niedziela, 31 maja 2015

Rozdział 17

Rozdział 17- Szczerość nie zna granic

https://www.youtube.com/watch?v=MkElfR_NPBI

https://www.youtube.com/watch?v=QnoXecGpq6g

  Ze strachem i przejęciem uniosłam dłoń, dzięki czemu Louis mógł mi pomóc wstać. Spojrzałam na niego i dostrzegłam lekki uśmiech na jego twarzy. Patrzałam się na niego jak idiotka, a on powoli zmierzył mnie swoim przeszywającym wzrokiem i wciągnął powietrze.

Czułam, jak oblewa mnie zimny pot i nie jestem w stanie zrobić żadnego kroku. Serce zaczęło mi szybciej bić, a ręce dziwnie drżeć. Od razu przypomniał mi się mój sen, w którym szatyn wcale nie był tak miły. Nie wiedziałam, kim był, co robił, ani czemu pojawiał się w moim śnie. Byłam zbyt mocno przejęta, aby dostrzec, iż coś do mnie mówił.

-Słucham?- zapytałam, po czym cała się zarumieniłam. Chłopak zaczął się śmiać i pokręcił głową.

-Widzę, że znowu się spotykamy- odrzekł.

Tak-powiedziałam cicho. Poczułam, jak po karku przechodzą mi dreszcze. Był on bardzo tajemniczą osobą. Zdawał się miły, ale wolałam od razu go nie osądzać. Po krótkim wymienieniu spojrzeń dostrzegłam, że zbliża się do nas Niall z Sophią. Nie wyglądali na zadowolonych. Odetchnęłam w głębi duszy. Przybywają w dobrym momencie, aby uratować mnie z opresji.

Spojrzałam na twarz blondyna i zauważyłam, że w jego oczach widać złość i przejęcie. Co się stało?
Podszedł z dziewczyną i złapał Louisa za ramię i spojrzał mu w twarz. Szatyn zmienił wyraz twarzy na bardziej gniewny. Czułam, że nie przyniesie to nic dobrego.

-Co ty tu robisz?- zapytał z furią niebieskooki Louisa.

-Hmm..., może to samo co ty?- rzekł i uniósł brew -Bawię się- rzekł z przekąsem.
Dostrzegłam, że nerwy Niall'a trzymają się na ostatniej nitce.

-Czy nikt ci nie mówił, że masz się trzymać od niej z daleka?- zapytał go blondyn.

-Tym kimś miał być niby Harry, tak?- zapytał z szyderczym uśmiechem- Cóż..., coś tam wspominał, ale nie mam zamiaru go posłuchać. Ja jestem od niego silniejszy, więc nie będzie mi rozkazywał co mam robić- rzekł z pewnością i włożył dłonie do kieszeni czarnych spodni.

Stałam oszołomiona, podczas gdy oboje naskakiwali na siebie z niewiadomego dla mnie powodu. Obserwowałam ich z przejęciem, bo co innego niby miałam robić? Jednak w głowie nadal brzmiał głos mojego przyjaciela;

-"Czy nikt ci nie mówił, że masz się trzymać od niej z daleka?".

Czyżby mówili o mnie? Czy to Harry zabronił Louisowi spotykać się ze mną? Kim był Harry, aby mógł o czymś takim decydować? Nie byłam niczyją zabawką! Mój brat, Harry i Niall dawali mi zakazy i nakazy. Miałam tego dosyć! Wiem, że dużo wydarzyło się w moim życiu, ale jestem na tyle dorosła, abym mogła decydować sama o swoim losie. Jedyną osobą, która mi niczego nie zabraniała, był właśnie Louis. Może właśnie dlatego nakazali mu, aby się do mnie nie zbliżał. Jednak on i tak tego nie robił... i dobrze. Przynajmniej ktoś traktuje mnie jak zwyczajną osobę.
Rozejrzałam się dookoła i zorientowałam się, że każdy świetnie się bawili, niektórzy nawet plątali się o swoje nogi z powodu zbyt dużej ilości alkoholu we krwi. -Może go tu nie było?- zapytałam sama siebie w głowie.
Wpadałam w paranoję!

