piątek, 30 stycznia 2015

1 rozdział

1 ROZDZIAŁ-WYJAZD


                  Obudziłam się cała zalana potem. Rozejrzałam się po pokoju i odetchnęłam z ulgą, że to był tylko sen. Ostatnio śniły mi się tylko koszmary.
                  Rozsunęłam zasłony i wystawiłam głowę przez okno. Na zewnątrz było piekielnie gorąco, jak na początek czerwca, w dodatku u nas w domu zepsuł się wiatrak. Postanowiłam, że dzisiejszy dzień spędzę tak jak ostatnie 2 tygodnie, czyli siedzenie przed komputerem, czytając fanfiction lub przeglądając jakieś bezużyteczne strony, a następnie zrobię sobie drzemkę i do wieczora będę obżerała się słodyczami. Tak więc wzięłam ubrania i poszłam do łazienki przebrać i ogarnąć się.
                  Gdy zrzuciłam ubrania, wszystkie okropne i bolesne wspomnienia powróciły. Choć minęły już prawie 2 miesiące, ja nadal pamiętam te uczucie, gdy ten zboczeniec dotykał mnie, a potem...Nie! Nie mogę o tym myśleć, muszę wrócić do rzeczywistości. Ale czy po czymś takim kiedykolwiek to się wydarzy?
                  Gdy wyszłam z łazienki, zeszłam ze schodów i poszłam do kuchni. Tam już przy stole barowym siedział mój brat Liam i jadł śniadanie. Mama krzątała się po kuchni, gdy nagle mnie zauważyła.
                  -Kochanie! Już wstałaś?-krzyknęła "uradowana". Już wstałam? Przecież była już 12 godzina! Ja zawsze wstawałam najpóźniej o 8. Od ostatnich wydarzeń rodzice zrobili się dla mnie bardzo mili i pobłażliwi, co nie powiem na początku było bardzo fajne, ale teraz...., chce żeby było jak dawniej.
                 -Już?- spytałam.-Czy wy w ogóle widzicie która jest godzina?! Ja już dawno powinnam wstać! Czemu wszyscy jesteście tacy dziwni?! Czemu...- załkałam bezradnie. Wiem, że według wszystkich jestem nienormalna, ale ja po prostu już nie mam siły by żyć. Zbyt wiele się stało...
                 -Już ciiii...- przytulił mnie Liam. -Spokojnie, jestem tu- powiedział. On zawsze był przy mnie, zawsze gdy go potrzebowałam, umiał mnie pocieszyć i dodać otuchy-Okey?- podniósł kciukiem moją twarz tak abym mogła na niego spojrzeć-Wiesz, że zawsze będę przy tobie, prawda?- teraz już mogłam zobaczyć w jego oczach troskę i miłośc, tak wielką, ze nie byłam już w stanie dłużej patrzeć w jego oczy, dlatego odsunęłam się od niego i otworzyłam lodówkę, za razem ocierając spływajacą mi po policzku łzę.
                  -Wiem, Liam- odpowiedziałam ze smutkiem- Ale ty nie zmienisz tego co już się wydarzyło- powiedziałam i spojrzałam się na mój napój, który trzymałam w dłoni- Nikt nie jest w stanie sprawić by było okey- teraz już spoglądałam w jego pogrążone smutkiem oczy-Po prostu...., następnym razem niech ktoś mnie wcześniej obudzi- powiedziałam i odeszłam z powrotem do mojego pokoju, trzymając w ręku muffinkę, banana i wodę. Na śniadanie musiałam mało jeść, aby potem na noc móc się obeżreć. Wiem, prowadziłam bardzo smutny i nie zdrowy tryb życia, lecz mój żywot stracił dla mnie jakikolwiek sens.
                   Usiadłam na obracanym krześle przed komputerem i gdy już miałam odpalić kolejny odcinek Tajemnego Kręgu, do pokoju wszedł Liam, a za nim stała moja przerażona mama, czyli taka jak zawsze gdy miała ze mną rozmawiać.
                  -O co znów chodzi?- spytałam niegrzecznie. Od jakiegoś czasu starałam być jak najbardziej nie miła i wściekłą osobą aby odeprzeć od siebie wszystkich wraz z ich uczuciami, tak aby już nikt nie był mnie w stanie zranić. Niestety, jedynie mój brat nie bał się mnie, lecz co najgorsze sprawiał, że być może tylko dla niego żyłam...i może jeszcze dla fanfic'ów.
                 -Wiesz, gdzie jest pobliski market z rzeczami budowlanymi i tego typu sprzętem?- spytał mnie, a ja podniosłam jedną brew, zdziwiona jego pytaniem.
                 -Noooo, wiem. Chyba każdy głupi to wie- odpyskowałam myślą, że go tym urażę, lecz się myliłam, bo ten uśmiechnął się, szerząc swoje białe zęby. Co z nim jest nie tak? Cieszy jego, że wiem gdzie mieści się największy market na tej dzielnicy? Widać, że nie tylko ja jestem nie normalna.
                 -Pojedziesz tam rowerem i kupisz nowy wiatrak- wskazał na urządzenie, które trzymała w dłoni moja mama- bo jak widzisz ten jest zepsuty...- powiedział i zaśmiał się, jakby to było zabawne.
                  -Słucham?- spytałam. Przecież ja ostatnio nigdzie nie wychodziłam, może nie dlatego bo nie chciałam, ale po prostu się bałam....Oni kazali mi wyjść?! To niemożliwe.-Nigdzie nie idę- odpowiedziałam stanowczo.
                  -Owszem, pójdziesz- powiedziała mama, która teraz stała przed moim bratem i ze złością zaciskała pięści- Masz tam pojechać i kupić to co ci kazaliśmy, bo jak nie to...., to odłączymy twój dostęp do internetu- powiedziała po krótkim zastanowieniu się. Widziałam jak trudno było jej to wypowiedzieć.
                   -Dobrze-odrzekłam- Będę na dole za 10 minut- powiedziałam i spojrzałam na brata, który lekko się uśmiechnął i puścił mi oczko.
                    Teraz już pewnie każdy myśli, że jestem dziwna, ale cieszy mnie to, że mama wkurzyła się na mnie i krzyknęła. To sprawiło, że czułam się przez chwilę żywa...

