poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Rozdział 15

Rozdział 15- "Prawda zabija miłość"

https://www.youtube.com/watch?v=hmKYR57AVTA

https://www.youtube.com/watch?v=MYSVMgRr6pw

Harry's POV:


Leża­łem na moim łóżku i oglą­da­łem mecz lecący w tele­wi­zji. Nie mogłem jed­nak się sku­pić, na­dal czu­łem szczy­pa­nie na ple­cach, nie mogłem nawet się podnieść z łóżka. Nie­na­wi­dzi­łem sie­bie, gdy nie byłem zdolny do swo­jej obrony. Jed­nak nie żałuję mojej decy­zji kiedy sta­nąłem w obro­nie Leny, kiedy w nocy tam­ten potwór do niej celo­wał z pisto­letu. Pamię­tam jej prze­ra­żone oczy i szyb­kie bicie serca. Była taka bez­bronna… Gdy­bym nie zdą­żył na czas… Nawet nie chcę sobie myśleć, co by się stało gdy­bym tam się nie poja­wił. Jestem jed­nak wdzięczny mojemu bratu, że mi pomógł. Choć oby­dwoje obe­rwa­li­śmy. Nie wiem, dla­czego się wtedy tam poja­wił, prze­cież Lena była mu obo­jętna… Nie sądzę, że bez celu by ją pró­bo­wał ura­to­wać. Po tym wszyst­kim zemdlała, a ja musia­łem ją przy­nieść do sie­bie, bo nawet sobie nie wyobra­ża­łem co Doro­thy mogłaby mi zro­bić gdyby się o wszyst­kim dowie­działa. Pamię­tam jak była taka nie­winna, kiedy leżała w moich ramio­nach. Mogłem ją bez prze­szkód nieść i przy­tu­lić do piersi. Kocha­łem jej zapach per­fum i owo­ców. Była taka kru­cha… Nie wiem jak Ci gnoje byliby w sta­nie ją skrzyw­dzić. Bez względu na to co łączy mnie z nią, nie pozwolę żeby cokol­wiek jej się stało. Moje roz­my­śla­nia prze­rwał dzwo­nek mojego tele­fonu. Spoj­rzałem na wyświe­tlacz. Ugh. Mój brat…
-Co?! -fuk­ną­łem wku­rzony.
-Harry! Kurwa, co sobie wyobra­żasz! To ja czy Ty powi­nie­nem ją pil­no­wać?! -krzyk­nął.
-Co?! -krzyk­nąłem zdez­o­rien­to­wany- O co Ci cho­dzi?!
-O co mi cho­dzi?! Widzę, że w ogóle się nie przej­mu­jesz jej losem. Okey. więc ją zosta­wię– odrzekł ze zło­ścią.
-O kogo Ci do cho­lery cho­dzi?! -wrza­sną­łem zdzi­wiony.
-O Lenę! – odkrzyk­nął.
-Co? – głos mi się zała­mał– Co jej się stało?! Mów! – krzyk­nąłem.
-Poszła do klubu Dra­gons, a potem zacze­pił ją jakiś typek… mój brat… i gdzieś ją zacią­gnął– odrzekł ze stre­sem w gło­sie.
-Co kurwa! – wrza­sną­łem wku­rzony- To zrób coś, póki nie przy­jadę! – krzy­cza­łem i za razem ubie­ra­łem buty.
-Jak?! Wiesz dobrze, że nie mogę! – odpowie­dział– Przy­jeż­dżaj jak naj­szyb­ciej! – powie­dział i się roz­łą­czył. Wybie­głem szybko z domu nie faty­gu­jąc się nawet żeby zamknąć drzwi. Naj­waż­niej­sze jed­nak było bez­pie­czeń­stwo Leny, któ­rej coś się stało. Moje serce biło jak osza­lałe. Z ner­wów musia­łem się wzbić tro­chę wyżej niż inni. Po trzech minu­tach byłem już na miej­scu. Nagle w kie­szeni moich spodni roz­brzmiał dzwo­nek tele­fonu. To niall- jesz­cze on był mi do szczę­ścia potrzebny.
