną szminkę i lekki makijaż. Spięłam włosy w koka i poszłam do pokoju, aby się ubrać.
Wybrałam czarny top, który odsłaniał mi brzuch oraz czarne, skórkowe krótkie spodenki.
Zadowolona ze swojego wyglądu zeszłam na dół i napisałam cioci karteczkę, że poszłam z Niall'em i Sophie do Laurel i razem z nimi wrócę. Byłam pewna, ze wszyscy się znają, więc ciocia wie o kogo chodzi.
Spojrzałam na zegarek i spostrzegłam, ze jest już 20:00.
Po chwili usłyszłam na zewnątrz odgłos klaksonu samochodu i wyszłam, uprzednio zamykając drzwi domu.
Wsiadłam do czarnego auta w którym siedział Niall i Sophie.Dziewczyna z radością mnie powitała. Była ubrana w fioletową bluzkę, na której z tyłu dostrzegłam dużą kokardę. Miała również długie, czarne i obcisłe spodnie oraz ciemne obcasy z kokardą. Wyglądała cudownie.
Zawstydzona okryłam swój brzuch i trampki, gdyż w porównaniu do blondynki, ja wyglądałam jakbym przyszła z ulicy.
Sophie przez całą drogę mówiła mi o całej imprezie. Dowiedziałam się, że jest organizowana co roku i zawsze trwa do białego rana, na co się przestraszyłam, bo jutro miałam iść do pracy, a nie chciałam znowu przysypiać na trawie. Powiedziała mi również, że Laurel nie jest taka zła na jaką wygląda i nie mam się przejmować jej docinkami, bo ona już jest.
Dla rozwikłania całej sprawy, przypomniałam sobie ową Laurel. Tak naprawdę jej nie znałam... Jedyne co pamiętałam to fakt iż gdy zaczęłam pracę, przyszła do Harry'ego i podrywała go. Po tym jak loczek wrzucił mnie do wody, stanęła w jego obronie, a ja ją popchnęłam i wylądowała na trawie. Widziałam, że z tego powodu Harry był bardzo zły, ale ja się tym nie przejmowałam. Pamiętałam, że była bardzo ładna i zgrabna, tylko głupia i zdzirowata. Nigdy nie lubiłam takich osób, dlatego nie rozumiałam dlaczego Sophie, Harry i Niall kręcili się w jej towarzystwie.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, ujrzałam duży i bogaty dom, z którego wydobywała się głośna muzyka. Wokół tej posiadłości kręcili się młodzi ludzie, którzy ewidentnie byli już pijani.
Wysiadłam niepewnie z auta i poszłam za Niall'em i Sophie w stronę dużego ogrodu przed domem.
Wokół walały się porozrzucane czerwone kubeczki po alkoholu.
Chwilę potem, jakiś pijany chłopak uderzył we mnie, przez co upadłam na ziemię.
-Uważaj jak chodzisz!- krzyknął jakiś głos za mną. Znany głos...
Nagle dostrzegłam wyciągniętą w moją stronę rękę. Spojrzałam w górę i gdyby nie fakt, że siedziałam na ziemi na pewno teraz bym upadła ze strachu, zdziwienia i niezrozumienia
-Pomóc ci?- zapytał chłopak, który wyciągnął po mnie dłoń, a ja wiedziałam, że oprócz znanej mi barwy głosu, rozpoznawałam też widok jego twarzy...
To był on...
...Louis.
__________________________________________________________________________________
Dobry wszystkim!
Jak wam się podobał rozdział? Długo nad nim siedziałam, żeby wyszedł tak jak chciałam. Starałam się pokazać jeszcze więcej uczuć Leny. Nie wiem, czy mi się udało...
Jeśli ktoś ma jakieś uwagi, proszę żeby napisał w komentarzu.
Dziękuję szczególnie za zrecenzowanie mojego bloga. Dało to mi siły do działania i możliwość dostrzeżenie moich błędów.
Będę robiła co w mojej mocy, aby wszystko poprawić i udoskonalić :) Liczę na waszą pomoc w postaci komentarzy :)))
P.S. Niedługo czeka na was niespodzianka :D
~Dusia :8
♥♥♥
OdpowiedzUsuńFantastyczny!!!!!!!
Gif z Niallem mnie zabił, jak mogłaś :/
Ogólnie uduygyudfgvdgve pisz dalej i zaktualizuj na wattpadzie :D
Jak chcesz to podam ci więcej ocenialni>>>
good luck xxx
/Agawa