Nagle usłyszałam krzyk i ciąg wyzwisk. Zdezorientowana spojrzałam na prawo i dostrzegłam leżących i chcących okładać się pięściami Louisa i Niall'a. Szybko dobiegłam do nich i próbowałam odciągnąć ich od siebie. Nie miałam dużego doświadczenia w bójkach, lecz wiedziałam, że dla facetów zawsze istnieje dobry powód do bójki.

Uklękłam na trawie i swoimi słabymi dłońmi próbowałam uratować sytuację. Chłopacy przeklinali do siebie i się szamotali. W głębi duszy dziękowałam, że ubrałam spodenki na imprezę, bo inaczej nie byłabym w stanie wiele zrobić.

W pewnym momencie Niall był pod Louisem i obrywał mocno w nos i szczękę. Spojrzałam na Louisa ze strachem i dostrzegłam ten sam gniew i rządzę krwi, co w moim śnie. Postanowiłam nie odpuszczać i za wszelką cenę odciągnąć ich od siebie. Słyszałam dookoła okrzyki i wiwaty, które dodawały siły bijącym się chłopakom. Krzyczałam, piszczałam i prosiłam, aby przestali, lecz na nic.
Po chwili poczułam, jak ktoś ciągnie mnie za ramiona i odważnym ruchem odciąga mnie od wojujących. Wkurzona próbowałam się wyrwać tym rękom, ale na nic. Byłam prawie pewna, iż był to Harry, lecz zauważyłam na dłoni bransoletkę oraz pomalowane na fioletowo paznokcie. To nie mógł być Harry. Obejrzałam się i spostrzegłam Sophie, która miała surowy wyraz twarzy.

-Czemu to zrobiłaś?- krzyknęłam w jej stronę. Byłam zbyt zdenerwowana i przejęta, aby przejmować się faktem, iż ona nigdy na mnie nie krzyknęła.
Dziewczyna zamrugała parę razy, jakby zdezorientowana moją rakcją, ale po chwili pokazała za mnie ręką. Obejrzałam się i dostrzegłam, iż całą bójkę przerwał Harry, który teraz z gniewem mierzył dwójkę chłopaków.

Pobiegłam w ich stronę, lecz loczek mnie nie zauważył.
-Czy wam do końca odbiło?- krzyknął. Niall w tym momencie ocierał krwawiący nos, a Louis rozmasowywał oko.

-Nie wiecie, że to boli- szepnął Harry, u którego zauważyłam takie same obrażenia jak u szatyna.

-To jego wina, ze się tu pojawił- odrzekł ze złością Niall. Harry przeniósł wzrok na Louisa i złapał go za koszulkę.

-Czego nie zrozumiałeś ze zdania Nie zbliżaj się do niej"? Co z tego, że jej parę razy pomogłeś? Nie możesz się mieszać w jej życie. Jesteś niebezpieczny, przez ciebie dowiedzą się gdzie jest, a wtedy wiesz doskonale co się stanie- powiedział na tyle głośno, abym go usłyszała.

Stałam tam w osłupieniu i z otwartą buzią. Oni mówili o mnie! -O co tu do jasnej cholipki się działo?!- krzyczałam w myślach. Zacisnęłam pięści i czekałam na dalszy rozwój sytuacji.

-Wiem, że ci na niej zależy bardziej niż na własnym życiu, ale wtedy ja również mam coś do powiedzenia. Nie ochronisz jej przed całym światem!- odrzekł i odepchnął od siebie zielonookiego. -Myślisz, że oni ot, tak sobie o niej zapomną? Przepraszam, że ci to mówię, ale się mylisz. Teraz właśnie wszyscy jej szukają i nie odpuszczą, póki jej nie znajdą- powiedział, a w jego oczach czaił się gniew, przez co jego źrenice były całe czarne. -Znam ją bardzo dobrze. Spędziłem, z nią więcej czasu niż ci się może zdawać, wiem, jaka ona jest. To, że się nas wyparła, wcale nie oznacza, że nie tkwi w niej również zło. Tego się nie wyprze. Na twoim miejscu powiedziałbym jej wszystko. Będzie wtedy bezpieczna- szepnął na koniec i spojrzał z powagą na Harry'ego.