-Co kurde? -fuk­ną­łem.
-Co Ci jest? -zapy­tał.
-Mam pro­blem-odrze­kłem.
-Co znowu? -spo­waż­niał.
-Lenie coś się stało-powie­dzia­łem zre­zy­gno­wany.
-Co?! –krzyk­nął- Gdzie i co sie stało?! -zapy­tał.
-Nie Twoja sprawa! -wark­ną­łem.
-wiesz, że mnie się nie pozbę­dziesz-odrzekł.
-No dobra… ale lepiej żebyś mi pomógł… Klub dra­gons -powie­dzia­łem.
-Co?! Co ona tam robi?! -wrza­snął zde­ner­wo­wany.
-Nie wiem. jak nie chcesz się anga­żo­wać to nie, spa­daj- fuk­ną­łem i się roz­łą­czy­łem.
Zoba­czy­łem w zaułku budynku sto­ją­cego brata. Podsze­dłem do niego, a w jego oczach czaił się strach i obawa.
-Gdzie jest? -zapy­ta­łem zde­ner­wo­wany.
-W środku-odrzekł.
-Czemu po nia nie posze­dłes? -zapy­ta­łem wyraź­nie wku­rzony.
-Nie mogę poka­zy­wać, ze Tobie poma­gam-szep­nął ziry­to­wany- Idź do niej, bo jest nie­we­soło.
-A może Ty mnie w coś wra­biasz? -zapy­ta­łem go.
-Naprawdę?! –krzyk­nął- Twoja dziew­czyna sie­dzi tam w środku i jakiś potwór chcę ją zgwał­cić, a Ty mi się pytasz, czy Cię w coś wra­biam?! -darł się.
-Coo, co? -zapy­ta­łem jękli­wym gło­sem. Po chwili byłem już w środku. Jakiś ochro­niarz chciał mnie zatrzy­mać, ale Louis tym się zajął. W któ­rymś momen­cie rów­nież dołą­czył do mnie Niall, który coś do mnie mówił, ale ja go nie słu­cha­łem. Wszystko robi­łem jak we śnie. Jedy­nym moim celem było odna­le­zie­nie Leny i zabi­cie gnoja, który chciał jej zro­bić taką krzywdę. Czu­łem jak jakieś dziew­czyny chciały mnie przy­tu­lić lub prze­spać się ze mną, ale ja je zby­wa­łem mach­nię­ciem ręki i sze­dłem dalej. Wywa­ża­łem drzwi i szu­ka­łem dziew­czyny. Po dro­dze znaj­do­wa­łem leżące na sobie pary, pija­nych ludzi, pobi­tych gości i pro­sty­tutki, ale tym razem się tym nie przej­mo­wa­łem. Dąży­łem do jed­nego celu. Zre­zy­gno­wany po 10 minu­tach szu­ka­nia, zacza­łem ude­rzać pię­ściami o scianę i krzy­czeć ze zło­ści:
-Gdzie on jest?! -krzy­cza­łem- Oddaj­cie mi ją kurwa! -dar­łem się i zara­zem pła­ka­łem. nie mogłem uwie­rzyć, że byłem jej tak bez­na­dziej­nym opie­ku­nem.
-Spo­kój, Harry…-odrzekł Niall- Znaj­dziemy ją-szep­nął i zła­pał mnie za ramiona, abym prze­stał, ale ode­pchną­łem go i spoj­rzałem na niego peł­nym gniewu wzro­kiem.
-Muszę ją zna­leźć-stwier­dzi­łem i zaczą­łem iść w innym kie­runku, nawo­łu­jąc ją. Wtem usły­sza­łem gło­śny krzyk dziew­czyny i męż­czy­zny. Następ­nie usły­sza­łem trzask i krzyk… Leny… Otar­łem łzy i pobie­głem w stronę drzwi z któ­rych dobie­gały głosy. Zła­pa­łem za klamkę, nic. Szarp­nąłem moc­niej-nie­stety na nic. To były mocne drzwi. Spoj­rzałem na Niall’a, a ten tylko ski­nął głową i w tym samym momen­cie ruszy­li­śmy ku drzwiom i z hukiem je wywa­ży­li­śmy. Spoj­rzałem