Rozdział 15- "Prawda zabija miłość"
https://www.youtube.com/watch?v=hmKYR57AVTA
https://www.youtube.com/watch?v=MYSVMgRr6pw
Harry's POV:
Leżałem na moim łóżku i oglądałem mecz lecący w telewizji. Nie mogłem jednak się skupić, nadal czułem szczypanie na plecach, nie mogłem nawet się podnieść z łóżka. Nienawidziłem siebie, gdy nie byłem zdolny do swojej obrony. Jednak nie żałuję mojej decyzji kiedy stanąłem w obronie Leny, kiedy w nocy tamten potwór do niej celował z pistoletu. Pamiętam jej przerażone oczy i szybkie bicie serca. Była taka bezbronna… Gdybym nie zdążył na czas… Nawet nie chcę sobie myśleć, co by się stało gdybym tam się nie pojawił. Jestem jednak wdzięczny mojemu bratu, że mi pomógł. Choć obydwoje oberwaliśmy. Nie wiem, dlaczego się wtedy tam pojawił, przecież Lena była mu obojętna… Nie sądzę, że bez celu by ją próbował uratować. Po tym wszystkim zemdlała, a ja musiałem ją przynieść do siebie, bo nawet sobie nie wyobrażałem co Dorothy mogłaby mi zrobić gdyby się o wszystkim dowiedziała. Pamiętam jak była taka niewinna, kiedy leżała w moich ramionach. Mogłem ją bez przeszkód nieść i przytulić do piersi. Kochałem jej zapach perfum i owoców. Była taka krucha… Nie wiem jak Ci gnoje byliby w stanie ją skrzywdzić. Bez względu na to co łączy mnie z nią, nie pozwolę żeby cokolwiek jej się stało. Moje rozmyślania przerwał dzwonek mojego telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz. Ugh. Mój brat…
-Co?! -fuknąłem wkurzony.
-Harry! Kurwa, co sobie wyobrażasz! To ja czy Ty powinienem ją pilnować?! -krzyknął.
-Co?! -krzyknąłem zdezorientowany- O co Ci chodzi?!
-O co mi chodzi?! Widzę, że w ogóle się nie przejmujesz jej losem. Okey. więc ją zostawię– odrzekł ze złością.
-O kogo Ci do cholery chodzi?! -wrzasnąłem zdziwiony.
-O Lenę! – odkrzyknął.
-Co? – głos mi się załamał– Co jej się stało?! Mów! – krzyknąłem.
-Poszła do klubu Dragons, a potem zaczepił ją jakiś typek… mój brat… i gdzieś ją zaciągnął– odrzekł ze stresem w głosie.
-Co kurwa! – wrzasnąłem wkurzony- To zrób coś, póki nie przyjadę! – krzyczałem i za razem ubierałem buty.
-Jak?! Wiesz dobrze, że nie mogę! – odpowiedział– Przyjeżdżaj jak najszybciej! – powiedział i się rozłączył. Wybiegłem szybko z domu nie fatygując się nawet żeby zamknąć drzwi. Najważniejsze jednak było bezpieczeństwo Leny, której coś się stało. Moje serce biło jak oszalałe. Z nerwów musiałem się wzbić trochę wyżej niż inni. Po trzech minutach byłem już na miejscu. Nagle w kieszeni moich spodni rozbrzmiał dzwonek telefonu. To niall- jeszcze on był mi do szczęścia potrzebny.
-Co kurde? -fuknąłem.
-Co Ci jest? -zapytał.
-Mam problem-odrzekłem.
-Co znowu? -spoważniał.
-Lenie coś się stało-powiedziałem zrezygnowany.
-Co?! –krzyknął- Gdzie i co sie stało?! -zapytał.
-Nie Twoja sprawa! -warknąłem.
-wiesz, że mnie się nie pozbędziesz-odrzekł.
-No dobra… ale lepiej żebyś mi pomógł… Klub dragons -powiedziałem.
-Co?! Co ona tam robi?! -wrzasnął zdenerwowany.