-Wiesz, że nie mogę tego zrobić- powiedział załamany Harry.

-Czego oni nie mogą mi powiedzieć?- pytałam sama siebie w myślach- Co jest tak wielką tajemnicą?

-Chcesz, aby Rosie lub Zayn ją znaleźli, a ona nie miała o niczym zielonego pojęcia? Narażasz ją wtedy na pewną śmierć- odrzekł Louis ze smutkiem w głosie. Zauważyłam w jego oczach smutek i bezradność.

-Wiesz doskonale, że on ma zakaz mówienia jej o tym!- krzyknął Niall. Nie ciekła mu już krew z nosa, lecz nadal wyglądał okropnie.

Szatyn spojrzał gniewnie na blondyna i zacisnął mocno pięści.

-Nie wtrącaj się człowieku, jeśli nie chcesz oberwać znowu- szepnął ze zgrozą w głosie.

-Uspokójcie się -odrzekł ze spokojem Harry- Sophie ma na uwadze Zayn'a, nic nam nie grozi. Rosie..., nie wiemy, kim jest, więc na razie nie mamy się czym przejmować- powiedział z udawanym spokojem loczek, lecz w jego głosie mogłam dosłyszeć niepokój połączony z bezradnością.

Louis dziwnie pokręcił głową, a jego oczy znów zamieniły się w czarne węgliki. Objął mnie po raz kolejny strach. Wiedziałam, że teraz dojdzie do poważnej walki. Zaczęłam się trząść, lecz wiedziałam, że nie będę w stanie ich rozdzielić podczas walki.
Szatyn zbliżył się niebezpiecznie blisko do loczka i krzyknął z furią:
-Mówisz tak kurwa, tylko dlatego, aby oszukać samego siebie! Nie jesteś w stanie jej uratować, gdy codziennie szukasz kolejnej dziwki, z którą mógłbyś się wyruchać, bo Lena jest dla ciebie niedostępna!

Harry przez chwilę rozważał słowa Louisa, a następnie rzucił się w jego stronę z pięściami, lecz w odpowiednim momencie dobiegła do nich Sophie i z dziwną siłą odciągnęła ich od siebie.
Stałam tam oszołomiona i zdziwiona. Nie rozumiałam nic ze słów, które tam padły. Wiedziałam, że powinnam była je zapamiętać, bo były one na pewno bardzo ważne i prawdziwe. Być może właśnie wtedy dowiedziałam się więcej niż kiedykolwiek miałam wiedzieć. Czułam, jak moje serce szaleje, a głowa pulsuje od nadmiaru emocji i informacji. Musiałam wszystko sobie przyswoić. To była dziwna sytuacja, nawet jak dla mnie.

Sophie powiedziała coś do trójki chłopaków, na co wszyscy spojrzeli się na mnie i się zarumienili.



W innej sytuacji pewnie byłoby mi ich szkoda, że tak wpadli, lecz teraz byłam dumna z tego, że wszystko słyszałam, a oni nawet tego nie zauważyli. Byłam dumna z tego, że nie uciekłam lub, że nie przerwałam bójki, dzięki temu wiele się dowiedziałam. Pozostało mi tylko głębokie zastanowienie się nad znaczeniem wszystkich słów.
Po tym wszystkim nie miałam zamiaru tak po prostu wyjść i udawać strachliwą dziewczynę, miałam chęć się zabawić- przecież w końcu po to tutaj przyszłam. Kiedy miałam, już wejść do środka budynku zatrzymał mnie piskliwy głos. Znałam go- to była Laurel. Jeszcze jej mi brakowało.

-Co tutaj się dzieje?- zapytała.



Była ubrana w czarną obcisła sukienkę, która idealnie odkrywała i pokazywała jej biust. Włosy miała zrobione w loki, a usta dokładnie wymalowane czerwona szminką. Stała na wysokich czarnych, pełnych obcasach, na których ja na pewno bym się przewróciła, a ona z trudem w nich chodziła.