na lewo i ujrza­łem zawią­zaną dziew­czynę z sinia­kami na twa­rzy i męż­czy­znę, który na niej sie­dział i trzy­mał w dłoni nóż. Szybko z niej zszedł i zaczął kie­ro­wać się ku mnie. Spoj­rzałem na nią ponow­nie, a w moich oczach natych­miast zebrały się łzy. Jaki gno­jek mógł dopro­wa­dzić Lenę do tego stanu? Przez chwilę nie mogłem jej poznać, ale potem zorien­to­wa­łem się, że to wła­śnie ona. Mia­łem ochotę ją przy­gar­nąć do sie­bie i mocno przy­tu­lić oraz sca­ło­wać z jej skóry każdy obo­lały punkt, tak aby już nic ją nie bolało oraz żeby była szczę­śliwa. Chcia­łem to całe cier­pie­nie prze­nieść na sie­bie. Jed­nak ktoś musiał zająć się tym potwo­rem. Spoj­rzałem na Niall’a, który już zmie­rzał do Leny, aby jej pomóc. Chcia­łem jej teraz powie­dzieć jak bar­dzo ją kocham, ale dosta­łem pierw­szy cios w nos od mojego prze­ciw­nika. Wyplu­łem krew i zaczą­łem ude­rzać pię­ściami o twarz faceta. Sły­sza­łem jakieś chrup­nię­cie, ale kon­ty­nu­owa­łem walkę. Wal­ną­łem jego głową o ścianę, ale ten popchnął mnie na zie­mię. Leżał nade mną i okła­dał mnie pię­ściami, przez chwilę myśla­łem, że to koniec, ale ude­rzy­łem go mocno w kro­cze i dalej go biłem. Nie pano­wa­łem już nad swo­imi ruchami i robi­łem wszystko jak we śnie. Raz ja byłem na górze, a raz na dole. Moim celem było uka­ra­nie tego faceta tak jak na to sobie zasłu­żył. W pew­nym momen­cie ode­pchnął mnie od sie­bie, a sam sta­nął w bez­piecz­nej odle­gło­ści ode mnie.
-Myslisz, że nie chciał­bym prze­le­cieć tej Two­jej dziew­czynki? -zapy­tał ze zgrozą.
-Nie mów tak o niej-ode­zwa­łem się z tru­dem, gdyż po war­dze ście­kała mi krew, a moja twarz była cała spuch­nięta.
-Ale wiesz co… nie dla­tego ją tu spro­wa­dzi­łem-odrzekł z rado­ścią.
-Co kurwa? – zapy­ta­łem zdez­o­rien­to­wany.
-Hmmm. nie wiem czy sły­sza­łeś, ale wszy­scy chcą ją uśmier­cić, ona jest dla nas zagro­że­niem-odrzekł dumny.
-Dla nas? -zapy­ta­łem.
-No tak-powie­dział i poka­zał swoje czarne jak smoła, olbrzy­mie na cały pokój, ostre jak brzy­twa i prze­ra­ża­jące na sam widok. No tak… mogłem się tego spo­dzie­wać… Jak mogłem myśleć, że to jakiś napa­lony zbo­cze­niec… to coś o wiele gor­szego… Dla wyrów­na­nia poka­za­łem jemu moje skrzy­dła… Nie lubi­łem się nimi chlu­bić, ale wszy­scy mi ich zazdro­ścili. Były wiel­kie (jedne z więk­szych), białe i błysz­czące, lśniące czy­sto­ścią i nie­win­no­ścią. Prze­ciw­nik spoj­rzał na mnie ze zło­ścią, ale i z iskierką dziw­nej rado­ści. Po chwili ruszył w moją stronę i szarp­nął mnie za moje skrzy­dła, aż wrza­sną­łem z bólu. Naj­gor­sze co może być to wyrwa­nie piór. Po moim ramie­niu zle­ciała strużka krwi.