------------------------------------------------------------------------------
                     Gdy już wróciłam ze sklepu, rozpakowałam kupiony wiatrak i delektowałam się chłodnym powietrzem, które on wytwarzał. Ogólnie sama podróż nie była straszna, pomijając fakt, że jak dojechałam na miejsce byłam cała spocona. Jednak najbardziej denerwował mnie fakt, iż niektórzy mężczyźni i chłopcy patrzyli się na mnie gdy jechałam rowerem, co przyprawiało mnie o dreszcze mimo gorąca, tak, że raz prawie spadłam z roweru. Na szczęście nic się nie stało. Może powinnam częściej wychodzić na zewnątrz?
                     -Lena!-zawołał tata, gdy miałam już iść do pokoju, najwidoczniej wrócił już z pracy-Chodź tu na chwilę!-skrzywiłam się. Co oni jeszcze ode mnie chcą? Przecież dopiero co przyjechałam ze sklepu.
                      -O co chodzi?- spytałam unosząc brwi i spoglądajac na kanapę, na której siedziała cała moja rodzina...., oprócz mnie, jak zwykle.
                     -Jak było w sklepie? nic się nie stało- spytał mnie tata. Dopiero teraz? Mógł o tym pomyśleć za nim mój brat i mama wysłali mnie do sklepu.
                     -A jak powinno być w sklepie?- zapytałam- Nic mi się nie stało- powiedziałam bez chęci- Tylko po to mnie wołaliście- zapytałam.
                      -Nie tylko tak pytam- powiedział ojciec-Musimy porozmawiać- powiedział poważnie i wskazał na fotel przy telewizorze- Usiądź-poprosił.
                     -Coś się stało?- zapytałam, teraz naprawdę byłam przestraszona. Czy to chodziło o mnie?
                     -Ja razem z twoim ojcem pomyśleliśmy, że przydałby ci się odpoczynek i oderwanie od rzeczywistości-powiedziała niepewnie mama.
                    -Tak więc wpadliśmy na pomysł abyś te wakacje spędziła u swojej cioci Dorothy, która jak może pamiętasz mieszka w Australii. Mogłabyś tam odpocząć od tego wszystkiego co jest tutaj i może znalazłabyś jakąś tymczasową pracę- powiedział tata. Myślałam, że się przesłyszałam.
                      -Gdzie mam jechać?- zapiszczałam.
                      -Do cioci Dorothy, która mieszka w Australii-powiedział tym razem mama.
                     -Nie ma mowy!- krzyknęłam- Nigdzie nie jadę! Nigdzie nie będę wolna od przeszłości, a w szczególności nie u cioci z którą nie utrzymywaliśmy nigdy kontaktu! Czy ona w ogóle, o tym wie?-zapytałam wściekła.
                     -Tak się składa-zaczął tata- ona sama wczoraj do nas zadzwoniła i nam to zaproponowała, więc się zgodziliśmy. Za dwa dni masz lot.-poinformował mnie tata, z taką lekkością, jakby to była najbardziej zwyczajna rzecz na świecie. Byłam wstrząśnięta tym co usłyszałam. Oni nie mogli mi tego zrobić! Chcieli mnie tam wywieść? Jedynym powodem było to, że byłam dla nich już jedynie kłopotem, którego trzeba na jakiś czas się pozbyć. Jednak moi rodzice byliby do tego zdolni, ale Liam? Popatrzałam na niego i zobaczyłam, że z wielką uwaga przygląda się swoim dłoniom. Sądząc po jego zachowaniu, wcale nie chciał żebym tam jechała...