Wyglądała nawet ładniej niż barbie. Zazdrościłam jej urody i wdzięku, lecz za to współczułam rozumu.
Podeszła do Harry'ego i objęła go ramieniem. Kiedy spojrzała na twarz chłopaka, odsunęła się i pisnęła z przerażeniem.

-O Boże!- krzyknęła- Co ci się stało Haruniu?- zapytała z troską- Kto ci to zrobił?- zapytała i dotknęła jego twarzy, na co on syknął i lekko się odsunął od niej. Rozejrzała się po tłumie i gdy zauważyła, mnie zwęziła oczy. Westchnęła i zbliżyła się do mnie z dumą.

-Nie zapraszałam cię tutaj- syknęła z wściekłością.

-O na jest z nami- odrzekła z uprzejmością Sophie. Laurel spojrzała na nią i lekko się uśmiechnęła.

-No, chyba że tak- odrzekła i znów spojrzała na mnie- Mam nadzieję, że umiesz zachowywać się w domu. Zrobiłaś już wystarczająco dużo problemów, więc mam nadzieję, że usiądziesz sobie grzecznie i nie będziesz się wtrącała. Najlepiej, żebyś trzymała się ode mnie i Harry'ego z daleka, bo nie zasługujesz na takie towarzystwo. Twój strój mówi to sam za siebie- powiedziała z wyższością i zmierzyła mnie wzrokiem- Mam nadzieje, że się zrozumiałyśmy- rzekła i odwróciła się, lecz po chwili znowu do mnie podeszła i z obrzydzeniem powiedziała:

-Harry był, jest i będzie mój, wara mi od niego. Z takimi śmieciami nie powinien się zadawać.

Po tych słowach odeszła i pocałowała Harry'ego, kątem oka obserwując moją reakcje.

Nie miałam, pojęcia ile wiedziała o mnie ani kto jej takich rzeczy o mnie naopowiadał. Być może to był Harry? Jakoś to mnie wtedy nie obchodziło, bo wiedziałam, jaki był on naprawdę. Udawał przede mną miłego i życzliwego, a tak naprawdę sypiał, z kim popadnie i zadawał się z tą zdzirą.
Kipiała we mnie złość i chęć przyłożenia w twarz tej szmacie, lecz postanowiłam przybrać inną taktykę. Nie będzie nikt mną pomiatał i się ze mnie nabijał. Oj słoneczko, nie wiesz, z kim zadarłaś. Widziałam doskonale, jak Niall, Louis, Sophia i Harry mi się przyglądają. Czekali na moją reakcje, ale nie wiedzieli, co planowałam.

Podeszłam z powagą wymalowana na twarzy w stronę Laurel, wyciągnęłam rękę i jednym zamaszystym ruchem wyciągnęłam z jej piersi sztuczne implanty, które uwydatniały jej piersi. Dziewczyna zaskoczona pisnęła ze zdziwienia i przytrzymała swoja sukienkę. Wszyscy goście zaczęli się śmiać, Harry i inni zaniemówili ze zdziwienia, Louis wybuchł śmiechem. Ja za to ze stoickim spokojem, wyjęłam z kieszeni paczkę prezerwatyw i rzuciłam nimi w twarz Harry'ego. Jednak przydało się je ukraść z samochodu Niall'a, gdy jechaliśmy na imprezę.

-Na pewno ci się przydadzą- rzekłam ze szyderczym uśmiechem- Jestem, tylko ciekawa ile razy powtarzałeś tym wszystkim dziewczynom, z którymi spałeś, że je kochasz- rzekłam i odwróciłam się do Laurel

-Ty za to pamiętaj, że jeśli nie nosisz, majtek pod sukienką to najpierw się ogol. Tak zazwyczaj się robi- powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi prowadzących do domu.