-Ona ni­gdy nie będzie bez­pieczna! -krzyk­nął w moją stronę– Zayn ją i tak znaj­dzie! -krzyk­nął i ruszył w moja stronę z mrocz­nym szty­letem. Gdyby mnie nim choć dra­snął mógł­bym umrzeć. Jed­nak ja mia­łem też swój szty­let, na jego widok facet tro­chę zadrżał. Toczy­li­śmy walkę mie­dzy dobrem, a złem. Nie mia­łem poję­cia kto zwy­cięży. Mimo tego w mojej gło­wie cią­gle poja­wiał się obraz skrzyw­dzo­nej Leny- to mnie utrzy­my­wało w walce. Po chwili gdy myśla­łem, że zmie­rzy­łem się z jed­nym z gor­szych prze­ciw­ni­ków, mój szty­let prze­bił jego pierś, a z jego ostrza wydo­było się świa­tło, które od razu pochło­nęło demona. Z ulgą opar­łem się o ścianę. Do pokoju wszedł rów­nież zzia­jany mój brat. Na lewym barku miał czarną krew.
-Co sie stało? -spy­ta­łem.
-Skap­nęli się, że ktoś zaata­ko­wał ich brata, dla­tego musia­łem ich powstrzy­mać żebyś nie miał wię­cej idio­tów do poko­na­nia-odrzekł i podał mi dłon, którą zła­pa­łem i wsta­łem.
-Dzięki-odrze­kłem i pokle­pa­łem go po ramie­niu- Czemu to zro­bi­łes? – zapy­ta­łem go.
-Po pierw­sze dla­tego, ze znów byś się nad sobą uża­lał, że coś jej się stało, a ja musiał­bym tego słu­chać, lub co gor­sza zaczął­byś się ranił, a wtedy rów­nież bym obe­rwał. Po dru­gie… dla­tego, bo ta dziew­czyna nie zasłu­guje na taki los… Musisz jej o wszyst­kim powie­dzieć, w końcu i tak się od kogoś dowie-odrzekł. Zbli­ży­łem się do niego i zła­pa­łem go za koszulkę.
-Wara mi jej tego mówić… Jeśli choć mruk­niesz na ten temat lub się do niej zbli­żysz, obe­rwiesz tak, że nie będziesz mógł się pozbie­rać. Nie obcho­dzi mnie to, że mnie rów­nież będzie bolało. Zado­woli mnie satys­fak­cja Two­jej męki-syk­ną­łem i ode­pchną­łem go na ścianę.
-”Spera mun­dus est maxi­mum donum men­da­ci­bus. „*-odrzekł wście­kły, na co unio­słem brwi.
-”Dormi homi­ci­dium ami­ci­tia, amor verus necat. „**– powie­dzia­łem i odsze­dłem.
Sze­dłem w stronę samo­chodu, w któ­rym sie­dział Niall z Leną. Otwo­rzy­łem tyl­nie drzwi i ujrza­łem sku­loną i pła­czącą postać. Moje serce się skru­szyło i poja­wiła się tro­ska i żal. Wsia­dłem szybko do samo­chodu i obją­łem jej kru­che i obo­lałe ciało, uspo­ka­ja­jąc ją. Przy­lgnęła do mnie i zanio­sła się jesz­cze więk­szym pła­czem. Wie­dzia­łem, że nie mogę jej tak zosta­wić. Zda­wa­łem sobie rów­nież sprawę z tego, że nie­długo zaczną się drę­czące mnie pyta­nia na które będę musiał w końcu odpo­wie­dzieć. Nie chcia­łem żeby mój brat miał rację… Lena skryła się w moich ramio­nach, czu­łem bicie jej serca i sły­sza­łem szloch… Nie mogłem tego znieść.