                     -Zapomnijcie,że gdziekolwiek jadę- stwierdziłam stanowczo- Wy po prostu chcecie sie mnie pozbyć!-krzyknęłam, starajac sie nie płakać- jestem dla was jedynie ciężarem, którego nie macie się jak pozbyć- wrzasnęłam. Już dłużej nie mogłam tego wytrzymać. jak oni mogli mnie tak zostawiać? Czy oni w ogóle wiedzieli przez co ja przeszłam? Nie sądzę...
                      -Lena to nie tak...-powiedziała wyraźnie zmęczona mama- po prostu...., my wszyscy tego potrzebujemy...- wyrzekła zrezygnowana. Wszyscy? Tym wszystkim są oni, ja nigdy nie byłam... Ale tego czego nie dam sobie wcisnąć to fakt, że gdziekolwiek wyjeżdżam.Tak łatwo się nie poddam....
                      -Przenigdy!!! Nie uda wam się to-już wrzeszczałam -Jesteście tylko beznadziejnymi i nic nie wart....-krzyczałam póki  mój brat nie podniósł się z kanapy i nie złapał mnie mocno za nadgarstki i przyparł do ściany, tak, że nie miałam jak uciec.
                      -Lena, przeginasz-powiedział zdecydowanie wkurzony- Polecisz tam, czy ci się to podoba, czy nie. To juz zadecydowane. Jesli jednak nie będziesz chciała tego zrobić, to obiecuję ci, że sam ciebie wsadzę do samolotu- rzekł to i wyszedł z domu pozostawiając mnie w zupełnym szoku. Jak on mógł mi to zrobić? Mój własny starszy brat, który zawsze bronił mnie przed wszelkim złem i rodzicami. To on stawał w mojej obronie gdy była taka potrzeba i pocieszał mnie gdy płakałam, własnie Liam uświadomił rodzicom żeby dali mi czas z poukładaniem sobie swoich spraw. A teraz.....,teraz to już nie mam nikogo kto by mi pomógł.
                     -Kochanie, on nie chciał...-powiedziała mama wstajac z kanapy z zamiarem przytulenia mnie. Niestety, nie udało jej się to, bo ja już wbiegałam po schodach do mojego pokoju. zamknęłam drzwi z hukiem i opadłam na moje łózko zalewając się łzami. Teraz pozostało mi tylko czekanie, nic nie poradze, będe musiała tam jechać, choćby nie wiem co....Mój brat mnie już nie uratuje, rodzice nie pomogą, a ja sama nie dam rady. Czemu świat tak bardzo mnie nienawidzi? Może gdybym wierzyła w Boga byłoby inaczej? Nie mam zamiaru się modlić, bo z jednej strony to by było nie fair, prosze go wtedy gdy go potrzebuje. Bezsensu...Tak naprawdę jestem sama tu na ziemi, nie mam nikogo. Świat próbuje mnie zepchnąć w przepaść, jak na razie udaję mu się to.
                   Może jednak mimo upadku, w końcu wyrosną mi skrzydła?


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Skończyłam! Ufffff.....
Sądzę, ze wyszedł tak sobie lecz mam nadzieję, że następne będą lepsze....

Czytasz-komentuj------->plisssss <3

~Dusia
                          

              

5 komentarzy:

  1. Taki krótki ? No, no Dusia ... xD :P A tak serio to - Pisz, pisz chce wiedzieć co dalej :D
    ~Patik

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny!! Dopiero pierwszy rozdział, a już wciąga! :))
    ~ Aga

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K