W moich żyłach buzowała adrenalina. Byłam z siebie dumna, że tak zripostowałam tę dwójkę. Byłam bardzo szczęśliwa. Nie wiem, co oni o wszystkim pomyśleli, lecz wiem, że ich upokorzyłam. Wszyscy to widzieli, więc mam pewność, że Laurel straciła trochę na swojej reputacji, co mnie bardzo zadowalało. Kiedy ją dzisiaj zobaczyłam, od razu się zorientowałam, że to nie są jej własne piersi. Co do sprawy z majtkami i owłosieniem...hmm...., zauważyłam, że nie miała nic pod sukienką, lecz co do golenia się, nie wiem. Kiedyś czytałam, że dziewczyny, które są znane w danym okręgu to albo noszą stringi i są ogolone lub nie noszą nic i są nieogolone. Sądząc po minie dziewczyny, musiałam zgadnąć. -Chwała tobie gazeto plotkarska!- pisnęłam w duchu.
Mimo wszystkiego było mi bardzo przykro z tego, jak mnie obraziła Laurel oraz z faktu, ze Haryy śpi codziennie z inną dziewczyna, pewnie dlatego chciał się mi przypodobać i mnie przelecieć. Było mi ciężko w to uwierzyć, lecz fakty mówiły same za siebie.

Byłam tak zdenerwowana i przepełniona złą energia, że nie wiem, kiedy wypiłam trzy kubeczki alkoholu, a potem do mojej głowy wpadł dziwny i niezbyt mądry pomysł. Myślałam, że skoro Laurel jest taką paniusią, to na pewno pisała pamiętnik, tak więc na pewno opisywała tam swoje przygody z Harrym, a może nawet jakieś dziwne tajemnice. W głębi duszy byłam bardzo zazdrosna o Harry'ego, lecz nie chciałam tego przyznać. Miałam ochotę płakać, lecz zamiast tego postanowiłam walczyć.

Weszłam po schodach na górę, do pokoju, który jak mi się zdawał był pokojem typowej dziewczyny pokroju Laurel. Różowe ściany, białe mebelki, szafa wypełniona modnymi ubraniami, stoliczek z lusterkiem i toną kosmetyków i perfum. Po paru minutach (tak sądziłam, bo po paru drinkach było mi ciężko mierzyć czas) dostosowywania się do ciemności panujących w pomieszczeniu, zaczęłam poszukiwania pamiętnika. Byłam już zmęczona, a nogi mi się plątały, lecz postanowiłam, że odnajdę zeszycik, mimo wszystko.

Po plecach i czole skapywały mi strużki potu, a świat wokół dziwnie się kołysał, dźwięki były przytłumione, a powietrze bardzo gęste. Załamana i wkurzona z gniewem tupnęłam w podłogę, gdy nagle coś zaskrzypiało. Ponowiłam, ten ruch i odgłos znowu się pojawił. Schyliłam się i delikatnym ruchem palca podważyłam deskę, a moim oczom ukazał się różowy, ozdobiony wieloma kwiatkami i tego typu rzeczami zeszycik.



Uradowana pisnęłam parę razy i skoczyłam. Nie mogłam uwierzyć, że po raz kolejny tego samego dnia miałam rację. Moje serce biło bardzo szybko z przejęcia i radości. W głowie coraz bardziej huczało, lecz wiedziałam, że muszę wrócić do domu. Kiedy już ruszyłam do drzwi, aby wyjść z pokoju, moje nogi zrobiły się jak z waty, nogi straciły podłoże, a głowa została przyciągnięta w stronę podłogi.

W taki o to sposób skończyła się moja zabawa- leżałam pijana na podłodze w pokoju mojego wroga.
___________________________________________________________________________________

Witajcie!

Jak widać udało mi się napisać w weekend rozdział :)
Mam nadzieję, że wam się również spodobał. Długo nad nim siedziałam i jestem wykończona!
Wczoraj wróciłam z wycieczki, a jeszcze muszę się uczyć :(W szkole mam walkę o oceny i dobre świadectwo... masakra :(Następny rozdział powinien pojawić się już normalnie w sobotę lub niedzielę, gdyż mamy Boże Ciało i jest wolne od szkoły :D Jak dobrze pójdzie, to może będzie wcześniej (niczego nie obiecuję).

Do zobaczenia kwiatuszki i dzięki, że jesteście x

CZYTASZ------------->KOMENTUJ.

Wasza Dusia :8


2 komentarze:

  1. #rosie #pamietnik #louis #zło #tajemnice #pijana #aktotozayn

    Nie powiem ciekawy rozdział :D

    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  2. swietny!!! super te obrazki :) tak dalej

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K