-Już ciiii… już jesteś bez­pieczna. Ten dupek dostał już za swoje. Nikt Cie­bie nie skrzyw­dzi. Obie­cuje- przy­rze­kłem i posta­no­wi­łem za wszelką cenę dotrzy­mać to słowo. Dziew­czyna na mój głos zaczęła się uspo­ka­ja­jąc, aż zda­wało mi się, ze zasnęła. Jej oczy oka­lały piękne dłu­gie rzęsy i mimo jej obra­żeń oraz duzej rany z tyłu głowy z któ­rej na­dal sączyła się krew, jej twarz była cudowna i taka nie­winna i nie­świa­doma wszyst­kiego. Wła­śnie za to ją poko­cha­łem. Jej usta były spierzch­nięte i miała w ich kąciku ranę, lecz mimo tego na­dal marzy­łem o poca­ło­wa­niu jej. Biłem się z myślami, aż w końcu musną­łem lekko jej tru­skaw­kowe usta. Sma­ko­wały wspa­niale, mimo chwi­lo­wego zetknię­cia. Nie mogłem się docze­kać kiedy znowu ją poca­łuje, lecz z jej pełną świa­do­mo­ścią. Marzy­łem o tym, od dawna. Patrzy­łem jak mówi, jak się śmieje, jak zło­ści i ciężko pra­cuje, a jej usta na­dal pozo­sta­wały takie same- nie­biań­skie… Ona nie wie­działa jakie to było praw­dziwe porów­na­nie.
-Nie zasłu­gu­jesz na nią-odrzekł w ciszy Niall. Cał­ko­wi­cie o nim zapo­mnia­łem.
-Niby skąd takie roz­my­śla­nia? – zapy­ta­łem wku­rzony.
-Może i ją kochasz, ale musisz o nią rów­nież zadbać. To nie jest lalka. Jeśli coś jej zro­bisz będziesz miał do czy­nie­nia ze mną-odrzekł zde­ner­wo­wany, ale z powagą w gło­sie i ruszył samo­cho­dem do szpi­tala.
-I moim bra­tem-szep­ną­łem, spo­glą­da­jąc na śpiącą Lenę i jej nie­winne ciało. Owi­ną­łem szczel­nie wokół niej swoje ramiona, bo może nie zda­wa­łem sobie jesz­cze z tego sprawy, ale trzy­ma­łem w swo­ich ramio­nach cały świat- świat który miał za nie długo się roz­paść.
___________________________________________________________________________________
*”Ufność nie­win­nych jest naj­więk­szym darem dla kłamcy. „~Ste­phen King
**”Kłam­stwo zabija przy­jaźń, prawda zabija miłość. „~Mor­gan Char­les Lang­bridge
Hel­loł misiaczki!

Prze­pra­szam, że takie opóź­nie­nie, ale nie mia­łam weny. Nie mam poję­cia, czy mam pisać dalej, bo nikt nie komen­tuje i jestem zała­mana: (Pro­szę!!! jeśli to czy­tasz sko­men­tuj. To dla mnie bar­dzo ważne. Dla Cie­bie to minuta, a dla mnie szczę­ście na cały dzień (mimo złych komen­ta­rzy). Pro­szę!!!

Dzi­siaj było tro­chę z per­spek­tywy Harry’ego, aby­ście mieli jasny pogląd na całą sytu­ację: D
Dobra­noc sło­neczka i nie zapo­mnij­cie zosta­wić po sobie pamiątki: *
Wasza Dusia: 8

4 komentarze:

  1. Ja się pytam dlaczego ZAYN?????????

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podobał rozdział! Trochę inny niż reszta :) oby takich więcej! I nie waż się mówić że nie wiesz czy nadal pisac !!! MUSISZ pisac!!! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. twoja recenzja http://recenzowisko-blogow.blogspot.com/2015/05/18-lost-angel.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest świetny, bardzo zaciekawiło mnie to opowiadanie xx
    http://secret-hill.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K