-Nie wiem. jak nie chcesz się angażować to nie, spadaj- fuknąłem i się rozłączyłem.
Zobaczyłem w zaułku budynku stojącego brata. Podszedłem do niego, a w jego oczach czaił się strach i obawa.
-Gdzie jest? -zapytałem zdenerwowany.
-W środku-odrzekł.
-Czemu po nia nie poszedłes? -zapytałem wyraźnie wkurzony.
-Nie mogę pokazywać, ze Tobie pomagam-szepnął zirytowany- Idź do niej, bo jest niewesoło.
-A może Ty mnie w coś wrabiasz? -zapytałem go.
-Naprawdę?! –krzyknął- Twoja dziewczyna siedzi tam w środku i jakiś potwór chcę ją zgwałcić, a Ty mi się pytasz, czy Cię w coś wrabiam?! -darł się.
-Coo, co? -zapytałem jękliwym głosem. Po chwili byłem już w środku. Jakiś ochroniarz chciał mnie zatrzymać, ale Louis tym się zajął. W którymś momencie również dołączył do mnie Niall, który coś do mnie mówił, ale ja go nie słuchałem. Wszystko robiłem jak we śnie. Jedynym moim celem było odnalezienie Leny i zabicie gnoja, który chciał jej zrobić taką krzywdę. Czułem jak jakieś dziewczyny chciały mnie przytulić lub przespać się ze mną, ale ja je zbywałem machnięciem ręki i szedłem dalej. Wyważałem drzwi i szukałem dziewczyny. Po drodze znajdowałem leżące na sobie pary, pijanych ludzi, pobitych gości i prostytutki, ale tym razem się tym nie przejmowałem. Dążyłem do jednego celu. Zrezygnowany po 10 minutach szukania, zaczałem uderzać pięściami o scianę i krzyczeć ze złości:
-Gdzie on jest?! -krzyczałem- Oddajcie mi ją kurwa! -darłem się i zarazem płakałem. nie mogłem uwierzyć, że byłem jej tak beznadziejnym opiekunem.
-Spokój, Harry…-odrzekł Niall- Znajdziemy ją-szepnął i złapał mnie za ramiona, abym przestał, ale odepchnąłem go i spojrzałem na niego pełnym gniewu wzrokiem.
-Muszę ją znaleźć-stwierdziłem i zacząłem iść w innym kierunku, nawołując ją. Wtem usłyszałem głośny krzyk dziewczyny i mężczyzny. Następnie usłyszałem trzask i krzyk… Leny… Otarłem łzy i pobiegłem w stronę drzwi z których dobiegały głosy. Złapałem za klamkę, nic. Szarpnąłem mocniej-niestety na nic. To były mocne drzwi. Spojrzałem na Niall’a, a ten tylko skinął głową i w tym samym momencie ruszyliśmy ku drzwiom i z hukiem je wyważyliśmy. Spojrzałem na lewo i ujrzałem zawiązaną dziewczynę z siniakami na twarzy i mężczyznę, który na niej siedział i trzymał w dłoni nóż. Szybko z niej zszedł i zaczął kierować się ku mnie. Spojrzałem na nią ponownie, a w moich oczach natychmiast zebrały się łzy. Jaki gnojek mógł doprowadzić Lenę do tego stanu? Przez chwilę nie mogłem jej poznać, ale potem zorientowałem się, że to właśnie ona. Miałem ochotę ją przygarnąć do siebie i mocno przytulić oraz scałować z jej skóry każdy obolały punkt, tak aby już nic ją nie bolało oraz żeby była szczęśliwa. Chciałem to całe cierpienie przenieść na siebie. Jednak ktoś musiał zająć się tym potworem. Spojrzałem na Niall’a, który już zmierzał do Leny, aby jej pomóc. Chciałem jej teraz powiedzieć jak bardzo ją kocham, ale dostałem pierwszy cios w nos od mojego przeciwnika. Wyplułem krew i zacząłem uderzać pięściami o twarz faceta. Słyszałem jakieś chrupnięcie, ale kontynuowałem walkę. Walnąłem jego głową o ścianę, ale ten popchnął mnie na ziemię. Leżał nade mną i okładał mnie pięściami, przez chwilę myślałem, że to koniec, ale uderzyłem go mocno w krocze i dalej go biłem. Nie panowałem już nad swoimi ruchami i robiłem wszystko jak we śnie. Raz ja byłem na górze, a raz na dole. Moim celem było ukaranie tego faceta tak jak na to sobie zasłużył. W pewnym momencie odepchnął mnie od siebie, a sam stanął w bezpiecznej odległości ode mnie.
-Myslisz, że nie chciałbym przelecieć tej Twojej dziewczynki? -zapytał ze zgrozą.
-Nie mów tak o niej-odezwałem się z trudem, gdyż po wardze ściekała mi krew, a moja twarz była cała spuchnięta.
-Ale wiesz co… nie dlatego ją tu sprowadziłem-odrzekł z radością.
-Co kurwa? – zapytałem zdezorientowany.
-Hmmm. nie wiem czy słyszałeś, ale wszyscy chcą ją uśmiercić, ona jest dla nas zagrożeniem-odrzekł dumny.
-Dla nas? -zapytałem.
-No tak-powiedział i pokazał swoje czarne jak smoła, olbrzymie na cały pokój, ostre jak brzytwa i przerażające na sam widok. No tak… mogłem się tego spodziewać… Jak mogłem myśleć, że to jakiś napalony zboczeniec… to coś o wiele gorszego… Dla wyrównania pokazałem jemu moje skrzydła… Nie lubiłem się nimi chlubić, ale wszyscy mi ich zazdrościli. Były wielkie (jedne z większych), białe i błyszczące, lśniące czystością i niewinnością. Przeciwnik spojrzał na mnie ze złością, ale i z iskierką dziwnej radości. Po chwili ruszył w moją stronę i szarpnął mnie za moje skrzydła, aż wrzasnąłem z bólu. Najgorsze co może być to wyrwanie piór. Po moim ramieniu zleciała strużka krwi.
-Ona nigdy nie będzie bezpieczna! -krzyknął w moją stronę– Zayn ją i tak znajdzie! -krzyknął i ruszył w moja stronę z mrocznym sztyletem. Gdyby mnie nim choć drasnął mógłbym umrzeć. Jednak ja miałem też swój sztylet, na jego widok facet trochę zadrżał. Toczyliśmy walkę miedzy dobrem, a złem. Nie miałem pojęcia kto zwycięży. Mimo tego w mojej głowie ciągle pojawiał się obraz skrzywdzonej Leny- to mnie utrzymywało w walce. Po chwili gdy myślałem, że zmierzyłem się z jednym z gorszych przeciwników, mój sztylet przebił jego pierś, a z jego ostrza wydobyło się światło, które od razu pochłonęło demona. Z ulgą oparłem się o ścianę. Do pokoju wszedł również zziajany mój brat. Na lewym barku miał czarną krew.
-Co sie stało? -spytałem.
-Skapnęli się, że ktoś zaatakował ich brata, dlatego musiałem ich powstrzymać żebyś nie miał więcej idiotów do pokonania-odrzekł i podał mi dłon, którą złapałem i wstałem.
-Dzięki-odrzekłem i poklepałem go po ramieniu- Czemu to zrobiłes? – zapytałem go.
-Po pierwsze dlatego, ze znów byś się nad sobą użalał, że coś jej się stało, a ja musiałbym tego słuchać, lub co gorsza zacząłbyś się ranił, a wtedy również bym oberwał. Po drugie… dlatego, bo ta dziewczyna nie zasługuje na taki los… Musisz jej o wszystkim powiedzieć, w końcu i tak się od kogoś dowie-odrzekł. Zbliżyłem się do niego i złapałem go za koszulkę.
-Wara mi jej tego mówić… Jeśli choć mrukniesz na ten temat lub się do niej zbliżysz, oberwiesz tak, że nie będziesz mógł się pozbierać. Nie obchodzi mnie to, że mnie również będzie bolało. Zadowoli mnie satysfakcja Twojej męki-syknąłem i odepchnąłem go na ścianę.
-”Spera mundus est maximum donum mendacibus. „*-odrzekł wściekły, na co uniosłem brwi.
-”Dormi homicidium amicitia, amor verus necat. „**– powiedziałem i odszedłem.
Szedłem w stronę samochodu, w którym siedział Niall z Leną. Otworzyłem tylnie drzwi i ujrzałem skuloną i płaczącą postać. Moje serce się skruszyło i pojawiła się troska i żal. Wsiadłem szybko do samochodu i objąłem jej kruche i obolałe ciało, uspokajając ją. Przylgnęła do mnie i zaniosła się jeszcze większym płaczem. Wiedziałem, że nie mogę jej tak zostawić. Zdawałem sobie również sprawę z tego, że niedługo zaczną się dręczące mnie pytania na które będę musiał w końcu odpowiedzieć. Nie chciałem żeby mój brat miał rację… Lena skryła się w moich ramionach, czułem bicie jej serca i słyszałem szloch… Nie mogłem tego znieść.
-Już ciiii… już jesteś bezpieczna. Ten dupek dostał już za swoje. Nikt Ciebie nie skrzywdzi. Obiecuje- przyrzekłem i postanowiłem za wszelką cenę dotrzymać to słowo. Dziewczyna na mój głos zaczęła się uspokajając, aż zdawało mi się, ze zasnęła. Jej oczy okalały piękne długie rzęsy i mimo jej obrażeń oraz duzej rany z tyłu głowy z której nadal sączyła się krew, jej twarz była cudowna i taka niewinna i nieświadoma wszystkiego. Właśnie za to ją pokochałem. Jej usta były spierzchnięte i miała w ich kąciku ranę, lecz mimo tego nadal marzyłem o pocałowaniu jej. Biłem się z myślami, aż w końcu musnąłem lekko jej truskawkowe usta. Smakowały wspaniale, mimo chwilowego zetknięcia. Nie mogłem się doczekać kiedy znowu ją pocałuje, lecz z jej pełną świadomością. Marzyłem o tym, od dawna. Patrzyłem jak mówi, jak się śmieje, jak złości i ciężko pracuje, a jej usta nadal pozostawały takie same- niebiańskie… Ona nie wiedziała jakie to było prawdziwe porównanie.
-Nie zasługujesz na nią-odrzekł w ciszy Niall. Całkowicie o nim zapomniałem.
-Niby skąd takie rozmyślania? – zapytałem wkurzony.
-Może i ją kochasz, ale musisz o nią również zadbać. To nie jest lalka. Jeśli coś jej zrobisz będziesz miał do czynienia ze mną-odrzekł zdenerwowany, ale z powagą w głosie i ruszył samochodem do szpitala.
-I moim bratem-szepnąłem, spoglądając na śpiącą Lenę i jej niewinne ciało. Owinąłem szczelnie wokół niej swoje ramiona, bo może nie zdawałem sobie jeszcze z tego sprawy, ale trzymałem w swoich ramionach cały świat- świat który miał za nie długo się rozpaść.
___________________________________________________________________________________
*”Ufność niewinnych jest największym darem dla kłamcy. „~Stephen King
**”Kłamstwo zabija przyjaźń, prawda zabija miłość. „~Morgan Charles Langbridge
Helloł misiaczki!
Przepraszam, że takie opóźnienie, ale nie miałam weny. Nie mam pojęcia, czy mam pisać dalej, bo nikt nie komentuje i jestem załamana: (Proszę!!! jeśli to czytasz skomentuj. To dla mnie bardzo ważne. Dla Ciebie to minuta, a dla mnie szczęście na cały dzień (mimo złych komentarzy). Proszę!!!
Dzisiaj było trochę z perspektywy Harry’ego, abyście mieli jasny pogląd na całą sytuację: D
Dobranoc słoneczka i nie zapomnijcie zostawić po sobie pamiątki: *
Wasza Dusia: 8